top of page

Mariusz Sambor – siedem wierszy



äüö


Jako drugi najwyższy człowiek na świecie / żyjący
wciśnij klawisz ALT i jednocześnie 129 jeśli chcesz to zapisać
tak, to ü z umlautem, jak błogosławieni ubodzy w duchu
jak ty, który jesteś biedny, jak twoje 246 centymetrów wzrostu 
jak zapis w notacji, określający czas trwania ciszy
jak dwugłowy pies i jego trzygłowy brat strzegący bramy
jak czas, nieprzeliczalny, bezczelnie jowialny grubas
drwiący z cienkich wskazówek chronometru jak Gaja i Tartar
— Jak Tartar?
Jak ty i ja
jak Anna Magnani jako Mamma Roma 
jak półnuta jak Malawi King
jak kowadło z brązu zrzucone z nieba, co osiągnie ziemię 
po dziewięciu nocach 
i dziewięciu dniach 
jak Monica Vitti piękna Maria Luisa Ceciarelli 
jak kropki umlautów, jak ubodzy w duchu


nie pora na sandały 

Zostałem, zupełnie z tyłu, tak właśnie 
wydawało mi się, jeszcze lato, ciepło i ciągle
już tylko tak będzie, nic się nie zmieni,
bo co może jeszcze się zmienić, my?
Może miasto, lasy, ale łąki i pola to raczej nie,
ani ty, to nie to samo co drzewa i inni ludzie i całe życie,
bo kiedy otwieram okno, wstrząsa mną chłód,
już nie, nie pora na sandały i gdzie podziały się wszystkie 
zielone liście klonu, czerwone liście buka, żółte liście topoli. 

Zimny powiew. Chciałem jeszcze powoli, powoli, 
choć to nie Šumperk, ani Zábřeh, czy to ważne, gdzie,
Litomyšl czy Výprachtice, szum samolotu nad głową,
gdzieś wysoko, jak przestrzeń, jak sfera Dharmy, która 
jest niezmienna i nie tworzona, w której wszystkie zjawiska 
powstają, trwają i rozpuszczają się, chciałem jeszcze, 
chociaż przez jedną chwilę.


Gulasz

Lato malarza Lászla Gulyása 
a w chałupie coraz zimniej myślę
komu to potrzebne rozlegną się głosy
Gdybym o tym napisał to by się rozległy

Tak, dziewczyna w obrazie już po kostki w wodzie
koronkowa sukienka prześwit fale długie nogi
Raczej przedświt wnet rozlegną się głosy
Wszak zmieniają się nie tylko ceny mieszkań

tak zmienia się cały twój świat Godżirro 
A powinno być Gulyás László i tak by to szło 
Naprawdę wysoka kobieta rozlegną się głosy 
i że nie jednemu to się wydarzyło

Na ulicy po deszczu pachnie proszkiem do prania
może trochę arbuzem znów deszcz pada na przejściu 
facet z brzuszkiem gada czarna łupina orzecha
leży w kałuży 


amerykański sen

No i siedziało się przy szeroko otwartych oknach 
— wiał wiatr 
jednak nie był znany historii i byłoby dość przyjemnie 
nic już za bardzo nie chciało się robić nic a nic 
nawet myśleć, o czym zwykle się myślało przez dużą część życia 
Oglądam zdjęcie / stare kombi na tle ścierniska / błękitnego nieba
białe kanciaste z lat sześćdziesiątych wtedy jeszcze niestare
pokryte kurzem / okryte pyłem jak na prerii
— tak to jakoś już będzie, tyle dotychczasowego życia
Numery ze Stuttgartu, to nie mógł być amerykański sen
rano biegałem, świeży kopiec końskiej kupy
musiał dłużej stać w miejscu / nie robić w biegu
— Już nie myślisz tyle o mnie 
Jeszcze przyjemny, ciepły wiatr, gdy stoi się w oknie


Siostry

Three Sisters sto kilometrów od Sydney.
Mówiłem przecież —  jak Katoomba. Ładna 
nazwa i melodyjna. Jak Borgward Isabella TS.
Piękny wóz. A trzy siostry? Miałem jedną 
i nie było nam z sobą po drodze. 

Teraz trochę w rozkroku. 
Tak, wiem, jak każdy, między przeszłością, 
a przyszłością, ale jaka czeka mnie przyszłość? 
Świadomie nie piszę, jaka jest, to zwykły sofizmat, 
jednak myślę, co będzie, raczej, co być może.

I nie czuję, że wszystko, 
całe to myślenie, może być mocno na wyrost, 
i żebym miał jakikolwiek, nawet niesprecyzowany, 
ale przecież moralny niby obowiązek, 
okupić tę ruinę czymkolwiek.


Warstwa żelaza

Poczuj ulgę od upału i przyjemne orzeźwienie
najgorętszy dzień w historii pomiarów klimatu już za nami
animal collective czeka nas wszystkich 
rodziny dzików na ulicach miast
serowe czipsy smakują jak błoto

Kamala Harris bije rekordy przyciągania darczyńców
Jedenastoletnia Clodagh Phelan wypadła z hotelowego balkonu 
na siódmym piętrze zza okna zapach sznycelków 
a ja czuję się coraz mniej związany z ruchem olimpijskim 
moja droga

Waran z Komodo posiada cienką warstwę żelaza 
pokrywającą zęby A dla zwycięzcy złoto


Aura

Noc miejscami będzie rześka. Trwają już czynności serwisowe. 
A kiedy z rzadka coś odpowiadasz i raczej od niechcenia, gapię się w niebo.

Samice komarów żywią się nektarem kwiatów, samce potrzebują krwi,
jako źródła białka. Myśliwy zabity na polowaniu. Wilk nie przyznał się 
i usłyszał zarzuty. A może i z nami wszystko było odwrotnie? 

Dzień przyniesie przeważnie pogodną aurę. 
Warunki na ogół zapowiadają się korzystnie.  




Mariusz Sambor  (ur. 1965) – autor surrealistycznej powieści poetyckiej Cztery Filary (2021), powieści wszyscy go opuścili… (2021) oraz zbioru krótkich form prozatorsko-poetyckich Nieoczekiwane przestoje w chmurach (2022). W listopadzie 2023 roku ukazał się jego epistemologiczny komediodramat Pani Kołodziej. Kawki i gołębie (2023). Publikował w czasopismach literackich oraz w antologiach: Strefa wolna. Wiersze przeciwko nienawiści i homofobii (2019), Wiersze i opowiadania doraźne 2020 (2020), Wiosnę odwołano. Antologia dzienników pandemicznych (2020) oraz Kosmonauci Nośnych Haseł (2022). Mieszka w Krakowie.

bottom of page