top of page

Samantha Kitsch – Dwie ody do perkusisty



I the girl from Ipanema passes through a night in Tunisia

nie przestając uderzać prawą pałeczką w talerz
(i nie gubiąc rytmu),
perkusista wkłada lewą pałeczkę pod prawą pachę,
a lewą ręką sięga po iPhone, przykłada do ucha – i rozmawia.

gitarzysta, który chwilowo nie gra
(bo pianista podaje akordy),
rozdziawia usta, ostentacyjnie wskazuje na perkusistę
i wybucha śmiechem – aż zgina się wpół!

pianista, podając akordy, trzęsie się ze śmiechu.

stojący do nich tyłem saksofonista
w skupieniu ciągnie solówkę:

fly me to the moon – the old devil moon –
it’s only a paper moon – it don’t mean a thing!
between the devil and the deep blue sea
what is this thing called love?
how long has this been going on?
just one of those things: it never entered my mind. I got rhythm. so what? tune up! well you needn’t.
take five! time out! – now’s the time!

in the still of the night
when it’s sleepy time down south
on a clear day you can see forever:
blue in green,
giant steps of a lady bird:
the night has a thousand eyes.

kontrabasista schylony nad kontrabasem
też niczego nie zauważa.

standard jazzowy, którego tytułu nie pamiętam,
płynie bez przerwy.

II Mem

W każdym miejscu, gdzie kiedyś siedział Bernie w swoich słynnych jednopalczastych rękawicach, czyli na przykład na Księżycu, na szczycie K2, na meczu piłki nożnej, przy stole Ostatniej Wieczerzy da Vinci, widzimy teraz perkusistę z iPhonem w lewej ręce, przy uchu, i z pałeczką w prawej, który jednocześnie rozmawia i wybija na metalowym talerzu swingowy rytm: ta-tam, ta-tam, ta-tam*). Obrazy są ruchome: Chrystus i Apostołowie zwracają się do Siebie, poruszają ustami (Ich Słowa zaciera swing), sięgają po jedzenie i kielichy z winem, Nims powoli wchodzi na szczyt, wiatr ze świstem przewala przez grań rzadkie chmury, z hukiem spada lawina i zaraz zagłusza ją wrzask tłumu, gdy Lewy strzela bramkę, a niebo nad chropowatą powierzchnią Księżyca rozjaśnia wschód Słońca – niezrażony perkusista dalej mówi do iPhone’a (lub słucha – czy cokolwiek słyszy?) i trzyma rytm. Czarny lub biały, dziwny lub zwyczajny, z fryzurą Afro, łysy, z falistymi włosami hipisa, w dredach, w jamajskiej czapce Rasta, z brodą lub bez, w obwisłym/obcisłym czarnym swetrze lub w kraciastej koszuli, ma czasem cztery ręce, jak bóg Vishnu lub Shiva, i gra na jeszcze jednym lub dwóch instrumentach. A może objawił nam się sam Stwórca – siwy i umięśniony (z Michała Anioła?), w błękicie nad chmurami siedzi za bębnami, uderza pałeczką w talerz i wydaje przez iPhone dodatkowe instrukcje, gdy wszechogarniający standard jazzowy płynie w wieczność.

________________________________
*) nie mylić z „Tum ta tum” Czesława Miłosza.











Samantha Kitsch
– pseudonim literacki, pod którym ukazało się dziewięć zbiorów poezji m.in. Bahama, Helena, konfiskata konfetti i jojjo.

Comments


bottom of page