Hubert Czarnocki – pięć wierszy
- Mirek Drabczyk
- 3 dni temu
- 2 minut(y) czytania
Czy
Skarpety, zęby, krojenie, zarabianie,
powracanie, kupowanie, podgrzewanie,
odpoczywanie, spłukiwanie, skarpety,
zęby, że włożyć, że szybko, że chleb,
że przeżyć, że taka kolej, że podtrzymać,
że odetchnąć, że ulga, że zdjąć, że wypluć,
że co znowu, że po co, że jak długo tak,
że to boli, że to uwiera, że to głupie,
że czy jest coś więcej, że czy jest coś,
że czy jest, że czy, rzeczy, rzeczy?
Nie, to niemożliwe. Skreśl ostatni
wyraz, a nawet dwa.
***
Jan wyszedł tylko na chwilę.
Chciał załatwić jedną sprawę.
Ale już nigdy nie wrócił.
Śliska nawierzchnia, zbyt duża prędkość.
Na pogrzebie wyrywały się ludziom pytania w niebo.
Ale niebo milczało. Milczały lasy,
milczały rzeki, milczały jeziora.
Mówił tylko Bóg, a właściwie szeptał.
Ale ten szept rozumiał tylko Jan.
Wszyscy inni myśleli, że to wieje wiatr.
***
Nawet jego pokój był urządzony tak,
żeby żył jakby w przelocie.
Jak dotąd nigdzie się
na dłużej nie zagnieździł.
Czasem przysiadał na ławce, na murze.
Przemykał między wami
z oddechem przemyconym za pazuchą.
Był posłany, żeby wchłonąć
jak najwięcej barw,
dźwięków, zapachów?
Nie. Był po to,
żeby przełamać się sobą
z kimś kto obok.
***
We mnie od wschodu do zachodu wojna.
Pędzę w niewidzialnym pociągu każdego dnia,
mimo że nigdy do niego nie wsiadałem
i nie kupowałem biletu.
Nie ruszając się z miejsca wyruszam
w dalekie podróże.
Fotografuję własne podpalone dłonie,
żeby ich nie zapomnieć.
Rozpaczliwie zawracam dymiące się statki
płynące z nurtem rzeki.
Mocuję się z mechanizmem, który uparcie
przewija ten film do przodu.
Wspominam dzień, w którym ostatni raz
bawiłem się w chowanego.
Co stało się później nie wiem.
Pisanie, zatrzymywanie
Prześwietlone zdjęcia,
kulawe zapiski, udane i nieudane role.
To cała reszta. I jest ona o tyle o ile.
O ile służy podtrzymywaniu,
podszeptywaniu, podprowadzaniu,
podświetlaniu. Miłości.

