Gdzieś tam obcy ktoś w twoją stronę szaleńczo gna,
Bez wytchnienia jest w drodze dzień i noc,
Przez zamiecie i pustynny żar, w ulewach, przesmykami.
Ale czy wie gdzie cię odszukać ma,
Jak ma rozpoznać twoją twarz,
Ofiarować ci ten przyniesiony dar?
Choć nic tu prawie nie rośnie,
Spichrze pękają w szwach,
Worki zbóż spiętrzone pod sam dach.
Słodycz strumieniami spływa i dorodne ryby;
Ptactwo przesłania niebo. Czy wystarczy
Że świeży chleb i sól czeka na stole nocą
Że myślimy o nim niekiedy
Czasami, ale zawsze, zmieszani, niepewni?
Paradoksy i oksymorony
Ten wiersz bada język na elementarnym poziomie.
Spójrz, jak mówi do ciebie. Patrzysz przez okno
Albo tylko udajesz niepokój. Jest twój i nie jest
Mijasz go i on ciebie mija. Tak się wzajem mijacie.
Ten wiersz jest smutny, bo chce być twój, a nie może.
Czym jest elementarny poziom? Jest tym i czymś więcej
Dokładając do całego schematu tej gry. Gry?
Chyba tak, choć uważam grę za coś
Głębszego, ponad wydumany gorset roli -
Jak łaski, udzielanej w letnie nudne dni
Bez uzasadnienia. Bez ograniczeń. I nim zauważysz
Przepada w mgiełce i stukocie maszyny do pisania.
Zagrana jeszcze raz. Myślę, że istniejesz tylko
Żeby mnie w to wciągnąć, na twoim poziomie, by zaraz zniknąć
Albo zmienić punkt widzenia. A ten wiersz
Usadowił mnie wygodnie przy tobie. Ten wiersz - to ty.
przełożył Jerzy Bartonezz
John Ashbery (1927-2017) – amerykański poeta. Obok Franka O'Hary, Kennetha Kocha i Jamesa Schuylera, centralna postać „szkoły nowojorskiej”. Opublikował blisko dwadzieścia książek poetyckich, zdobywając najważniejsze wyróżnienia literackie w Stanach Zjednoczonych (m.in. National Book Award, National Book Critics Circle Award i Nagrodę Pulitzera).
Σχόλια