Krawędź
Ta kobieta jest perfekt.
Jej martwe
Ciało jakby uśmiecha się spełnione,
Jak wizja greckiego fatum
Fałdami, toga spływa
Jej bose
Stopy niby mówią:
To już koniec, przebyłyśmy tak wiele.
Każde martwe dziecko skulone, biały wąż,
Każde przy małym
Dzbanku mleka, już pustym.
Ona ułożyła
Je z powrotem w swym ciele jak płatki
Stulonej róży, gdy ogród
Zamiera i jak krew ciekną zapachy
Ze słodkawych krtani nocnych kwiatów.
Księżyc nie ma powodu do smutku,
Gapiąc się spod trupio-białego kaptura.
Przyzwyczaił się już do tych rzeczy.
Jego czernie wciągają i łamią.
przełożył Jerzy Bartonezz
