Alberto Szpunberg – trzy wiersze
- Mirek Drabczyk
- 28 mar
- 2 minut(y) czytania
Stare rzeczy
Unosi się aż tutaj zapach spalonego drewna.
Gdyby ten dom, niczym w bajkach, miał kominek,
ogień z pewnością wzbiłby się, by dodać nocy gwiazd,
a tak, dym się gromadzi
i sękate belki dachu czernieją z czasem.
I tak jak te belki, wszystkie rzeczy:
po tylu, tylu trudach
życie przy ogniu mąci wzrok,
a zgaszone cygaro w ustach już nie dymi,
choć wciąż plami drżące wargi;
ciepło jesiennego powietrza można by rzec, niczym cisza, usypia,
drżą sękate dłonie,
a oczy — kto by pomyślał — giną bezpowrotnie.
Proste rzeczy
Ciepły dzień w środku jesieni zwiastuje deszcz:
mylą się liście, które jeszcze pozostały
lecz nie ptaki, które wcześnie odleciały w dal;
wspomnienia znają wszystkie drogi,
dlatego powracają z daleka
i pachną ziemią, zbierają się, ulatują, zawsze pozostają.
Człowiek, który jest blisko i daleko,
wie, że to jesień i że żył,
jesiennymi wieczorami spogląda na ulicę
i chociaż ciepły dzień w środku jesieni mniej dymi
jego pokój wciąż pełen jest dymu.
W Buenos Aires takie zmiany pogody nie są rzadkością:
zapach deszczu, który jest zapachem ziemi, czuć z daleka
a wszystko układa się, jak zwykle, w najbardziej zwyczajny sposób.
Upór
Zabiją mnie zabiorą kilka z moich najbardziej oszalałych kawałków
będą badać moje oczy, jak szeroko otwarte patrzyły w noc
moje ręce, jak mogły moje ręce umrzeć, tyle razy się witając
moje stopy, jak nie uciekły, choć miały aż nadto czasu
i wrócą po mnie po więcej kawałków po więcej i więcej zniszczeń
moje serce zacisnęło się w pięść moja głowa pośród wszystkich ludzi
był dobrym chłopcem powiedzą o garstce moich kawałkówale oni co jak kiedy, nigdy się nie dowiedzą, myślę że nigdy.
z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak
