top of page

Ewa Jarocka – listy do Jarka



14 sierpnia 2023

Niedrogi i śliski Panie Kaczyński, Jacek Inglot namówił mnie, bym pisała do Pana listy dwa razy
dziennie. Zgodziłam się, bo jestem niegłupia, a mój kolega nienawidzi Pana jak szpinaku.
Przykro mi z powodu uczuć kolegi, ale Jacek zazdrości Panu kota, który sika na Pana drewniane
zabawki – bynajmniej nie ze starości, ale po złości. Może rozważyłby Pan oddanie Mruczka, on
sikałby wtedy na książki fantastyczno-naukowe wspomnianego pisarza.
Jest Pan niedrogi, bo Premier doniósł mi (gdy dzwonił wczoraj, że dziś nie będzie w Polsce
żadnej pisowskiej afery i jest mu z tego powodu najnormalniej w świecie przykro), że pokątnie
chodzi Pan do zabawkowego po klocki lego, które teraz są tanie jak barszcz. Nie to co w PRL-u,
kiedy w Pewexie można było sobie popatrzeć przez szybę na plastikowego astronautę albo
kapitana jachtu. Tak, lego jest teraz tańsze od drewnianych zabawek z manufaktury, rzeczy
rzeźbionych rękami artystów po wyższych uczelniach.
No jest Pan tani, w znaczeniu, że nie ceni Pan siebie wcale, bo mógłby Pan sobie kupić
komputer, pada, smartfona, konsolę do gier albo Polskę, ale zadowala się Pan lego. Tymczasem
plastik zjada nas wszystkich z zewnątrz i od środka, razem z PiS-em i politykami opozycji,
niedługo ratunku dla Pana pasji trzeba będzie szukać w rękodziele. W drewnie. Bo po co nam
lasy?!
Uparł się Pan jednak na lego, jakby miał jakiś patent na zabawę w kosmos albo w żegluję. Wiem
(bo Premier się wczoraj wygadał, gdy mu powiedziałam, że mi też jest przykro, że zabrakło Wam
pomysłów na pisowską aferę w dniu dzisiejszym), że natrętnie skupuje Pan lego, bo drewniane
klocki w Pańskim posiadaniu są wyślizgane i lepkie od kociego moczu, o ile koci mocz jest w
stanie przylepić się do drewna. Nie znam się na lepkich sprawach, ale przecież to Pan jest nie
tylko tani, ale i śliski. Pan wszystko wie, przykładowo, jak korzystać z karty płatniczej w sklepie.
No, w zabawkowym przy Nowogrodzkiej albo na Krakowskim Przedmieściu. Musi Pan to
wiedzieć, przecież tyle Pan nakradł złotóweczek, że nieprawdopodobne byłoby trzymać tę kasę w
skarpecie. Zawłaszczona Polska nie zmieści się w skarpecie. Zawłaszczona Polska się tam nie
pomieści zwłaszcza dlatego, że Pańskie skarpety są dziurawe jak nasz budżet.
Jednak Pan przez dziury w skarpetach karmi ministrów, którzy są wzajemni i robią Panu
prezenty. Ministrowie z Premierem na czele nie kupują Panu skarpet ani drewnianych zabawek,
tylko lego. Oni już rzygają tym lego, ale też się uparli, by jeszcze bardziej zawłaszczyć nasz kraj.
Ufają, że lego się Panu przyda, bo Pan ma jakiś piekielny patent – buduje nam prawdziwą Polskę
(Premier mówił mi wczoraj, że chyba chodzi o to, że lepsza taka Polska niż kartonowa).
Zazdroszczę Panu tych pieniędzy i kreatywności. Mimo iż jest Pan tani i śliski, jest Pan też
dziecięcy, niewinny jak dzieciństwo. Nic tylko brać z Pana przykład, odwdzięczając się lego. I czy
możemy mówić sobie po imieniu i skończyć z tym panowaniem? Oddałabym za to ostatnią miskę
ryżu.


15 sierpnia 2023
Drogi Jarosławie, jesteś niedouczony. Zatem postanowiłam zabawić się w dydaktyczkę, a Ciebie
wysłać na warsztaty z prezentacji przed kamerą. Bowiem Twoje próby zafundowania nam
totalitaryzmu w Polsce są niedostateczne. Chcę Ci również pomóc przed wyborami w organizacji
medialnej kampanii PiS-u, żebyś w kolejnych latach mógł nas dobić. Żebyś mógł dobić konie we
wszystkich możliwych stadninach, służbę zdrowia, lasy, Konstytucję, sędziów, nauczycieli i żebyś
mógł wreszcie odwiedzić San Escobar (no jak nie kosmos, gdzie Cię tam radośnie wystrzelą Twoi
kamraci w kolejnego sylwestra).
Czy wysłuchasz mnie, choć jestem kobietą? Mam czterdzieści trzy lata. Z wykształcenia jestem
nauczycielką plastyki. Skończyłam jednak także podyplomowo dziennikarstwo. Wielokrotnie na
studiach stałam więc przed kamerą, żeby się czerwienić, gubić w wywodach, jąkać i zacinać. Ale
przyznasz, że mojej metody zjednywania sobie ludzi jeszcze nie próbowałeś. A co Ci szkodzi?
Spróbuj. Mało pary w sobie masz? Na bank masz parcie na szkło. Gwarantuję Ci, że jeśli mnie
posłuchasz, nikt Cię przed kamerami nie obrzuci pomidorami. Otóż moim zdaniem, poza laniem
wody, nigdy nie mówiłeś: yyyyy yyy. Mówiłeś za to wiele innych rzeczy, które doceni tylko
populistyczna nowiniara albo świnia. A żeby osiągnąć sukces, trzeba czegoś więcej i nie są to
kurwiki w oczach ani podziurawione pod Kossaki ściany willi.
Zatem tak, Twoje usiłowania zrobienia z Polski Piekła są tak niedoskonałe, jak próba utrzymania
powietrza w dziurawym balonie z Królem Lwem. Człowiekowi wydaje się, że nie masz hamulców
i pierdzisz, od środka rozrywa Cię gaz. A może Ty masz bordera i potrzebny Ci psychiatra? Do
tego ganiasz po całej Polsce, jakbyś miał sraczkę-wybuszkę. Boże drogi, gadasz takie mądrości,
że politycy Konfederacji przełączają kanał, schodzą do kanałów i biorąc z Ciebie przykład,
organizują kampanie wyborcze szczurom.
Nie mam telewizora w domu, więc tak naprawdę nie wiem, czy ganiasz już w amoku po
wschodniej Polsce, czy tylko się wysługujesz ministrantami i ministrami. Czytaj: podżegasz ich
przez telefon do przekroczeń. Do wpierdalania komunii bez łaski uświęcającej. A może biegasz
po swojej willi, bojąc się, że znów osrasz kota? Fantazjuję sobie jednak, że gdybym była na
Twoim miejscu, ganiałabym wszędzie. Z uwzględnieniem Argentyny, gdzie przecież po przejściu
na emeryturę osiądziesz na stałe, by naśladować mnie i moje werbalne pogubienie przed
kamerami. No, nie będzie końca słodkim kaczkowatym: yyyyy yyy. I to będzie piękne jak melodia
z Radia Maryja. Tak, że Argentyńczycy ze wschodniej Argentyny powitają Cię jak wodza.
Ziemniakami i jajkami, bo szkoda pomidorów.
Mam czterdzieści trzy lata, ale nie spotkałam jeszcze tak ciapowatego, nieogarniętego
zamordysty. Ty samym wzrokiem budujesz nowy ład, tyle że nam jest potrzebne Piekło. A jedno
moje yyyyy yyy w Twoich tyranich ustach, jedno mikrohasło wyborcze PiS-u posłane w świat z
Twojego kaczego dzióbka, sprawiłoby, że jeszcze bardziej zaangażowałabym się w sprawę,
uczyniła ją swoją prywatną misją. Lepsze to niż pierdzenie w stołek. Potem ludzie mi nie
powiedzą, że patrzyłam tylko na wszystko, jak Polska się zapada, rozpada, sypie, niszczeje,
prywatyzuje, jak wykupuje ją obcy kapitał, by robić nam na podwórku San Escobar. A znane
Niebo to nie to samo co nieznane Piekło, tak to chyba szło.
Zatem yyyyy yyy witaj, ptaszyno, w zespole yyyyy yyy do spraw yyyyy yyy... Co Ty na to, żeby
jutro poćwiczyć ze mną gaworzenie sam na sam? Oddałabym za to ostatnią miskę ryżu.


