Prompt wiersza, który może zostać tylko wierszem
język w którym nie wypada pisać wierszy
o tym, jak bardzo cię kocham, mógłby dostać
zlecenie: opisz pewne lipcowe popołudnie
z łuskami zachodzącego słońca na twarzy
rozmówcy oraz ciszą, która wibruje jak grzbiet
mruczącego kota. uwzględnij zdanie: nieprawda
że miłość (strzałka w górę), prawda to stąpanie
po niepewnym coraz mocniej i głośniej, pompując
jak dętkę znak nieskończoności.
Miasto pamięta, kiedy mówić
co nam z miasta, którego ulice już nie liczą
naszych kroków? wczorajsze rozmowy
odwijają się jak plakaty wyborcze –
jakaś szyba, jakiś deszcz, wystukane
wiadomości, ale nie pomiędzy nami. za późno
(wczesny wieczór to jedynie przypomnienie
z rozrywki) przed oczami zostają screeny: ktoś
dla kogoś uchyla drzwi, pochyla się nad
drugim i to wtedy znaczy, odciska się
w każdym budynku, pomniku, moście
mury oddają ciepło, miasto parzy nami.
Przed świętami dzieją się rzeczy
to już tradycja: bożonarodzeniowy jarmark
między oscypkami a skarpetkami fotobudka
z której teoretycznie moglibyśmy skorzystać
jak też z reszty roku. jednak tak to składasz
że tylko w jeden wieczór, jakoś w grudniu
wszystko jest światłem.
