top of page

Znaleziono 494 wyniki za pomocą pustego wyszukiwania

  • Michał Kaczmarek – pięć wierszy

    Z S3 na A4 z balkonu macha matka na dworze znajomy sąsiad z reklamówką dzwoniących butelek woła pracodawca łóżko tęskni za ciałem dziecka klamka za odciskiem linii papilarnych parkowe ławki mówią cicho do widzenia objazdowy teatr rusza w trasę wokół ratusza nie słuchamy jego piosenki ani ja kiedy skręcam w prawo na rozwidleniu ani ty zostawiłeś widok z okna i nas włączających silnik aby klimatyzacja schłodziła wnętrze w lekarskim oświadczeniu tajemnica w nocy z trzeciego na czwartego kwietnia zatrzymanie akcji serca Ostatnie spotkanie przyjechaliśmy po matkę by nas odwiedziła ojciec miał zostać złe samopoczucie siedzieliśmy w samochodzie przywitał się pomachał wnukowi rzucił wesoło ja bym pojechał matka nie chciała po latach pijaństwa kiedy się uspokoił wolała go mieć pod kontrolą w określonym miejscu jak lampkę która na środek biurka rzuca coraz słabsze światło przed telewizorem zadowolony z kilku dni samotności w połowie niewidoczny wysepka w deszczu która grozi wypadkiem Staruszkowie kiedy przychodzimy oni już są parami z przodu pośrodku i z tyłu samotni dzieci wyjechały w piętrowym domu dzielą czas między ogród telewizor wnuki raz na trzy tygodnie w ławce pół godziny przed mszą zbudzeni nad ranem przez pustkę dzień okrąg wypełniony kolorem białe plamy rosną zlewają się wreszcie dotykają krawędzi przed lustrem przy goleniu Basia idziemy najwyżej poczekamy Pięćsettysięczne miasto niedziela centrum chłopak który strzałem w głowę zabija narzeczonego swojej byłej dziewczyny a potem zabija siebie pokonuje nieznaną trasę za pomocą internetowej aplikacji znajduje kawiarnię tramwaj autobus spacer a może nawet cześć do kolegi albo zejście z drogi kobiecie w ciąży podziękowanie uśmiech na miejscu strzał krzyk krew na rękach i ziemi strzał po raz drugi i wreszcie strzał samobójczy samochód zwalnia odjeżdża przechodzień złożył podanie o przyjęcie do liceum dla dorosłych wychodzi zza rogu kamienicy Pięćsettysięczne miasto piątek obrzeża chłopak który strzałem w głowę zabija narzeczonego swojej byłej dziewczyny a potem zabija siebie miał matkę nie został nikt brat ale brat to za mało kiedy umiera syn siedemdziesięcioletnia emerytka jesienny wieczór puste mieszkanie wspomnienia zdjęcia i książki brak nadziei za późno by budować spotkania z koleżankami przełożone biura podróży nie zwracają opłat za odwołane wycieczki co z życiem życia nie ma kotka leniwie liże łapy chyba ma nowotwór sprawa przycicha reporterzy badają zaniedbania w ratuszu matka wychodzi z domu dziewczyna z trudem otwiera oczy Michał Kaczmarek (ur. 1986) - z wykształcenia nauczyciel języka angielskiego, w praktyce pracownik biurowy. Publikował w pismach i na portalach, m.in.: „Afront”, „artPAPIER", „eleWator”, „Migotania”, „Odra”, „Projektor”, „Pro Libris”, „Protokół Kulturalny”, „Śląsk”, „Tlen Literacki", „Versopolis” (w j. angielskim, tłumaczenie własne), „Wytrych”. Laureat konkursów poetyckich.

  • Wioletta Ciesielska-Pawlak – Pokój do płaczu

    jeśli chcesz być moją dziewczyną muszę sprawdzić czy faktycznie masz tam błonę mój tata mówi że wszystkie jesteście takie same moja ciotka ma gabinet na początku pietryny każdą tam prowadzę po cuksy w cudze bachory to ja się wrobić nie dam na cotygodniowy sex będziemy jeździć do mojej kawalerki po mojej babci moim maluchem od mojej mamy lubię jak tam jest czysto więc przed zawsze porządnie się podmywasz musisz się podszkolić boś drętwa powinnaś się wić jak na moich ulubionych pornolach moje byłe zawsze miały orgazm popracuj nad tym proszę pamiętaj wybrałem właśnie ciebie a to jest zaszczyt sierotko powtarzaj za-szczyt jestem twoim słoneczkiem mamusia radziła żebym była kucharką w sypialni i dziwką w kuchni czy jakoś tak opromieniam mojemu panu drogę z łoża do pracy i z pracy do łoża czekam co wieczór na ganku ze schowanym pod podomką garem kaszy nocą będzie młócił aż wypluję plewy chore szczytowała wielokrotnie  to dar mówili koledzy w gimnazjum jesteś wyjątkowa będziesz gwiazdą mówili panowie z branży gdy podpisywała pierwszą umowę była taka szczęśliwa robi to co lubi i jeszcze jej za to płacą tylko adres zmieniła i jednostkę chorobową nigdy nie podchodź do nieoswojonych zwierząt po ogoleniu tygrysa na skórze zostają pręgi gdy myślisz że poskromiłeś kobietę purpurzyć się będzie dziko jej sutek i srom nie wiem do tej pory nie wiem czy rowerzysta łapał równowagę przytrzymując się na chwilę mojej lewej piersi a bioenergoterapeuta robiący hokus pokus nad nastoletnim łonem wywoływał pierwszy okres nie wiem też czy znajomy ma rację gdy twierdzi że piszę ostrzej gdy jestem zaraz przed słyszałam wiele razy że powinnam mieć miękkie cycki i twardą dupę na pewno mam mocną głowę kiedyś mnie w skroń jebnęła huśtawka a na przerwie koledzy podcięli nogi i trzasnęłam potylicą o ścianę i o podłogę to chyba w pełni tłumaczy moje f(r)azy pełna penetracja z pozostawieniem nasienia w pochwie* penetruj mnie jak twój bóg przykazał na górze synaj w brzuchu wieloryba wśród płonących krzewów penetruj pijany penetruj naćpany penetruj mnie z lajpem pod okiem i kosą pod żebrem jestem tylko pochwą na dwóch nogach więc nie krępuj się proszę zalej nasieniem mając w poważaniu głębokim *audycja radiowa Danuty Sobol  "jak być dobrą żoną w sypialni". Wiersze z tomu Pokój do płaczu, KIT Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2023. Wioletta Ciesielska-Pawlak (ur. 1980) – autorka tomów poetyckich krańcówka Litzmannstadt  (2019) i Wciórniości (2022). Publikowała m.in. w „Odrze”, „Stronie Czynnej”, „Helikopterze”, „Obszarach Przepisanych”, „Cegle”, „Tlenie Literackim” i „Wakacie”. Potrafi naciągać rzeczywistość jak zbyt krótką kołdrę. Ma wspaniałe Stado.

  • Grzegorz Wróblewski – siedem wierszy

    Klara Łuska jaszczur Obiecuje Klara wierzy Nieprzytomna Łuska jaszczur Coś o Rasta I się poci Klara naga Łuska jaszczur Kwiat paproci Łuska jaszczur Na nią spada Bo masz inną Pulsar głowę Łuska jaszczur Coś o Rasta Klara wierzy Pulsar czary Łuska jaszczur Na nią spada I się poci Kwiat paproci I pulsary Kwiat paproci Łuska jaszczur Kwiat paproci Zbiera siły Nozdrza naga Potem fantom Z niej wycieka Gwiazdy błyski Bez tułowia Łuska jaszczur Robi oczy Przerażony Łapie oddech Szuka ciała Kwiat paproci Klara w końcu Ostudzona Łuska jaszczur Zejść nie może Wizja trzyma Kwiat paproci Ulica Dolna W końcu ojcu obcięli nogę. I zmienili nam dyktatora… Natomiast pięć lat temu widziałem gawrona, który zrzucił z wysokiego drzewa na maskę samochodu włoski orzech. Po co zrzucił? To oczywiste! Żeby go w ten sposób rozłupać i potem bez popitki zjeść. Alkoholizm przy ulicy Konduktorskiej Świat bez boga jest światem nieludzkim – grzmią mokotowskie ssaki. (Z pewnością nie jest to sezon na kolorowe latawce…) Ponieważ żyję w świecie bez boga, żyję w świecie nieludzkim. I wszystkie skomplikowane kwestie mam z miejsca wyjaśnione. Obroty ziemi Powoli zachodzi słońce. Planuje się obniżenie ochrony wilka. Co oznacza zgodę na odstrzał. Ale mamy za to właściwy lek. To nie jest przecież czas na ból. (I nie są to wcale liryczne kolaże!) Wilki są agresywne i lubią padlinę. A księżyc jest piękny jak srebrny pierścień… W przypadku wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Wymiana Zrzutka na klacz i wiersze o pracy przy ścinaniu dębów, które widziały, a nie powinny widzieć. Stara klacz nie pasowała do drogich stajni. Była kulawa, więc właściciele oddali ją do rzeźni. Kupili z dobrej hodowli młodego, atrakcyjnego ogiera. Nastąpiła wymiana… Dlatego starcy farbują włosy. Nie pasują do pocztówek z błękitnych lagun. Próbują trzymać się w pionie, żeby nie zakopano ich w dole. Ogier też długo nie pociągnie. Zwykłe wieczory przy świeczkach. Rzeźnia. Cztery mrożone kaczki W sklepie natknąłem się na kobietę, która kupiła cztery mrożone kaczki. Z dumą na mnie spojrzała… Czy to było rewolucyjne? Tak, z pewnością! Nie zmarnowała przynajmniej życia. Szczęśliwi, którzy wciskają w siebie proteiny, zamiast spekulować o minotaurach i aktywnościach seksualnych mrówek. Grzegorz Wróblewski (ur. 1962) - artysta wizualny, autor książek poetyckich, prozatorskich i dramatów; m.in. Ciamkowatość życia (1992/2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Prawo serii (2000), Pomieszczenia i ogrody (2005), Hologramy (2006), Noc w obozie Corteza (2007), Nowa kolonia (2007), Hotelowe koty (2010), Pomyłka Marcina Lutra (2010), Dwie kobiety nad Atlantykiem (2011), Wanna Hansenów (2013), Gender (2013), Kosmonauci (2015), Namiestnik (2015), Choroba Morgellonów (2018), Implanty (2018), Miejsca styku (2018), Pani Sześć Gier (2019), Runy lunarne (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023). Tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski, zbiory: Our Flying Objects – selected poems (2007), A Marzipan Factory – new and selected poems (2010), Kopenhaga – prose poems (2013), Let’s Go Back To The Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023). W Bośni i Hercegowinie Pjesme (2002), w Czechach Hansenovic vana (2018). Brał udział w licznych wystawach zbiorowych i indywidualnych (malarstwo, mixed media, instalacje) w Polsce, Danii, UK i Niemczech. Autor ksiązki asemic writing Shanty Town (Post-Asemic Press, USA, 2022) oraz książki-obiektu z poezją wizualną Polowanie (Convivo, 2022).

  • Anna Podczaszy – Trzy skarby i dwa wierszyki

    Skarb 1 Jest możliwość, że na górnej półce znajduje się to, co się może i zgubiło i leży zadowolone albo i nie, nic nam do tego, choć właściwie zależy, jak na to spojrzeć i czy aby na pewno górna jest ta półka. Nieważne. Ważne, że to jest (albo i nie) i skomle o naszą uwagę. Choć nie wiadomo, czy o uwagę, czy po prostu skomle (zależy, jak na to spojrzeć) i czy skomle, czy może jednak wyje z taką mocą, że spadam w otchłań. Tak, jest też możliwość, że to się nam nigdy nie zgubiło. Skarb 2 Mogę, owszem, zwalić ściany (w poszukiwaniu ciebie) i znaleźć komunijny święty obrazek, Świętą Rodzinę i Andrzeja, też świętego. Dać nura w ich srebrne okręgi potem mogę (w poszukiwaniu czegoś). Skarb 3 Można też zrównać dom (w poszukiwaniu szczęścia) i wygrzebać ukryty skarb, srebrny jak spokojne jezioro, bez rysów i dramatycznych teatrów. Sufit zostawić, niech wisi, jak wisiał. Mój Święty Obrazek W ’42 przyjęłam komunię przenajświętszą po raz pierwszy. Napije się pani ze mną wiśnióweczki z tej okazji? Ach, mamy już ’24? Sto lat! Poleję. Popatrz pani, jak ten czas leci, myślałam. To było wczoraj. Pierwsze imię od chrztu jest Helena. A drugie imię od biskupa nazywa się Zofia. Wypijemy? Która to, już? Boże, jak ten czas, dopiero myślałam. A pani co wtedy porabiała? Nie żyła pani? No, co zrobić, bywa i tak w życiu. Czy to od pani ja ten dom posiadam? To wypić trzeba z tej okazji. Od Niemca? Naprawdę, będzie tu pani miała nowoczesne wygody, tylko chałupę zamieść. A ja do pieca dołożę – serce Jezusa gorejące i wiśnióweczka niczego sobie, ale maj zimny w kościele parafialnym. Do tej pory czuję w kościach ten krzyż, mój słodki Boże. Koło Otóż nie ma możliwości, że wołam: „Hop hop! Na pomoc!” Jeszcze czego! Sama wymieniam koło siebie oddechy – raz, i jeszcze raz, i jeszcze. A ostatni starczy na zawsze, skoro się kończy świat. Anna Podczaszy (ur. 1972) – autorka kilku książek poetyckich wydanych przez Biuro Literackie. Jej teksty opublikowano również w kilkunastu antologiach i szkicach. Za tomik danc nominowana do Nagrody Nike 2001. Autorka tekstów piosenek zespołu HuRaban. Współpracuje z legnickim Teatrem Modrzejewskiej. Na podstawie jej wierszy powstał pieśniodramat Spójrz na nią (2019). Autorka monodramu Zapowiada się ładny dzień (2022), zwycięzcy kilku festiwali teatralnych, w tym festiwalu Teatropolis w Łodzi (2023). Mieszka i pracuje w Legnicy.

  • Karol Maliszewski – pięć wierszy

    Literatury Literaturo o uchodźcach, wojnach, zamachach, mniejszościach i ich prawach, o kapitalizmie i tak dalej, bardzo ważna literaturo, daj żyć mniej ważnej, zupełnie malutkiej, literaturze o niczym, czyli pustce, w której rozgrywają się te wszystkie pozorne rzeczy, jaskrawe maźnięcia pędzlem na bladym płótnie. Fala Jedno stado pcha się na drugie, nie mając nic złego na myśli, tak niesie ich fala, jedni drugim wykręcają ręce czy raczej racice, nic złego, konieczność zaprowadzenia porządku; skierujcie kamerę gdzie indziej, najtrudniej pokazać nic, które zostaje po przejściu fali. Społeczeństwa Społeczeństwo było za tyranem, gwarantował kapuśniak i najlepszą słoninę, kazał otworzyć gorzelnie dla turystów i badaczy żywego słowa, zadowolenie rosło wprost proporcjonalnie, kobiety na powrót były kobietami, mężczyźni z troską opowiadali o ich losie, co transmitowała usłużna telewizja. W ościennych państwach pogotowie strajkowe trwało permanentnie, rolnicy od lat przytupywali przy ogniskach z opon, już nawet nie pamiętali, o co im szło, ale gdyby nagle podniósł ceny w skupach zboża, byliby za tyranem. Nic Nic już nie osiągać, żadnego królestwa, wystarczy to, co tracimy, osiągnięcia są dla wybranych. Ułożenie towarów na Kredyt bez zwierzeń, czytelniku, pójdziesz na to, zawierzysz pieśń, oddasz gardło, potem i tak po drugiej stronie spotkają się nasze ślady, cienie za skąpe na opowieść czy interpretację, ale zawsze, powiemy, był ruch, przeciek, wzajemność; kto cię tu prosił, wykrzyczane w gniewie, to też komunikat, nawiązanie, przecież mieliśmy tylko zrobić zakupy bez kartki, z ręką swobodnie w kieszeni, nie na klawiaturze. Karol Maliszewski (ur. 1960) – dr hab., profesor UWr., pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr.  Opublikował kilkanaście zbiorów wierszy i książek prozatorskich, m.in.: Nasi klasycyści, nasi barbarzyńcy, Zwierzę na J. Szkice o wierszach i ludziach. Nowa poezja polska 1989–1999. Rozważania i uwagi, Rozproszone głosy. Notatki krytyka, Po debiucie, Pociąg do literatury.  Ostatnio wydał: Piosenka o przymierzaniu (2019), Bez zaszeregowania. O nowej poezji kobiet (2020), Czarownica nad Włodzicą. Baśnie  i legendy z Nowej Rudy i okolic (2021). Mieszka w Nowej Rudzie.

  • Kai Aareleid – Czytaj mnie  

    I czytaj mnie jak wiersz czytaj bez pośpiechu wymawiaj każdą sylabę poczuj każde słowo na swoim języku zważ ciężar każdego członu zdania i staraj się dotrzeć do sedna ja wiem że chcesz zrozumienie można osiągnąć na wiele sposobów znaki przestankowe mogą być porozrzucane tu i tam można pisać razem i osobno dość dowolnie ostateczne znaczenie wyjaśni się dopiero później czytaj mnie w swoim tempie w moim tempie baw się wyrażeniami wykrzyknikowymi onomatopoezją echami i pauzami czytaj mnie II czytaj mnie jak miniaturę wiem to może być trochę jednostronne i zbyt szybko się skończy czytaj jeszcze III czytaj mnie jak krótkie opowiadanie może nie być dużo dłuższe ale ma warstwy można je zedrzeć jak ubranie z pleców w nagrzanym pokoju i jest w nim zmierzch półtony cisza czytaj mnie IV czytaj mnie jak powieść dwieście pięćdziesiąt stron bo takie są najlepsze dłuższe mają za dużo słów a te krótsze znowu przełamują granice gatunkowe chociaż ogólnie krótsze jest lepsze co do tego się zgadzamy czytaj mnie jak powieść gdzie jest wiele krótkich rozdziałów i przestrzeni między słowami ponieważ coś można pominąć w historii lub przerobić w coś nowego z innym smakiem w powieść a niektóre historie można całkowicie pominąć bez pisania lub pozostawić niedokończone nie zawsze trzeba kończyć czasami po prostu nie ma czasu jakbyś nie wiedział przeczytaj mnie V czytaj mnie jak epos ale raczej wciąż twoją lub moją epopeję narodową zostawmy na boku eposy anglosaskie i starogermańskie te pola bitew są zbyt rozległe i odległe a co do Greków wolałabym epicką bohaterkę taki epos gdzie kobieta podbija lądy i morza a mężczyzna walczy z hordami zalotników byłoby miło poza tym heksametr nie do końca brzmi naturalnie w naszych językach ojczystych mój wciąż jakoś sunie na swoich sześciu nogach jak kulejący pająk w twoich ustach jest po prostu zabawny do twoich ust pasują inne pieśni i niewątpliwie aliteracja jest dla nas obojga najlepsza sprawdziliśmy to od razu dlatego czytaj mnie jak epopeję pierwszy i ostatni rozdział podsumowanie spis treści i stronę tu czy tam nawet jeśli nie rozumiesz wszystkiego brzmienie wciąż jest piękne odwieczne i wieczne czytaj mnie VI czytaj mnie jak haiku tak jest jaśniej smak można uzyskać natychmiast eksperci twierdzą że mój język jest lepiej dostosowany do nieco innego podziału na sylaby ale mniejsza o te sylaby metryka kamasutra czy są w ogóle potrzebne moje haiku są jak te perskie miniaturowe obrazy które wyrastają ze swoich ram weź mnie żebym wyrosła z mojej ramy czytaj mnie VII i napisz mnie bo tak naprawdę jestem tylko tytułem i nawet to można zmienić po drodze napisz mnie VIII przeczytaj mnie w swoich dwóch językach i napisz mnie ponownie w obu IX w końcu przeczytaj mnie jak znak wodny możliwy do zobaczenia tylko pod światło pozostający w twojej tęczówce przeczytaj mnie tłum. Marta Eloy Cichocka Kai Aareleid (ur. 1972) – wielokrotnie nagradzana estońska pisarka i tłumaczka. Jest autorką poezji, powieści, opowiadań i sztuk teatralnych publikowanych w kilku językach obcych. Kai Aareleid jest również płodną tłumaczką literatury z fińskiego, angielskiego i hiszpańskiego. Przetłumaczyła na estoński takich pisarzy jak m.in. Bruce Chatwin, Paavo Haavikko, Jorge Luis Borges, Isabel Allende, Roberto Bolaño, Javier Marías, czy Carlos Luis Zafón. Pracowała również jako redaktorka i agentka literacka, była mentorką dla początkujących tłumaczy i prowadziła kursy tłumaczeniowe dla studentów uniwersytetów. W roku 2016 za swoją drugą powieść Linnade põletamine otrzymała w Estonii literacką nagrodę roku. Wybór załączonych przekładów jest owocem XII Obradoiro Internacional de Tradución Poética na wyspie San Simón w hiszpańskiej Galicji. Więcej szczegółów na: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kai_Aareleid

  • Samantha Kitsch – trzy wiersze

    kompromis z antykonformistą Moja Muza Nuda mojamuzanuda MMN mmn z everestu everestów vodospadem v vodospad między nałogiem a nudą dla kaprysu lub z desperacji łamię wyławiam zgłębiam łupię kruszę nonsensy z nonsensołomów ze złości? bez cierpliwości? pik kier karo trefl – czwarty do brydża! w kółko w kółko i krzyżyk wdech i wydech dla pana starosty budujemy mosty – do brydża dla pana starosty tęcze z tęczołomów mgły z mgłołomów orgazmy z orgazmołomów marazm z marazmołomu bumerangi z bumerangołomów w kamieniołomie cieniuteńkich nitek – w cieniuteńkich nitek nitkołomie trzy szczodre siostry: kontra rekontra i rekontra-à-rebours w pojedynku z fałszywą nutką w symbiozie z fałszywą nutką czarna dziura w grze w kółko i krzyżyk cóż! – potknął się o drugie dno beczki miodu z łyżką dziegciu rzut kostką zawsze triumfuje nad przypadkiem! żeby chociaż powietrze żeby chociaż jeden dzień w roku żeby chociaż niedźwiedzia przysługa cóż z tego że powietrze? cóż z tego że jeden dzień w roku? cóż z tego że niedźwiedzia przysługa? z tęczołomu z mgłołomu z orgazmołomu z marazmołomów z bumerangołomu pik kier karo trefl C-dur a-moll – pasjans nigdy nie zmyli przypadku! siódma woda po grze w kółko i krzyżyk w beczce dziegciu z łyżką miodu z radości? i z radością? zgłębiam wyławiam łamię łupię kruszę Malarka Zuzanna P. [autoremiks] północ – nawlekam łóżko na nitkę snu nitka rwie się i łóżko spada z hukiem kawa była za mocna – za słaba kawa? chyba kawa nie była dość łaskawa? czy kiepski poeta jest poetą? ale czy kiepski poeta w ogóle jest poetą? DOBRZE – kiepski szewc niewątpliwie jest szewcem ALE czy kiepski poeta W OGÓLE jest poetą? Zuzanna Płakała malowała portrety kobiet – każda miała na imię Zuzanna i każda płakała. Więc na obrazach Zuzanny Płakały Zuzanny płakały. Innymi słowy: płakały Zuzanny Zuzanny Płakały. Owszem – Zuzanny Zuzanny Płakały płakały. No cóż, płakały Zuzanny Płakały Zuzanny. słowa z powrotem w całość którą nigdy nie były i zaraz z powrotem w inną całość którą też nigdy nie były jego wiersze to zemsta na poezji za to że nie umie jej pisać jego wiersze to zemsta poezji na nim za to że nie umie jej pisać pisze się wiersz aby zadziwiał pisze się wiersz aby dziwaczył kochani nawet kochani nawet nie kochani nawet nie nawet kochani nawet nie nawet nie U Zuzanny Płakały Zuzanny płakały – u Płakały Zuzanny płakały Zuzanny – płakały Zuzanny Zuzanny Płakały – Zuzanny Zuzanny Płakały płakały. kochani nawet nie kochani nawet nie nawet kochani nawet nie nawet nie kochani nawet nie nawet nie nawet wystukując rytm zjawia się w jego głowie melodia nucąc melodię wracają do niego słowa piosenki pisząc wiersz biorą go diabli Malując Zuzanny, Zuzanna Płakała płakała – płakała Płakała – płakała, aż się zesrała. idąc ulicą trącił mnie ptak [historia prawdziwa] jeden jedyny raz w życiu (idąc ulicą) ptak swoim skrzydłem (przelatując) jeden jedyny raz w życiu (ja – idąc ulicą) swoim skrzydłem (on – ptak – przelatując) uderzył mnie w policzek? skroń? miejsce między policzkiem a skronią? można je nazwać i policzkiem i skronią? szedłem piękną zieloną dzielnicą Parkowe Zbocze w górę chodnikiem z prawej strony jezdni – ptak uderzył mnie w prawą część twarzy po czym (przystanąłem odwróciłem się) skrył się w bluszczu porastającym kamienicę ból nie był mocny ani zupełnie lekki powiedzmy: był niemal średni – wyraźny moje zdumienie było bezgraniczne jest bezgraniczne Samantha Kitsch – pseudonim literacki, pod którym ukazało się dziewięć zbiorów poezji, m. in.: Bahama, Helena, konfiskata konfetti i jojjo. W przygotowaniu zbiór szybkie szkice z szopem (SPP Łódź).

