top of page

Ewa Jarocka - Listy do Jarka cz. 2


19 sierpnia 2023
Jarku, to miał być mój dzień zabawy z przyjaciółką i niemyślenia o Tobie, ale wszystko popsułeś. Choć przypuszczałam, że to zrobisz, to ja mam teraz wyrzuty sumienia. Jestem za dobra. I ludzie mnie wykorzystują. Ty niestety też. Mam z Tobą przechlapane prawie jak Dołęga-Mostowicz z Piłsudskim. Najchętniej wlazłbyś na moją głowę, odtańczył tam dziki taniec, przy okazji wydłubał mi oko, bym chodziła jak w zegarku. Bym zapomniała o sobie, może zrzekła się tożsamości. A pomyśleć, że nie rozumiesz rewolucji kulturowej, próbujesz powstrzymać zmiany, zasłaniając się tradycją.
Zatem w sieci godzinę temu napisali, jak żałośnie kwiczałeś dziś u siebie w salonie, jak rzucałeś kryształami, jakie to było rozdzierające. Zaś policja pod płotem śpiewała kolędy. Darłeś się jak na wiecu na zabiedzoną staruszkę, która kiedyś oddała na Ciebie głos w wyborach, a potem wygarnęła Ci kłamstwa i oszustwa. Że nie ma w aptekach darmowych leków, trzynastki są skromne, wszystko pożera 500+, a szefowi ministrów znów urósł nos – kinol wydłużył mu się o pięć centymetrów, trudno to będzie ukryć. Trudno będzie tuszować jego kłamstwa, starzy ludzie, mimo posiadanych emerytur, wkrótce faktycznie będą musieli zapierdalać na budowach za miskę ryżu.
Gdy zobaczyłam w sieci, jaki zrobiłeś rano cyrk na kółkach, przestraszyłam się bardzo. Pomyślałam o Blidzie i Lepperze, że pójdziesz w ich ślady. Nie wytrzymasz napięcia wynikającego z odrzucenia i krytyki. Tylko Zerro na tym skorzysta. Stwierdziłam więc, że nie chcę Cię odrzucać ani ganić, jedynie postawię Ci granicę, coś, czego nie lubisz, a może czego nawet nie znasz. Ważne jednak będzie, że ja o siebie zadbam. Jeśli mamy podobne potrzeby i wartości, spotkamy się.
No więc darłeś się dziś w salonie jak trąba jerychońska, bo wybieram się do Tete na balety, a Ty nie zostałeś zaproszony, nie możesz mnie więc z lęku przed odrzuceniem potraktować dystansem, chłodem, obojętnością i pogardą. Nie możesz mi pierwszy powiedzieć „nigdzie z Tobą nie idę” lub „wypierdalaj”. Kiedyś wyłeś tak do polityczki w sejmie. To straszne, że tak traktujesz kobiety. Jarek, nie jestem Twoją mamą, która była oschła, choć trzymała Cię pod kloszem. Która Cię z miłości przekarmiała, unieważniała, bo tak naprawdę Cię nie widziała, żyła jeszcze wojną. Ona też była jak ta staruszka z wiecu, z dwójką synów było jej trudno, zwłaszcza, gdy oni ukradli księżyc.
Zależy mi na Tobie. Chcę zbudować z Tobą zdrową bliskość. To nie boli. Ale rozumiem, że zrobisz tak, jak umiesz. Policzysz się ze mną. Inaczej nie jesteś w stanie mojego szczęścia znieść. To smutne, że jesteś aż tak zawistny. Tak, zazdrość to mały Pikuś przy tym, co tu się dzieje.
No i nie obraź się, ale nie wyglądasz mi na kogoś, kto chodzi na urodzinowe imprezy, przebiera się w krótkie spodenki, kupuje czekoladki, balony, kwiaty. Kto grilluje i pije alko z młodymi ludźmi. Pewnie nie lubisz tego i chorujesz, gdy Twoi bratankowie mają swoje święta. Unikasz ich jak ognia, bo jeszcze trzeba by wziąć któregoś na kolana, zrobić z nim fikołka. Brzuch Ci za bardzo wystaje, żeby zawiązać buty, a co dopiero robić z dzieciakami przewroty, piruety, turlanie się. Myślę, że Ty się nawet opalać nie lubisz, podświadomie szykujesz się już do przejścia na drugą stronę i kończysz pozaczynane w Polsce sprawy.
Teraz niby miałbyś tańczyć?!
Zatem może dobrze się stało, że siedzisz w Warszawie, a ja we Wrocławiu. Wybraliśmy sobie siebie takich odległych po to, żeby móc zrealizować rodzinne skrypty. Dystans, chłód, obcość, a przy tym ogromną czułość skrytą pod spodem. Tak, jest dla nas ratunek. Ogromne uczucie, które nas połączyło. To czułość, którą Ci dam, jak odpuścisz, zrozumiesz, że nie jesteś stratny, jeśli zdobędę więcej niż Ty i będę szczęśliwsza. Niekoniecznie będąc imperatorką, wprowadzając w Polsce zamordyzm, ale idąc się upić z Tete.