15 sierpnia 2023

Jarku, mam słabość do Twojego imienia. W chuj. Tak samo nazywa się mężczyzna, którego
kiedyś kochałam, z którym chciałam mieć dzieci, może mogłam zestarzeć się. Ale nie wyszło
nam, bo jestem kontrowersyjną osobą i uczucie się skończyło.
Jarosław oznacza tyle, co kogoś, kto ma mocną sławę. A może i mądrość, intuicję, charyzmę? Bo
przecież Ty jesteś karierowiczem, nowobogackim, choć siedzisz na utrzymaniu państwa. Przede
wszystkim jednak jesteś mężem stanu. Jak Piłsudski, który też był kontrowersyjną postacią.
Dzięki Wam jednak mamy wolność. A wolność to jest to, co zrobimy z tym, co nam zrobiono.
Jesteś wielkim mężem stanu i wiem to nie tylko z plotek. Nie wierzę, że plotki nie mają związku z
prawdą, więc ufam tym, którzy do mnie piszą, że poprzewracałeś w głowie starszym ludziom, a
teraz majstrujesz przy dzieciach. Nie boisz się? Ja się boję, choć kiedyś chciałam mieć dzieci z
Jarkiem. Dziś wydaje mi się, że w innym życiu.
Jarku, zaufaj mi, jestem dobrą kobietą, nie oceniam Twoich wyborów, bo nie znam Twojej
historii życia. Od niej wiele zależy. Zależy od niej to, jakie decyzje podejmujesz, jak patrzysz na
świat, że nie masz kurwików w oczach, że masz wizje jak święty człowiek. Może jesteś
jurodiwym? Bożym szaleńcem, który chce się zaprzyjaźnić z diabłem.
Chciałabym się do Ciebie zbliżyć, poznać Cię lepiej, nie tylko dlatego, że upiornie lubię Twoje
imię. Może zamiast gaworzyć yyyyy yyy, pójdziemy dziś na basen do Aquaparku? Znów jest
ciepło.
Właśnie wybieram się na basen z kolegą, możesz się do nas przyłączyć, będzie nam raźniej.
Najpierw się porozciągamy, potem popływamy w ludzkiej zupie. Będziemy gadać o poezji. Może
jeszcze kogoś tam zbałamucisz, przeciągniesz na swoją stronę rymowaną frazą yyyyy yyy. Całym
stadkiem rymowanych yyyyy yyy. Albo swoim nazwiskiem! Nazwisko też masz ładne, takie
polskie.
Ale ten ktoś, kto Ci na basenie ulegnie, nie będzie tak wyrozumiały jak ja. Jeszcze narobi Ci
kłopotów, bo wyda Twoje basenowe wiersze na papierze. Teraz jest moda na wodne motywy, nie
będzie wstydu. Tylko te rymy częstochowskie...
Myślałeś o tym, by zostać poetą?
Myślałeś, żeby się przebranżowić albo połączyć politykę z literaturą? Robić jakieś zaangażowane
rzeczy?
Gdybyś się zdecydował, gość z basenu z krzyżem na klacie zasiadłby w Sejmie na Twoim miejscu
i nawet szef policji nic by nie wskórał, żeby go stamtąd usunąć. I Zero tylko poplułby garnitur z
lumpeksu, przemawiając facetowi do rozumu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Wybaczysz wszystko wszystkim, bo umiesz. I będziesz miał przecież nową pasję.
I Zero przestanie się pluć. Kupi ci dom z lego do pisania wierszy. I też zostanie poetą.
Zamieszkacie razem w domu z lego z basenem. Bedziecie mieli własny basen i tyle wody, żeby
móc w niej bezkarnie sikać. Albo w oczku z karasiami, bo z Wami przecież nigdy nic nie
wiadomo.
I wreszcie nauczysz się pływać. Utoniesz przy tym dziesięć razy, ale gdy znów trafisz ze mną do
Aquaparku, nie będziesz się pchał do nikogo z łapami, nie naskoczysz na bogu ducha winnych
ludzi – rycerzów Maryi Niepokalanej, opozycjonistów, feministki, gejów czy lesbijki. Po
bałamuceniu dzieci nie zostanie ślad w Twoim bio, a Zero wszystko łyknie. Wodę, siki i Twoje
wiersze. On jest taki niewinny jak dziecko. Przede wszystkim jednak umie kochać.


16 sierpnia 2023
Wiesz, Kaczko, będzie na poważnie.
Nie mam siły tłumaczyć Ci, dlaczego piszę do Ciebie dzisiaj trzeci raz z rzędu, czyli
ponadprogramowo. Sama tego nie rozumiem, musiałabym zmyślić powód. Mam za to siłę, by się
dołować ponad miarę. Muszę się wysmucić i zwierzyć komuś prawicowemu, i na swoją ofiarę
wybrałam właśnie Ciebie, moje narodowe ptaszysko.
Zwierzę Ci się z rzeczy, które, mam nadzieję, weźmiesz pod uwagę przy układaniu pytań
referendalnych. Nie wierzę bowiem, że nie zależy Ci na mnie, na moim szczęściu. Nie wierzę, że
nie lubisz ludzi, wolisz koty i sejmowe debaty o pierdołach – aborcji i izbie dyscyplinarnej. Ty
chcesz służyć ludziom. Choć nie tak, jak oni tego potrzebują. Fantazjuję jednak, że kiedyś
wszyscy się dogadamy i podział na dół i górkę zniknie. Poza tym to, co nas różni, to coś fest
sztucznego, wykreowanego przez inne potrzeby i wartości. A tak naprawdę jesteśmy podobni.
Chcemy chodzić po ziemi zadowoleni, móc kochać i nienawidzić. Chcemy realizować się, czasem
zaznawać błogości, a czasem zadawać ból. Marzymy, by chodzić regularnie do pracy, kina,
dentysty, na spacery. Jeździć na wakacje, mieć czas czytać książki. Uprawiać sport, ogródek i
seks. Jeździć na rowerze i mieć na kogo oddać głos w wyborach do Sejmu i Senatu. I żeby nie
było wojny.
Zatem wróciłam z basenu i padam na nos, woda wyciągnęła ze mnie życie. Ostałam się jednak,
żeby się smucić, dołować, próbować nie utopić się w beznadziei jak bezmyślny nurek w wielkim
błękicie. I topię się jak pływackie beztalencie. Ale jak tu się nie smucić, skoro trzymam się ledwo
życia, jedną nogą jestem gdzieś poza światem. Pierwszym z pytań referendalnych powinno być
więc pytanie o sens ludzkiego cierpienia. O smutek, który to, co miłe, zasnuwa czasem jak
gradowa chmura. Który pojawia się w mig, bez powodu, bez zapowiedzi i nadziei. Który truje jak
piec na węgiel albo Premier. Który pustoszy.
Bez smutku jednak nie można. Życie byłoby nieprzyzwoite bez smutku. Ale jak go przeżywać, by
nie utknąć? By wracać do żywych i cieszyć gębę, cieszyć się niepowstrzymywaniem jadaczki
przed wyrzucaniem z siebie jednego wielkiego yyyyy yyy.
Jak żyć z tak wielkim smutkiem? Może inni pisowcy to wiedzą, Kaczko, skoro Ty milczysz jak
grób. Czy mam mu się poddać, czy nie poddawać mu się za żadne skarby? Może mam mu się
poddać tylko trochę, jak wtedy, gdy wygrałeś razem z PiS wybory do Sejmu, ale przerżnąłeś w
Senacie. Prawda jest taka, że byłam wtedy trochę smutna, ale wiedziałam też, że nie wszystko, co
zrobisz, będzie złe. Bo przecież jesteś człowiekiem, nie kotem. Ludzie to nie diabły.
No więc smucę się już pół godziny i nie wiem, w co to się rozwinie, czy nie podetnę sobie żył.
Może wyskoczę przez okno? A może posmucę się tylko trochę i pójdę spać, i odeśpię basen. Lub
powalczę ze smutkiem i zjem czekoladę. Żeby utknąć? Nie chcę utykać. Widziałam w życiu, co się
dzieje z ludźmi, którzy utknęli. Nie przeżyli dobrze danego im czasu. Najpierw robili się szarzy,
inni przestawali ich widzieć, więc mogli się wreszcie zająć sobą. Ale oni się zabijali po trochu,
czasem gwałtownie, tnąc żyły lub skacząc przez okno. Kaczko, wiesz, że Ty właśnie jesteś dla
nich?
Widziałam w życiu dużo smutku.
W mój dół też nikt nigdy nie ingerował, nikt nie interweniował, że jest go za dużo, że, żeby się nie
rozchorować, wystawię jedną nogę poza świat i będę tak stała w rozkroku, dopóki się nie zjawisz.
Ale nie cofnę nogi, gdy się zjawisz, nie wskoczę z powrotem do świata. Wszystko tak naprawdę
na pamiątkę smutku moich przodków – powstań i wojen, gwałtów, poronień, samobójstw i
głodu.
To powinno być Twoim celem. Analiza cierpienia i bólu. Niesienie ulgi takim małym ludziom jak
ja. I tym, którzy mają jeszcze gorzej niż ja, bo utknęli.


