top of page

E.T. Bolak – Rybny weterynarz (fragment)


było iż z montażem balustrad i wiotkich poręczy okolono też śliskie schody pieniądze czas i środowisko zabezpieczono gratis podpis bufiasty figuruje na bibule na olszy bieluni bażant skarży się biega wzdłuż pleneru krat deweloperzy postawili właśnie własny płot dostęp do stygnących jajek został utracony biały domek port trzmielina przeklina pisklęta niebożęta mrą berło matki bożej ludźmierskiej winno w glacę tych czterystu menagerów. panoszą się wyuczeni wizja się przepina nadaremne w biblii literki smarowane prastarą kursywą najukochańszy niczyj-ojciec święty mandaryn z nieba zwisa – dziadyga jak mięcho z kija zakręca planetą nad karuzelą z pozytywką lecą w osuwisko sprawy i postacie śmierć nas przeskoczyła zręcznie przeskoczyły nas własne podskoki ziemia się wierci a na niej wiercą się śmieci i przemieszczają odpady z foli rolniczej czarnej i białej odpady z siatki i sznurka do owijania balotów odpady po nawozach typu big – bag leżą te rzeczy a raczej mijają za oknem standard obniżają leciwe maceratorki od brykieciarki z fluorescencji byłego o.w. merkury w maksimum elongacji zrobiono w wytrzyszczce poświatę pod molo kryminaliści i degeneraci zostali w szparach oświeceni w gniewnym akcie wandalizmu wrzucili kibel w nurt serologicznie była bez zarzutu ta latrynka zrobiono następnie briefing nad rzeką knajka w miejscowości ogrodzona tłumaczył się wtedy gęsto wójt dostępne są teraz ponownie niefortunne oświadczenia jego i zjednoczenia dalej daleka droga jadą ci niemożliwi obwoźni wiozą precle kurczaki z przyczepy wiszą odpustowe miękkie kości i larwy żółwie z wyschniętymi żyłami kierują grają radiem nie zawiedli wydali papierowe bilety z datą pewną w telefonie opartym o kierownicę widać ich córki ich wyrównane brwi czyli wyrwane na prawo z przodu za szoferem box śniadaniowy gdzie znalazł się owoc gdzie znalazło się leciwe warzywo pakunki między nogami filigranowy gnat wystaje z ineksprymabli tu wiozą w woreczku szczepkę aloesu dla lokalnego od tych kręgów bossa damiana i jego drag queen (źródła uniesień przy e4) dar. wojtyłko w gminie gnojnik ma wyblakły baner szamba betonowe używane i nowe i do interesu głowę to z nim w sali sztuki w pałacu larischa paliliśmy boazerię kantor się zżymał lata dziewięćdziesiąte przeszły jak sen tymczasem w wyniku lekkomyślności lub niedbalstwa przejechałem skręt drogowe zwierciadło z biało-czerwoną ramą akrylową odbite zostało w czarnych szkłach szofera szybko wysiadam na zakręcie ruszyły się w zaroślach łapska naboje specjalne typu chrabąszcz i bąk świsnęły koło ucha mało nie wyzionąwszy ducha ruszam w łopiany gdym teraz ile w nogach sił przez nie darł szutrem podjechał niewielki fiat przyczyną taki traf a mianowicie: giganci autorytetu i tradycji oficjele wartości i pamięci wizjonerzy urzędów i geopolityki ci co siebie piastowali i nierzadko pomstowali po latach zamieniają się z czasem w ryngraf w ozdobnym etui który anna celuchowska vel celuszewska nosi na słodkim podołku więzadle natury ich mit jadąc autem wychwytuje anka dziwne szmery łożysko koła przedniego i pióro wycieraczki nadto skrobanie w okolicy miednicy własnej niby łyżeczkowanie (abrazja) długi wisior widać niefortunny ryngraf służy za rozszerzadło patron wywodzący się z obojczyka gnębi szpary stawów wszystko truchleje widok pobocza bez didaskaliów i polipów moc silnika spada libido fiat panda buczy anna wierci się kluczy nadziewa na czyjś mój w łopianach krok - podwózka a stopniowo miłość. drogą małych kroków zdobyłem umiarkowane uznanie forsę na opał i wikt zaś drogą farsy sąsiad wiktor z koszami kwiatów zyskiwał wielokrotną wzajemność zawieszenie i klimatyzację sfinansował z kpinek a w ogóle objazdami dociera się często pewniej choć wśród zaskoczeń słońce wyłazi nad dobrych i złych ogrzewa letnich nad wyraz kulawi nadrabiają uśmiechem kulają chromych do łez głupi życzliwością zarażają ślepych przekazane dane i datki wracają w trójnasób w trakcie aborcji nie zawsze jest tak krwawo a na furgonach zarazy niekiedy zefir aniołowie piekieł to spolegliwi ojcowie rodzin i mamy szatan to folklor nietzsche pomawiany o syfilis czy inne tradycje oszczerstwa traktował lekko peyotl i gadaninę miał w engadynie gryzonia i kolibę brzuszek piwny uroczo klapie o kierownicę zagubione guziki zimowego płaszcza dają się odkupić i lubić wina służą trawieniu karty i przekleństwa domniemanej lekkości leżą klapolotki bez plakietek na dźwigarze odnajdują się druhny król nagi stary blady a śpiewaczka łysa naród biedny uczciwy dodatkowo rejestracja z sępólna krajeńskiego wystawała kiedy jadąc doznała ścisku za mostkiem naprzeciw kolumna rządowa kolumna tasuje talię aut dyferencjał stuka wszystkie tryby wszystkie rozmiary pracują serca źródłem niepokój karambol i zator zwisa za kółkiem iwona konforemne wzbudzenia powiek pięknie mrugają wiszą kapryszą gdy podchodzi ranga sierżant musi zrewidować silnik i dyskretny makijaż starym szyldem przecięty szydłem nakłuty przesiadka do pkp damian iwona wiktor anna i ja – jedziemy zerkając ćma bukszpanowa rozpuszczona w wodzie na dnie migotliwa miednica nieba migota i furgota obok autostrady tir ją staccato dmie jej powiew ma charakter poprawczy jak porwanie na obłoki obciach na obiciach zetlała tapicerka mitochondriów zakwasi i oplecie gleby blado oświeconej ziemi iskra krajowa nie ustępuje blaskom z księżyca jeszcze będącym we dnie żwawość perseweratywność rytmiczność łąk bo trwa melioracja dzieło człowieka i strapienia bezpowrotnych utrat budleje floksy gryzione zlatujące w kamuflażu w płaskie oślepłe zakamarki nieokreśloności matowe spadzistości skosu i spraw opar z łąk trzęślicowych salernicowe słonorośla cały wdzięk na skrawku oliwkowym po niewczasie ulatuje od trosk ziemskiego padołu nasypu na białe nitki banana które ktoś czy jakieś panny niefortunnie prządł i praskał w pobliski kosz podobnie część przeklętą ubogich muraw i traw wpada w objęcia żurnalistów i zasięg armat morskich alg świat. w olkuszu przy supersamie naraz zrobiło się niewypowiedzianie zimno. osiedle młodych przez szpital w centrum studiują głowy nabite prawda jest taka że czynem dowodzi się dopiero spraw. to zimno postraszyło gromadkę podrostków w tym kontekście była im zawadą raczej łączność i teraz do wrażeń dołącza coś niebywałego jakby mongolskie oko i głos mazurem jestem ten bowiem motyw rozbrzmiewał z radyjka zainstalowanego w odrzwiach busa ograna zagrywka starczego zażegnania kontekst wzmocniony o ukłony iloraz w wykonaniu wysiadających dam. żyjemy w niepewności wśród wielu niedomówień i kruchości sytuacje nie są jasne a miejscowi mają zazwyczaj nie dość rozsądku bo w marcu nieoczekiwany napadał śnieg na szypuły my w drodze do sulechowa frankfurcki pociąg odbija się od szyn nad odrą rzeczywistość przyprawia o trendy i warianty i zawroty głowy podłapują je apasze a luźne kozaki mkną nie wiadomo gdzie – podryguje grupa nimf koła zamachowe zmierzchu inwestycji prześcigają się w kolorach mapa geologiczna pulsuje online przedwiośnie kochającej rodziny