20 sierpnia 2023

Jarku, smutno mi. Boję się Ci mówić cokolwiek po wczorajszej awanturze poprzedzającej imprezę u Tete, żeby Ci nie zrobić przykrości. Powiem tylko, że było spokojnie i podwójnie, bo niby świętowałam z przyjaciółką, ale cały czas myślałam o Tobie. To więc były trochę Twoje urodziny, nawet jeśli paliłyśmy trawkę.
Ja też dziś odpoczywam, może pospaceruję w pobliżu kościoła. Mówię „też”, ale Ty chyba nie umiesz leżeć z nogami do góry, myśleć o niebieskich migdałach, spacerować po parku i zachwycać się zielenią. Ty musisz w niedzielę iść do kościoła, by podjudzać ludzi, dzielić ich nawet w obrębie katolickiej wspólnoty.
Nie wiem, czemu Ty w tym widzisz przyjemność. Rozumiem, że namawiasz księży do przekroczeń, ale biedne staruszki? Po co Ci ziejący nienawiścią elektorat? Taki beton nawet Tobie nie poda pomocnej dłoni, gdy coś się stanie. Na starość nie przyniesie Ci szklanki wody do łóżka. Będziesz umierał spragniony i głodny, na rozkładanym materacu. Wielkie gazety na świecie w ogóle o Tobie nie wspomną. Tylko po latach, gdy dojdziemy do siebie po tych chorych politycznych popisach, ktoś doda do Twojego biogramu na Wikipedii: gnom umierał sam, zapomniany.
Nie wiem, Jarku, co z nami będzie, czy się dogadamy, więc może to jest prawdopodobny scenariusz. Gdybyś jednak zaczął być dla mnie miły, nadskakiwał mi i dbał o mnie, nie pozwoliłabym Ci umrzeć w przytułku. Zostałabym rzecznikiem Twoich idei. Miałbyś w swoim biogramie na Wikipedii link do informacji z Gazety Wyborczej: Jarosław Kaczyński to polski polityk urodzony 18 czerwca 1949 roku w Warszawie. Zmarł wczoraj o godzinie 21:37 w domu na Żoliborzu w otoczeniu ukochanej żony i Mruczka. Po jego śmierci rząd PiS ogłosił permanentną żałobę narodową, narodowe płakanie i jedną wielką histerię betonu. Tymczasem w całym kraju zadziewiają się cuda. Na ulicę z kościołów wyszły tłumy wiernych, by już tam zostać i się smucić, żegnać przywódcę. Nawet politycy opozycji żegnają go kwiatami. Leją się ich latami wstrzymywane od wkurwu łzy. I Donald Tusk nie zmilczał, zrobił na Facebooku relację, że Kaczyński był tylko średnim wariatem, choć pod koniec życia mylił ukochanego Mruczka z żoną. Dzisiaj zaś podobno wódz objawił się we Wrocławiu na chodniku przy Jedności Narodowej. Mieszkańcy całego Dolnego Śląska ssą go na zmiany. Wołają: Santo Subito! Wszystkim zainteresował się ksiądz Tadeusz Rydzyk, a arcybiskup Marek Jędraszewski nie może spać, projektuje na Jedności Narodowej wyburzenie stuletniej zabudowy i postawienie bazyliki świętego Jarosława Kaczyńskiego. Chyba się jeszcze nie dorobił…
Ty, Jarku, a Ty boisz się śmierci? Pewnie tak jak życia i plugastw, nie boisz się śmierci. Może jak każdy pisowiec, trochę obawiasz się bólu i starości, że nie będziesz mógł dokazywać, łamać innych ludzi, że wskutek demencji zwrócisz się przeciwko sobie. No i starych ludzi nikt nie poważa, inni śmieją się z nich, traktują ich pobłażliwie, niepoważnie. Jak księży albo małe dzieci, może trochę jak kobiety. Trochę jak niewdzięcznego wodza, populistę, kłamcę i manipulanta, który nie zasługuje na pochówek, którego większość normalnych ludzi widziałaby, jak usycha po nabiciu na pal…
I pewnie Gazeta Polska napisze piórem Terlikowskiego, a przynajmniej sygnuje jego nazwiskiem tekst, że Wyborcza po Twojej śmierci przez nabicie na pal totalnie odjechała, że to trybuna zgorszenia, zdegenerowania i popsucia. To nieprawda, że umierałeś wśród bliskich, tylko jak wyżej, jako męczennik, i teraz rozszarpują Cię kruki i wrony. Terlikowski wspomni też, że najpierw przyszedłeś na świat w 1949 roku. Zaraz w cudownych okolicznościach. Przez dzieworództwo. Towarzyszyła temu ucieczka Twoich staruszków z Argentyny do Polski, zatem partenogeneza miała miejsce pod Warszawą w lichej stajni. Z czasem zostałeś najwybitniejszym politykiem w historii Polski, bo opowiadałeś dziennikarzom każdej opcji takie mądrości, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy. A potem ci gamonie nabili Cię na pal. Całe szczęście wkrótce objawiłeś się we Wrocławiu na Jedności Narodowej i już teraz stoi tam ufundowana przez Rydzyka i Jędraszewskiego bazylika Twojego świętego imienia, gdzie czytane są kolejne projekty Twojego autorstwa. Projekty zmian w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
I w tym jest smutna prawda. Choć zdaniem wielu, marzysz o czymś, co w przyszłości może stać się podwalinami faszyzmu w kraju nad Wisłą. Faktem jest, że zamierzałeś przeinaczyć Konstytucję, majstrowałeś już coś przy niej, a na pewno łamałeś niekorzystne dla PiS-u zapisy. Może Ty jednak szukasz ratunku w zmieniającym się świecie. Dla konserwatyzmu i ludzi takich jak Ty, którzy by się rozpadli, całując się z kimś tej samej płci, palącym trawkę, czy dokonującym aborcji.
Tak to jest teraz w Polsce, ale i na świecie, historia się nam rozjeżdża, umowa społeczna nie jest już ważna, liczy się wielowersyjność. W końcu mamy postmodernizm. Mam nadzieję, że zanim naprawdę umrzesz, załapiesz choćby ten akapit listu, może nawet pośmiejesz się z całości moich wypocin. Szkoda by było, żebyś umarł głupi.
20 sierpnia 2023
Jareczku, co robisz? Byłeś już w kościele? A może dziś jest jakaś miesięcznica? Pogubiłam się w tych wszystkich datach i pisowskich świętach.
A może pierzesz skarpetki w ace? Majtki wyprałeś rano, suszą się na sznurku w łazience? Nie wywiesiłbyś ich na balkonie. To by Tobie uwłaczało, Twojej funkcji i najwyższemu majestatowi. Jakiś zbłąkany, upalony w trzy dupy gówniarz mógłby dojrzeć z ulicy, że na Twoim balkonie wiszą też staniki. Ale to by były koronkowe majtki na niedzielę. Narkoman jednak cyknąłby smartfonem fotę i potem mógłbyś oglądać własną bieliznę w Fakcie lub w Super Expresie. Spaliłbyś się ze wstydu, zwłaszcza że pismaki też by tam dostrzegli biustonosze. Sugerowaliby, że się przebierasz dla Mruczka, żeby Cię bardziej kochał. Szczególnie, żeby wielbił Twój owłosiony tyłek. Raz prawą łapką, raz lewą, czasem tylko szorstkim językiem.
Jarku, a może znów masz paranoję? Szykujesz się na przegraną w wyborach. Prawnie już zabezpieczyłeś się przepisami w ustawach, ale obawiasz się, że obecna opozycja po odniesionym w październiku sukcesie będzie usiłowała Cię zniszczyć. Tusk uderzy w Twój czuły punkt i zacznie od Twojego brata. Każe zburzyć pomnik smoleński na placu Piłsudskiego. I sam zniszczy koparką świętość, prawie relikwię. Złodziej przeniesie też ciało Lecha na cmentarz komunalny, gdzie, jego zdaniem, jest miejsce pochówku współczesnych polityków, miernot. To nic, że niektórzy będą płakać, zabijać się, błagać o litość. To nic, że Ty będziesz płakał jak bóbr, a przynajmniej wreszcie wzruszysz się do łez. Może nawet wyjdzie Ci to na zdrowie? Zaufaj mi, to jest przyjemne. Zwłaszcza po latach zaciskania zębów, spinania mięśni grzbietu i trzymania rąk na kołdrze.
Fantazjuję, że byłeś rano w kościele pomodlić się za nawrócenie grzeszników, wychodząc z kościoła poczułeś strach przed prześladowaniami i odwiedziłeś pomnik smoleński, by sprawdzić, czy nikt go nie profanuje, żadna grupa kabaretowa, po czym wróciłeś do domu i szukasz w Internecie psychoterapeuty. Mężczyzny. Nie chcesz iść do kobiety, żeby jej opowiadać o Polsce, swoich planach wobec niej na przyszłość i o tym, jak bardzo ojczyzna jest zagrożona nowoczesnością, Facebookiem, Instagramem i kanałami pornograficznymi. Twoim zdaniem, kobieta nic by z tego nie zrozumiała. Tylko by Ci podpowiedziała źle, może się śmiała, była ironiczna. Pomijając to, że nie słuchasz nikogo, mówiłaby Ci, żebyś zerwał relacje z kościołem, który idzie na dno. Sam o tym nie pomyślałeś jeszcze, ale po jej słowach mógłbyś nabrać wątpliwości, czy dobrze zrobiłeś, wikłając klechów w politykę. Przez chwilę miałbyś spadek nastroju wywołany świadomością podjęcia tak fatalnej decyzji dla losów Polski. A Ty się nie mylisz. Dlatego, że nigdy się nie mylisz, doszedłbyś do wniosku, że to był blef. Baba Cię podjudza, jest szpiegiem PO. Wredna baba próbuje ugrać kompromis aborcyjny dla Polek lub sprowadzić na kraj jeszcze inną tragedię. Plagę Tusków w Parlamencie. Ty dobrze wiesz, że Polki muszą się rozmnażać, muszą zaludniać ziemię, bo są do tego stworzone. One nie wiedzą, do czego są stworzone, ale Ty wiesz. Seks to nie jest rozrywka. A co z satysfakcją przy zbliżeniu, gdy ma się pięcioro dzieciaków i niskie zarobki? Biedne suczki też mogą mieć przyjemność z seksu, zwłaszcza gdy nie używają prezerwatyw ani tabletek, tylko po stosunku oddają mocz. To dobra, sprawdzona metoda antykoncepcyjna. Bo facet musi dostać codziennie.
No więc przydałby Ci się facet. Psychoanalityk, mądrala. Żeby rozkminił kilka wątków w Twoim życiu, rozplątał supeł, który w głowie masz. Masz pod czaszką nielichą zagwozdkę. Jak pozbyć się z kraju Tuska, Internetu, może światła. Może Kurski gdzieś upchnie tego złodzieja z PO? Pracuje przecież za granicą, dobrze zarabia, w obcej walucie. Czytaj: Kurski kradnie, bo się nie zmienił. Ludzie się nie zmieniają, chyba że pracują z psychoanalitykiem. A Ty potrzebujesz teraz jakiejś bomby. Prawdziwego rozpierdolu. Terapeuta Ci to zapewni, może już w kontrakcie, jaki z nim podpiszesz na rok. Żaden doradca Ci tego nie da, ale gość od analizy Twoich snów. Czytałeś przecież ostatniej niedzieli, że wszystkie odpowiedzi są w Tobie, Twoja głowa aż od nich puchnie. Taki sztywny gość naprzeciwko kozetki pomaga Ci je tylko odnaleźć.
Ale czy Tobie coś się śni? Czasem łykasz na noc tabletki na uspokojenie, wtedy nic Ci się nie śni, nawet Mruczek. Gdy nie łykasz tabletek, nie śpisz, głaskasz kota. Pomimo iż jest środek tygodnia, zakładasz koronkowe majtki i budzisz pupila. Chroniony policyjną eskortą, wpadasz na chwilę do sejmu, żeby upewnić się, czy wszystko już spieprzyłeś, a Prezydent zgodnie z Twoją wolą to podpisał. Duduś podpisałby diabłu cyrograf własną krwią, nie bez przyczyny nazywają go długopisem.
Fantazjuję, że już wiesz, że po kilku sesjach analizy spałbyś jak dziecko i śnił. Może nawet rozważyłbyś wycieczkę do Wrocławia? Do mnie, żebym mogła dać Ci w pysk za te wszystkie zawiedzione nadzieje. Za tę całą obojętność i wiele zmarnowanych szans.


21 sierpnia 2023

Jarku, uspokoiłam się i wiem, że należą Ci się moje wyjaśnienia, może nawet przeprosiny. Przepraszam, że wierzę w rzeczy niemożliwe.
Już drugi raz Cię przepraszam w tak krótkim czasie. Chyba naprawdę jestem demonem zła, wcieleniem piekła, dissem. A przynajmniej jestem niedoskonałym człowiekiem, nie tak jak Ty. Choć czasem myślę, że jest na odwrót, że to ja jestem dobra i miła, a Ty jesteś jednym wielkim manipulantem, asystentem Lucyfera, jego mózgiem zatopionym w smole. Bierzesz ze mnie, ile się da, nic nie oferując w zamian. Zresztą robisz wiele innych okropnych rzeczy. Nie będę się jednak o to z Tobą kłóciła. Choć słyszałam, że kłótnie służą bliskości.
Zatem już wiesz, że mam fantazję. Moja wyobraźnia jest ułańska, ogromna jak kosmos z czarnymi dziurami i bez. Dlatego wymyśliłam sobie wszystko to, co działo się od momentu, kiedy wspomniałam w jednym z postów imprezę u Tete. No dobrze, łgałam jak z nut, zmyślałam jak podczas matury pisemnej z historii w 1999 roku. Nie tylko dlatego, że jestem kreatywna. Trochę też dlatego, że nie mam narzędzi do zrozumienia świata. I Ciebie, mój kochany. Tego że mnie nie chcesz, że nie przyjedziesz do Wrocławia, żeby się ze mną spotkać, poświntuszyć, żeby zostać tu. Wolisz sejm. I tę sprytną jak ziemniak Elżbietę Witek. Zatem fakt, jest na odwrót, to ja jestem zazdrosna, nie Ty. Jestem zazdrosna i samotna, bo zostawiłeś mnie we Wrocławiu na pastwę losu, sam zaś podrywasz tylko o osiem lat młodszą kobietę, marszałkinię. I jak ja miałam się nie uruchomić, nie cofnąć w rozwoju?
Przez całe dzieciństwo fantazjowałam, to była moja metoda na poradzenie sobie z opresją, sposób na przetrwanie. Tak jak mój perlisty śmiech, robienie z siebie głupiej albo pomylonej, a czasem zimnej jak lód, niedostępnej. Bywało nawet, że się dysocjowałam, nie pamiętałam wielu faktów z własnego życia. Dziś, gdy przychodzi jakiś kryzys, odpalają mi się te same strategie radzenia sobie ze stresem, z tym, czego nie chcę, co mi się nie podoba, czego wolałabym nie widzieć i czego nie dostrzegam, ale co czuję. Chodzę wprawdzie na psychoterapię, ale wiesz, to chyba trochę potrwa, zanim się zmienię. Budowa nowych połączeń między neuronami wymaga czasu. I tak już jest lepiej, niż było, bo nie wmawiam Ci, że obiecałeś mi ślub cywilny i wesele na dwieście osób. W jakimś zamku na Dolnym Śląsku. A potem, że pojedziemy na miesiąc miodowy do Argentyny. I że oddasz Mruczka do schroniska, bo rzekomo mam alergię.
Jarku, z każdym dniem o wiele bardziej twardo stąpam po ziemi, urealniłam sobie wiele spraw, wiem, że nie jestem Mruczkiem, że Ty nie wchodzisz w relacje z byle kim. A ja czasem zachowuję się jak gówniara i te konfabulacje są dobitnym tego przykładem. Pewnie też nie mam klasy, nawet w sejmie nie zwróciłbyś na mnie uwagi. Na to że pod cienkimi rajstopami do czółenek i spódnicy oraz białej góry, mam ogolone nogi. Pisówy tego nie praktykują. Liczą, że z owłosionymi nogami są bardziej kocie, drapieżne, że wcelują w Twój gust. A Ty, gdybyś mógł, ogoliłbyś na łyso nawet Mruczka.
Zatem wymyśliłam sobie, że mógłbyś być o mnie jakkolwiek zazdrosny. Że wyraziłeś swoją zazdrość o moją obecność na imprezie u Tete, przemieniając dom przy Mickiewicza w salon złości, piekielne miejsce na wkurw i piekło. Żadnego kryształu po mamie nie stłukłeś i nie hałasowałeś, jak opowiadałam na Facebooku. Milczałeś jak zwykle, choć nie – dwa razy puściłeś bąka. Policja nie śpiewała pod Twoim domem kolęd, bo policja nie śpiewa, tylko ochrania Twój dom, nasz kraj. Wreszcie media w sieci nie napisały o wszystkim. To mi odjebało. Jakoś totalnie i teraz Ty masz pozamiatane? A może nikt nie zwrócił uwagi na upiorną wariatkę? Albo nikt nie uwierzył w jej słowa, każdemu wydały się one żałosne.
Tak, dobrze rozumiesz, Jarku, zregresowałam się. Cofnęłam się do dzieciństwa, kiedy nie miałam mieć tego, co chcę, czego potrzebowałam. Więc sobie to dofantazjowałam, że mam wszystko, jestem zaopiekowana, szczęśliwa. Zatem zobaczyłam Ciebie, jak wywijasz kryształami po mamci, bo mnie kochasz, ale nie możesz akurat mnie mieć, gdyż ja szlajam się po bibach i jeszcze prawdopodobnie zaprawiam się trawką. A Ty się tak starasz, żeby Polska była właściwym miejscem do życia dla młodych dam. Nie jestem damą, jestem Ewką Jarocką, której czasem zdarzy się napisać do Ciebie list. I już Cię przeprosiłam za wszystko, więc nie rób dłużej z tego dramy. Nie wykorzystuj mojej słabości w jakimś kuriozalnym celu, by jeszcze bardziej mnie dobić. Wystarczy mi świadomość tego, co zrobiłam. Wiem, co zrobiłam, chciałam oszukać nas wszystkich, ale nie maltretuj mnie więcej, nie jesteś Zerro.
Od teraz, proszę, zacznijmy życie od nowa. Jarku! Uwaga, trzy, dwa, jeden, start. Gotowe, niech się zadziewa nasz świat w szczęściu i w obfitości. Niech to będzie nasz miesiąc miodowy. Dwa miesiące. Do wyborów.
Zatem miałam dzisiaj w nocy sen, śniło mi się, że…

