Olga Orozco – trzy wiersze
- Mirek Drabczyk
- 27 cze
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 cze
Oto twoje wspomnienia
Oto twoje wspomnienia:
ten lekki pył fiołków
bez sensu opadający na zapomniane daty;
twe imię,
uparte imię, które porzuciło twą dłoń wśród kamieni;
znajome drzewo, jego zawsze zielony szmer za szybą;
moje dzieciństwo, tak odległe,
w tym samym ogrodzie, gdzie trawa wciąż śpiewa
i gdzie tak często twoja głowa spoczywała nagle przy mnie
pośród zarośli cienia.
Wszystko jest zawsze takie samo.
Kiedy znów wołamy, jak teraz, przy odległym murze:
wszystko jest zawsze takie samo.
Oto twoje królestwo, blady młodzieńcze:
wilgotna równina dla twych skrytych stóp,
szorstkość ostu, wspomnienie szronu o poranku,
dawne legendy,
ziemia, na której się urodziliśmy z identyczną mgłą nad płaczem.
— Pamiętasz śnieg? To już tak dawno!
Jak bardzo urosły od tego czasu twoje włosy!
A jednak wciąż nosisz jego efemeryczne kwiaty na piersi
a twe czoło pochyla się pod tym samym niebem
tak olśniewającym i jasnym.
Dlaczego miałbyś powrócić, niczym bóg do swego świata,
w towarzystwie krajobrazu, który pokochałam?
Czy wciąż pamiętasz tamten śnieg?
Jakże samotny będzie dziś, za tymi bezużytecznymi ścianami,
twój dom z żelaza i kwiatów!
Porzucona, jego młodość o kształcie twego ciała,
zatęskni teraz za twym zbyt upartym milczeniem,
twą skórą, opustoszałą niczym kraj odwiedzany tylko przez popielate płatki kwiatów
po po tylu latach patrzenia
na niekończącą się cierpliwość mrówki pośród jej samotnych ruin.
Czekaj, czekaj, serce moje:
to nie zimne oblicze straszliwego śniegu ani niedawnego snu.
Jeszcze raz, jeszcze raz, serce moje:
niedwuznaczny szelest piasku przy furtce,
wołanie babci,
ta sama samotność, niekłamana,
i ten długi los patrzenia na swe dłonie, aż po starość.
Wróć, gdy deszcz
Siostry powietrza i chłodu, siostry moje:
jakaż to pieśń, co rozciąga się po gałęziach i toczy po szkle?
Jakaż to pieśń, którą zgubiłam, a która krąży na wietrze i na nowo powraca?
To było daleko, bardzo daleko, w pierwszych brzaskach ogrodu strzeżonego przez anioły i pokrzywy.
Śpiewałyśmy na wieki tę pieśń.
Wyśpiewywałyśmy nasze przymierze aż po dziejów kres.
To było bardzo dawno temu, siostro ciszy i księżyca.
To było w twojej młodości i moim najwcześniejszym dzieciństwie,
kiedy ledwo co zajrzałaś w kręte wody miłości, które prędko cię pochwyciły,
i wciąż przebierałaś się, żerując na naszej naiwności, w panoptikum zjaw:
duch panny młodej, zbłąkana dusza lub szalona żebraczka;
lecz już następnego dnia byłaś spokojem i dotykiem traw.
Kiedy odeszłaś, zabrakło w pieśni błękitu kryształu.
To było bardzo dawno temu, siostro przygód i słońca.
Byłam najmłodsza i podążałam za twoimi krokami przez zaczarowane miejsca,
gdzie skarby ukryto w trzech ziarnkach soli,
zardzewiałe oko zamka, by spoglądać w przyszłość
piękniejszą, a zakopane lustro nosiło słowo najwyższej mocy.
To ty wymyślałaś zabawy, pokusy i nieposłuszeństwa.
Tyle było lat wspólnych spotkań i pożegnań,
że pieśń rozpadła się na kawałki, gdy twoja dłoń puściła moją.
Siostry podmuchu i drżenia, moje siostry,
słyszę wasz śpiew z gęstwin mej opuszczonej nocy.
Wiem, że powracacie, by sprzeciwić się mej samotności,
by wypełnić pakt podpisany naszą krwią aż po dziejów kres,
aż znów dokończymy pieśń.
Dzień, by nie być
Odejdź, przeklęty dniu;
ukryj pod powiekami z gipsu swe wilcze spojrzenie,
które lepiej mnie zapomina;
stąpaj po mnie swym dzikim krokiem, udając
pustynię między głodem a pragnieniem,
by wszyscy uwierzyli, że mnie nie ma,
że jestem znakiem pożegnania na kamieniach;
zamknij na oścież, z dala ode mnie, swe szczęki bez okrucieństwa
i bez miłosierdzia,
jakbym już była odporna,
jakbym bezwstydnie mogła już przymierzać gesty
innych osób;
i połóż się spać, pod ślepym płótnem wieków,
sen, w którym wrzucasz mnie z wczoraj do jutra:
ten szron, przebiegający mi po twarzy.
A jednak muszę przybyć z tobą
A jednak musisz zmartwychwstać ze mną pośród umarłych.
z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak
