Inishore
Z prawej po przekątnej zbliża się nieregularnie, we mgle,
rdzawawy załamany w połowie wrak,
osiadły 1962 kilkanaście metrów od spokojnych fal.
Tuż po stopami, z lewej, wśród wyrastających wiecznie kamieni,
mijam złożone okrągłe krowie gówno,
z którego jeszcze unosi się lekko para.
Kilka metrów przede mną stary woźnica,
czeka na turystów oparty o jeden z kamiennych murków,
które z lotu mewy są siecią rzuconą na wyspę.
Judenfriedhof Worms
Kamienie nagrobków – tylko pionowe:
wolność dla zmarłych, którzy, nie przytrzaśnięci,
przemienili się w trawę, w mlecze,
tu i tam w sosny i brzozy.
Kamienie – i ta odwaga,
by pozwalać ich cieniom – przez tysiąclecie –
pochylać się, wykrzywiać,
i 27. maja, o 15:40, być gdzie indziej.
Kamienie – na kamieniach
malutkie, większe, to stosy, to pojedyncze,
i naiwna wiara w znaki i w słowa:
pod niektórymi wyblakłe karteczki (prośby, upomnienia?).
Przy wyjściu dwie starsze panie:
„Sind Sie ein Jude?”
System jedynkowy
Gdy zauważyłem ją,
(wracałem z zakupów, i wyboru, czy
18 SFr zostawić w „Balkanmarkt Rugova”,
czy w „Getränkemarkt Zum Nikolić”)
błądzącą po zalanej deszczem mapie,
wskazałem hostel i wyprorokowałem,
że będziemy w jednym pokoju.
A jednak A. Nie „E”, jak zrozumiałem,
i „e” zamiast „i”. Amelie.
Gdy wchodziła na łóżko
na tyłku nie odbiło się „T”,
i należała do plemienia tych, którzy
nie pytają „skąd”.
Połączyła nas fascynacja detalem.
Gdy wróci, będzie konstruować samoloty.
Amelie
buduje
samoloty!
(Chciałem przekonać ją do tramwajów,
by tak mieć szansę kiedyś jej dotknąć)
Amelie
nie zbuduje
tramwaju.
Detale. Detale i cuda.
Poezja, fale TV, obrazy z podróży, mikroprocesory.
System jedynkowy.
„Isn´t it strange, that
one and one give zero?“
Christiania, Noc Druga
Siedzimy już na zewnątrz piekła.
(Bosch nie znał jednego:
Ociekających beznadzieją masek z Grenlandii.)
Stół inny niż ten rok temu. Jeden dalej obok.
Przyciągamy jak wtedy Bladych. Zepsute ryby.
Inhaluję chłód.
Siada przy mnie po turecku. Z prawej.
Ma twarz. Mówi, że Koreanką. Ani słowa więcej.
Uśmiech. Ja donoszę Tuborg Grøn. Ona - uśmiech.
Tuborg Grøn.
Uśmiech.
Tuborg Grøn.
Uśmiech. Blisko, lecz jest już po stronie nieba.
Które wkrótce wschodzi.
Erazm i zima
Wędrówka oczu po górskim krajobrazie
lekko pomiętej „Süddeutsche Zeitung“ z 2. stycznia.
(ostre, wąskie, boczne światło żarówki
trójkątnymi cieniami zwiększa stoki, pogłębia doliny).
Skradziona drewniana skulptura Erazma z Rotterdamu,
jako przypadkowa ozdoba na dziobie statku,
zawędrowała w 1598 do Japonii,
gdzie w buddyjskiej światyni czczono jej oblicze.
Mimo wyświechtanych kapci marzną lekko stopy,
łykam wypłowiałą zieleń rumiankowej herbaty.
Samuel śpi. Dziś ulepił pierwszego żółwia ze śniegu.
Karla śpi. Dziś pierwszy raz widziała blask śniegu.
Pod Brueglem Starszym
Pamiętasz?
Pod „Zimowym pejzażem z łyżwiarzami i pułapką na ptaki” było gorąco.
Kołdra lekka jak śnieg na dachach,
ślizgawką kwadrat z prześcieradłem,
twoje pojedyncze włosy jak czarne bezlistne gałązki,
i chaos, choć tylko dwie postacie.
Nie wiesz,
że teraz wisi tam dwa lata starszy „Pejzaż z upadkiem Ikara”.
Słońce oślepiające chłodem, bezczasowe.
Morze zachłannie głodne, bezlitosne.
Obojętność okrętów i tubylców.
Samotna długa noga Ikara.
