Tego nie widać już w najgłębszym lustrzezorza nad ugorem Puszczy Augustowskiejpaź królowej paź żeglarz paź szczęściewiersz znów powraca do zdroju patrzeniacienia źrenicy spływa z włókienek tęczówkido strugi studni poza sznur językauderza zewsząd cisza od wielkiego dzwonu nad lasem z konstelacji strojony carrilion oddech szronem osiada w igliwiu trwa zima
***
Droga oddech zamarły bez końca cichataka jakby zaraz spod niej fanfary kotłynietknięta aż się wyłoni ramię anielska dłoń z gorejącym sercem pod śniegiem kosmiczna czerń Getsemani noc ciemna lub biczowania najjaskrawsza czerwień dokoła nastroszone świerki biel aż taką szpilki poczęte z kropli krwi spod cierni dźwignąć na biały papier siebie z ziemiącałą niebem całym Bogiem kochać tylkopamiętając jak wszystko wciąż od nowasię staje tutaj znikąd z miłości z niczego
W Sokolcu
W ciemności ryk jeleniopitych światłem niskoprzechylonego Księżyca wargą dotykamy kruszcu chłodu niedotykalnegona bezkresnych kresach dzieli światy wzajemnamoc niewiedza istnienia
***
Wciąż się wznosimy wyjeżdżamyna przełęcz wchodzimy na piętrociasną niską izbę całkiem wypełnia świeży głęboki aromat obnażonejsięgając pod sufit pod szybę okna w dachu jakby zapach tamtej bieli kondensowanego światła co spada na szkło kilka milimetrów od nas
27 września 2017
***
Bardziej niż sobiei tobie wierzę surowej prostej drodze gdzie powiedzieliśmy wszystko koleinom bandażompodsiąkającym osoczem
***
Ciało przy ciele z uniesionymi łbami milczy chmara jeleni zamarła na łące brązowa jak pień drzewa co rozrosło szeroko a teraz wzwyż zamierza piąć jakby na nich spoczywała przyszłośćjak na ciasnym cmentarzyku za wsią
***
Biała rzeka leży pośród szarych trzcinjak wapienna smuga na ściernisku lubszczupła droga z bladych kocich łbówwzdłuż torowiska czy oswojone u nóg samotne światło które można pogłaskać
***
Pudła i paczki kształtki ze styropianu po starych gramofonach komputerachnegatywy po rzeczach strop ocieplają tak wciąż ciebie niewidzialnie strzeżeto od czego powstrzymałeś się kiedyś
***
Nikt nie wieże ten ślepy kurekzamontowany w jej kuchnito na pamiątkędziecka co utonęłotutaj w kąpielitrzydzieści lat temuale o nim to jużnaprawdę nikt niktnawet kiedy odkręcisz nie popłynieani ani kropla
***
Ślady
stopa za stopą
stop
ciała i ziemi
Antoni Matuszkiewicz (ur. 1945 we Lwowie) – poeta, prozaik, eseista, tłumacz, animator życia kulturalnego na polsko-czeskim pograniczu. Od 1946 mieszka na Dolnym Śląsku. Ukończył historię na Uniwersytecie Wrocławskim i podyplomowe studia w zakresie muzealnictwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1981 członek zarządu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” woj. wałbrzyskiego, organizator i redaktor naczelny pisma „Niezależne Słowo” (1980–1981 i 1989–1990). Internowany 13 XII 1981 r. Debiutował w 1972 w miesięczniku „Odra”. Jest autorem ponad trzydziestu książek poetyckich, prozatorskich, eseistycznych, wywiadu-rzeki z Andrzejem Szyszko-Bohuszem oraz redaktorem kilku regionalnych almanachów literackich. Ostatnio opublikował tom Wieszczyna i inne wiersze (2023). Członek założyciel Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, członek honorowy Polsko-Czeskiej Grupy Poeci ’97, współorganizator spotkań Den Poezie w Broumovie. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Wolności i Solidarności. Od 2008 mieszka w Martínkovicach koło Broumova w Czechach. Fotografia autora – David Magen.
Comments