  • Ryszard Szpytman – azyl

    Budowa przyjmie swoich najemników. Jak Legia. Jak galera. Jak kopalnia złota. Jak Matka – nakarmi swoje dzieci i da schronienie. Jest słońcem. Jest deszczem. Jest wszystkim, czego potrzebujesz. Ryszard Szpytman – jestem nieustannie w drodze. Poszukuję i wędruję. Mam za sobą kilka kursów artystycznych, trochę szkół technicznych, jedne studia, parę wystaw. Ta sytuacja cały czas się zmienia. Wciąż pozostaje dużo do odkrycia. Fotografuję to, co widzę, przyjmując naturalistyczne podejście, które skupia się na uchwyceniu momentu unikalnego, niepowtarzalnego. Niektórzy określają to mianem podglądactwa. Nie przepadam za fotografią studyjną. Wkrótce zamierzam wrócić do elektrofotografii i odbijać wydruki na prasie graficznej. Myślę nawet o zamalowywaniu swoich zdjęć farbą, co też można by nazwać jakąś formą malarstwa. Nie chciałbym wprowadzić nikogo w błąd moimi zdjęciami. Nie jestem typowym reprezentantem branży budowlanej. W mojej karierze, oprócz prac o charakterze fizycznym, pełniłem funkcję Inspektora Technicznego oraz Product Managera. Wszystko jest możliwe. Zmiany następują cyklicznie.

  • Radosław Wiśniewski – Bany ukraińskie (5)

