top of page

Weronika Romańska – Proces oczyszczania 

  • Mirek Drabczyk
  • 6 dni temu
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 5 dni temu



   Po jaskrawym upale chłód nocy jest tym dotkliwszy. Pierwsze zimno z zewnątrz dotyka kostek i skroni. Drugie wychodzi spod żeber i ściska przełyk. Najpierw do domu przyjdą wszystkie koty i takiej nocy nie trzeba dawać im jeść, a i tak żaden nie wyściubi nosa za futrynę. Zaczyna się od powietrza, a staje się ono tak gęste, że nie przyjmuje wydychanego dymu, który zostaje w płucach. Pod naporem ciężkości taras staje się malejącą klatką.

  Gdzieś za granicą wzroku i percepcji ona zaciekawiona dźwiękiem powoli opuszczanego spustu podnosi łeb znad zielonej równiny, wzdryga uszami i patrzy w oczy ciemności. Ułamki sekund, gdy ich spojrzenia się spotkają. Niewinność w kontrze z doświadczeniem. Odbicie precyzji w zwierzęcej delikatności.
 
Wokół domu szeleści las z każdej strony. Pierwszy strzał i płacz rozrywający przestrzeń. Krzyk postrzelonej łani. Jeszcze jeden strzał. Już ostatni.
Dobry myśliwy wie, że odległość jednego od drugiego kruszy mięso i nadaje mu delikatności. Tak działa ból i strach u zwierząt. Na podobieństwo człowieka.
Podchodzi do celu i być może najpierw położy strzelbę obok ciepłego ciała.
Zrobi zdjęcie i wyśle kolegom. Z łani nie ma trofeum.
Trzeba ułożyć jej głowę nad resztę. Pozwolić krwi spłynąć póki nie stężeje. Zapach ciepłej jest słodki i kwaśny jednocześnie, gdy wchłania się w ziemię.
Nożem trzeba przeciąć giętką skórę pomiędzy żebrami, aż do pachwiny i oddzielić wnętrzności jadalne od tych nieużytecznych. Czasem przecina się również tętnice, by przyśpieszyć proces oczyszczania.

 Na moment powstaje bezwietrzna cisza. Tak niebo odbiera ziemi sarnią duszę. Bezpowietrze.
Kilka ptaków jeszcze zerwie się do lotu, by ją podprowadzić, ale niebo zatoczy coraz szersze kręgi i zgubią ją, żeby do gniazda wrócić. Koniec lata to czas rytuałów. Zbieramy i palimy, bo być może bez tego jesień miałaby nie nadejść. Porządkujemy w tylko sobie znanym rzędzie. Jesteśmy matką zachodzącej ziemi.
  Kiedyś duch lasu zemści się na widowni i biada tym, których wyczuje na swej drodze. Przebije się przez cienkie faktury ścian, wybije szyby domostw i pożre. Zęby będzie miał żółte i ostre, a język gruby, chropowaty i zachłanny. 











Weronika Romańska (ur. 1987) – jej debiutancki tom wierszy dziwczynienie ukazał się w 2019 roku. Publikowała na stronie pisarze.pl oraz w paru antologiach. Od zawsze mieszka w Kazimierzu Dolnym.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page