Marcin Liszkiewicz – sceny z życia
- Miroslaw Drabczyk
- 27 wrz
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 28 wrz
1
Stary spowiednik wystraszył się
zachwiał i poleciał na orzechowy konfesjonał.
Tak rozpoczęła się czwarta godzina upalnego dnia.
– Ojcze czy można robić zdjęcia?
– Tak, proszę.
– Pstryk pstryk pstryk.
– Teraz zapraszam wszystkich na herbatkę.
– Nie, nie będziemy robić kłopotu.
– Już już, za mną proszę. Wcześniej proboszczem był tu ojciec Augusto.
Ciekawy charakter nie powiem. Oczy miał wąskie, zaropiałe tajemnicą.
Żył sto dwa lata, bo jadł dużo pieprzu.
– Ale dobra ta herbata. Michał co powiesz?
– Pstryk. Co herbata? Znakomita tak samo jak bluszcz w korytarzu. O, kotek i drugi. Kici kici.
– Macie dzieci?
– Tak. Nie. Hmm, nie mamy z nimi kontaktu od wielu lat. Gdzieś chyba żyją...
– Bądźmy dobrej myśli. Kiedyś zginął mi mój As. Cudny pies, wyżeł notabene, tydzień nie wracał na probostwo. Byłem samotny jak ksiądz. Ksiądz bez psa. Wtedy udałem się z pielgrzymką do Padwy. Żarliwie się modliłem przy języku św. Antoniego. Wieczorem zjadłem gnocchi z porcini i poszedłem spać. Rano telefon, kościelny wydziera się do słuchawki: As wrócił! Nasz As wrócił!
Łzy u księdza i gości.
– My już sobie pójdziemy. dziękujemy za herbatkę. W Padwie przy języku jesteśmy co roku.
2
Terror słońc opanował żylaki. Hip replacment utrudnia wstawanie i pierwsze kilka kroków.
- Janicku, zjemy gulasz?
- Tak.
- Co pijemy?
- Dwa zimne Birra Moretti.
- Dobrze. Wiesz mam wrażenie, że schudłam.
Włosy przestały mi wypadać jak kiedyś. Te dwa porody mocno mnie dojechały.
- Tak.
- Daj mi rękę.
- O idzie gulasz.
- Myślałam o edukacji domowej dla Jowity. Byśmy mieli ją na oku. Nie ma co dłużej ryzykować.
- Co myślisz?
- A co z Robertem?
- Sama nie wiem. Smacznego.
3
- Proszę Pana,żona się zamartwia, niech Pan już zejdzie z tego drzewa.
- Nie. Nie zejdę. Czekam na przełożoną Elżbietę ze Starego Sącza. Obiecała mi przepis na powidła z węgierek. Zejdę dopiero jak poczuję zapach smażonej konfitury.
- Jurek błagam no zejdźże już. Otworzymy miód Manuka i poczytam ci Karola Maya. Dobrze
wiesz, że Elżbieta biegnie w maratonie w Tokyo i wraca dopiero za tydzień.
– Jurek.
- Nie.
- Proszę Pana, tak nie można.
- Filozof.
- On tylko chce mi pomóc ok. Będzie miód lektura i nauczę się rozmawiać z krakowskim
akcentem. Zejdziesz?
- A powiedz trzydzieści trzy.
- Czydzieści czy.
Jurek niczym zwinny zwierz zawisł głową w dół, rozbujał korpus
i miękko wywinął półobrót. Zeskok zamortyzował przewrotem w przód.
4
Krzysiek nie wie co powiedzieć. Gładzi niewidzialną brodę i podwija rękawy koszuli. Denkiem butelki od Pepsi dociska tlącego się peta.
- Grażyna nie mogę, nie możemy się więcej spotykać – Wymamrotał sepleniąc i zassał powietrze prosto w próchnicę – Wykorzystujemy siebie a ja mam służyć, spowiadać i być nową patriotyczną myślą naszej Woli.
- Jesteś chłopcem o pięknym ciele mój drogi, niestety potrzebujesz matki, takiej mamusi. Grażyna wywinęła wargi jak po porannym malowaniu ust .
- Daj buziaczka skarbie i tak bardzo nie przeżywaj tego swojego powołania.
Naciągnęła rajstopy i lekko kuśtykając udała się w kierunku wyjścia. Powietrze pachniało
skórzanymi rękawiczkami.
Krzysiek wygryzł skórkę przy paznokciu kciuka. Zamówił kolejną Pepsi, założył koloratkę
i do listy zakupów dopisał cynamon. Zapalił. O dziewiętnastej prowadzi dialogi małżeńskie. Musi się streszczać.