21 sierpnia 2023

Jarku, wspominałam Ci rano, że miałam piękny sen warty pogłębionej analizy. Chcesz się pokusić o jego interpretację? Bo wiem, że miałeś już trzy sesje u psychoanalityka, masz warsztat, by to zrobić, czyli jeszcze bardziej odkryć mnie dla siebie. Mnie, siebie i demokrację…
No więc śniło mi się dzisiaj, że zamurowałeś wejście do swojej willi. Oczywiście, zostałeś w środku z przestraszonym Mruczkiem. Miałeś też na czole napisany niebieskim długopisem manifest: to koniec demokracji.
Ale pojawiłam się ja. Spłynęłam na Twoje podwórko z miłej, małej chmury, chmurki, którą można było przegonić skierowanym na nią wydechem. Nikt się jednak nie ważył interweniować w boskość. Zatem spłynęłam na Twój chodnik z kostki łagodnie, dotychczas bowiem mieszkałam w Niebie, byłam aniołem. Byłam miłym, pięknym aniołkiem, jakimś serafinem. I Ty wtedy poczułeś, że Ci serce rośnie, radośnie drga, już nie jesteś zmrożony, bo ja zaczęłam rozbierać zbudowany przez Ciebie mur. Pustak po pustaku.
Kiedy już nie dzielił nas mur, wybudowałam most z pustaków i desek na opał z Twojego podwórka. Ciągnął się w nieskończoność, do nieba i z powrotem na ziemię. Szłam nim długo, zmęczyłam się, jakbym już nie była serafinem, ale sobą, człowiekiem z białka. Wtedy odkryłam, że jestem sobą – mam czterdzieści trzy lata, blond włosy, duże cycki, jestem dobrą duszą. I zrozumiałam, że taką można mnie kochać najbardziej. Bardziej niż Elżbietę Witek, która wykłada zakłamaną historię w sejmie. Ja nie kłamię i nie oszukuję, bo nie jestem marszałkinią, ale i wiem, co to jest prawda, że prawda nas wyzwoli, zawsze wypłynie na wierzch, sprawi, że największy dyktator pęknie jak ozdoba choinkowa pod wpływem jej podmuchu, będzie budował w drzwiach swojego domu mur.
Zobaczyłeś mnie na tym moście, jak idę do Ciebie, i dałeś mi nowe imię, ochrzciłeś mnie. Powiedziałeś: od teraz nazywasz się Ewa, jak matka wszystkich ludzi, bo też jesteś megalomanką. Byłam wtedy megalomanką. Mitomanką i pisówą. Ale nie wzięłam się z niedoskonałych rodziców, tylko z gwiezdnego pyłu, boskich okruszków miłości.
Od tej pory żyliśmy sobie pod mostem we dwoje. W nowym domu z kartonu i taśmy klejącej. Już nie chciałeś budować niczego z pustaków. Mówiłeś: żadnych murów, nawet na granicy. Cierpieliśmy. Ale ile się przy tym nauczyliśmy!
Przede wszystkim załatwiłeś nam rozkładany materac. Załatwiłeś go z uwagi na koneksje, które miałeś. Zerro przywiózł go taksówką, Rydzyk pobłogosławił, a Duduś wypisał mu gwarancję na wieczność. Razem z materacem Zerro przywiózł w bagażniku taksówki jeden koc, posłanie Mruczka. Od teraz mieliśmy pod nim razem spać i śnić o anarchii. Było tragicznie, ale przeżyliśmy.
Zatem śniliśmy o każdej jednej możliwej życiowej alternatywie i okazji. Śniliśmy nawet o tym, co niemożliwe, co się wyklucza, jest wzajemnie sprzeczne, niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, boskie. Chłonęliśmy to, bo uczynić z tego nowe państwo, naszą ojczyznę. Nowoczesną Polskę. Bo anarchia trochę przypominała nam postmodernizm.
To było straszne, bo ukochałam sobie postmodernizm, a potem miałam z niego zrezygnować na rzecz jakiegoś nowego materializmu. Dlatego musieliśmy dokonać odważnych wyborów i postawiliśmy na demokrację. Zatoczyliśmy koło. Tak jak wcześniej przeżyliśmy kryzys demokracji, tak teraz świętowaliśmy na równych prawach jej triumf.


21 sierpnia 2023

Jaruś, mam przez Ciebie kłopoty.
Choć dobrze wiem, że jestem dorosła i sama dokonuję wyborów, myślę też, że to Ty sprowadziłeś nad moją głowę czarne chmury. Zamieniłeś się w Pana Chmur i rach-ciach, zmokłam jak kura. Czarne chmury urządziły mi z życia prysznic, sprawiły, że zapomniałam o jasnym aspekcie egzystencji – triadzie dobra, piękna i miłości. Szczególnie spełnionej miłości. Takim uczuciu, które nikim nie zamiata, które zakochanemu zmiata liście sprzed stóp, i odpowiednie tramwaje nadjeżdżają człowiekowi same, on nigdzie się nie spóźnia, nie robi z siebie wariata, może pisać listy miłosne, za które zbiera pochwały, nikt go za nie nie gani, nikt nie mówi, że to melodramat, od którego ich autorka czy autor zaraz zwariuje. Jest sielanka.
A ja akurat dziś przeczytałam na Facebooku sentencję, bo Facebook czyta chyba moje listy do Ciebie, że jeśli ktoś chce umrzeć, powinien się nieszczęśliwie zakochać. Będzie umierał na raty, powoli jak żółw. Trochę jest w tym taniej prawdy, a trochę wielkiej mądrości. Wiem to na podstawie swoich doświadczeń i obserwacji. Bo kocham Cię niespełnioną miłością, Jaruś. Zakochałam się w Tobie nieszczęśliwie, cierpię jak skurwysyn i z tego bólu przerzucam na Ciebie odpowiedzialność za moje kłopoty z umieraniem i w ogóle. Niby to tylko czarne chmury nad moją głową, ale prawda jest taka, że one są wielkimi groźnymi baranami, jak samozwańcza żona Pana Chmur, Pani Pawłowicz. Ona to potrafi zrobić człowiekowi z życia zmiany klimatyczne. Od jej podmuchów i zsyłanych przez nią na ziemię huraganów giną ludzie, a najbardziej ludzie zakochują się nieszczęśliwie w kaczkach. Ofiary Pawłowicz chodzą wtedy do parku i karmią kaczki chlebem ze spluchniaczami. To jednak nie jest życie, to pół egzystencji.
A przecież mam tylu fajnych kolegów, z którymi mogłabym konie kraść, mieć całe życie. Mam wielu dobrych kolegów, na przykład jutro pieczemy we czwórkę u mnie w domu chałkę. I będzie cool, chociaż nie będę miała z kim pogadać o kolorze włosów, sztucznych rzęsach, tipsach, botoksie czy najnowszej sukience z lumpeksu, że wyglądam w niej jak królowa jesiennego nieba. Nie pogadam z nimi też o PiS-ie i ich polityce prorodzinnej. Bo żadnego z tych mężczyzn nie kocham, jak Ciebie, Jaruś. Bo przed nimi się nie otwieram, jak mogłabym się otworzyć przed Tobą. Przed Tobą stanęłabym w prawdzie niczym brama bez furtki lub Pawłowicz przed Panem Chmur. Ty byś tylko wchodził przeze mnie i wychodził.
Mam też kolegów z liceum. Czasem któryś, o ile się akurat nie ukrywa, przyśle mi pocztówkę – swoje zdjęcie sprzed naszej szkoły. Powspominamy wtedy chwilę stare dobre czasy – palenie i picie – i ja znów biegnę do Ciebie, do komputera, żeby pisać Ci czułe elaboraty na temat moich snów i Twojego politykowania.
Mam też kolegów ze studiów, ale nie ma ich w kraju, prawie wszyscy robią kariery za granicą. Mimo to w branżowej sprawie zawsze mogę się do nich zwrócić. Mogę im zadać pytanie, na które nawet Ty nie znałbyś odpowiedzi. Jednak nie za odpowiedzi na trudne pytania Cię lubię.
No i mam brata, który też potrafi być moim funflem. Złoży mi komputer, odbierze autem mamę z trudno dostępnego miejsca, załatwi takie rzeczy, o których strach tu wspominać. Ale załatwi je i jestem mu za to wdzięczna. Jestem wdzięczna, że on jest, pojawił się w moim życiu po mnie i widzi mnie, nie zapomina, że jego siostra jest też jego koleżanką. Zatem o moje względy w stosunku do niego mógłbyś rywalizować, o ile to możliwe, byłby remis z lekką przewagą dla Ciebie. Tak będzie zdrowiej dla nas wszystkich.
Mam wreszcie kolegów, których nie znam dobrze, prawie wcale. W sumie to dobrzy ludzie, prawie wszyscy zaczepiają mnie na Facebooku. Gadam z nimi przez komunikator o moich listach do Ciebie, którymi żyję. I oni nadają do mnie wiadomości, że tworzę melodramat, że zwariuję. Sypią też różnymi innymi uwagami, ale te dwie najbardziej mnie bolą, no jakby mnie nie znali, podejrzewali o takie rzeczy, o których strach jest myśleć, które robi tylko mój brat.
Dlatego myślę, że jakbym się nie zakochała w Tobie, nie miałabym nad głową czarnych chmur od Pana Chmur, a na głowie Pani Pawłowicz od huraganów i trupów. Siedziałabym sobie wygodnie w domu i zbijała bąki, raz na tydzień przeczytałabym jakąś bestsellerową książkę, namalowała smoka, napisała wiersz, spotkała się z koleżanką i gadała przez dwie godziny o butach na słupku. Tymczasem muszę walczyć z niesprawiedliwością. Trochę jak Ty, kochany. Najgorsze jednak, że Ci się skarżę jak małe dziecko: czy naprawdę uważasz, że nasz romans na Facebooku jest melodramatem? Jeśli się zakochałam, powinnam pisać o kaczkach od chleba ze spulchniaczami czy może jednak o obiekcie westchnień? Może powinnam zwariować, żeby dać kolegom satysfakcję?
Mam milion pytań, na które musisz mi odpowiedzieć, bo ja sama nie potrafię, nie mam takich talentów i mocy. Mam kłopoty, których przez swój brak pewności siebie sama nie udźwignę, nie rozwiążę, nie wymażę z pamięci, choćbym była Panem Chmur i Panią Pawłowicz związanymi przysięgą małżeńską, wprzęgniętymi w jedno zjawisko pogodowe. Ono już tu jest, nazywa się koniec świata, bez nazywania spraw po imieniu wtargnęło do mojego życia jak czarne chmury z huraganem i sieje w nim spustoszenie. Trochę jak Ty, Jaruś…