    14 marca. Strachy na lachy albo powybijane zęby miszy „On się zemści. Oni się nie zatrzymają. Są już kolejne cele.” Trochę się naczytałem takich komentarzy w ostatni weekend. Ale każdy dzień, kiedy wojska białoruskie się nie ruszyły z Brześcia, to dobry dzień. To dzień kiedy jest nadzieja, bo jest ruch przez granicę. No bo Węgrzy, którzy próbują udawać Rosję, jak wiadomo nie pozwalają na transfer czegokolwiek sensownego przez swoje granice. Więc zostaje granica z Polską. I ona na razie jest bezpieczna. Tak wiem, że dwa dni temu putlerowcy zużyli ponad trzydzieści dosyć drogich i nielicznych rakiet, żeby uderzyć na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa, co jest nazwą wojskowego ośrodka szkoleniowego pod Jaworowem. Tak, tam się szkolili ochotnicy międzynarodowi. Ale nie ma mowy o przypadkowym ostrzale. "Kalibr" to pocisk samosterujący, broń precyzyjnego rażenia. Taki ruski "Tomahawk" - mocno upraszczając sprawę. Trzydzieści takich pocisków zabiło na poligonie 35 ludzi i raniło 134. Czyli odpowiednik kompanii piechoty. Nie mówię, że to się nie liczy. Zabici to zabici, ranni to ranni. Ale skoro jest wojna, to popatrzmy na to od strony wojennej. 30 super drogich rakiet, żeby zlikwidować kompanię piechoty. Koszt-efekt? Słabo. Chodziło o to, żeby postraszyć. Nie Ukraińców. Oni już stwardnieli. Chodziło o postraszenie nas. A ja o tych zębach miszy chciałem coś powiedzieć,  bo chyba warto sobie coś wyjaśnić na spokojnie i zimno. Oczywiście misza ma broń biologiczną, chemiczną, jądrową, ma rakiety, ma okręty i siły lądowe około 800 tysięcy etatów na papierze. No, ale etaty etatami, a liczy się to, co wojsko może wyprowadzić w pole. Struktury, jednostki. Przez dwadzieścia lat armia putlerowska w pocie czoła reorganizowała się do nowych zadań i tworzyła nowe struktury i przestawiała się na organizację tak zwanych Batalionowych Grup Bojowych albo inaczej Taktycznych. Taka grupa bojowa to nie jest dawny batalion czyli około tysiąca piechoty. To coś więcej. To dawny batalion, ale wyposażony i skompletowany tak, że może działać samodzielnie. Czyli posiadający jednostki wsparcia, łączności, kompanię pancerną, własną artylerię, saperów, medyków, własną kolumnę zaopatrzenia i jednostkę p.lot. Coś co kiedyś przysługiwało jednostkom zwanym w nomenklaturze wojskowej - wielkim - czyli poziomu co najmniej brygady-dywizji. Taką jedną grupę - na ile czytam mądrzejszych ode mnie - na wypadek wojny wystawia na przykład cała Brygada. Zostają po wystawieniu w takiej brygadzie inne oddziały, ale już częściowo ogołocone z tego, co na wojnie ważne czyli sporej części jednostek wsparcia i logistyki. Nadążacie jeszcze? No to dalej o tych zębach miszy. Rosja to wielkie państwo, bo jak wiadomo od wieków, ciągle bierze pod ochronę, broni się lub broni innych i dlatego jest największa terytorialnie na świecie. Samochodu osobowego który by chciał kupić Francuz, Amerykanin czy Fin nie umiała wyprodukować, ale kilka mitów - owszem.  Na przykład o tym, że zawszę się broni i w kółko jest atakowana. No i ta wielka Rosja w 2021 roku kosztem wielu lat pracy i wyrzeczeń miała według analityków 168 takich Batalionowych Grup Taktycznych. Wyobraźcie sobie te grupy jako klocki, podstawowe elementy układanki, narzędzia którymi się wojuje. To te żetony na mapach. Nie mogła wszystkiego rzucić na Ukrainę, bo jest wielka i w wielu miejscach na świecie mało lubiana. Więc wiadomo, że - coś musi zostawić na granicy z Chinami, - coś na Kaukazie, - coś na Sachalinie i w okolicach Kuryli, - coś pod Moskwą, jakby ukochany lud po zamknięciu instagrama się zbuntował nieco za bardzo - i coś pod Petersburgiem, bo wiadomo, stolica inteligencji też coś może wymyślić. Na marginesie - Ukraina z kolei może zmobilizować wszystko co ma przeciwko Rosji, a jest mniejsza, przede wszystkim się broni i mobilizuje się szybciej. Zatem wielkie imperium na Ukrainę przygotowało 117 Batalionowych Grup Taktycznych. To jest około 70% samodzielnych jednostek. 70% dostępnych klocków. Do 10 marca zdolności bojowe utraciły 22 takie grupy - oczywiście według rozlicznych centrów analitycznych. Do wczoraj liczba wytrąconych z powodu strat BGT wzrosła do 33. W tym 13 trzeba odtwarzać od zera, bo nie tyle zostały rozbite ile wybite. To jakieś 28% użytych sił. Klocków. Taką grupę szkoli się latami. Nie da się jej zastąpić realnie w ciągu kilku dni wcielając dwa tysiące rezerwistów i rozdając im kałachy. To znaczy na papierze - można.  Można nawet taką jednostkę stworzoną na papierze realnie pognać na Ukrainę. I patrzyć jak rosną stosy trupów.  Bo jej skuteczność będzie cieniem dawnej BGT. Nie bardzo też można ruszyć żelazne rezerwy pozostałych BGT bo - patrz wyżej - Rosja nie może odsłonić się na Kaukazie gdzie ma protektorat w Abchazji i Osetii i ma Czeczenię, która jak zobaczy że car słabnie to może znowu zmienić front. Tak na przykład. To stąd stagnacja na froncie - nie ma zbyt wielu doniesień o nowych bitwach, death roll nawet ten ogłaszany przez Ukraińców, też stoi w miejscu. Putlery się przegrupowują od tygodnia i nic z tego nie wynika. Ruskim brakuje chwilowo klocków, żetonów do gry. Także gdyby misza chciał sięgnąć po więcej - to musiałby najpierw pójść do dentysty i wprawić sobie nowe zęby, bo jednej trzeciej z nich nie ma. I dzień w dzień traci kolejne. I dlatego tak naciska na baćkę. Dwa dni temu, jak pewnie wiecie, rosyjskie samoloty ostrzelały znad terytorium Ukrainy miejscowość Kopanie na Białorusi, żeby dać Łukaszence pretekst do ataku, ale baćka coś się nie spieszy. Ma swoje powody. Dlatego na chybcika putlerowcy robią