top of page

Grzegorz Tomicki – Frenezje 2



Niewysłowiony ton

Co wiemy na temat sztuki skrzypcowej Pietra Locatellego prócz tego że był wirtuozem bożym czy znamy szczegóły dotyczące jego techniki oraz stosunku do różnych pozycji trzymania rzemyczka co mówią źródła z epoki dlaczego jego gra tak bardzo się podobała i tak bardzo się nie podobała z całą pewnością zaglądał w intymne zakamarki muzyki jej czułe zakątki zwinnymi palcami szukał na gryfie wszystkiego co można było na nim odnaleźć w zakresie techniki skrzypcowej i czego wcześniej tam
nigdy nie było wrażliwych punktów 

oparcia newralgicznych clitoris płatków róż niektórzy mówili że pięknie ornamentował wyszukane ejakulacje niektórzy mówili że jego technika jest prosta i użytkowa jak dmuchany materac niektórzy mówili że miał fantastyczną technikę prawej ręki bo robił nią rzeczy których nie robił lewą kręcił młynki w antraktach między frazami poszczególnych pasaży lub smyczkiem trzymanym w ustach
naśladował odgłosy puchacza nie wiadomo do czego się jeszcze posunął czego dopuścił niektórzy mówili że błyszczał 

brawurą w posługiwaniu się koloraturą inne źródła podają że był nonszalancki znany ze sprośności technicznej lewej ręki co było związane ze szczególną budową długich i giętkich palców których pozazdrościł mu Paganini podobno potrafił wydobyć ze skrzypiec taki wysoki dźwięk że słuchający go w Rzymie kanarek spadł z żerdzi wprost na otwarty z wrażenia dziób jak oderwany od pudła strunociąg musiała być to muzyka przekraczająca ramy harmonii coś ogromnego pochodzącego spoza naturalnego uniwersum miałem kiedyś podobny 

przypadek siedziałem z naćpaną dziewczyną słuchając skocznych piosenek kiedy jakby odcięło mi prąd świat rozpękł się wpół a dwie jego połowy runęły na siebie tworząc w pustej przestrzeni potężny lej obudziłem się na OIOM-ie w towarzystwie licznych kroplówek w żyłach płynęła mi prędka krew a w głowie rozbrzmiewał marsz na orkiestrę symfoniczną z solowymi partiami skrzypiec w formie popisowych kaprysów etiud kadencji zależnie od terminologii jakiej będziemy używać myślałem że przepadnę na wieki jak zapomniane

melodie których nikt nie zapisał o czasie albo zapisał ale po czasie znaleźli się tacy co mieli fantazję palić nutami w piecach idei albo ze zwykłej ludzkiej małości rozpalać nimi ogniska zapalne śmiertelnych plag lecz postawili mnie szybko na nogi jak nie przymierzając lampkę szampana w fajerwerkowo-szatańską noc inaczej mówiąc naciągnęli na ślimak kręcąc kołkami w rytmie marszowym przechodzącym w rwąco-szarpany marszobieg przywrócili do normy jak nazbyt figlarny dźwięk z tym że wewnętrzna muzyka gdzieś uleciała przepadła i coś 

razem z nią jakiś niewysłowiony ton lekarze to podłe istoty.


U Knejpy

Poza indiańską pomywaczką oraz garstką żon pracowników tartaku które pomagają kucharzowi w drwalskiej stołówce rzadko jadają kobiety wyjąwszy weekendy kiedy niektórzy mężczyźni powiedzmy ci mniej codzienni przychodzą rodzinnie i wszyscy poczynają sobie dość stadnie i smacznie lecz wystarczy że któryś z nich umrze zginie przepadnie w akcji wartkiego spływu dół rzeki rozstań pożegnań tęsknoty a dania serwowane przez kuchnię stają jakby mniej strawne choć w smaku jakby bogatsze tak mogłaby się zaczynać kulinarna 

opowieść o życiu powszednim czerstwych drwali flisaków oraz ich dziarskich siłaczek uwijających się niestrudzenie przy stołówkowej robocie oraz nawiązujących i rozwiązujących szybkie relacje na jednym z zapomnianych przez bary sieciowej obsługi i wykwintne restauracje końców któregoś ze światów tymczasem na cyklotrasie między rozstajami U Knejpy a Bílé Kuchyně po czeskiej stronie Izerów spycha mnie na nieistniejące choć mocno podmokłe pobocze autokar inkrustowany masą perłową poniemieckich turystów 

emerytów święta Mario miej ich w niemieckiej zdrowotnej opiece czy też mówiąc inaczej odstawia mnie na mniej uczęszczany tor przeszkód obwoźna wyprzedaż niewczesnych atrakcji chociaż musiałem coś chyba pomylić bo widzę ich potem na vihlidce Krásná Máří (Schöne Marie Felsenaussicht, 884 m n.p.m.) jak zajadają się kanapkami z kiełbasą i bananami coś przy tym mlaskając coś popijając uważnie przy tym słuchając forsownych wynurzeń dwóch przewodników po światach lotnych fantazji wciskających im pszczeli kit bajdy podania 

legendy w językach o dziwo angielskim i czeskim chyba że była to wycieczka o profilu lingwistyczno-krajoznawczym a nie oniryczno-sentymentalnym nie jestem już młody czasem mylę ludzi języki atrakcje zawsze ze szkodą dla faktów i tylko niekiedy z pożytkiem dla urody narracji aczkolwiek wątpliwym cokolwiek to znaczy miałbym ochotę powiedzieć „serdeczne dzięki za pamięć nawzajem wszystkiego dobrego w tym kiepskim świecie w tym pięknym lesie w tym zaszłym czasie pozdrawiam z Cieplic” i dodać jakieś skrzętne

postscriptum ale wiadomo jak jest gdzie mi do Cieplic gdzie do mojej najdroższej obietnicy Innego Życia albo chociaż mniejszego więc może i słusznie podnosisz świąteczne larum lamentum fastidium zwróć jednak uwagę na powtórzenia w rozmyślaniach Aureliusza zwróć uwagę na podróżne subsydium nieznanych bóstw zwróć uwagę na niepokalaną symetrię ciała i duszy i na to że całe te Czechy poniekąd zmyśliłem wyjąwszy może te Kuchyně a Knejpy wyjąwszy może same początki tych zmyśleń wyjąwszy może końce tych światów wyjąwszy 

te szczątki które w nich tkwią.


Powszechna historia popędów

Kasi

Im częściej jak zdechły pies dopada mnie smutek poczucie bezsensu i bezwartościowości tym mocniej reaguję na oceny krytykę nagonkę negatywizm defetyzm nigdy nie byłam gotowa na otoczenie i jego bezwzględne struktury z którymi egzystencjalnie jestem nierozerwalnie związana męczy mnie to jak suchy kaszel w upalny dzień jak wilgoć wchodząca pod skórę jak rzep chciałabym się rozwiązać rozwinąć oderwać od ziemi która się nieustannie usuwa podsuwa usuwa chciałabym
wysunąć się przed nią aby moje zewnętrzne objawy miały 

źródło wyłącznie we wnętrzu i stamtąd tyralierą ruszały w świat jak kręgi zaprzyjaźnionych znajomych grupy ciągłego wsparcia punkty oparcia które odeprą każdy społeczny niefart każdy afront każdy frontalny atak które się oprą zakusom efektywności w działaniu osobistym korzyściom duchowi przedsiębiorczości całej tej sofistyce przeciwdziałania negatywnym skutkom umieralności nie wiem czy się dobrze wysławiam ale jak dziecko jak mała dziewczynka próbuję oswoić narzucone mi środowisko wyrugować z niego wszystko 

co dołuje i podcina skrzydła przejawom życia w ulotnym zachwycie tym cudnym ptaszyskom które jeśli mnie niosą jeśli łaskawie unoszą nad łąką czasu lasem przeciwieństw upadłą masą zatwardziałości to czynią to bez oczekiwania na wdzięczność otóż przeszłość to nie jest zestaw środków chemicznych precyzyjnie dobranych pod kątem ich skuteczności w minimalizowaniu niepożądanego oddziaływania na chwilę obecną to nie powszechna historia popędów ani ich fikuśnie splątanych losów ubrana w chwytliwą narrację która zastąpi 

każdy stan rzeczy każdą faktyczną niepewność wszelki ontologiczny szum i tromtadrację teraźniejszość to nie sen androidów o elektroniczno-onirycznych owcach przyszłość to nie fizyczny skład ludzkich ciał wyjaśniający ich efemeryczny wzajemny pociąg to nie są pojęcia z zakresu nauk stosowanych lecz nieokiełznana newralgiczność która dowolnie zmienia wektory z krytycznych na nieobyczajne lub pełne miłości i vice versa kiedy znajdę na nie stosowne słowa nazwy imiona to się
nimi do was odezwę nie zapomnę nas wszystkich 

ocalić a może po prostu zajmę się sobą po prostu niczym.






Grzegorz Tomicki (ur. 1965) – elektromechanik urządzeń przemysłowych, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (1998), Zajęcia (2001), Pocztówki legnickie (2015), Być jak John Irving (2017), Konie Apokalipsy (2021), Piekło jest wszędzie (2023), Sto kilo kości (2023), Liryka drogi (2024) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (2015). Autor artykułów naukowych z zakresu literaturoznawstwa, historii, psychologii i socjologii. Mieszka w Cieplicach.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page