sprawca
nie pozbawiaj się ojca
szczególnie kiedy leżycie
w tym samym
szpitalu psychiatrycznym
biorąc garść tabletek rano
i garść tabletek wieczorem
nie łatwo jest go przepędzić
kiedy przebywa na oddziale
dla schizofreników
tak samo wiele potrzeba
aby zapomnieć o wszystkich
żywych i umarłych
kiedy jest się w izolatce
(dajcie mi haloperidol)
i trzeba ciągle wracać
do Pawłowic lub Lipnika
[za ścianą umiera mój ojciec]
za ścianą umiera mój ojciec
lecz ja do niego nie pójdę
nie powiem tato jestem poetą i mogę
unieśmiertelnić cię w wierszu
ja do niego nie pójdę kiedy chory
leży w pasach po paranoidalnym widzeniu się
(dajcie mu Haloperidol)
muszę odciąć pępowinę oddalić się
do innego skrzydła gdzie nie dosięgną mnie
jego obłąkańcze krzyki
szczególnie zaś zadbać o siebie
w sali obok umiera mój ojciec
tracąc język inny niż żargon schizofrenii
a ja nie jestem w stanie jakkolwiek mu pomóc
(dajcie mu choć Relanium w zastrzyku)
odlot
jeszcze mogę stąd wyjść rozwinąć skrzydła
kiedy mój ojciec kurczy się w sobie
i coraz trudniej odnaleźć do niego drogę
dzieli nas wszakże ściana izolatki
i jasny anioł choroby któremu rosną skrzydła
z naszych krzyków chciałbym przenieść się
do innej części szpitala z dala od ataków
mojego ojca wszakże jestem poetą
mogę w każdej chwili stworzyć to i owo
na nowo (dajcie mu chociaż Zolafren)
znamię
nie pozbawiaj się ojca
nawet jeżeli robiłeś to dotąd całe życie
spójrz gdzie skończyłeś nie gorzej
niż ten którym nie chciałeś się począć
w katowickim szpitalu psychiatrycznym
w którym przebywał uprzednio mój tata
oddziałowa kojarzy nazwisko
nawet jeżeli chciałem się go pozbyć
lecz ostatecznie nie przepędziłem
jak wszystkich żywych i umarłych
których przynoszę na oddział
pełne kieszenie Olmów Sierków i Półtoraków
lub słów tak pięknych jak maszkiety
tak kolorowych jak serwet
ruch i opór
na szczęście nie zasiedziałem się
ani w Hałcnowie ani w Pisarzowicach
nawet u Sierkowej byłem krótko
i już muszę wracać do Pawłowic
ileż razy przetnę jeszcze granicę
cesarsko – pruską i do ilu rzek
będę wzdychał tak często jak do Białej
zanim dotrę do kropki nad ypsylonem
lub będę mógł położyć się nad Sołotwą
przeczytać nekrolog Niewęgłowskiej
zobaczyć upadek gwiazd plum plum
plum w nicość i nie rozmyślać
nad okrucieństwem katowni bielskiej UB
przy ulicy Krasińskiego 30
tabula rasa
poeta to ten kto każdego dnia godzi się
z pustą kartką nie wypominając jej
bezpłodności po jakże owocnej nocy
kiedy śnił sto wierszy o miłości
lecz nawet jeden się w nim nie zapisał
ze wszystkich snów żaden nie może
być trwalszy od kwiatu pomarańczy
kiedy rano jestem bezpłodny niegodny
wyrazów co splatają się w ustach
jak języki przy pocałunkach
poeta to ten któremu słowa objawiają się
na ulicy w kształcie kobiecych bioder
a on nie rzuca się na nie
i tylko kiedy niekiedy dostaje ochłap