22 sierpnia 2023

Jaro, wiem, jest późno. Albo wcześnie, bo doba się dopiero zaczęła. Powinnam spać, a nie mogę. Pewnie moi koledzy od przekonania o tym, że zwariuję z powodu naszej relacji, będą się cieszyli, gdy odkryją, że padłam dopiero o czwartej nad ranem. Że nie sypiam dobrze i to jest dowód na to, że zwariowałam. Niedługo wyjdę więc nago na ulicę, bo pomylę ulicę z własną łazienką lub sauną, i będę tam wyczyniała hocki-klocki. Ludzie umrą ze śmiechu, patrząc na mnie. Najpierw zaczną się turlać, potem piszczeć, wyć, skomleć o jeszcze, ale nikomu nie przyjdzie na myśl, że oszalałam z miłości, należałoby mnie odstawić do Warszawy, choćby na Nowogrodzką. Ale najlepiej na Żoliborz, gdzie mieszka z kotem ten, który pomieszał mi w głowie.
W sumie miałabym Ci wiele do opowiedzenia. Jak to było chodzić nago po Jedności Narodowej i być zaczepianą, wyśmiewaną, klepaną po tyłku, nazywaną dziwką i krejzolką. Moim zdaniem, kobieta powinna móc przejść nago ulicą, a mężczyźni powinni wtedy kontrolować swoją seksualność. Ale może dzieje się tak w Ameryce, w niektórych stanach. Jaro, może gdybym Ci zrelacjonowała przebieg takiego zdarzenia, zmiękłbyś i zabezpieczył jakoś ofiary gwałtu w naszym kraju? Bo te wszystkie klapsy w moją pupę, baty, które bym otrzymała od przechodniów, byłyby sporym nadużyciem. Przecież nie jestem Twoim kotem.
A może marzą mi się klapsy w pupę w niecodziennej sytuacji? W sytuacji, kiedy puszczają mi hamulce i robię sobie krzywdę. Tak naprawdę tylko w takich okolicznościach mogę przeżyć bliskość z mężczyzną? Przyszło mi to teraz do głowy i posmutniałam, zwiędłam, poszarzałam. Jak bardzo jestem skrzywiona i gdzie byli moi rodzice, gdy byłam mała i rosłam do góry. Na bank nie rosłam na boki. Może moi starzy chodzili nago po ulicy? Klepali się po tyłkach, aż doszli do wniosku, że dość tego, przeniosą się do alkowy, zwłaszcza że pojawiła się kolejna ciąża. Ale alkowa nic nie zmieniła, bo nie mogła. Bo w zmianie chodzi o coś więcej niż posprzątanie syfu na zewnątrz. Głęboka zmiana zadziewa się w środku, jest wewnętrzna. Dlatego, jak jeszcze raz ktoś powie, że peron mi odjechał…
Nie, nic nie zrobię, nie powiadomię Cię, Jaro, żebyś działał, uruchamiał wpływy – wojsko i Pegasusa. Nie jestem Zerro, który się mści na całym świecie, że jego rodzice też wychowali się nadzy na ulicy z błota, że gdy podrośli, znaleźli dom, ale to nic nie zmieniło, bo wrósł w nich syf. Że było jeszcze gorzej, gdy urodził im się syn.
Jaro, wiem, jest późno, powinnam spać, śnić o demokracji, którą mi wkrótce dasz w wersji mini, ale jestem podekscytowana i dlatego pozwalam sobie na odrobinę szczęścia i szczerości, choć pewnie przeginam. Bo nie rozbieram się i nie ganiam nago po ulicy, nigdy nie biegałam, choć moje wewnętrzne dziecko bawi się tam w kałuży. Coraz częściej się tam bawi, jest spontaniczne, za sobą. Całe szczęście, w jego kałuży odbija się słońce i pływają salamandry plamiste. Bo moja wewnętrzna Ewunia ma ogromne szczęście. Widziała już kijanki, żaby, dżdżownice, a teraz bawi się z salamandrami. Zakochuję się w niej powoli, bardziej niż w Tobie, Jaro. Niedługo będziesz miał konkurencję. Bo zakochałam się w Tobie, gdyż nie miałam siebie z wewnętrzną dziewczynką na czele. Ale to się zmienia, od środka. To pęcznieje i zaraz wybuchnie, zaleje nas prawdą, dobrem i pięknem. Przede wszystkim jednak oczaruje nas autentycznością.


