top of page

Sonia Pohl – Kronika Końskiego Świata

  • Mirek Drabczyk
  • 29 maj
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 30 maj


Każdy koń posiada trzy imiona. Pierwsze to imię–zapach, które dostaje od matki. Nie ma drugiego
identycznego zapachu, dlatego żadne imię się nie powtarza. Imię-zapach potrafi mieć wiele sylab,
szczęśliwie żaden koń nie musi go wymawiać, jego zapach jest wystarczającą wizytówką dla
innych kopytnych ssaków. Drugie imię nadaje koniowi człowiek. Legenda mówi, że tak zaczęło się
końskie przymierze z ludźmi – od człowieka, który oswoił i nadał imię Najdzikszemu z
Grzywiastych, a był to Mahomet, który na grzbiecie białego araba, Al–Buraq’a zwanego też
Błyskawicą przedostał się nocą z Mekki do Jerozolimy, po czym razem udali się w podróż do
siódmego nieba. Od tamtej pory konie i ludzie związani są świętym paktem. Mahomet obiecał
Al–Buraqowi, że w zamian za przeprawienie go przez niebiosa, człowiek będzie strzegł wszystkich
wierzchowców i weźmie je w opiekę na siedemset siedemdziesiąt siedem lat, żeby żaden wilk czy
tygrys nie stanowił dla nich zagrożenia. Po tym czasie człowiek oddać miał koniom największą z
równin, którą mogłyby przemierzać bez przeszkód. Niestety, wzmianki o tej obietnicy nie
znajdziemy w żadnym ludzkim piśmie, a jedynie w Kronice Końskiego Świata, jedynej utrwalonej
dotąd tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie w formie ustnej. W 1514 roku islamskim
ewolucja wspomagana przez technologię pozwoliła koniom na wgląd we własną historię, nareszcie
pojawiły się tłumaczenia, ale przede wszystkim możliwy stał się zapis skomplikowanego końskiego
języka, uzupełnianego o mowę ciała, na przykład tak ważne przecież drgnięcia skóry grzbietu.
Spisanie końskiej historii zajęło badaczom trzydzieści trzy lata, a wiele fragmentów wciąż brakuje.

Wracając jednak do imion, trzeba powiedzieć, że najważniejsze jest trzecie imię konia, które
każdy z nich trzyma w tajemnicy, bo to imię, które nadaje im wiatr, kiedy puszczone wolno
galopują przez polany i równiny, nie patrząc za siebie. Końskie duchowieństwo, teraz
zmarginalizowane, uważa, że nadanie koniu wietrznego imienia stanowi odpowiednik chrztu –
elementu nadania boskiego wymiaru ludzkiej egzystencji, czego w roku 2143 kalendarza
chrześcijańskiego nikt już nie stosuje, a i tenże kalendarz został wyparty przez inny system liczenia
czasu. Trzeba więc brać poprawkę na różnice w obliczeniach, dlatego zapisy końskie są sprawdzane
przez badaczy wielokrotnie. Naukowcy posiłkują się także sztuką – wiele bitew, o których
wspominają konie zilustrowali ludzcy malarze. Kiedy konie wywalczyły dla siebie prawa wyborcze
i jako mniejszość weszły do parlamentu, jedną z pierwszych ich decyzji było ustanowienie Muzeum
Historii Konia, gdzie zebrano kolekcję ponad czterdziestu tysięcy obrazów olejnych, dwustu tysięcy
grafik i niespełna czterdziestu tysięcy rzeźb oraz niezliczonej ilości treści audiowizualnych.
Jedenasta poprawka Konstytucji Federacji Ziemii nakazuje, by każdy element kultury, który
powstał z udziałem lub w wyniku wyzysku jednego gatunku nad innym, został przekazany
poszkodowanym lub udostępniony zgodnie z zasadami sprawiedliwości wyrównawczej. Podobne
muzeum znajduje się w Indiach, które oddały słoniom swój największy klejnot architektury Taj
Mahal, między innymi z racji dużych rozmiarów drzwi. Jak można się domyślać, chyba najbardziej
przejmujące muzeum historii zoocydu mieści się w Ameryce Północnej, ale to miejsce dla istot o
stalowych nerwach, ponieważ jego ściany powstały z miliardów kości wszystkich zwierząt niegdyś
hodowanych w rzeźniach. Muzeum produkuje nawet specjalny perfum, który rozpylany jest w
jednym ze skrzydeł, a który ma imitować smród, jaki wydobywał się z przemysłowych ubojni.