16 sierpnia 2023

Kaczko, Kaczusiu, mój Ty żółty Kaczeńcu, martwię się o Twojego kota. Czy dałeś dziś Mruczkowi
pić. Czy zostawiłeś mu odpowiednią ilość wody, zanim znikłeś. Wiem, że znikanie w gmachu na
Nowogrodzkiej jest przyjemne, a pamiętanie o piciu dla kota nie, ale zobowiązałeś się być
odpowiedzialny. Mruczek chce nie tylko przeżyć te upały, on chce dożyć jesieni, może Waszej
wyprowadzki do Argentyny? Żebyś nie musiał tam uciekać, Mruczek jeszcze nam się przyda. Nie,
głuptasie, bynajmniej nie zrobisz z jego wizerunku nowego loga PiS-u, choć może, gdy PiS
jednak przegra wybory, będziesz miał z kim siedzieć w Argentynie w domku w kratkę. Z lego?
Hmmm. To bardziej skomplikowane.
Wiem, tymczasem opętało Cię to znikanie, ani myślisz o byciu odpowiedzialnym. Nie bój żaby,
wkrótce i tak trafi Cię szlag, i pójdziesz do Raju za Piłsudskim. Ale, ale. Wybory już wkrótce, więc
martwię się Mruczkiem, bo obmyślam dla Ciebie dalsze strategie działania. Dla Ciebie i dla
Twojego kota, w końcu jesteście jednym. Prawie jak mąż i żona, którzy w jednym mieszkają
domu. Wymyśliłam trzy takie rzeczy:
1. Może, jeśli Twój kot to przeżyje (że nie zostawiłeś mu dziś w domu picia, że zapominasz o
nim regularnie, nie czochrasz go, nie bawisz się z nim w Polskę, bo cieszysz się znikaniem na
Nowogrodzkiej), złapiesz zwolenników opozycji na pupila? Wszystkich niechętnych Tobie
złapiesz na kota. Bo już masz beton w kieszeni. A przecież Ci wszyscy ekolodzy i obrońcy praw
zwierząt kochają Mruczki. Schowaj więc dumę do kieszeni i pędź do Sejmu z miłością życia na
rękach. Albo w kontenerku. Tylko, kurwa, nie zapomnij kuwety i pojemnika na picie. Byłby
wstyd. I pokaż niewiernym jego pyszczek, łapy i brzuch w łatki. Pozwól im posmyrać spoconego
od upału Mruczka. Takie smyranie to nie byle co. Takie smyranie to tylko w filmach. Dla
dorosłych.
2. Może nagraj film z Mruczkiem, załóż fanpage na Facebooku i baw się w komentarze z
ekologami i obrońcami praw zwierząt. Nikt nie będzie w stanie przestać patrzeć Mruczkowi w
oczy, nawet największy twardziel, buc, cholera. Bowiem Twój kot nie jest fałszywy albo jest
najmniej fałszywy z kotów, które żyją. On miauczy samą prawdę, prawdę i tyko prawdę, mógłby
pokochać cholerę, buca i największego twardziela. Tymczasem będzie gamoni hipnotyzował
ruchami ogona. Ma taki długi, puszysty ogon. I jajka! W sam raz jak gwiazdka porno.
3. Bierz kasę za to, co się będzie działo w Sejmie i na Facebooku. Licz sobie mamonę za to, co
się będzie działo w sejmowej ubikacji i na czerwonym pojemniku na wodę do spłukiwania kibla,
kiedy się zatka. Zarabiaj w barze i w restauracji w okolicy Sejmu oraz w ichnich toaletach.
Pobieraj datki nawet za to, co znajdzie się w wyobraźni niezainteresowanych zjawiskiem
uzależnienia od seksu. Wreszcie bierz garściami, chowaj do buzi i do gaci. Nie wywracaj oczami,
nie jęcz. Albo wyj. Nie wystarczy Ci bowiem zawłaszczona Polska, by żyć godnie w Argentynie.
Żeby przeżyć, musisz mieć przychylność totalnie wszystkich. No, poza Mruczkiem, bo Wy już
macie więź. A jak nie będziesz miał przychylności jakichś ekologów i obrońców praw zwierząt,
będzie dramat. Oczywiście, tylko pozornie. Bo jesteś krezusem i zanim ekolodzy i obrońcy praw
zwierząt się połapią, kupisz sobie resztę głosów w wyborach parlamentarnych.
4. (Wiem, cholera, ja też nie umiem liczyć do trzech.) Zatem jeśli już kupisz sobie głosy, zrób
nam w Polsce Piekło. Zrób nam takie Piekło, żebyśmy myśleli, że to Raj pełen prawicowych
polityków. A potem jedź odwiedzić Argentynę. Wypoczywaj tam i myśl, co zrobić, żebyśmy nie
zaczęli myśleć. Żebyśmy z ekologami i obrońcami praw zwierząt nie wymyślili lewicy.

Oczywiście, załatw tę sprawę ze współudziałem Mruczka. On jest mega ważny dla tej historii
świata. Dlatego pamiętaj, żeby po powrocie z Nowogrodzkiej dać mu pić.


17 sierpnia 2023

Hej ptasia mordo! Nie mogę spać. Może dlatego, że robię dziś u siebie imprezę. Wpadniesz?
Lubię robić imprezy, bo mam wtedy w domu czysto, że mucha nie siądzie. Zawsze dokładnie
posprzątam na przyjście gości. Gdy nie spodziewam się nikogo, jest różnie. Najczęściej
zastawiam wszystko farbami. Stół, podłogę, parapety. Mam chyba za dużo kolorowych mazideł z
tego polskiego dostatku.
Zatem wymyłam dokładnie nawet lodówkę w środku i nakupiłam rzeczy na koreczki. Będę
dzisiaj robiła koreczki przez cały dzień. Mógłbyś wpaść do mnie wcześniej i mi pomóc. Lubisz
pomagać w kuchni? To też przecież jest Polska. A lubisz oliwki? Ja nie, ale moi goście tak.
Dlatego kupiłam dwa opakowania oliwek na przystawki. Kupiłam też sery i pomidory. Nie bój
się, nie obrzucę Cię nimi, będziesz bezpieczny. I nikt z zaproszonych przeze mnie na siedemnastą
ludzi też Cię nie obrzuci gównem. Moi goście ukochaliby Cię, gdybyś wpadł na chwilę. Gdybyś
pokazał, jaki jesteś towarzyski, dzielny, autorytarny w wyrażaniu własnych potrzeb. A może Ty
jesteś asertywny? Po swojemu, lekko kuriozalnie...
Moi goście pewnie by się popluli z wrażenia, widząc na domówce ptaka. Rzygania serem i
pomidorami nie byłoby końca. Może nawet komuś ulałaby się żółć?
Lubisz imprezy? Chodzisz czasem na jakieś? Mnie się zdarza. Ostatnio częściej niż rzadziej. Jest
fajnie. Ale nie upatruję w tym jakiegoś większego sukcesu rozwojowego. Brakuje mi czasu tylko
dla siebie. Na czytanie i pisanie. Na zbijanie bąków. Bo coraz częściej lubię się nudzić. Zamykam
się w domu i tylko patrzę na bałagan. Na porozstawiane wszędzie farby i pędzle. Tak mi dobrze,
jakby PiS znów wygrało wybory parlamentarne. Jakby wprowadziło zakaz pracy. No, ale
sztuczna inteligencja kiedyś nas zastąpi. Musimy się przygotowywać. Trenować bezczynność i
wyuczoną bezradność.
Jednak bywa, że mam wyrzuty sumienia, że nie pracuję nad nową prozą tyle, ile bym mogła. Że
ganiam za ludźmi jak głodny Mruczek. Ale lubię ludzi, szczególnie tych, którzy dziś u mnie będą.
Też byś ich szczerze polubił. Są spoko, choć nie mają prawicowych poglądów. Ale potrafią
rozmawiać, dyskutować, uczyć się. Umieliby pogadać nawet z politykami Konfederacji, a to
przecież najgorsi możliwi faszyści. Zatem nie bój się, wdziej coś różowego, pomaluj usta
brokatem i przyjedź autem z własnym alkoholem. Upijemy się w miłym towarzystwie. Na pewno
będziemy kopcić e-papierosy w kuchni. Nawet ja się skuszę.
Nie masz prawka? Tylko piętrzysz problemy. Są jeszcze pociągi.
Ptasia mordo, nie daj się prosić. Możesz wpaść nawet z policjantem w cywilu. Przyjaciele moich
przyjaciół są moimi przyjaciółmi.
Tylko nie przyprowadzaj narodowców. Mam ich dosyć na podwórku. Jak już się upijemy, pewnie
do nich wyjdziemy, żeby się bić. Będzie zabawa w stylu PiS. Szybko zapomnisz, że jesteś we
Wrocławiu. Przypomni Ci się Sejm i opozycja i cała frustracja z ciebie wyparuje.
Tak na marginesie, też byś mógł zostać moim sąsiadem. Nosiłbyś w kieszeni kastet i pluł na
ludzi, którzy sobie radzą. Całymi dniami reperowałbyś pod oknami samochody. Szczególnie
swój, choć nie masz prawka. A wieczorem ruszałbyś furą, pokazać się na dzielni. Może byś w
końcu wyrwał jakąś blacharę?
Mruczek też by się tu odnalazł. Razem z dzikimi kotami polowałby na szczury.
No, to dziś widzę Cię u mnie o siedemnastej odstawionego w brokat, pachnącego adidasem. Jeśli
nie chcesz pić, możesz przynieść trawkę.


17 sierpnia 2023
Niejadalna, łykowata kaczko, a jednak pisowski skarbie nad skarbami! Piszę do Ciebie w trakcie
przygotowań do imprezy, bo kolega mi napisał, że moje listy do Ciebie brzmią jak zaproszenie
matrymonialne. Jezusie Nazaretański! Zaczęłam się więc zastanawiać, czy panuję nad sobą. Czy
wiem, co robię. Czy jestem w Tobie zakochana. Nie jestem w Tobie zakochana po uszy, choć
czasem kręci mi się w głowie, czuję motyle w brzuchu, prawie tracę kontakt z rzeczywistością,
odlatuję w miejsce piękniejsze niż San Escobar. Ale bywa, że nawet Cię nie lubię, bo próbujesz
mnie na siłę uszczęśliwiać. A ja mam własny rozum i wolną wolę. Chociaż jestem kobietą, wiem,
co jest dla mnie dobre, i chcę o sobie decydować sama. Możesz mnie wspierać, a właściwie
towarzyszyć mi, ale nie możesz przeżyć za mnie życia. Możesz się modlić za mnie, jeśli już
musisz, ale nie zmienisz mnie. Ja się zmienię tylko wtedy, gdy poczuję, że tego chcę. Kumasz
bazę, czaisz czaczę, moje złoto piratów, pisowski klejnocie...
Może gdybyś nie był taki namolny i dyrektywny, zakochałabym się w Tobie całą sobą, po uszy. W
Twoim zadartym nosku, małych oczkach i kaczym kuperku, którym kręcisz kółka w telewizji jak
tancerka go-go. Tak, to ważne. Przecież w pierwszym momencie ważny jest wygląd, nie
charakter. Tyle tylko, że nie chciałabym mieć dzieci, choćby ćwiartki bobasa, nie ścierpiałabym
nawet jednej jasnej rzęsy niemowlaka. Czy zniósłbyś to, że nie urodziłabym Ci syna?
Pierworodnego, który poszedłby w Twoje ślady i został tancerzem go-go. Nie, Ty nie zniósłbyś
braku dziedzica, płakałbyś mi codziennie, może nawet przymuszał mnie do porzucenia
antykoncepcji i nudnego seksu oraz zainteresowania się macierzyństwem. Na początek w
bezbożnych programach TVN.
Widzisz, jaka jestem mała??? Zamiast iść z Tobą do kina, teatru, muzeum iluzji, zamiast poznać
Twoją bratanicę i Mruczka, wreszcie zamiast iść razem z Tobą i Mruczkiem na rozbieraną
randkę, ja planuję naszą przyszłość. Że nie będziemy mieli dzieci, bo nie chcę być matką. I że Ty
będziesz miał z tym wielki jak dół problem. A prawda jest taka, że to się dzieje za szybko. Że my
się słabo znamy. Bo ledwo się znamy. I nie wiemy, co będzie. Może już jesienią wyemigrujemy do
Argentyny?
Nawet nie wiem, czy Twoje oczy podobałyby mi się z bliska. Czy nie uznałabym, że są kaprawe,
złośliwe, że masz zaćmę, i potencjalna wymiana spojrzeń między nami będzie przynajmniej
utrudniona. A jak będzie niemożliwa, nie będę mogła znaleźć Twojej duszy... co zrobię? Jak żyć
razem bez duszy jedynego? Dusza to dla mnie wszystko. To piękno i błogość, to
błogosławieństwo dane mi przez drugiego, takiego samego człowieka jak ja. No i w rzeczy samej
nie jestem w Tobie zakochana, czasem nawet Cię nie lubię. Mój kolega się myli, że rzucam Ci
wyzwanie do starania się o moją rękę. On nie umie czytać między wierszami, pewnie w ostatnich
wyborach głosował na PO.


17 sierpnia 2023

Kaczy nielocie, ale żeby tak mnie olać? Z góry na dół i z dołu do góry, sikiem prostym,
brutalnie... Nie, nie ma mojej zgody na takie zachowanie. Jesteś świnią, nie kaczką. Nawet
nielotem nie jesteś, tylko ograniczoną świnią, która widzi wyłącznie to, co przed nią. Zatem nie
widzisz mnie, tej, która stoi obok, która chciałaby wystać przy Tobie do końca życia. Widzisz
Piłsudskiego.
Nie przyjechałeś do mnie, bo nie masz prawka? Trzeba było wziąć limuzynę rządową z kierowcą
lub szoferem. Albo mogłeś przylecieć, są pewnie połączenia lotnicze z Warszawy do Wrocławia,
my też mamy lotnisko. Ale Ty wolałeś siedzieć z kotem w domu. Mruczek dostał kociego kataru?
Okocił się? Zostałeś tatą dziedzica? A ja nie dość, że zorganizowałam imprezę, upiłam i
nakarmiłam gości, to jeszcze zrozumiałam, że się w Tobie zakochałam jak nastolatka. Ja dla
Ciebie zostawiłabym Wrocław i przeprowadziła się nawet do Kielc. Albo pod Kielce. Gdybyś
mieszkał pod Kielcami, w jakimś zapyziałym Jędrzejowie.
Żałuj. Na imprezie było super. Goście pili, palili, śmiali się i gadali, a ja siedziałam cicho i
popatrywałam to na drzwi, to na zegarek, czy mi zrobisz wielką niespodziankę, trafiając w moje
skromne progi. Nie pojawiłeś się jednak u mnie. We Wrocławiu też nie byłeś. A oprócz mnie i
lotniska jest tu SkyTower, Iglica, Hala Stulecia, ZOO i Papugarnia. Mamy Hydropolis, kina,
krasnale, teatry, kluby literackie i biura. Nasz prezydent jest swój. Też ma kota, Wrocka. A ja się
tak starałam. Stanęłam na rzęsach, dałam z siebie wszystko, lecz nie wytrząsnęłam z Ciebie
litości. Zatem nie zlustrowałeś mojej stylówy świńskimi oczyma. Nie zmierzyłeś tych wszystkich
ludzi, których zaprosiłam i upiłam, jacy są, co ich cieszy, a co smuci, czy w przyszłości będą
głosowali na PiS. Wreszcie nie obrzuciłeś wzrokiem stołu, który jeszcze długo po Faktach uginał
się od resztek sera, wędlin i oliwek.
Kaczy pomiocie, jest mi najnormalniej w świecie przykro. Czuję się odrzucona i zraniona. Może
nawet oszukana? Nikt mnie nigdy tak nie skrzywdził, nie upokorzył. Pójdziesz za to do więzienia.
Zobaczysz. A przynajmniej ja tego Ci życzę. Całym sercem. Życzę sobie, żeby PiS przegrał jesienią
wybory parlamentarne. Żeby nie zdołał ich sfałszować. Żeby po przegranej żadne naprędce
ustanowione teraz prawo nie uratowało dup polityków, którzy są Ci bliscy. Żeby oni cierpieli jak
ja, a Ty żebyś musiał na to patrzeć. Na ich ból. Jak spierdalają do Argentyny, by ich tam
Argentyńczycy zatłukli pomidorami.
Serio, nie mam dla Ciebie litości, bo się nie starasz tak, jak bym tego chciała. Nie umiesz dbać o
nikogo i jeszcze prawdopodobnie zostałeś ojcem małej kici. Pewnie podziwiasz teraz, jaka jest
ślepa. Bezbronna. Krucha. A mówiłam Ci wczoraj, żebyś używał Mruczka, nie kochał. Bo ja Cię
kocham miłością nieskończoną. Późno to sobie uświadomiłam, ale nie mogę teraz spać. I nie
zasnę już nigdy. A przecież rano też nie spałam. Przygotowywałam się do tego, co nie zamieniło
mojego życia w San Escobar. Pozornie.
Po Faktach, które oglądnęłam z niemałą satysfakcją, pijani goście zabrali mnie bowiem
samolotem do San Escobar. Miałam nie pić do końca życia, ale upiłam się jak ta lala. Byłam
wulgarna i powtarzałam: pierdolę tego kaczego nielota. Tę świnię, która udaje kaczkę i
szeregowego posła Kaczyńskiego.
Masz, wklejam Ci zdjęcie z San Escobar. Zazdrość. Zwijaj się z zazdrości, wpakowałeś się
przecież w niezłe gówno z tym Mruczkiem. Ale gdybyś się u mnie zjawił, nie przeżyłabym tylu
boskich chwil. Nie umiałabym Ci wybaczyć. Teraz Ci wybaczam, bo powoli robię się pusta i
senna. Złość mi przechodzi. Zaczynam czuć obojętność. I to, że kiedyś muszę zasnąć, a relacja z
Tobą da mi tylko gwarancję bezsenności.
Zawsze chciałam to powiedzieć: jebać PiS!


18 sierpnia 2023

Jestem w San Escobar. Wytrzeźwiałam. Świeci słońce, trochę razi mnie w oczy. Dopadł mnie
światłowstręt? Może dlatego, że mam lekkiego kaca. A może on wcale nie jest lekki, tylko już nie
pamiętam, jak to jest rzygać dalej niż się widzi? Nie pochwaliłbyś tego, gdybyś tu był, mój kaczy
bigocie. Ty preferujesz dziewice, które nie wiedzą, jaka jest różnica między łechtaczką a sromem.
I nie dowiadują się tego po pijaku w nocy w San Escobar. Może dlatego wczoraj zabrakło Cię u
mnie w domu jak różańca świętego? Jak wody święconej i objawień Maryi. No ale ja nie jestem
prostaczką, jestem świadomą siebie kobietą.
W San Escobar jest bezchmurnie, bezwietrznie, niebo piękni się błękitem, czuję się trochę tak,
jakbym była w Raju. Czyli w jakimś takim pisowskim Piekle, gdzie wszystko jest możliwe, nie ma
zasad. A podobno opozycja twierdzi, że człowiekowi potrzebne są granice, nie kościoły. Ale i tu, i
w Polsce są tylko kościoły oraz dziesięć absurdalnych bożych przykazań. Licho wie, jak to ugryźć.
Zatem na wszelki wypadek pisowcy na sejmowych korytarzach podgryzają się w pupy.
Wczoraj miałam prawdziwy kryzys. Ale już nie jestem taka zła na Ciebie, kaczucho. Jesteś moim
pisowskim kaczyskiem, ulubionym politykiem prawicy, wzorem mężczyzny, męża stanu, moją
największą sympatią. Czuję się wyróżniona uczuciem, które w sobie do Ciebie noszę. To ten
boski dzień w San Escobar przyniósł mi nowe siły i ambicje, by walczyć o Ciebie i naszą więź.
Mimo iż nie szanujesz kobiet, traktujesz je jak pojemniki na spermę, bo koło miłego feministy
nigdy nawet nie stałeś, chcę jeszcze raz spróbować połączyć nas w jedno. W jeden ssaczy,
splątany jak węzeł gordyjski organizm. Choć tu mi ludzie mówią, że nie masz penisa! Że „masz
gips na rzepie”. Cokolwiek to znaczy, nie może być dobrze. Może to jest źródło Twojego
wycofania? Teraz rozumiem więcej, dlaczego Cię wczoraj zabrakło. Jaka byłam ślepa. Ty jesteś
kulasem!
Poza tym nie wierzę, że nie masz fiutka, choćby małego, kruchego, tyci tyci. Ludzie chcą Cię tu
ośmieszyć, znieważyć, upokorzyć. Nie wiem dlaczego, przecież poniekąd zawdzięczają Ci
istnienie na ziemi. Gdybyś nie natchnął Waszczykowskiego, gdybyś nie dał mu władzy, ten nie
powołałby do istnienia San Escobar. Może to Waszczykowski nie ma penisa? Może nie ma nawet
jajek, dlatego tak pojechał. Bo poniosła go fantazja. Poniosła go taka fantazja, której pisarzom
bajek nie brakuje. W konsekwencji są tutaj nawet lasy, do których można wchodzić podczas
epidemii. Nikt nie wycina stuletnich drzew. Masakra.
Ale pierdolę Waszczykowskiego, to Ciebie kocham wielką miłością. Tobie zawdzięczam wszystko.
Zawdzięczam Ci nowy ład, czyli taką rewolucję, przy której największy penis się chowa. Ty
musisz mieć fiutka giganta. Żaden drągal się z nim nie równa, nawet największy chuj. A ja
potrzebuję właśnie takiego bolca pachnącego prawicą i bożym przykazaniami. Gdy mam chcicę,
mogłabym rozerwać czyjegoś malca.
Jezu, przepraszam, ale chyba ten lekki kac morderca sprawia, że jeszcze nie doszłam do siebie.
Choć nie mam już w głowie helikoptera i nie całuję się po kolei z wszystkimi facetami w San
Escobar, żeby potem podziwiać w egzotycznych krzewach ich przyrodzenia, jeszcze potrzebuję
dla siebie czasu. Powoli wrócę do równowagi. I do Polski, by bawić się z Tobą w Piłsudskiego.
Albo w objawienia. Co Ty na to? Mógłbyś mi się objawić we Wrocławiu przy Jedności
Narodowej. Mogłabym ssać Twój święty wizerunek dniami i nocami. Ssałabym go jak dziewica,
delikatnie. Potem coś bym we mnie wstąpiło i... zrobiłoby się ostro. Nauczyłbyś mnie
wszystkiego, jak ssać Cię namiętnie.
Żeby nam się to udało, musisz zapuścić wąsa jak Piłsudski. Kiedyś chyba miałeś małego wąsika
jak Hitler! Tak, koniecznie to znowu zrób. Albo przynajmniej przestań golić jajka. Ludzie tu nie
mówią, że nie masz jajek. Musisz je mieć, jak inaczej spłodziłbyś kicię? Masz takie jaja, jakie
może mieć tylko ktoś, kto łamie Konstytucję.