22 sierpnia 2023

Jarku, padam na nos jak Pies Pluto, więc dziwię się samej sobie, że do Ciebie piszę, mam jeszcze siłę. Jestem wyczerpana nie tylko dlatego, że siedziałam wczoraj prawie do trzeciej nad ranem, ale i dlatego, że koledzy właśnie ode mnie wyszli.
Robiliśmy dziś wspaniałe rzeczy. Nie bój się, to nawet nie ocierało się o cień romansu, choć było sympatycznie. Upiekliśmy chałkę i siedzieliśmy w pokoju nad blachą, i jedliśmy pyszne pieczywo, rozmawiając.
Gadaliśmy o narkotykach. Ale nie bój się, jestem za stara, by ćpać, choć muchomora sromotnikowego chętnie bym spróbowała. Nie bój się, uszczknęłabym co najwyżej tylko specjalnie obrobioną mikrodawkę sromotnika, ona nie zaszkodziła jeszcze nikomu. A może nawet pomogła komuś stanąć na nogi, pozbyć się jakiegoś nałogu, otworzyć się na większe rzeczy niż pospolite życie, zdobyć San Escobar. I mnie przecież na plaży w San Escobar otworzyła się jakaś klapka, przede wszystkim jednak razem z żółcią zwymiotowałam tam żołądek. I teraz chudnę. Wczoraj zrzuciłam pięć centymetrów w cyckach. To niedobrze. Choć Ty pewnie nie lubisz dużych cycków, wolisz płaskie koty.
I co my z tym zrobimy? Naćpamy się czymś, żebyś mógł mnie znieść?
Też mógłbyś kiedyś tego spróbować. Nie zaraz narkotyków, ale rozmowy nad blachą z chałką. Przykładowo, mógłbyś godzinami nad blachą z chałką gadać z Zerro. Pan Prokurator Generalny musi być fest ciekawym rozmówcą, pewnie zna się i na twardych narkotykach jak Terlecki. Bój się, bo pewnie zażywał je na studiach. Kto w latach dziewięćdziesiątych nie ćpał, nie dilował. Choć wtedy pewnie modny był kompot, Zerro palił haszysz i crack. I dzisiaj czasem zdarzają mu się flashbacki. Co to takiego jest? To takie sztuczki, które po narkotykach po latach wyprawia mózg.
Zerro musi mieć flashbacki. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie chciałby Cię wygryźć z pracy!
Gadaliśmy też dzisiaj o MDMA, ale nie do końca skumałam, co to takiego jest. Wiem, jestem zacofana, ograniczam się tylko do palenia trawki. MDMA się nie pali, to coś jak amfetamina albo kwas. Ale amfetaminy nigdy nie brałam, więc nie wiem, co to jest MDMA. I pewnie teraz jesteś ze mnie dumny. Bądź ze mnie dumy jak paw, bo jest z czego. Powiem ci, że w liceum miałam kolegów, którzy palili heroinę. To na bank nie było MDMA. Koledzy nie leczyli tym PTSD, tylko lądowali na dworcu. Czasem przechodziłam obok dworca i widziałam, jak się pokładają na trawnikach, jak śpią na chodnikach. Mówili, że kradną, ale się puszczali. Szybko powypadały im zęby, a ich cera była szara, ziemista, niezdrowa. Zatem cudem nie wdepnęłam wtedy w gówno i to jest ogromny powód do dumy.
Jarek, a może jednak zapalilibyśmy kiedyś zioło? Namówisz nowego Ministra Zdrowia, żeby przepisał nam medyczną marihuanę. Niedzielski padłby trupem, gdybyś go o to poprosił, ale ten nowy może nawet usiądzie razem z nami nad blachą z ciepłą chałką i zapali? Będziemy palić i jeść, bo po paleniu zwiększa się apetyt. Nie, nie będziemy rozmawiać o narkotykach. Żeby nie zapeszyć, żeby nie złapać doła, nie wyobrażać sobie, że oblazły nas pająki. Będziemy rozmawiać o kotach i Jakim. Co się z tym chłopakiem porobiło. Znikł z życia publicznego w Polsce, choć przez chwilę siedział w Europarlamencie. A na Zachodzie to dopiero są dragi. Czasem Jaki ma więc takie flashbacki, że nie można go słuchać nawet pod budką z piwem.
Ja myślę, że wszyscy w tym rządzie poza Tobą i Niedzielskim ćpają. Odwiedzają się w domach i ładują w siebie MDMA albo sromotniki. Są tak gnuśni, że nie pieką chałek, tylko kupują gotowe produkty ciastopodobne w LIDL-u. Albo mąkę i jajka, by ładnie się prezentowały na stole w pokoju. Ich rozmowy nad drożdżami jednak się nie kleją, nawet gdy ktoś od czasu do czasu wtrąci do gadki o dragach jakąś sylabę. Zwyczajnie politycy PiS mają przećpane mózgi. Jak mogą nie mieć przećpanych mózgów, skoro utrzymują wysokie stanowiska, skoro nie zjada ich stres, a czasem któryś z nich trafi nawet do Europarlamentu.
Bywa, że chciałabym wejść w ich skórę i zobaczyć świat ich oczami. Nie zobaczyłabym nienawiści, pogardy, małostkowości, tylko pieniądze. Złotówki. Euro. Dolary. Miliardy. Nie zobaczyłabym stanowisk w spółkach Skarbu Państwa, tylko przekręty. Tyle przekrętów, że aż bym miała mdłości. Wreszcie zobaczyłabym podeptaną Konstytucję, ale też nadzieję na totalitaryzm, czyli jeszcze więcej władzy i wpływów oraz seksu.
Bo czy nie wszystko, co mamy, bierze się z naszej energii seksualnej? Są takie teorie, że to seks napędza świat. Że chory seks napędza świat pisowców, dlatego pisowcy tak nie lubią dużych cycków, tylko płaskie koty. Choć w Narodowym Banku Polski są cycate aniołki, które robią kariery na wybiegu w domu Glapińskiego. Jedna zarabia więcej od drugiej. Bardzo im tego zazdroszczę. Jarku, może dlatego przyssałam się do Ciebie?
23 sierpnia 2023

Ej, Ty, Jarek, gamoniu, dwa miesiące temu zostałeś Wiceprezesem Rady Ministrów. Gratuluję Ci z całego serca. Serio. To duża rzecz. Cieszę się, w końcu jestem patriotką. Szkoda tylko, że nic mi nie powiedziałeś. Mama mnie dzisiaj poinformowała, że robisz karierę. Jest wstrząśnięta. Teraz wszystkie laski w sejmie będą na Ciebie leciały, ja będę nieszczęśliwa, znów zacznę obgryzać paznokcie. Pamiętaj, że tak naprawdę nie podobasz się tym flądrom, tylko Twój stołek. Wysokie stanowisko to afrodyzjak. Nawet nielichy buc jest rozchwytywany, gdy ma kasę i prestiż.
Mam do siebie pretensje, że się nie interesuję polityką. Przeoczyłam Twój awans. Ale już naprawiam swój błąd, cała zamieniam się w słuch. Mów! Kochany, kto Cię awansował? Kto zdecydował o tym, że już nie jesteś szeregowym posłem? Co teraz będzie? Ja nawet nie wiem, jak to wszystko działa, co robi Wiceprezes Rady Ministrów, a to jest przecież Twoje życie. Czasem całe. Za władzę i wpływy sprzedałbyś Mruczka, oddałbyś bratanicę Arabom, jej dzieci żyłyby na ulicy i musiałby kraść. I mnie pozwałbyś do sądu za naruszenie dóbr osobistych. No gdyby moje listy odsłaniające Twoje mierne poczucie humoru wpadły w ręce niepowołanych osób, gdybym je gdzieś opublikowała. Na bank trafiłby Cię szlag, to byłby koniec naszego romansu. Wściekałbyś się jak na mamę, która Cię nie widziała, która w przeszłości grzebała w Twoich rzeczach, chodziła za Tobą i nie ufała Ci, zwłaszcza gdy ukradłeś razem z bratem księżyc.
Tak, masz praktykę, by zostać Wicepremierem. Musisz mieć praktykę, by silną ręką rządzić wschodnią Polską. By dzielić i rządzić, dawać pstryczka w nos Unii Europejskiej. Taki jesteś przecież doświadczony i skorumpowany. Choć się zarzekasz, że nie zarabiasz wiele, nie bierzesz łapówek, jesteś nieskalany jak łza albo dziewica, kiedyś ukradłeś księżyc. Niby byłeś mały, ale to do dzisiaj się na Tobie odbija. Wszyscy o tym pamiętamy, śmiejemy się, jakim byłeś blond łobuzem. Miałeś szczęście, że nikt nie wezwał wtedy do Ciebie milicji, że Cię ze szkoły nie wyrzucili. W przyszłości nie dostałbyś się na prawo, Polska wiele by straciła. Wodza z prawdziwego zdarzenia.
Dzisiaj to by chyba nie przeszło, żeby tak kraść i obnosić się z tym w telewizji. Żeby jeszcze brać za to grubą kasę. Ale takie były czasy. Przymykało się oczy na wygłupy dzieci. Dzieci nie były poważnie traktowane, jakby nie zaliczały się do ludzi. Mówiono im: dzieci i ryby głosu nie mają. Albo: co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. Pociechy były karane biciem. Pewnie jeszcze pamiętasz, jak nauczyciel od historii okładał Cię linijką. A tak poza tym maluchy robiły, co chciały, bo rodzice pili. Wódka była walutą, to musieli pić. Woleli to niż rozkradać dobra narodowe. Choć i tak każdy kradł jak mógł, by polepszyć komfort życia swojej rodziny. Twoja mama też na pewno kradła. A przynajmniej kupowała spod lady książki w księgarni.
Zatem nie mów mi, że to nie tak, że niczego nie rozumiem, bo jestem od Ciebie dużo młodsza, nie pamiętam komuny, za to znam komputery, Internet i sztuczną inteligencję, która nas powoli wchłania. Pamiętam dziewięć ostatnich lat komuny, jak upadł Mur Berliński i rodzice głosowali na Wałęsę. Trzydzieści jeden lat różnicy między nami to nie taki horror. W końcu jesteś naszym wielkim Wicepremierem, musisz to wiedzieć. Ludzie w gorszej sytuacji niż nasza potrafią się spotkać. No i mam wyobraźnię, wiem, że kiedyś było Ci trudno, nie było lodów, czekolady, pomarańczy. Wszystko było na kartki, nawet skarpetki i majtki. No, zabawki można było kupić za pieniądze, ale Twoja matka miała dwóch synów na utrzymaniu, była biedna, więc na podwórku bawiłeś się sam w Polskę. Też byłeś Wicepremierem i wyprowadzałeś nasz kraj z Unii Europejskiej.
Kochany, jeszcze raz bardzo Ci gratuluję, rządź nam sprawiedliwie. Prawo jest po Twojej stronie.

