top of page

Maksym Krywcow – wiersze



***

Pośród głosu
i pośród milczenia
obok drzew i owadów
jak groźna mewa metalu.

Pośród
ciężkiego mroku
i martwego światła
w kwaśnym mleku świtu 
w labiryncie okopów
z Minotaurem wojny.

Pośród osmalonych drzew 
pośród rozbitych
niczym okulary
co upadły na ziemię
dróg
pośród duchów
martwych i żywych.

Pośród ciepła 
bijącego od broni 
pośród muzyki 
serii z karabinu maszynowego
pośród basów
uruchomionego sprzętu.

Pojawia się
niczym poranna mgła
niczym trądzik na twarzy nastolatka 
niczym zmarszczki
niczym pęknięcia w starych budynkach 
niczym strzałki na nylonowych rajstopach:

Uśmiech milczenia 
wspomnienia o utraconym cieple
wiersz.


***

Dzisiaj będzie dużo
wierszy o lesie.

Wiersz pierwszy:
pożar.

Wiersz drugi:
to dym
nie mgła.

Wiersz trzeci:
a zwierzęta?

Wiersz czwarty:
żadnego ptaka
tam gdzie drapieżniki
tylko miny.

Wiersz piąty:
wieje wiatr
a tu potrzebna pomoc
międzynarodowych partnerów:
kwietniowych ulew
czy styczniowych opadów śniegu.

Wiersz szósty:
upadło drzewo
sen
pocisk.

Wiersz siódmy:
próbuję 
rozpoznać
człowieka.

Ciekawe
jaki by wiersz
las
napisałby o nas?


***

Gdy twoja głowa
broczy krwią
a nogi
są porozrywane
owinięte turnikietami  
spróbuj być szczwany
ale się nie uda
z przodu — pole minowe
z tyłu przylatują pociski
chce się wierzyć w świat 
a świata już dawno nie ma
twoje serce wciąż bije
jak Tyler w „Podziemnym kręgu”
niczym chłopiec-zawadiaka w szkole
rybsko ciemności 
połyka
surowe ciasto przeszłości
i trafia na haczyk.

Gdzie są moje sny? 
Gdzie są moje sny? 
Gdzie są moje sny?
Spójrz, ukrywają się w okopach.


Wojenne hokku

Brzęczy szerszeń
szeleszczą liście 
coś przyleci.

Gęsty las
porzucone okopy
wzleciał ptak.

Płonie las
biegają myszy
początek jesieni.

Przemokłe skarpety
katar
trwa październik.

Nadlatuje pocisk
spada w pobliżu
swoi?

Trzaska szyfer
biega kotek
przygarniemy.

Uratowano rękę
uratowano nogę
zachodzi słońce.

Szeleszczą słoneczniki
skrada się wróg
śmieje się sójka.

Upadło drzewo
wystraszyła się sójka
głęboka rana.

Sny o domu
pachną liście
pole minowe.

Chowam się w chaszczach
wrogi quadrocopter
gęsta mgła.

Pracuje czołg
wybuchają pociski
czas na herbatę.


***

Pan lasu otula miękką 
jak zamsz
wilgocią
Jego łzy spadają z listków
ledwo weźmie oddech
oddech Jego ciężki 
jak u palacza.

Pan automatycznego granatnika
nadaremno nie strzępi języka
nadaremno nie pomyśli
Jego słowo twarde 
jak wyschnięta ziemia 
jego uściski gorące
jak wielki piec
Jego modlitwa trwa równo 32 słowa 
w krótkich lub długich seriach
Jego włosy cienkie gałęzie cierniowe 
jagody opadają.

Pan snu
gwałtowny 
jak letni deszcz
zostawia w spokoju
ściera słowa
niczym korektor
i pisze nowe
nieczytelnym pismem lekarskim.

Wchodzę do blindażu-celi 
stawiam okopową świeczkę 
wysokim drzewom liściastym
głębokim parowom oraz naturalnym
zagłębieniom
porannej rosie
prawdziwy Pan – śmieje się.


***

Budzisz się 
a trawa znowu zielona:
anioły-farbiarze dobrze znają swój fach.

Las krwawi ogniem
niestety
drzewa nie mają nóg.

Słońce jest dziś błękitne
jak błękitna gałka lodów
o dziwnym smaku
i zimne
jakby właśnie wyjęto je z zamrażarki.

I zapytano mnie, co byś powiedział swojemu
dziesięcioletniemu ja dzisiaj?

Śmiałbym się i krzyczał:
„Koleś
dosyć ganiania po kałużach
łapania koników polnych
leżenia na kłującej skoszonej trawie
patrzenia na słońce 
bo to wszystko nieprawda
bo jest błękitne i zimne
ulice są czarne niczym czarne dziury
wokół pożaru 
cienie martwych budynków 
błądzą po wsi
rzucaj to wszystko
Maksie
i tylko
zamknij oczy
policz
jeden
dwa 
trzy
zasypiaj”.

Póki drzewa krzyczą
niczym kibice podczas finału Ligi Mistrzów
szorstkimi maźnięciami czarnej farby olejnej
zamalowują miasta i sny 
w lasy potężne krwotoki amputacje i tbi 
apteczek nie nastarczy
szkoda, że drzewa nie potrafią biegać
ani chować się w parowach i okopach
anioły-farbiarze
wychodzą na swoją zmianę
jeden
dwa 
trzy
obudź się.

przełożył Tomasz Pierzchała









Maksym Krywcow – poeta, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy. Miał 33 lata, gdy zginął na froncie 7 stycznia 2024. tutaj ostatni wywiad z poetą.







bottom of page