top of page

Piotr Gajda – pięć wierszy 

  • Mirek Drabczyk
  • 1 dzień temu
  • 3 minut(y) czytania


War is Over

O tym, który altruistycznie poświęca się,
aktywując w sobie geny samobójczej śmierci 
ze starości, mówi się, że należy do nocnej straży. 

Mroczne zwierzęta, oto czym jesteśmy. 

Nic o nas bez mas, które podległe zbiorowemu 
złudzeniu demonizowały obraz Rembrandta,
gdy to tylko pociemniałe z czasem werniksy i brud 
uczyniły z dnia matkę noc. Straż dzienna? 

Tak, służba więzienna stojąca na straży pod celą 
niedoszłego samobójcy. Ewentualnie straż pożarna 
mająca za zadanie gasić samozapłony gwiazd. 

Oczywiście decyzja o ataku na własne życie
nie jest podejmowana świadomie, lecz na poziomie 
komórkowym. Ciemną sylwetkę człowieka, 

który przysiadł na schodach przed bankiem w Hiroszimie 
na chwilę przed zrzuceniem bomby, określa się
mianem „ludzkiego cienia wyrytego w kamieniu”.
Na obraz i podobieństwo (kogo?, czyje?).


Dobór naturalny

Miasta, które za chwilę będą płonąć,
wezmą udział w konkursie na największą
łunę w nocy. Kolejne rzeki wyschną 

jak pranie na sznurze. Wspomnienie 
saturatora będzie odległe jak piramidy.
Na wyciągnięcie ręki pozostaną trąby

powietrzne kręcące bicz z piasku z tą samą
łatwością, z jaką rzuca się styropianowy 
kubek na spłachetek zieleńca. Co będziemy 

spijać sobie z ust? Nieaktualne dygresje 
w rodzaju: „Pamiętasz tamtą zimę”? 
A może nastawimy radio na Here Comes

The Rain Again? Kropla nie obróci 
żarnami, zanim zdoła wydrążyć dziurę 
w młyńskim kamieniu, język po tysiąckroć 

zapomni jej smak. Wieść o tym poniesie się
na skrzydełkach owadów, wróć!, rozniesie się
wraz z popiołami ludzkich siedlisk. 

Co wpadnie nam do oka? Truposz, bliźni 
w komie bądź jego skremowany anioł stróż – 
ćma trupia główka. Bóg Paproch,

który stworzył nas na swoje podobieństwo
i zapomniał ugasić. Ostatnie, co usłyszymy 
to echo jerychońskich trąb; ryk turbin 

setek tysięcy startujących z lotnisk maszyn
z podwieszonym pod skrzydłami wannami, 
w których elita będzie zażywać kipieli.


Nieoczekiwana zmiana miejsc

Teraz też spadam. Jak Lucyfer z wysokości. 
Chciałem przewietrzyć duszny pokój, otworzyć 

na oścież okno i wypadłem z jego ram. Sufit, 
szkło, zapisany papier szeleści jak samolocik,

który opadł już na ziemię i zamieciono go na kupkę 
liści. Człowiek – nie, winnych jest więcej – ludzkość 

obowiązuje inny punkt ciężkości. Raczej krawędź 
niż środek. Raczej twarde lądowanie, korkociąg sekundę 

przed. Świat pod ciężarem nieba powinien mieć 
solidniejsze podstawy. Stolarz swój fach w małym palcu. 

Nawet gdy go sobie odmrozi. Zimno wokół? Na hebel. 
U Hegla bogowie przejawiają się jako maszyneria rozsądku. 

Tymczasem czarnoksięstwo, jeżeli odnalazł się ten, 
który spadł i do góry poleciał.


Ötzi

Nie ma dla nich miejsca w rekonwalescencjach, sanatoriach, 
spa w Baden Baden, czas biegnie szybko jak fala tsunami 

po erupcji Krakatau. Choroba jest bezwzględna i wyrachowana 
jak siostra Ratched,  ponieważ tylko śmierć bywa protekcjonalnie 

delikatna. Dlaczego właśnie ich to spotkało? A dlaczego nie? 
Przecież kości zostały rzucone. Wielka chwała przerzutom, 

dzięki którym zamiast tkwić w czyśćcu, wyruszą w przeznaczoną 
im podróż, przeniosą się z iluzji w inkluzję, zasną z głową 

na kamieniu. Później nie będzie istniało już nic oprócz teatrologii;
wrócą wydobyci jak spod lodu, by rozpłynąć się w czasie.


Komar porusza skrzydełkami z częstotliwością ponad sześciuset uderzeń na sekundę

Musisz to przeczekać jak widliszki zastygłe w bursztynie. 

Ponieważ człowiek rodzi się z kobiety i z mężczyzny z mety 
przybiera postać inkluzji. Najstarszy komar zanurzony w sukcynicie

ma sto trzydzieści milionów lat. Czy to oznacza, że twoja 
dusza uwięziona w prastarej żywicy jest starsza od jej stwórcy? 

Jeżeli to prawda, z pewnością uda się pozyskać jego DNA z krwi 
owadów zatopionych w jantarze. Tak ludzkość odzyska fragmenty 

świata z pierwszych dni stworzenia. I zastygnie z trwogi, że to demo.


ree
Piotr Gajda (ur. 1966) – autor książek poetyckich: Hostel (2008), Zwłoka (2010), Demoludy (2013), Golem (2014), Śruba Archimedesa (2016), To bruk (2018), Człowiek z halabardą (2020), Wiązania wodorowe (2021), O włos (2022), Goliat zwycięzca (2023), Małpa apokalipsa (2024), Biuro straceń 
(2025) oraz Radio Bla Bla (2025). Współpracownik Kwartalników Literacko-Artystycznych „Arterie” (2007-2022) oraz „Afront” (2017-2024). Od 2025 roku w redakcji „Tygla Kultury”. Jego wiersze przetłumaczono na języki: niemiecki (Bernhard Hartmann), rumuński (Teodor Ajder) i bułgarski (Krum Krumov).

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page