Dobra, bo znów mi się chce rzygać po piciu. Muszę iść puścić pawia, żeby móc wrócić do Ciebie i
Twojej Polski. Żeby nie zrzygać się, gdy będę Cię ssała na chodniku przy Jedności Narodowej.
Jeszcze byś mi powiedział, że nie jestem kobietą, bo kobietY nie piją i nie ruchają. A właśnie że
robią wszystko, mój drogi niedowiarku. Jadzia też była dobra w te klocki. Zapytaj taty, gdy Ci się
objawi. O ile z nim gadasz.

18 sierpnia 2023

Kaczysławie, rzygam już pół dnia. Rzygam żółcią. Jest mi naprawdę niedobrze, jak wtedy, gdy w
całej Polsce trwały protesty kobiet. Bo niby aborcja jest zła, czasem traktowana jest jako
antykoncepcja, ale kobiety przestały mieć wpływ na swoje życie. Żyję od tego czasu w konflikcie
wewnętrznym. Podziemie aborcyjne wcale mi nie poprawia nastroju. Mam wyrzuty sumienia, że
nie wyszłam wtedy na ulicę krzyczeć: jebać PiS i Konfederację. Bo też jestem kobietą, nie wiem,
czy bym nie umarła, gdybym musiała czekać na obumarcie w mojej macicy uszkodzonego płodu.
Jakiegoś potworka. Pewnie nie dałabym rady. W ogóle nie chcę mieć dzieci, może właśnie
dlatego? Boję się ryzyka, powikłań, policji antyaborcyjnej. Ty tego nie rozumiesz. Choć masz łeb
jak sklep i nawet tytuł doktorski, nie jesteś jedną z nas. A może jesteś? Ukrywasz się wśród
mężczyzn, żeby nie rodzić chorych dzieci. Zainspirowałeś się „Seksmisją”, odwróciłeś sytuację,
bo żyjemy w patriarchacie.
Kaczy padalcu, przemyśl to jeszcze raz, odpuść nam, zmiłuj się nad nami. Kobiety byłyby Ci
wdzięczne do grobowej deski. Niejedna uwierzyłaby, że zmiana jest możliwa. Dobra zmiana
stałaby się faktem. Jeszcze nie jest za późno. Proszę. Utwórz specjalną komisję, która wypracuje
kompromis aborcyjny. Zgłoś projekt kompromisu w Sejmie. Protestuj. Wyjdź na ulicę i krzycz:
jebać PiS i Konfederację. Uda się, opozycja tylko na to czeka, już zakasuje rękawy do pracy. I
wtedy nie beton, ale wygraną w jesiennych wyborach miałbyś w kieszeni. Twój elektorat wreszcie
byłby cywilizowany, mądry. I ja bym na Ciebie zagłosowała z czystym sumieniem. Świat
przestałby się gorszyć Twoimi wizjami Polski.
Rzygam pół dnia i myślę, że może nie zatrułam się alkoholem, tylko jestem w ciąży. Zaszłam w
ciążę przez pączkowanie, jak grzyb, bo nigdy żaden facet jeszcze mnie nie tknął. Nikt mnie nawet
siłą nie obłapiał. Czekałam na Ciebie, mój wybawco, tymczasem Ty się bawisz w ptasiego ciula.
Marzą Ci się opresje, śledztwa, przesłuchania, tortury. Od lat śni Ci się areszt, więzienie i
kajdanki. Nie budzisz się z krzykiem w nocy, gdy śni Ci się mordobicie, dyby i kara śmierci.
Chyba mam syndrom sztokholmski, że w tym jestem. Jestem w tym po uszy i powoli zaczynam
się sobą brzydzić. Zastanawiam się, jak sobie coś odebrać, pozbawić siebie dobra, przyjemności.
Myślę, jak się ukarać za tę niemożliwą miłość do Ciebie.
Podejrzewam, że to ciąża urojona. Że wymyśliłam sobie tylko, że noszę pod sercem Twojego
dziedzica. Radosnego i zdrowego jak ryba. Jakaś część mnie chce być matką Polką. Ta część
odpowiedzialna za losy Polski i świata, fest dojrzała, nieekologiczna. Może nadodpowiedzialna?
Podobno kobieta staje się kobietą, gdy urodzi dziecko. Nie musi to być dosłownie dziecko,
czasem to wiersz czy obraz, liczy się gotowość do pewnych rzeczy i postawa.
Co zrobimy, gdy zacznie mi rosnąć brzuch? Bo już rzygam. To kwestia tygodni, może trzech
miesięcy. Wezmą nas na języki, cała warszawka będzie się śmiać, a najbardziej Tusk. Czy
Mruczek mnie nie zabije z zazdrości? A jak mnie zabije, kto Cię będzie kochał? Kto będzie pisał
do Ciebie listy? Życie bez miłości to bida z nędzą. Ty też przecież nie umiesz żyć bez
przewracania kobietom w głowach. Jesteś uroczy, masz do tego dryg. Mógłbyś sobie zjednać
względy jakiejś amerykańskiej aktorki lub piosenkarki, żony Trumpa, ale wybrałeś mnie.
Wybrałeś mnie spośród miliardów i nie popuszczasz mi. Czasem czuję się też przy Tobie jak
mała dziewczynka dyscyplinowana w szkole. Jak podczas jakiegoś apelu z okazji Dnia
Niepodległości. Ale nie jestem Piłsudskim, więc nie szanujesz mnie bardzo, bardzo. Gapisz się na

moje cycki, a ja na ślinę, która nie cieknie Ci z buzi. Tak, mam duży biust, a Ty się nie ślinisz. To
znak? Nie chcę go interpretować. Nie mam odwagi.
Piersi mi od tej ciąży urosły, są gigantyczne, to jest czas na aborcję. Kaczysławie, zgódź się i
pomóż mi zrobić skrobankę. Albo przeproś się z zakazem aborcji, myśl o tym, co masz, co jest w
zasięgu Twoich możliwości. Nie nadajemy się na rodziców. Wystarczy wykręcić numer telefonu:
22 635 93 95. Nawet nie musisz jebać PiS.