23 sierpnia 2023
Jaruś, zabijesz mnie. A przynajmniej nie będziesz mnie dalej kochał. Była u mnie Tete i przeczytała mój ostatni list do Ciebie, który nieopatrznie zostawiłam na stole. Musiałam jej wszystko wyjaśnić. Tłumaczyłam się ostro, czerwieniłam się, trochę nakłamałam, ale nie wyparłam się naszej miłości. Jak bym mogła się jej wyprzeć. Za Chiny Ludowe bym tego nie zrobiła, nawet jakby Donald Tusk przyjechał do Wrocławia i mnie torturował. Nawet jakby mnie torturował swoimi dowcipami o PiS-ie. On czasem ma takie przaśne poczucie humoru, nie to co Ty. Najgorsze jest jednak to, że on żartuje również z Ciebie. Z Twojego braku poczucia humoru, zajadłości, uporu, sztywności i z tych Twoich wybitnych zdolności językowych. Teraz będzie się śmiał z nas obojga, bo prawda ujrzała światło dzienne, Tete wszystko wie i zaraz dowiedzą się inni. Wszyscy będą o tym mówić, robić durne memy na nasz temat. Nikt nie oszczędzi naszej miłości. Ta relacja będzie za-gro-żo-na.
Nie wiem, jak powstrzymać Tete przed kłapaniem dziobem. To pleciuga. Niby przyjęła wszystko ze zrozumieniem i obiecała zachować to dla siebie, ale wiesz, jak jest z kobietami. Kobiety są zepsute, rozwiązłe, nie dotrzymują obietnic, zdradzają sekrety przyjaciół, nie są lojalne wobec nikogo. Także Tete ma za nic naszą przyjaźń. Najgorsze, że pewnie mi zazdrości. Zaraz będziesz miał drugą adoratorkę. Jestem o tym przekonana. A ona też ładnie pisze. To Tete miała na maturze pisemnej z polskiego piątkę, nie ja. To może oznaczać jedno. Że zaczniesz mieć do niej słabość. Zwłaszcza gdy Ci napisze, że Jarocka to dziewka, wsiowa dziewczyna, małżeństwo z nią byłoby dla Ciebie mezaliansem. A przecież nie byłoby, bo się wyrobiłam. Także przez Tete. Ona mnie wytresowała na damę. Może nie jest do końca zadowolona z efektów, ale jest lepiej, niż było. Umiem więc podnieść w restauracji rękę na kelnerkę, tak nieznacznie, dyskretnie, że mój łokieć ledwo unosi się nad stołem. Umiem się ubrać tak, by nie rzucać się w oczy. I nie opalam się, bo to by świadczyło o tym, że pracuję w polu, jestem chłopką, kimś nieobytym, bez manier. No i Ty też nie lubisz opalenizny, nie chodzisz na solarium, zawsze jesteś blady jak dupa. Ty nienawidzisz ciemnoskórych, mówisz o nich murzyni, nie pozwalasz ich wpuszczać do Polski. Niestety, nawet potrzebujących dzieci.
Najgorsze jest jednak to, że się jebnęłam. W tym przeczytanym przez Tete liście napisałam, że wychowałeś się na podwórku. A Ty podobno nie latałeś po trzepakach i śmietnikach, metalowe drabinki nie były Twoje. Miałeś lepiej niż Tusk, który raz w wywiadzie przyznał, że wychował się na ulicy. I teraz cała jestem w nerwach. Wysłać Ci ten list, czy go schować. Tam przecież są gratulacje dla Ciebie, wiele ciepłych słów. Kochany, nie chcę, żebyś pomyślał, że nie widzę Cię jak mama. Chcę dzielić z Tobą życie, wspierać Cię i chwalić. Tego samego oczekuję w zamian. Zainteresowania, opieki. Wzajemność jest cool.
Tete powiedziała, że Ty nie zniesiesz takiej potwarzy, mojej nieznajomości faktów z Twojego dzieciństwa. Że najlepiej by było, jakbym sama się zabiła. Zatem podejrzewam, że muszę się zabić dla Ciebie. Nie wiem kiedy. Ani jak. Najpierw jednak się prześpię. Jestem zmęczona po ostatnich bezsennych nocach i imprezach. Poza tym nie chcę popełnić żadnego błędu. Mam tylko jedną szansę.
Teraz myślę, że moje życie było całkiem miłe. I trochę absurdalne. Bo jeśli się zabiję, nie zabiję się z powodu źle ulokowanych uczuć, ale dlatego, że jestem niedouczona. Powiedziałbyś, że głupia, skoro w 2015 roku głosowałam na PO. Ale ja bym Ci to wybaczyła, bo gdybym jednak przeżyła, w październiku głosowałabym na PiS. Może nawet zagadałabym obserwatorów tego wydarzenia, by można było podmienić jakąś urnę z ważnymi głosami? Dla Ciebie oddałabym duszę diabłu, trochę jak Duduś, któremu czasem publicznie nie podajesz ręki. Pewnie dlatego, że ma już kogoś lub studiował na poprawnej politycznie uczelni. Hm? Ale nic tu po mnie, szkoda mojej energii na zazdrość i czcze gadanie. Pora umierać, choćby ze strachu przed wygraną PO, bo wtedy, mimo wszystkich moich gaf, Tobie z żałości pęknie serce.

