top of page

Hubert Czarnocki – osiem wierszy



Pisanie, zatrzymywanie

Prześwietlone zdjęcia,
kulawe zapiski, udane i nieudane role.
To cała reszta. I jest ona o tyle o ile.
O ile służy podtrzymywaniu,
podszeptywaniu, podprowadzaniu,
podświetlaniu. Miłości.


Arkadia

Wpaść tam raz na jakiś czas.
Rozejrzeć się co i jak.
Z rzadka i niechętnie
przejechać się na latającym rumaku.
Zapodziać się we włosach wierzb.
Ale tylko na chwilę.
W Arkadii się nie mieszka,
w Arkadii się bywa.
Czy wiedziałbym,
co to jest szczęście,
gdyby było samo szczęście.


***


Wiatr jest cichy i nie szumi.
To szumią liście.
Nigdy nie przegląda się w lustrze,
a nawet gdyby, to nic nie będzie widać.
Nikomu nie zaprząta sobą głowy.
Nie musisz go karmić ani podlewać.
Wszędzie jest u siebie i zawsze jest wolny.
Pewien człowiek chciał go złapać i złapał własną dłoń.
Osusza spocone twarze i mokre łąki,
chociaż nikt mu za to nie płaci.
Nie ma początku ani końca.
Ktoś chciał go zmierzyć i poplątał mu się centymetr.
Być jak wiatr.


***

I ten dzień też pójdzie w dym
i nawet nie zechce nam się pisać o nim wierszy.

Przepomną go, ale nie przypomną.
Przeponą w roztargnieniu
wypuszczą go na zewnątrz
i nawet tego nie zauważą.
A przecież żyliśmy, bywaliśmy zachwyceni.
Naznaczyliśmy go sobą.
My i on to jedno.


***

We mnie od wschodu do zachodu wojna.
Pędzę w niewidzialnym pociągu każdego dnia,
mimo że nigdy do niego nie wsiadałem
i nie kupowałem biletu.
Nie ruszając się z miejsca wyruszam
w dalekie podróże.
Fotografuję własne podpalone dłonie,
żeby ich nie zapomnieć.
Rozpaczliwie zawracam dymiące się statki
płynące z nurtem rzeki.
Mocuję się z mechanizmem, który uparcie
przewija ten film do przodu.
Wspominam dzień, w którym ostatni raz
bawiłem się w chowanego.
Co stało się później nie wiem.


Jesienne

Jasiowi

Rude, żółte i zielone.
Podskakuje to wszystko,
gdzieś pędzi, wyrywa się, migocze.
Drży ze wzruszenia,
leci jeden przez drugiego,
spada i podrywa się.
Przestępuje w zakłopotaniu z nogi na nogę,
z palcem głupio wetkniętym w usta.
A kolega na wiosnę? Nie, ja na północ.
A czasem zamyśla się i nic nie mówi.
A każdy chce wyszeleścić wszystkie opowieści.
Każdy chce wyseplenić to co się zmieni.
Każdy chce coś powiedzieć, bo jest posłańcem,
ale wszystkiego zapomniał przez te hulańce.


***

Daleko stąd do was.
Chodzę po brzegu,
ochlapuje mnie czarny wiatr.
Przerzucam siebie tęczą,
zamaszystym łukiem
światła na drugi brzeg,
ale nie starcza mi światla,
nie starcza mi tęczy.
Więc przechylcie się wy
na moją stronę,
stańcie no trochę na palcach,
przesuńcie się, ruszcie.
Niech biała malwa
wyrośnie na środku pokoju,
a wy potrąćcie ją jak strunę,
zagrajcie coś na niej,
miejcie się ku mnie.
Ja jeszcze spróbuję,
zagram do was,
nadam do was szyfrem
i otwartym tekstem,
może doniesie.
Miejcie się ku mnie

chociaż siebie nie macie.
Chyba że macie,
to się spotkamy, spotkacie.


Podróż do światła

Pożycz trochę życia, pożycz złotówkę tlenu,
pożycz, pożycz dziesięć złotych światła,
trochę sensu, mówią ci ludzie do siebie,
do widowni, wychodzą z teatru i mówią
to samo na ulicach. Nikt ich nie rozumie,
biją ich i przepędzają. Oni karmią się czymś,
karmią nawzajem łyżkami, ale wciąż to powtarzają,
wciąż to powtarzają. Potrzebują czegoś innego,
może sami, może sami jeszcze nie wiedzą czego,
przynajmniej nie wiedzą dokładnie.
Więc w podróż, więc iść, szukać,
dusić się już, zataczać, ale światła światła dajcie.
Dajcie, pożyczcie choć garstkę małą tlenu.
Więc wyciągają do góry otwartą dłoń,
na którą wystarczy położyć trochę powietrza,
ale jak położyć na rękę trochę powietrza.
Więc delegację wyprawiają, poselstwo wysyłają
do kraju na północy, gdzie dobry władca rządzi,
ale poselstwo nie wraca, choć czekali długo.
Ale oni mimo to wierzą,
że gdzieś tam daleko jest powietrze,
jest zakopane może gdzieś na końcu tęczy.
Na pewno jest, musi być.







Hubert Czarnocki – ukończył polonistykę na KUL-u i Akademię Fotografii. Wiersze publikował w „Toposie” „artPapierze”, „Kresach”, ,,Arkadii”, „Frazie”, „Dwutygodniku”, „Odrze”. Autor indywidualnych wystaw fotograficznych, e-booka Jasność (2008), tomów z wierszami: Wołania (2009), Opowieść (2011), Tropy (2015) i Oddech światła (2018). Pracował jako nauczyciel, fotograf, dziennikarz radiowy i prezenter.


     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page