Pierre Vinclair – wiersz
- Mirek Drabczyk
- 27 cze
- 1 minut(y) czytania
***
Gdy byłem czytałem Pasoliniego, w kawiarnii w Anvers -
widzieć, nie widziałem nic - mówiłem sobie, że jest to wiersz,
który wychodzi z czapeczki magika, który ukrywa
się za kieliszkiem; że nie ważne to, że wszystko
jest przecież realne: detal ustępuje miejsca całości,
medytacji ustępuje deskrypcja, zaś cegły szarego
nieba rzeźbione są przez wiatr, szybko, ku
błękitowi Italji lśniącej barokowymi chmurami,
jakby w tramwaju: wszystko podskakuje na szybie,
w arbitralnym porządku, i tak miesza się miasto;
tak, jak gdy przechodzi się, w muzeum, od obrazu do obrazu,
do niebieskiego gorsetu madonny, wystrzeliwując
diabła z okrągłej piersi (z jej pudełka), aż ku sznurowadłu,
które, niczym wąż, owija się wokół białej skóry.
przełożył Krzysztof Katkowski