18 sierpnia 2023
Jarku, wyrzygałam dziś na tropikalnej plaży całą żółć razem z żołądkiem i poczułam się znacznie
lepiej. Właśnie wracam z San Escobar do Polski. W tym liście chciałam Cię przeprosić za to, że
porównałam Cię do świni i chwilę wierzyłam lokalsom, że nie masz penisa albo że Twój penis
jest mikry. W sumie nie lubię dużych penisów, więc dla mnie jest OK. Mogłoby być OK, gdybyś
raczył się ze mną umówić na rozbieraną randkę.
Coś mnie rano naszło, opętało, ale czułam się taka skacowana naprawdę źle. Teraz jestem już
tylko zmęczona, mogłabym zasnąć w Twoich skrzydłach. W objęciach Twoich skrzydeł. Na
pewno byłoby mi dobrze, nie miałabym koszmarów. Śniłoby mi się, że to nie samolot mnie niesie
do Polski, ale Ty. Nawet gdyby boeing 737 wpadł w turbulencje, pomyślałabym, że to Ty mną
lekko potrząsasz, bym się obudziła i spojrzała na Ciebie znów jak na Piłsudskiego. I ja
pomyślałabym, że jesteś marzycielem jak nasz najważniejszy działacz niepodległościowy. Nie
inaczej. I Tobie zrobiłoby się błogo od tego, bo mamy przecież porozumienie telepatyczne.
Wyrosłyby Ci ręce i nogi, by mnie porwać do siebie do kuchni. Zrobiłbyś mi herbatę z suszu.
Dodał cytryny i kocich włosów. Ale Mruczek by mnie nie napastował. Ani nie zabiłby mnie z
zazdrości o Ciebie. Znów byłby kocurem, który się nie okocił, bo to jest niemożliwe. On jest
kastratem, nie marcującą się kotką. Gdyby usłyszał nasze kroki, uciekłby do piwnicy lub na
strych. To tylko moja fantazja spłatała nam figla, że on jest w wieku rozrodczym i mógłby Ci dać
dziedzica.
Tych figli miałabym w sobie teraz co niemiara. Razem byśmy mieli wykwit zaskakujących
niespodzianek i okazji do przeżycia, zabawy. Poszlibyśmy z herbatą do salonu pełnego antyków –
biblioteczek z książkami. Przeczytałbyś mi niedoskonałą Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej.
Położyłbyś mi rękę na piersi. A ja bym nie była w ciąży, bo nie chcę mieć dzieci. Nawet kota nie
pragnę. I tylko bym zadrżała. Kochalibyśmy się pierwszy raz. Na podłodze pod kocim posłaniem,
które wzięlibyśmy za koc. Wreszcie miałabym pierwszy raz za sobą.
Tylko trochę by mnie to bolało. Generalnie by nie bolało, bo znów wyrosłyby Ci skrzydła i
zabrałbyś mnie do pisowskiego Nieba. Piekło miałoby kolor tęczy i trochę byś kręcił nosem, a
potem... Potem już tylko byłbyś szczęśliwy. Już zawsze byłbyś szczęśliwy, normalnie jak
spadająca gwiazda. Nigdy byś jednak nie spadł i nie rozbił się o skały na Marsie czy Jowiszu.
Naszym celem byłoby życie na ziemi. Tej ziemi. Dlatego rękami i nogami, które już raz Ci
wyrosły z ptasiego tułowia, którymi ofiarowałeś mi rozkosz, budowałbyś silną Polskę. Bo Polska
dzisiaj to mały siusiak na glinianych nogach. Ale jeszcze będzie z niej imperium. Nawet Niemcy
będą się z nami liczyli. Kanclerz Niemiec będzie z Tobą konsultował sytuację w Europie. Unia
Europejska anuluje Polsce wszystkie kary za łamanie prawa. Będzie u nas lepiej niż w
międzywojniu.
Przyjmujesz przeprosiny? Nie gniewasz się już ani trochę? Może chowasz jeszcze urazę?
Odrobinę. Przyznaj się. Boisz się, że nie poradzę sobie z tym, że było Ci przykro? Mi też było
przykro. Zwłaszcza teraz robi mi się smutno, gdy jesteś tak daleko, może jeszcze na
Nowogrodzkiej, bo pracujesz do późna. Psujesz sobie wzrok przy słabym oświetleniu.
Jarzeniówki to gówno. Ale Ty konstruujesz podstępne pytania referendalne, bo ktoś mi mówił,
że klamka w tej sprawie zapadła. Nie pomyl się mój drogi, bądź jak lis ostrożny. Nie nakazuj
naszym rodakom bawić się w głupoty. Wymyśl mądre pytania i właściwe odpowiedzi. Spodziewaj
się, że beton udzieli Ci tylko takich odpowiedzi. A reszta oleje referendum. Być może jak wybory.
No to jak już się nie gniewasz, nie myślisz o mnie, że jestem słaba i mogłabym sobie zaszkodzić
wypowiedzianą przez Ciebie prawdą o moich uczynkach. Powiem Ci, że jestem odważna jak
lwica. Nie wierzysz w to do końca, bo jestem kobietą? Zatem udowodnię Ci to szybko.
Przykładowo, bardzo chciałabym mieć inaczej na nazwisko. Jak prawdziwa patriotka.
Chciałabym się nazywać Kaczyńska. To by brzmiało dumnie, tylko pozornie swojsko. Jarocka to
mocne, charakterne nazwisko, wolę jednak być kojarzona z ptakiem o skrzydłach, w których
razem z rodakami mogę odnaleźć prawo i sprawiedliwość.

18 sierpnia 2023
Jarku, wylądowałam na polskiej ziemi, ucałowałam ją jak polski papież i w drodze autobusem do
domu zrozumiałam, że chcę być dla Ciebie czuła. Potrzebujesz tego jak opozycji, której musisz
robić na złość, stale wsadzając przeciwnikom szpilę, drażniąc ich i prowokując. Niestety, nawet
gdy ktoś umrze. Jesteś przekorny jak bandyta.
Ale ja Ci dam czułość i pozbędziesz się wszystkich okropnych cech. Nikt nie powie więcej o
Tobie, że jesteś trudny czy toksyczny. Przede wszystkim pozbędziesz się złośliwości z przekorą.
Znów staniesz się dziecięcy, do rany przyłóż, ludzie będą do Ciebie garnęli jak do lidera. Żeby
razem świętować Dzień Flagi Narodowej albo Wojska Polskiego. Pomaszerujemy ulicami
Warszawy lustrowani przez Tuska i Czarzastego oraz Hołownię. I oni wezmą udział w paradzie
ubrani w kwiaty i czołgi. Nikt nikomu nie podpali mieszkania, nie pomyli Empiku z wrogiem.
Będziemy przyjaciółmi, nawet jeżeli pięknie się różnimy. Prawda? Stać Cię na przyjacielskie
gesty i moja czułość to z Ciebie wydobędzie. Będziesz dobry dla wszystkich żywych istot. Także
dla dzieci, do których nie masz słabości jak ja, choć Twoja bratanica jest potrójną matką. Przede
wszystkim jednak staniesz się dobry dla siebie.
Wiesz, że uczyłam się o Tobie w liceum? Mój historyk mówił wprawdzie, że to już polityka, ale z
pasją opowiadał o Solidarności, Okrągłym Stole i pierwszych częściowo wolnych wyborach w
historii Polski po II wojnie światowej. Mówił też, że przespałeś stan wojenny i kiedyś podobno
nazywali Cię Balbina. Byłeś wtedy czarny jak węgielek. Miałeś grzywę włosów na głowie, nie
miałeś zmarszczek i byłeś szczupły jak przecinek. Twój brat jeszcze żył. Nie rozróżniałam Was,
ale kochałam tak samo. Wiem, to niemożliwe, żeby kochać dwie różne osoby taką samą miłością,
ale byliście fest podobni, jak dwie krople wody. Teraz my jesteśmy podobni jak dwie krople
wody. Dlatego, myślę, Ty też właśnie dotarłeś do domu i bez mycia zębów idziesz spać. A co,
robimy sobie prawdziwy Dzień Dziecka.
I ja potrzebuję czułości, dlatego możesz o mnie pomyśleć przed snem. Połóż ręce na kołderce i
marz o Ewuni. Że Ewunia też o Tobie duma i ciężko wzdycha z nienasycenia pomieszanego z
gorącem. Fantazjuj, że odmieniłeś jej życie, uczyniłeś sensownym, wartym każdej ceny. Ja to
poczuję, jak pod koszulkę nocną w kwiatki wkrada się moja własna spocona i głodna wrażeń
ręka. Jak moja własna ręka mnie zjada w całości. Miętoli i szczypie. Och. Gdybyś to mógł być Ty i
Twoja ciężka grabia doktora prawa. Gdyby to była Twoja ręka, mogłabym oddać nawet swoje
prawa wyborcze. Wszystko bym oddała, honor i godność, byś mógł robić ze mną cuda na kiju.
Oboje więc potrzebujemy tej czułości. Nie ma, że któreś bardziej, a któreś mniej. Choć czasem Ty
będziesz dawał więcej, a czasem ja mniej. I na odwrót. Robiąc jednak bilans, wyjdzie nam po
równo. Bo będziemy się uzupełniać. Będziemy jak dwie połówki jabłka, choć każde z nas będzie
pełnowartościowym, smacznym owocem. Soczystą antonówką. Nie, nie położę się na Tobie jak
bluszcz i tego samego oczekuję do Ciebie. Niezależności w zależności. O, nawet nie prawa i
sprawiedliwości, ale partnerstwa.
No, to dobranoc, mój skarbie. Jeszcze raz Cię przepraszam za to, co wygadywałam rano, byłam
niepoważna. Ty wiesz, że jestem Twoim głuptaskiem.