zeszło niezauważone ryzyko zmarnowanego życia powiększa się co dzień geometrycznie poprawia się pamięć w ziołoroślach nad brzegami zwarte łany namiętni obserwatorzy są wszędzie czułość okazuje się być w sytuacjach niektóre rzeczy wydają się oczywiste jak responsoria gesualda w epoce gwałtownych zmian nic nie jest pewne choć zatowarowano wszystko na ziemi i niebie rzeczy niepotrzebne przypadkowe zdarzenia dobrze się układają najbardziej osobiste kręgi doświadczeń zeszły na psy do piekła cała egzotyka energia się zużywa w balonach sąsiadki co grą przypadków są ochroną przed nieszczęściami pożytkuje i procentuje uwaga w push upach cała nasza piątka przybita zostawia ślad delegacja prezydium naczelnej rady adwokackiej jedzie przez polskę spogląda na kraj elokwentni pochlebcy w relacji nieoczekiwany postój wypadł z widokiem na dęby przy krajowej drodze nasyp za którym już zasoby infrastruktura ngo-sów malunki perz wszyscy rozchodzą się do samochodów wyhaczają stołeczni paparazzi stylowe torebki przez ramię przerzucone przespacerowania do pobliskiego parkingu pikowana kurtka i kolorowy nadruk uwieczniona na moment przyłapani na czułości odnajdują się w nowej rzeczywistości i rzeczowości banalne branżowe eventy dostarczają przelotnych okazji do zadum zdjątka z poprzedniego związku i sezonu ma balkony julia przyrodzenie pod kciukiem żony nienaganne figury w pasiastych kostiumach wzorek na podłodze w sushi pod adresem rodziców padają piękne słowa nie obywa się bez łez grają młodzi w pikuty w gumę w klasy drą japy powroty z wakacji bywają trudne rozchodzą się drogi balonów z helem nie ubywa szusują na nartach harcują na skuterach angelina jolie na campo de' fiori uśmiechnięci korzystają z lata myśli zaprząta jakaś odległa sprawa błahe sprzeczki prowadzą do zastojów rozmowy się nie kleją dziecię wyślinia pluszaka komplementy nieco przesadzone działają cuda w środę grad informacji spada znienacka wieczory niosą ulgę dalekosiężne plany mają katastrofalne w skutkach kulminacje zauroczenia mijają osobiste historie i dobro żeby gołębie nie srały stosuje się straszne igły męczy spanie i czuwanie nakłady maleją pomimo wydanych zaleceń i kompetencji miękkich gdy trzeba tylko siąść i płakać narasta wiele mitów wzrasta liczba znaków na tabletach rankingi i rywalizacja wszystko zaczyna się z tyłu głowy nie naszej niepoprawni optymiści w gospodarce niepokojące objawy ustępują dolegliwościom odwaga odkrywania możliwości z umiarem bez rozpatrywania można się nauczyć wszystkiego rozsądku sposobów interpretowania przejściowości biskupi mają ciepłe pośladki dają radość w open space ach ambicje aktywistów pragmatyka liderów niezawodne diagnozy korekty liczne pozycjonowania w przyszłość gwiazdy miewają na koncertach zadyszki niczym rodem z keos słowiki rozmycie w dyskusjach niekiedy puste terytorium panowanie na morzach wiosną zefiru powiew gdy wypływa nasza flota treść ojczyzny wokół na targu w domu kościele w lesie i nad jeziorem przyjechali też na wywczas kuzyni bracia kliczko mają groźne miny sadzą tamaryszki w berszewie w katedrze transportu szynowego w zabrzu przy wypaczonym stole nieuważni słuchacze podobnie jak wszyscy są częścią gawiedzi biologia i geografia nas oszukały hierarchowie mają trupy w szafach hiena europy podnosi wytargany łeb myje okna w kwietniu leżą ludzkie szczątki ostatnie podrygi kolan odsłoniętych sytuacje wyjęte z kontekstu i patosu reportaże deziluzje surowa lakoniczność już nie w smak nikomu wyborne precjoza przepadają storczyki wspomnień