Ana Rossetti – pięć wierszy
- Mirek Drabczyk
- 4 dni temu
- 2 minut(y) czytania
Ogród rozkoszy
Kwiaty, kawałki twego ciała;
domagam się ich soku.
Ściskam między wargami
kłujący trzon mieczyka.
Przyszyłabym cytryny do twego torsu,
ich twarde końcówki w moich palcach
jak sterczące sutki dziewczyny.
Mój język zna już najdelikatniejsze bruzdy twego ucha,
a ono jest muszlą.
Smakuje twoim młodzieńczym mlekiem,
pachnie twoimi udami.
Na swych udach trzymam mokre płatki
kwiatów. Kwiaty są kawałkami twego ciała.
Ogród mej udręki
W sekretnym ogrodzie, pod drzewem,
powoli, bardzo powoli, rozplotłeś mi warkocze,
a potem, gwałtownie, bo zziębnięta byłam
i uparcie się opierałam, zdarłeś ze mnie ubranie.
Pasem z długiego pnącza,
zmatowiałą organzą, co niegdyś służyła za okrycie
we wspólnej kołysce, wprawnie mnie opasałeś.
W cichej godzinie, z dala od rodziców,
sokiem z pelargonii barwiłeś mi usta,
a roślinne bransolety na mych drobnych kostkach
owijały się węzłami.
Tańczyłam zawzięcie.
Jak nimb za mną wzdymała się tunika,
wokół ciebie rosły pręgi mych śladów.
Ja, niezwykła tanagra, nieuchwytny laur,
i ty nieruchomy. Doskonale nieruchomy.
Z wyjątkiem ramienia, którym mnie chłostałeś.
Oczy nocy
Skończywszy różaniec, do naszych sypialni
wstąpimy, gdzie anioł zły,
co chce nas dręczyć, już czeka.
Plecy oparte o ścianę, pilnując, by szaty
nie kryły zbyt długo naszych oczu,
pachnąca flanela wreszcie nas odziała.
I wiemy, za zmarszczonym lotem
letniej narzuty, kto się skrywa.
Przy najmniejszym szmerze w sąsiednim pokoju
wpadniemy, między cienkie prześcieradła
z surowego muślinu, tęskniący,
szukając się nawzajem.
I zaskoczą nas
i nieuchronnie zostaniemy ukarani,
odesłani z powrotem do grozy alkowy.
Ale teraz obejmij mnie. Gorączkowo pocieszajmy się,
bo lęk nadejdzie, wkrótce, gotów nas unicestwić.
Do młodzieńca z wachlarzem
Jakże urzekający jest twój brak wprawy.
Twoja niezdarna dłoń, wierna prześladowczyni
palącej łaski, którą przeczuwasz
w mozolnym kołysaniu radosnego przedramienia.
Ktoś wszywa w twoją krew cekiny,
byś mógł przekroczyć
okrągłe progi rozkoszy
i spróbować zarazem wzgardy i uwodzenia.
W tym ukrytym geście, na który się odważasz,
zarysowuje się twoja matka, wsparta
na szarej balustradzie wspomnienia.
A twoje oczy, uważne na cierpliwą
i niezapomnianą lekcję, mrużą się.
I tymczasem, uroczo
i niebezpiecznie, zbaczasz z drogi.
Yesterday
To takie urocze wkradać się
do jego posłania, gdy ma wędrowna dłoń
spoczywa beztrosko między jego nogami,
a gdy odsłonię gładki trzon,
jego szkarłatna, soczysta korona
będzie mieć ostry posmak truskawek,
obserwować nieoczekiwany wyraz
jego anatomii, której nie potrafi użyć,
ukazać niepewnemu palcowi
różowy pierścień, podczas gdy w podstępnych
i precyzyjnych dozach poddaje mu się śmiałość.
To takie urocze deprawować
chłopca, wydobywać z dziewiczego
brzucha tę spazmatyczną tkliwość,
tak podobną do ostatniego tchnienia
konającego, że nie sposób
nie zabijać go powoli, gdy dochodzi.
z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak

