top of page

Grzegorz Tomicki – Frenezje 

  • Mirek Drabczyk
  • 3 dni temu
  • 5 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 1 dzień temu


Imageny i logogeny

Po tradycyjnej nocnej rozgrzewce przy porannej dogrywce głowę mam przepełnioną różnymi trwałymi i nietrwałymi reprezentacjami umysłowymi które nie zawsze od siebie odróżniam na przykład różne fikuśne imageny przypominają mi różne fikuśne logogeny trudno się dziwić skoro nie tylko są do siebie fizycznie podobne ale też równie fikuśnie się nazywają z tym że te drugie są fikuśniejsze od pierwszych co bynajmniej nie ułatwia zadania i tak już przeciążonym procesom 

poznawczym podobno nie mniej zarobione struktury mentalne radzą z sobie z tym lepiej choć nikt nie wie w jaki dokładnie sposób a nawet czy słowa „nikt” „nie wie” i „sposób” w jakimkolwiek znaczeniu nie wspominając o dokładnym są adekwatne do nieprzedstawionej wyżej czy niżej sytuacji tak że mecz między obiema reprezentacjami od niepamiętnych czasów pozostaje nierozstrzygnięty takie tradycyjne nierozstrzygające o niczym derby między słowami 

a obrazami w których od czasu do czasu biorą udział mniej rozgarnięci poeci czemu trudno się dziwić skoro przeciwnie niż w przypadku imagenów przetwarzanie logogenów dokonuje się w wolnym tempie i szeregowo co wynika z samej natury języka i z samej natury poetów w ten sposób niczego wartościowego się nie wygrywa aczkolwiek mecz między obiema reprezentacjami zasadniczo dlatego pozostaje nierozstrzygnięty że odbywa się na dwóch różnych boiskach w różnych przestrzeniach 

bycia przetwarzających informacje podmiotów poeci zaś biegają po murawie trzeciego pola rywalizacji jeszcze mniej przedstawionego niż tamte nieprzedstawione w żaden dający się ująć w funkcjonalną strukturę sposób o ile coś takiego realnie istnieje nie zmienia to faktu że od rana głowę mam przepełnioną powiedziałbym nawet że przeciążoną całkiem sporą ilością imion umiarkowaną ilością twarzy oraz kilkoma zaledwie ciałami jako bytami złożonymi z obrazów 

i słów tylko akcydentalnie z których żadne nie jest w tej chwili faktycznie obecne ani tym bardziej gotowe ze mną obcować co wynika z samej natury procesów życia tak się bowiem mało fortunnie składa że od jakiegoś czasu gramy w innych drużynach a więc w zasadzie nie musiałbym o nie dbać ani się o nie starać nie musiałbym ale dbam nie musiałbym ale się staram nie musiałbym ale muszę kogoś poza

sobą muszę przecież reprezentować.


Ekspozycja in vivo 

Ekspozycję czyli zamierzony kontakt między tobą a obiektami które cię przerażają można prowadzić na wiele sposobów na przykład bezpośrednie kontaktowanie się z wyzwalaczem strachu nazywamy ekspozycją rzeczywistą czyli in vivo mierzysz się z tym co cię przeraża w prawdziwym życiu na przykład jeśli obawiasz się zanieczyszczenia ekscytacją możesz utworzyć następującą hierarchię etapów in vivo etap pierwszy przebywasz w tym samym pomieszczeniu w odległości kilku metrów 

od czynnika zanieczyszczającego ekscytacją nie sięgając po kompulsje etap drugi stoisz obok czynnika zanieczyszczającego ekscytacją w najbliższej odległości etap trzeci dotykasz obiektu neutralnego który znajduje się obok czynnika zanieczyszczającego ekscytacją etap czwarty dotykasz czynnika zanieczyszczającego ekscytacją przez ochronną barierę na przykład papierową chusteczkę lub lateksową prezerwatywę etap piąty dotykasz zanieczyszczonej bariery z poprzedniej ekspozycji jeśli czujesz się 

bezpiecznie możesz ją także powąchać albo polizać etap szósty dotykasz czynnika zanieczyszczającego ekscytacją bezpośrednio jednym palcem etap siódmy dotykasz czynnika zanieczyszczającego ekscytacją bezpośrednio całą dłonią czyli nie tylko pięcioma palcami etap ósmy dotykasz czynnika zanieczyszczającego ekscytacją bezpośrednio innymi częściami swojego ciała dochodzisz do punktu krytycznej ekscytacji i wychodzisz z punktu krytycznego bez widocznego urazu jeśli czujesz się 

bezpiecznie powtarzasz tę operację dowolną ilość razy przewidzianą w terapeutycznej instrukcji etap dziewiąty dokonujesz krzyżowego zanieczyszczenia obiektów znajdujących się wśród twoich rzeczy osobistych takich jak intymne wspomnienia erotyczne flashbacki czy powidoki zmarłych tak zwane communio sanctorum etap dziesiąty uczestniczysz w czystych czynnościach z zanieczyszczonymi ekscytacją rękami na przykład w odmawianiu godzinek lub przyzwalaniu na zastępcze kompulsje jeśli czujesz się 