grupa hochsztaplerów wędruje przez kraj udając adwokatów i inżynierów co spełniają marzenia kiedy już opisano i zacnych ludzi i mielizny płycizny przewrotne uroki zachowań i widmo chryzolitu w szprychach kół rydwanu zdarzeń w kanciapie w pułtuskim oddziale archiwum jednym słowem przywary mechanizmy kontroli i gry konkurencji wszystkich nowiutkich i dawnych praktyk zachwycono się urbanistyką choć podnosiły się głosy krytyczne rozpad więzi był kanwą akademickich karier i sporów wielość mnoga zdała się przytłaczająca kolejki do wenecji po pizzę na piazzo de pizza stały się smutną normą bycie popychadłem pochłanianym odegrało kluczową rolę osobistą klarowność była problemem zawsze problematycznym pomniejszym poczucie bezpieczeństwa jak i inne korzyści ważne dla gatunku okazało i okazały się z gruntu nieosiągalne wciąż modlili się walczyli pracowali pobratymcy rozbijali kretowiska wokół grobów inni tylko snuli intrygi wśród upokorzeń nie udało się rozgrzeszyć opatrzności zaprząc do świetlistego mozołu w mózgu mroku nabili gaśnice goście we mgle jedna płeć i strata czasu w życiu niepewność i utrata klienci którzy kupili sztuczny bluszcz byli kontenci zrobieni kamień na zębach z śliny nie kawy – mówi stomatolog – nie odpadał tylko się łuszczył przegraliśmy z demografią i demencją rakiem i chinami niepokoje fantazje zajęcia stanowisk myśli nawet gotowe reguły ta cała aktualność czy nieuchronność niestrudzona fikcyjne i wyimaginowane zyskało status bezwarunkowy z bogactwem odniesień lecz pozbawieni orientacyjnych punktów zaczepienia permisywizm i bezmyślność święciły triumfy wciąż i wciąż na nowo i jeszcze niepojęta i niewygodna surowość drażniła wygodnickich. realia epoki są jakie są jałowy dyskurs świętobliwych na peryferiach zapadały wyroki jeden po drugim prywatne życie zbędnych ludzi zeszło na bocznicę genomen się porozłaził podobnie jak rynki pracy i fundusze emerytalne wzrost gospodarczy egoizm interesy obywateli ich stłamszone uczucia i stanowiska elity i wielość prawd stały się złudne zło się rozprzestrzeniło szybciej na manowcach schronienie kryzys wzbogaciły ilustracje nędzy brukselscy technokraci rajcowali bezsilność nieudolność spustoszenie duch handlu dotarł daleko w czas trwogi i chaotycznej przemocy czułostkowość i rozpacz sfery socjalnej i cały ten plugawy manicheizm z odzysku kiedy zabroniono płacenia gotówką zamiast brandy wprowadzono wyciąg z łodyg co czyści nerki poprawia erekcję na darmo aż w końcu odkryto że gdy wielkie marzenia trochę się spełniają jest jak z wodoszczelnym zegarkiem mija go ławica ryb ryby się gapią szczerzą swój jakby massachusett dentystyczny dzieciarnia naszych pań buzie uśmiechnięte rodzina patchworkowa po wyjściu z oceanarium plenerek place zabaw wypiękniały od zachodniej strony wymieniono siatkę do piłkochwytu piaskownica do likwidacji śruby mocno dokręcono zasypana naniesioną ziemią bramka utknęła w połowie otwarcia wymaga wciąż odkopania za to dosypano piasek tyrolka pod zjeżdżalnie brak korka od poręczy lecz wygląda dobrze zaślepki powypadały dekielek od słupka przekrzywiony krzesło do wyciskania niezbyt wypoziomowane grupa przedszkolaków gnie plecy przęsła płotka i łańcuch urwany okowy pękają









E.T. Bolak (ur. 1968) – opublikował zbiory miniatur literackich: Marginalia (2018), Ważniejsze omyłki (2018), Tytuły nieważności w antologii Depozycje (2019), Sybilla wzięta (2021), Dawne rejestry (2022), Ruchy frakcyjne (2022), Minuty krótkie (2023).

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page