top of page

Paulina Wojciechowska – trzy wiersze



Smutna Ananke 

Oto budzący się leniwie do życia schyłek padołu:
plamy zapalne polnych ognisk, płyt tektonicznych
szczęk i rysy na konstrukcji Panteonu gęstniejące  
od histrionicznych tyrad markotnych bytów, lecz
brakuje wśród nich Ananke. Świt da upragnione 
zrozumienie. Słowo chwały: ono przechyla szalę, 
bogini losu wie o tym dobrze; skupiona na stanie
swojej armii ledwie dostrzegalnym gestem dłoni 
obraca w perzynę ład ze stali damasceńskiej. Pod
Mitikas na piedestale stoi pomnik Abulii i trzyma 
ceber w ramionach z brązu pełen sarońskich róż – opuszkami palców dotyka dogmatów: kwietnych 
probierzy. Pęknięte są kręgi szyjne człowieczego 
posągu: czoło z wykwitem zmarszczek zwraca się 
ku odmętom piaszczystych wydm, obmywa usta
koniunkturalne Khamsin, w proch zmienia kościec. 


Yaralez

Warczy, warczy na dziedzińcu świątyni
warujący poliglota opierzony w chwałę:
na kufie planetarny kutner, opiłki żelaza
z Górskiego Karabachu; na kamiennych
płytach ulata szczecina: efekt cieplarniany;
nie pierwsze to i nie ostatnie wskrzeszenie – 
powrotów wzdłuż zagonu perskiej koniczyny
było tyle, ile szafranu w kupieckich koszach.
Przepadł pan na szlaku do wulkanu Aragac:
hellenistyczny erudyta, ojciec Wieży Babel,
koźle rogi dekował pod kosmykiem włosów.
Pasterze prowadzą bydło upojnym brzegiem
Eufratu: byki grzbiety gną w triumfalny łuk;
gniewny pomruk góry nie pozwala szczurom
zasnąć: puste ślepia przeczesują starożytny ląd,
wyczekują przy kurhanach ostatniej wieczerzy.


Znudzona Nemezis

Kłos warkocza spada na areał, już nie oplata jak supeł rąk,
nie krępuje ruchów: odcięła włosy tępym ostrzem xiphosu
w zobojętnieniu. Paznokcie pokryte piaskiem kwarcowym, 
cera marmurowym kurzem: zdziczała w elegijnej enklawie, 
gdzie dźwięk nie dociera, żaden obraz nie mąci myśli. Sama 
stanowi prawo, sama go skrupulatnie przestrzega: proroków 
nie potrzebuje; ale gdy tylko przekroczy obrzeże, niedbałym 
gestem ściągnie z oczu przepaskę – zamiera oblicze Tartaru, 
z cenotafów słychać skargi porażki, nad megaronami uderza 
grzmot chudoby. Śledzą jej kroki kosmopolityczni wyznawcy, 
Kronia przerywa eklektyczna socjeta: z przestrachem i odrazą
obserwują, jak Nemezis wznosi w toaście czarę, kańczugiem
wyznacza linię pomsty oraz przejednania. Zatacza krąg wśród 
nieruchomego legionu; wskazuje palcem, a spragnieni chwały
pochylają głowy: dług wszakże niedługo oddadzą po trzykroć.
Komu pozwoli się napić z kyliksu? Dla kogo łaski zabraknie?












Paulina Wojciechowska (ur. 1991) – absolwentka Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie na kierunku Inżynieria zarządzania. Obecnie w trakcie nauki na studiach drugiego stopnia. 

Comments


bottom of page