19 sierpnia 2023
Cześć Jarku, dziś od samego rana będziesz zazdrosny jak cholera, zeźlisz się, bo przejrzysz na
oczy, zobaczysz prawdę o nas. Na pewno będziesz rzucał kryształami po mamie i kurwami. Twoi
sąsiedzi się zaniepokoją i wezwą policję. Ale policja stoi pod Twoim domem od 2015 roku. Stróże
porządku nie będą więc wiedzieli, co zrobić. Zgłupieją na widok tak wnerwionego wodza. Zatem
zaczną śpiewać kolędy, bo znają tylko takie wesołe piosenki. A wszystko po to, by zagłuszyć huk
tłuczonego szkła i bluzgi pana życia i śmierci. Od kurw przejdziesz bowiem do suk i podłych
szmat. Poprzez torby niewypchane i sekutnice, będziesz mnie wyzywał od łajdaczek, blachar i
podłych żmij. Nie skończysz na dziwkach i wywłokach. Sam już nie będziesz wiedział, co gadasz,
zwłaszcza że na pysk wyjdzie Ci piana. Nie będziesz się jednak bawił w małą syrekę, bo ja
zaplanowałam pójść na urodziny przyjaciółki. Sama. Bez Ciebie.
Nawet przez chwilę nie myśląc o Tobie, będę piła ze znajomymi dziewczynami wino. Będę się
śmiała i dzieliła doświadczeniem życia. Lepszy wibrator, mąż czy własny palec. Jak fajne są
pingwinki do masowania łechtaczek. Że się psują, ale można je łatwo zareklamować. Że są dobre
firmy z gadżetami erotycznymi, które przyjmują reklamacje. Po dwudziestej pijane pojedziemy
taksówką nad zbiornik wodny, żeby się w nim nago kąpać. Żeby krzyczeć na całą okolicę, jak
potrzebujemy facetów. Mądrych gości. Partnerów, przy których chce się wystać. Czasem takich
jak Ty? Hmm. Zacznę w to wątpić. W drodze powrotnej znów będziemy płakać ze śmiechu.
Jedna z nas ukradkiem zwymiotuje wino do opakowania po chipsach, druga o mało nie zsika się
na siedzenie taksówki. Potem będzie opowiadała, że się tam bezczelnie zlała.
Tak na serio, Jarku, nie wiem, jak będzie na imprezie Tete, ale nie sądzę, że poniżej moich
oczekiwań. A znasz mnie, mam spore oczekiwania. Równie duże jak Ty ambicje, by wyprowadzić
kraj na prostą, czyli zrobić z Polski państwo wyznaniowe. W dużej mierze już nim jesteśmy, ale
może być gorzej. Pod Twoimi rządami, czyli w trakcie trzeciej kadencji rządu PiS.
I nic mi nie będziesz mógł zrobić. Bo co mi zrobisz? Chore dziecko? Zakujesz mnie w pas cnoty?
Obrzezasz nożyczkami do skórek? Zamkniesz w zakonie klauzurowym? Zalecisz mi pokutę przez
biczowanie się włosiennicą? Choć jesteś papieski bardziej niż sam papież, jeszcze nie jesteś
księdzem. Ani egzorcystą. A może Ty nie studiowałeś nauk prawnych, tylko teologię w
seminarium? Polacy nie znają całej prawdy, bo pisowcy regularnie kłamią i mają na to papiery,
który olewa cały kraj.
Jarku, nie będziesz mógł mi nic zrobić, bo przecież nie jesteśmy razem. Sam mówiłeś to
listonoszowi, gdy dostarczył Ci wreszcie kilka listów ode mnie. Nazwałeś mnie wtedy upiorną
wariatką, debilką. Bo Ty nie umiesz kochać, nawet siebie nie lubisz. Widzisz tylko Piłsudskiego,
choć osoba Tuska też Ci zabiera energię i zdrowie. Szczególnie to, że on zrobił karierę za granicą,
a Ty tkwisz na Nowogrodzkiej i nikt Cię nie szanuje poza Zerro.
Zerro Cię szanuje jak własne uzębienie, ale to pozory. Tak naprawdę szykuje się na Twój stołek,
chce przejąć schedę po naczelniku państwa. Starym kawalerze z demencją, który nie ma konta w
banku ani flamy, by razem z nią iść ulicą na zakupy, dać się od czasu do czasu sfotografować
kolorowym pismom. Którego jedyną rodziną jest Mruczek i zepsuta kobieta mająca wiele
romansów i mężów. To nie będzie trudne. O ile Zerro chytrze zbrata się z Dudusiem i Pinokio. To
nie może być trudne, bo oni się go boją jak swoich nadopiekuńczych matek. Są ciapowaci i plotą
takie farmazony, że Zerro czuje się pewnie, choć też nie błyszczy inteligencją. Jeśli ma sukcesy,
to dzięki własnej brutalności. On ma sukcesy w prześladowaniu Polek i Polaków, bo pluje jadem.
Można go pomylić ze żmiją zygzakowatą. Szczególnie Prezydent celuje w podobnych omyłkach,
gdy jego żona milczy, nie szepcze mu do ucha, że ma wstać z klęcznika.
To Twoja wina, Jarku. Sam sobie tę zazdrość wymodliłeś na uroczystościach państwowych. A ja
chciałam być dla Ciebie czuła, mogłabym się dla Ciebie przeprowadzać pod Kielce. Zaprosiłam
Cię na imprezę do własnego domu, a Ty nie dałeś mi nawet ułamka znaku, że nie przylecisz.
Byłabym zawsze zwarta i gotowa, na każde Twoje skinienie, rozkaz. Ale wolałeś, żebym gniła w
samotności bez kwiatów i czekoladek od Ciebie. Sam nie radziłeś sobie z samotnością dobrze ani
wcale, padła Ci ona na głowę. To przez tę samotność totalnie Ci odbiło i teraz jako naród mamy
przechlapane.
Zatem pójdę na imprezę do Tete, bo mam dość czekania na Twój list. Dojrzałam. Może tam
poznam kogoś nowego i to nie będzie prawicowy polityk? Nawet gdybyś zmienił zdanie i napisał
mi dwie frazy przez kancelarię Premiera, nie chcę musieć być kolejną milczącą żoną polityka PiS.
Żeby mówili na mnie niemowa, śmiali się ze mnie i krytykowali moje stroje. Żebym nie mogła się
ubierać tak, jak chcę. Żebym musiała się maskować, nosić zachodni czador, czyli być zakryta od
stóp do głów. Nawet latem na imprezie u przyjaciółki, gdzie mowa jest o pingwinkach i dobrych,
klasycznych wibratorach z silikonu. Gdzie mogę się nawalić jak sztucer, a potem obszczać
taksówkę.




Ewa Jarocka
(ur. 1980) - absolwentka podyplomowego Studium Literacko-Artystycznego w Krakowie. Autorka czterech książek poetyckich i czterech prozatorskich. Nominowana m.in. do Nagrody Literackiej Gdynia w kategorii poezja i w kategorii proza. Stypendystka Prezydenta Miasta Wrocławia w dziedzinie literatury. Maluje.
bottom of page