Jeśli ufać Kronice Końskiego Świata, na przestrzeni wieków miało miejsce kilka końskich
powstań, ale pozostawały niezauważone. Konie nie miały możliwości stawiania oporu z powodu
wyalienowania. Dopiero, gdy pojawiały się w większej ilości na jednym teranie, ich bunt zaczynał
mieć znaczenie. Mocno dał się we znaki armii francuskiej w wojnie stuletniej oraz w słynnej bitwie
pod Waterloo, kiedy część koni opuściła pole bitwy, pozostawiając wojska Napoleona w chaosie.
Wysoka moralność niektórych koni nie pozwalała im także na pomoc w transporcie zaopatrzenia
dla nazistów, co miało spore konsekwencje dla wyniku bitwy pod Stalingradem. Nauczone
doświadczeniami I wojny światowej, w której życie straciło przeszło osiem milionów koni,
wierzchowce nie chciały przyczyniać się więcej do ludzkich wojen. Hipofucjusz w swoim traktacie
filozoficznym rży tak: „Sprawiedliwość bez pamięci jest jak siodło bez strzemion — wygodna tylko
dla tego, kto zapomniał, że kiedyś obiecał nie ciągnąć wodzy zbyt mocno. Kto raz obiecał koniowi
wolność, a potem przywiązał go do pługa, niech nie dziwi się, że jego cień depcze go w snach.”
(Hipofucjusz, Rozważania spod grzywy, 1855 rok chrześcijański).

Jednak od przeszło dwustu lat wśród końskiej rasy nie ma jednomyślności – politycznie
konie dzielą się na tradycjonalistów i wspólnotowców. Frakcję konserwatywną (Stado Przodków i
Porządku) reprezentują wierzchowce, które pragną wyegzekwować dane przez Mahometa słowo i
ustanowić Państwo Kopytne w komitywie z innymi przedstawicielami swojego rodzaju, tj.
nielicznymi już mułami, zebrami, żyrafami i antylopami. Tradycjonaliści pragną niepodległości i
cenią tradycję (ich hasło brzmi: „Kopyta ku korzeniom!”), walczą także o podtrzymanie Religii
Wiatru. Problematyczną politycznie kwestią jest brak wypracowanego wśród konserwatystów
konsensusu co do położenia owego terenu. Z przyczyn darwinowskich każdy gatunek wskazuje
kopytem inny obszar świata i żadna frakcja nie chce pójść na kompromis. Dużo liczniejszym zaś
ugrupowaniem jest Nowoczesna Komitywa Międzygatunkowa, składająca się z młodych,
wyedukowanych w wielkich ośrodkach miejskich koni, które nie widzą sensu w przywracaniu
starego porządku i pragną pozostać częścią konglomeracji. Młode wierzchowce i wierzchowczynie
widzą przyszłość w bioinżynierii i liczą na awans społeczny w ramach ustanowionego porządku.
Ostatnio dużo mówi się w tym kontekście o ich nadzwyczajnych zdolnościach adaptacyjnych, które
w połączeniu z niezwykłą pracowitością dają koniom spore możliwości rozwoju. Szacuje się, że
dzięki programom stypendialnym dla źrebaków, które umożliwiły dostęp do nieporównywalnie
lepszej edukacji, iloraz inteligencji koni skoczył o ponad 100% w ciągu zaledwie dwudziestu lat, co
czyni ich zaraz po psach i kotach najlepszymi kandydatami na adeptów Akademii Nadniebnej.
Spodziewać się więc można, że konie w swoim czasie dołączą do korpusu dyplomatycznego, aby
wraz z ludźmi prowadzić międzyplanetarne misje pokojowe, pomagając w pracach nad nowymi
koloniami. To jednak wciąż jeszcze melodia dalekiej przyszłości. Wypada natomiast w tym miejscu
dodać, że w ostatnim badaniu Głównego Urzędu Statystycznego zaledwie trzy procent
ankietowanych koni przyznało, i to niezależnie od politycznych preferencji, że zna swoje trzecie
imię.
ree







Sonia Pohl - absolwentka prawa. Współautorka książki Jutro nie mieści się w głowie. Dzienniki czasu pandemii. Debiutowała na łamach "Tygodnika Powszechnego" reportażem Lato bez domu. Publikowała m. in w "Odrze", "Kontencie" i "Stronie Czynnej". Wyróżniona w ramach Szkoły Pisania Powieści KMLU 2022/23. Członkini kolektywu pisarskiego Sfinga Girls. Mieszka w Krakowie. Regularnie bywa nad morzem.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page