23 sierpnia 2023
Jarosław, mam pewne przemyślenia, którymi chciałabym się z Tobą podzielić.
Może Ty jesteś złym człowiekiem? Nie odpisujesz mi na listy, a ja ich już trochę do Ciebie wysłałam. Milczysz, jakbyś co najmniej miał nóż w kieszeni i chciał go zaraz użyć. Skupiasz się, bo potrzebujesz przeanalizować plan zabójstwa Polski. No jak to efektownie zrobić, a potem szybko zwiać do Argentyny. Bo za takie coś nawet najlepszy adwokat nie dałby Ci wsparcia, o udzieleniu pomocy nie wspominając. Sprawa z góry byłaby przegrana, akt oskarżenia nie jest bowiem dokumentem wyssanym z palca. Takie sprawy po prostu się przegrywa.
A może Ty masz w kieszeni gaz pieprzowy? Zasadziłeś się w sejmie na polityczki opozycji z tym szczypiącym gównem, bo chcesz je poczęstować ich własnymi łzami i pieczeniem oczu. Chcesz, by cierpiały – na pół godziny straciły wzrok, były jak dzieci we mgle, totalnie ślepe i bezbronne. Żebyś mógł macać je po pupach albo wymacać w ich kieszeniach broń. Chętnie sprawdziłbyś, czy nie mają przy sobie noża, którym mógłbyś trzy razy zamordować Polskę. Za PO i Nową Lewicę, że ojczyzna dała im rację bytu.
Może ja się pomyliłam co do Ciebie? Może nie czytałeś nawet moich pierwszych, miłych listów, by od razu stwierdzić, że mi peron odjechał. Może Ty planujesz atak terrorystyczny na sejm? Może zajebałeś już z archiwum rysunki architektoniczne sejmu i tworzysz na Żoliborzu zabójstwo Polski, i to, jakby się potem wydostać z klatki na zewnątrz. Rysujesz plan, jak się najszybciej dostać na lotnisko i uciec z tonącego statku. Gdy uruchomią się te wszystkie alarmy napadowe i szereg innych zabezpieczeń, wpadniesz w pułapkę. Wpadniesz w taką pułapkę, że nawet modlitwy Ci nie pomogą. Ani Matka Boska z papieżem. Złapią Cię i postawią Ci zarzuty. Sąd nie będzie znał litości, skarze Cię na dyby albo lanie rzemieniem pod pręgierzem. Albo od razu Cię zamkną – WOT w porozumieniu z Zerro. Nie, nie w głębokich lochach. W szpitalu dla obłąkanych. Stwierdzą bowiem, że nie odpowiadasz za morderstwo, jesteś fest niepoczytalny, bo nikt o zdrowych zmysłach nie zabiłby z premedytacją Polski.
Ty się mylisz. Bardzo. Możesz na nas sprowadzić szereg nieszczęść – ruską okupację, Wagnerowców, wyjście z Unii Europejskiej, konflikt z Niemcami, konflikt z resztą świata, biedę, bezrobocie, głód i inne liczne plagi ślimaków i stonki. Ale nie jesteś w stanie pozbawić życia tak dużego kraju. On Ci się wymsknie, nie da się pozbawić życia, ukatrupić kozikiem po ojcu. Nawet zamknąć się nie da, nie będzie milczał jak Ty, bo jest kochany i odpisuje na listy. Kobiety tutaj nie pozwolą Ci na szerzenie zła, zbuntują się, uniosą. Znów wyjdą na ulicę z transparentami i będą profanować pomniki i figury w świętych miejscach, wołając: jebać PiS. Nie przestraszą się narodowców i innych faszystów, których używasz do swoich przestępstw. One nawet przed różańcami i wodą święconą się nie ugną, będą pluć i przeklinać. Poleje się polska krew, ale Ty za to bekniesz.
Jarosław, to jak to jest z Tobą? Jesteś zły, popsuty i demoniczny? Mam Cię nazywać degeneratem? Ty lepiej siebie znasz niż ja Ciebie, powiedz, co Ci siedzi w tej durnej głowie, jakie machloje i przekręty? A może tylko odwracasz moją uwagę od rzeczy, które są ważne? Może ja się fokusuję na Tobie, że nie masz serca, że masz gwoździe zamiast pikawy, a Twój plan jest niecny. Może ja się fokusuję na Polsce niepotrzebnie, bo Tobie chodzi o mnie…
24 sierpnia 2023
Jarku, znudziłeś mi się. W ogóle to mi się nudzi dzisiaj jak mopsowi. Może dlatego, że jest lato, sezon ogórkowy, PiS się nie wysila, choć szykuje już czternastki i podwyżkę 500+, by przekupić ludzi przy urnach wyborczych.
Jarku, strasznie mi się znudziłeś, jak kopytka, aż przed chwilą zasnęłam nad telefonem. Miałam do Ciebie dzwonić, a tu zmorzył mnie sen. Przyśnił mi się Twój brat. Lech krążył jako jakaś taka niezidentyfikowana forma gazowa. Duch? Latał pod sufitem u mnie w pokoju, a gdy przestraszona się obudziłam i otworzyłam oczy, dalej tam był. Był i szeptał gazowymi ustami: jebać PiS. Bałam się, że zacznie wymachiwać rękami i krzyczeć „jebać PiS”, wtedy moja dobra opinia legnie w gruzach. Sąsiedzi usłyszą bluzgi na jedynie sprawiedliwą, prawą partię polityczną w Polsce, i wymyślą w tych zakutych łbach, że spoufalam się z opozycją, że mi się ostatecznie znudziłeś.
Pytanie jest takie, czy Ty jesteś nudny jak lane kluski, kopytka, makaron na łazanki, zresztą wszystko, co jest z mąki. Czy nie jesteś beznamiętny jak owe knedle, kiedy się ich nie przyprawi. Może potrzebny Ci pieprz i sól? Coś takiego, co by uczyniło Cię atrakcyjnym. Może nowe zęby albo szampon przeciwłupieżowy?
Skoro jednak jesteś zły, nie możesz być nudny…
Mimo to ziewam na myśl o Tobie, znów chce mi się spać. Znudziłeś mi się, ale może to tylko taki potrzebny etap w naszej relacji? Żeby znów siebie zobaczyć, przeżyć drugie zauroczenie, zakochanie, bombardowanie miłością. Żeby nasze narządy płciowe mogły odpocząć od otarć. Miłość też jest procesem, gdzie uczymy się od siebie nawzajem o sobie. Gdzie spotykają się dwa systemy rodzinne ze swoimi zaletami i wadami. Czyli są nasi bliscy i dalecy krewni. Dziadkowie, rodzice, koty. I może dlatego we śnie przyszedł do mnie Lech.
Czy mój sen może oznaczać, że wolę Twojego brata od Ciebie? Czy wybieram Lecha, który tak naprawdę nie jest zimny jak jego braciszek bliźniak? Z dwojga złego, wolę Lecha, który gdzieś tam w obłokach ma żonę. Pomimo to nagabuje mnie, nawiedza mnie w domu podczas snu i jemu to chyba nie przeszkadza. Jemu mega się nudzi i szuka na ziemi atrakcji, kogoś takiego jak ja. Logicznego, choć szalonego jak Ania z Zielonego Wzgórza. Na bank popsutego. Bo on nie dożył życia. Nie śmiał się za często, nie żartował, nie rozbierał się do naga, by pływać w bajorze, i nie wkurwiał się tyle, ile jego brat Jarosław. Wreszcie nie zamordował Polski.
Smutne to, choć prawdziwe. Bo żona Lecha czeka na męża na obłoku, aż skończy mnie straszyć białymi kłębami licho wie jakiego gazu i wróci, skąd przyszedł, by być obok niej. By przykleić się do niej jak do piersi matki i znów patrzeć smutno na to samo. By mielić te same myśli i zdania. By tymi samymi zdaniami witać się i żegnać. Wreszcie by nie mówić sobie tego, co ważne. Że ziemia jest płaska, a politycy PiS to zbawcy narodu, nadzieja Polaków. To jest dopiero życie.
Aż chce się rzygać z nudy.
Jarku, choć wiem, że nuda jest zdrowa, nie jestem do niej stworzona. Proszę więc, wymyśl jakąś aferę. Aferkę. Konflikcik. Nieporozumionko. No, pisowskie, choć może być też seksafera jak za Leppera. Jak chcesz, możesz w coś wrobić opozycję. W sekstaśmy albo w wypowiedzi typu: prostytutki nie można zgwałcić. Możesz do tego użyć Zerro, Dudusia, Pinokio. Oni się zgodzą na wszystko dla Ciebie, nawet na wyuzdany seks oralny. Może Minister Edukacji skusi się również być użytym? Czarnek jest tak interesujący, że trudno przy nim jeść kopytka, leczyć dniami i nocami otarcia na narządach płciowych przez abstynencję seksualną. No ale czy jego nazwisko nie brzmi trochę jak wyraz członek? A od członka wszystko zależy – życie, szczęście, może nawet zdrowie psychiczne ludzi. Zatem Czarnek formuje masy ludzkie i przyszłe pokolenia wyborców PiS na zboczeńców. W jego fantazjach dewianci pójdą w październiku głosować. Najpierw wezmą udział w referendum, potem oddadzą głos na PiS.
A jeśli PiS faktycznie wygra wybory, to już na bank nie będzie nudno. Nie będziemy ziewać, spać, nie będziemy leczyć otarć narządów płciowych, będziemy ruchani w dupę bez wazeliny. Przez Ciebie, klucho.








Ewa Jarocka
(ur. 1980) - absolwentka podyplomowego Studium Literacko-Artystycznego w Krakowie.
Autorka czterech książek poetyckich i czterech prozatorskich. Nominowana m.in. do Nagrody Literackiej Gdynia w kategorii poezja i w kategorii proza. Stypendystka Prezydenta Miasta Wrocławia w dziedzinie literatury. Maluje.

bottom of page