Szarlot Ka – trzy wiersze
- Mirek Drabczyk
- 27 cze
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 cze
***
Półtora kilograma materii
Każde uwarunkowanie zbiera wodę
niczym wiadro
i to jest nie do przełknięcia zakładają kałuże
twój fizis
by szarzy panowie umywali w nich stopy
a teraz ich zalejemy
Uświadomienie
Nad ranem wzrok jak narwany gdy widzę
te ramy czwórkami sufit to strup – rozrywamy
a pod nim płat naderwany
zwisa nogami do ściany i tyle mi z tego wokoło
gdy rozum sponiewierany
że pod kopułą schowany
że wzrok bez przerwy kąsany zasadza język przez ucho
i szeptem że teraz to my wyrzygamy
wiesz o tym że myśli to szramy mówisz niepokonany
w znaczeniu że czyje rany
umysł podatny na stany
z rodzaju niepożądanych
po czterech kątach miotany patrz
jak odklejam się od ściany
Jawnie i namacalnie
Przenikasz mnie przy okazji starcia naszego języka
i wgryzasz się w wargę jak w komunikat gdy pytam
Czyja liryka?
nie wierzę że w żyłach
wciąż płynie mi ślina
przebiega ściegami po grzbietach jak siniak
a w ryzach
w ryzach trzyma mnie adrenalina
