top of page

Tomasz Pietrzak – trzy wiersze



Abakany w Tate Modern

A może te lewitujące czarne, brązowe,
czerwone, oranżowe abakany, przeczące

prawom natury i fizyki, a nawet prawom
boskim (o ile jakieś są), to my za eony? 

Przeszliśmy przez czas Wielką Szczeliną,
przez mrok kosmosu, szparą wygryzioną

między światami, co tak samo wirują. 
Zwiad z kiedyś, to by się nawet nie śniło 

Dänikenowi. Tacy swoi obcy, tutejsi 
nietutejsi, rozumni, lecz puści. Kto wie, 

w którą stronę pójdziemy za miliony lat
i czyja ręka poprowadzi? Co się rozplącze

w białkach, a z czego wyplecie? Może 
porzucimy nosy, oczy, kości i skórzane 

ciała? Stoję w Tate i patrzę w abakany.
Otwierają się na mnie swoją ciemnością,

coś mówią do siebie w nieutkanym  
jeszcze języku. Nie wiem, czy chcą mnie 

z czułością objąć jak jednego ze swoich,
czy jak muchówki czekają na muchę.


Interstellar 


Dwa miliony lat po nas, wymarły
lecz odrodzony z genów świni

i papai, zwiedzam na bliźniaczej 
Ziemi Muzeum Homo Sapiens.

Jest osiem wystaw w ośmiu salach
w pięciu wymiarach zawieszonych

na osi czasu, a w środku: aż odcisk
półdupka na skamieniałym stołku,

aż ośródka ośrodka mowy niemego, 
aż pirytowe czoło, aż kaboszon

z zębem, ząb, ale gadzi, aż muszla 
muszli klozetowej, a w głębi fosylia

brwi. Tylko tyle zostało z tego snu
gatunku, który dosiadał zderzacze

i poskromił hadrony; tyle i aż. Jest
też Mona Lisa przybytku: grzyb

skamieniały z ostatniego wybuchu
w lśniącej geodzie Nowego Jorku.


Cornelius poznaje tradycję ustną 

Nie mogę przestać myśleć, że gdzieś we wszechświecie
musi być coś lepszego niż człowiek. 
Z filmu „Planeta Małp”, 1968

Corneliusie, wyjaśnię, jak przystało 
na człowieka, który musi wyjaśniać. 

Mieliśmy być różowym początkiem 
na koniec krwawicy siedmiu dni, 

ale glina była robaczywa, ze szlamu 
bagien wzięta lub spod trupa łysego 

zwierza, które padło drugiego dnia,
a woda przeszastana po dziesięciu 

potopach z drzazgami i piorunami.
Żebro zaś wyjęte zostało z gadziny, 

co kojoty rozszarpały, a to tchnienie, 
co rzekomo uczyniło nas ludzkimi

było alkoholowe. Jak mamy więc 
uciekać tymi cherlawymi, zaledwie 

dwoma, nogami? Jak ciężkie niebo 
mamy podtrzymywać tak wątłymi 

dłońmi ze zbyt dużą liczbą palców,
które w dodatku za dużo myślą?

Jak mamy widzieć niedostrzegalne
tylko jedna parą oczu, tak mizerną

że pająk z sokołem by się zaśmiali?
Niezły nas surrealista namieszał. Dziad, 

pijaczyna i leń. Każdy Polak to leń, 
a jak wiadomo Bóg jest Polakiem.



Tomasz Pietrzak (ur. 1982) – autor pięciu książek poetyckich. Ostatnia to Bosiny (2020). Dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike (w 2013 roku za tom Rekordy, w 2015 roku za Umlauty).  Publikował na łamach m.in. „Odry”, „Przekroju”, Gazety Wyborczej”, „Wizji”, „Dwutygodnika”, , „Dekady Literackiej”, „Helikoptera” „Fa-Artu”, „Toposu”. Wiersze wielokrotnie pojawiały się także w antologiach, m.in. Dezorientacje: antologia polskiej literatury queer („Krytyka Polityczna”) i Wiersze dla opornych (SDK). Tłumaczony na różne języki. Mieszka na południu. Niebawem ukaże się jego szósta książka Małpy i inni ludzie.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page