Hubert Czarnocki – trzy wiersze
- Miroslaw Drabczyk
- 26 sty 2024
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 30 sty 2024
***
Byłem cały z powietrza i
cały odwiązałem się od rzeczy.
Wypuściłem szklankę, łyżkę,
siekierę, wszystkie dokumenty,
listy, pióro, klamkę
i wszystkie pomysły.
Odbijałem się od obłoków.
Początek zimy, pierwsza bajka
Śnieg padał
na dobrych i złych
i zamieniał ich
w postacie z bajek.
Nie poznawałem ich ani
miasta, nie umiałem wrócić
do domu.
Przyjaciel cały w przemianach
wydawał się kimś nieznajomym.
Po ulicach biegali krasnale
obrzucając się śniegiem,
krasnale budziły się w ludziach.
Prezydent porzucił swoje
zajęcia, by ulepić wielkiego
bałwana.
Znany spiker radiowy
zaczął seplenić jak dawniej,
kiedy był małym chłopcem.
Dorośli zgubili przebrania,
poczuli jak otwiera się coś
w nich szeroko.
Pół kancelarii premiera zamiast
do pracy poszło na łyżwy.
***
Kto będzie kiedyś pamiętał,
że był taki rok, taki miesiąc i dzień.
Nawet my sami pomyślimy,
że to wszystko spotkało jakby nie nas.
I gotowi bylibyśmy w to uwierzyć,
gdyby nie niezbite dowody.
Zdjęcia, które z rozczuleniem przeglądamy,
notatki z wykładów, wycięte prognozy pogody.
Zapiski wynieść śmieci, zrobić zakupy,
napisać wiersz i niezdarnie, nieporadnie,
koślawym pismem przeżyć następny dzień.
