Słowo w kwestii ogólnej
Po niebie jeździ motolotnia, niestosownie
kanciasta. Może tym sposobem zdołamy
trochę zboczyć z traktu. Nader wątpliwa
materialna substancjalność słów ulega
zatarciu. Na pożółkłej szybie kropla
waha się w stanie nieważkości, nadciąga
uskrzydlona groza. Na poły obudzony
ustanawiasz odmienny niż ten życiowy porządek –
olśniewający splendor narracji albo aberracji.
Jednakże trochę zaskakuje, słowo, układając się
z lekkim trzaskiem w łożysku znaczenia.
Chwiejny chód mysikrólika wzdłuż żywopłotu
jest jak celowo rozchybotany most – rodzi
perspektywę obłapki. Zbyt mocna kawa
powoduje migotanie przedsionków sensów.
Szkopuł w tym, że akcja rozgrywa się w tle,
a ty niekoniecznie sprawujesz patronat medialny.
Dajmy spokój, albo nie, tonowi zbyt uroczystemu, nawet
jeżeli jest stosownie monstrualny. Śniadanie
podano do stołu, słychać szczęk sztućców
albo oręża. Znaleźć upodobanie w swoim
temperamencie – oto wyzwanie!
ścięgna
podchodzenie bliżej
do twardych miejsc źle
oświetlonych jest grudzień
ścięgna z trudem
nad głową odpryski gwiazd
wiatr uderza w twarz
chuda nornica – w poprzek
drogi zawsze chodzi o ciało
nadmiar albo brak oddechu
patrz – jest noc ostre brzegi
tną krawędź podajesz
usta – siecze deszcz
A guzik
Jesień uroczo się pokłada, gdzieś
na peryferiach skręcanie mebli. Docierasz
do miejsc, w których wanty są luźne. Bo nie
wszystko zawsze musi być w pionie.
Marchewka, szczypior, kalarepa leżą na
straganie – zły urok tak tkać i pruć, stężona
trwoga, że coś poszkapisz, że a guzik, fluidem
sobie pomazałam.