bezpiecznie po jakimś czasie wracasz do pomieszczenia z czynnikiem zanieczyszczającym ekscytacją jeśli czujesz się bezpiecznie konstatujesz że w pomieszczeniu nie ma czynnika zanieczyszczającego ekscytacją jeśli czujesz się bezpiecznie konstatujesz że to nie jest to pomieszczenie jeśli czujesz się bezpiecznie konstatujesz że takie pomieszczenie nie istnieje jeśli czujesz się bezpiecznie konstatujesz że bezpieczeństwo nie istnieje jeśli czujesz się bezpiecznie konstatujesz że niebezpieczeństwo 

także nie istnieje jeśli nie czujesz się ani bezpiecznie ani niebezpiecznie konstatujesz że nie istniejesz jeśli czujesz że nie funkcjonujesz w znanym ci sensie że nie żyjesz jak dawniej że wyszedłeś z siebie konstatujesz że jesteś bliżej czynnika zanieczyszczającego ekscytacją niż kiedykolwiek przedtem kiedy ekspozycja in vivo dobiega końca ostatecznie czujesz się czysty niczego nie można o tobie powiedzieć wymykasz się wszelkim instrukcjom ekspozycjom i konstatacjom stajesz się krystaliczną ekscytacją 

bez egzystencjalnych zanieczyszczeń.


Efekt muzeum 

W dzisiejszym badaniu prowadzonym w paradygmacie skaningu umysłowego z mapą muzeum jako zapamiętywanym obiektem przechadzałem się po budynku składającym się z 10 pokoi w których rozmieszczono 24 obrazy znanych mistrzów zob. ryc. z których jednego wprawdzie osobiście nie znałem choć mogę się mylić może znałem lecz zapomniałem robię tak całe życie chodziło o to żeby pokonać dystans między jednym zapamiętanym obrazem a drugim z których jeden był zawsze 

punktem fiksacji czymś o czym się nie można zapomnieć choćby waliło się całe muzeum przy czym nie chodziło o fiksację na samych mistrzach ani tym bardziej na samych obrazach mistrzowie i ich obrazy robili bowiem za przykładowe obiekty badawcze które interesowały może kogo innego na pewno nie mnie ja się zafiksowałem akurat na mistrzach i na obrazach robię tak całe życie staję okoniem daję przykład jak nie robić użytkowego przykładu z rzeczy wzniosłych i czystych choćby rzadko 

dotyczyło to właśnie sztuki a zatem najpierw zapamiętywałem plan pomieszczeń a następnie w zupełnych ciemnościach odnajdywałem zapamiętany obraz w zapamiętanym pomieszczeniu wychodziłem z zapamiętanego pomieszczenia przechodziłem przez dwa inne zapamiętane pomieszczenia i w kolejnym zapamiętanym pomieszczeniu w zapamiętaniu odnajdowałem inny zapamiętany obraz taka była eksperymentalna instrukcja jak na moje zasoby mentalne dość ekstremalna ale jakoś mi szło pokonywałem 

akurat dystans między Warholem a Boschem których zapamiętałem jako Warhol van Bosch całe życie tak robię kojarzę przeciwieństwa przez kontaminację tak tworzę w umyśle mapę rzeczy nowych i dziwnych jak dotąd się nie zawiodłem otóż kiedy pokonywałem dystans między przykładowym Warholem a zapamiętanym z dzieciństwa Boschem usłyszałem coś jakby chichot charkot czy szelest Vincenta oraz innych rogatych dusz rozmieszczonych na mapie muzeum jak karciane figury na zmacerowanym stole 

pełnym wykwintnego jedzenia w postaci martwej natury przez co dystansu między obrazami znanych mistrzów ostatecznie nie pokonałem całe życie tak robię daję się pokonać nieusuwalnym dystansom wobec których odczuwam duży respekt oraz całkiem sporo pokory jak na moje zasoby emocjonalne całe życie tak robię ze wszystkim przesadzam tak czy inaczej będący obiektem manipulacji dystans kategorialny za sprawą werbalnych rotacji przekształcił się w dystans kategoryczny nie wiem może taki był zamysł 

badawczy aby mnie tym krytycznie skołować nie zmienia to faktu że bez względu na wynik eksperymentu moje fundamentalne punkty fiksacji znajdowały się zawsze poza mapami badanych obiektów poza pomieszczeniami muzeów poza zasięgiem wyciągających się po nie rąk robię tak całe życie zawsze wyskakuję z łapami przez co całe życie się gubię w rachubach pamięci zdany wyłącznie na przygodne epifenomeny realnie nieistniejące i z gruntu niesamodzielne zdarzenia mentalne cudownie wyobrażone artefakty o prostych 

choć tajemniczych przebiegach na koniec przypominam sobie że słowa i etykiety werbalne bardzo rzadko odzwierciedlają brzmieniowo reprezentowane obiekty taki mają mankament wyjątkiem są onomatopeje dźwiękowo podobne do oznaczanej rzeczy albo czynności na przykład chichot charczenie czy szelest przez co czuję się cokolwiek ukontentowany aczkolwiek i skonfundowany robię tak całe życie pokonuję dystans w przerwach między jego cyklami między jego epicentrami między jego 

połamanymi żebrami mam do tego nieokiełznany talent.








Grzegorz Tomicki (ur. 1965) – elektromechanik urządzeń przemysłowych, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (1998), Zajęcia (2001), Pocztówki legnickie (2015), Być jak John Irving (2017), Konie Apokalipsy (2021), Piekło jest wszędzie (2023), Sto kilo kości (2023), Liryka drogi (2024) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (2015). Autor artykułów z zakresu literaturoznawstwa, psychologii, historii i socjologii. Mieszka w Cieplicach.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page