zaciąg w Syrii, Libii płacąc żołd po kilkaset dolców za łebka, żeby tylko uzupełnić straty i znowu ruszyć. A tymczasem, skoro nie mają jak ruszyć i dostali wpierdol, czego nie za bardzo potrafią ukryć - strzelają do bezbronnych, bombardują miasta, szpitale, szkoły, bloki mieszkalne. Ale robią to tylko dlatego, że chwilowo, albo na dłuższy czas - już nic innego im nie zostało. Pytanie czy szybciej przyjdzie do nich kompletny kolaps, czy Ukraina nas jeszcze czymś zaskoczy czy zgodnie z wielowiekową tradycją dworzanie ubiją cara i nowy car postanowi się dogadać. Pomyliłem się już dwa razy w moich rachubach: - raz, kiedy uznałem, że cała ta koncentracja wojska trwa zbyt długo i jest zbyt kosztowna na wojnę i raczej to rodzaj brudnej spekulacji na zwyżkę cen surowców na których Rosja zarabia; - dwa, kiedy po pierwszych kilkunastu godzinach bałem się, że nie będzie kogo wspierać za dwa dni. Dlatego nie podejmuję się przewidywania, ile to jeszcze potrwa i jakim zakończy się wynikiem. Na pewno Rosjanie będą straszyć, strzelać rakietami coraz bliżej granic, dzwonić często do swojego przydupasa - niejakiego Orbana, chociaż już sami zaczynają się gubić. Zwróciliście uwagę że Ławrow nawet nie zaprzeczał temu, że zbombardowali szpital położniczy w Mariupolu?  Wydukał tylko, że tam faszyści byli. No, pewnie nienarodzeni jeszcze. Piekło na ciebie czeka Siergiej. Wojna się łatwo nie skończy. Ani szybko. A ruskie będą straszyć. Ale jak to mówiła moja święta prababcia Sabina, urodzona w 1900 roku w Kołomyi pod panowaniem Cara Aleksandra (zmarła w 1990 r. w wolnej Polsce): – nie strasz nie strasz, bo się zesrasz. 16 marca. Trudne rozmowy z Tymoteuszem - Tato, a co tu jest napisane, co mówi ten kosmicny okrencik? - Żeby ten duży sobie poszedł do siebie bardzo szybko - On jest ukraiński? - Tak - A narysujemy dzisiaj rosyjski zamek? - Nie - A dlacego? - Nie mam ochoty rysować rosyjskiego zamku - Bo jest wojna? - Tak, synku bo jest wojna i Rosja napadła na Ukrainę, a tam mam znajomych i teraz na nich spadają bomby, ktoś do nich strzela. - A cy to powód, zeby nie rysować rosyjskiego zamku? - Teraz, dla mnie tak, kiedyś może narysujemy rosyjski zamek - I będzie piękny? - Bardzo bym chciał - A cy Rosja jest piękna? - Pytasz o kraj, zamki, ludzi? - No ... tak o wsystko - Nie wiem, bo nigdy w niej nie byłem, ale zawsze chciałem pojechać. - To dlacego nie pojechałeś? - Bo najpierw byłem za młody, żeby samemu jechać, a potem obiecałem sobie, że pojadę jak przestanie rządzić zły Putin i Rosja będzie przyjaznym dla sąsiadów krajem wolnych ludzi - I nie udało się? - No, od dwudziestu dwóch lat nie udało się. - Tato, to ile tych krajów chce ten Putin? - Nie wiem synku, bo nie wiem co on ma w głowie - Ja myślę ze pienć, bo tak - Ukraina Litwa Łotwa Estonia i Polska (małe paluszki zgięte w kułak prostują się przy kolejnej nazwie kraju aż cała rączka wreszcie jest wyprostowana, proste) - A co będzie jak Rosja wygra z Ukrainą Tato? - Może się zdarzyć tak, że wtedy po pierwsze Ros nie będzie miał gdzie wrócić, a po drugie – Rosja może napaść na nas. - A dlacego? - Nie wiem synku, zło nie ma sensu. - A jak wygra Ukraina, to napadnie na Rosję? - Właśnie nie, bo Ukraina się tylko broni, broni swoich granic, dla Ukrainy wygrać to znaczy wypchnąć wroga ze swojego kraju i żyć w spokoju dalej i tyle. - A jak Rosja na nas napadnie to co? - To pojedziecie z Mamą, Babcią i Niunią do Berlina do mojego przyjaciela, on już wie, że w razie czego ma Was przyjąć jak swoją rodzinę, a ja tutaj zostanę. - A ja nie mam zamiaru nigdzie jechać. - Póki jesteś dzieckiem nie będziesz decydował synku. Gdyby wojna wybuchła – to miejsce dzieci i kobiet jest w bezpiecznym miejscu. A mężczyźni zostają. Tak to już jest. - Nigdzie nie pojadę. - Na razie nie musimy się bardzo martwić, bo ja myślę, że Ukraina wygra. - Ja tes. (Rysujemy dalej, ja robię tło, synek uzupełnia ufoludami, potworami wesołymi i smutnymi, wampirami, paszczakami i niepaszczakami) 17 marca. Kłąb Są chwile, kiedy nie wiadomo co powiedzieć, kończą się słowa i zostają jakieś wiązki obrazów, przebitki tego, co już kiedyś było, czego doświadczyła zbiorowość, której jestem częścią i co w krwawym spazmie solidarności zlewa się z tym, co sam widzisz. W tym kłębie, chmurze, obłoku dymu, krwi, słów klątwy wiruje opis z klasztoru Benedyktynek Sakramentek w Warszawie 31 sierpnia 1944 roku: "Po południu o trzeciej nieszpory, jak zwykle w czwartek, o Najśw. Sakramencie, potem kompleta, w czasie której nalot. Aeroplany krążą bez końca nad samym kościołem, nie zrzucając jednak bomb. Pomimo to mężnie mówimy kompletę: Sub umbra alarum tuarum protege nos [Pod cieniem skrzydeł Twoich osłoń nas], potem cudna oracja Visita nos [Nawiedź nas], błogosławieństwo i w końcu Salve Regina [Witaj, Królowo]. Z jakim uczuciem odmawiałyśmy tę przepiękną antyfonę, będącą chyba najlepszym przygotowaniem na godzinę śmierci! Warkot aeroplanów nieco przycichł, jakby się oddalił, z uczuciem pewnej ulgi, lecz zawsze w poważnym skupieniu, siostry otoczyły wieńcem tabernakulum i rozpoczęły adorację wynagradzającą. Zwykle, gdy bombowce warczały nad nami, odmawiano wspólnie jakieś błagalne modlitwy, dziś przeciwnie – zapanowała wielka cisza, pełna powagi śmierci. Nagle straszny wstrząs, ciemność, krzyk ludzki i wołanie komendanta: Spokojnie, Państwo, to tylko filar! Pomylił się biedny komendant. Nie był to filar, ale całe sklepienie kościelne zapadło się z cichym poszumem, grzebiąc pod swymi gruzami nasze zakonnice i do tysiąca cywilnych osób." I te słowa, spokojnie, to tylko filar. Dlaczego to zdanie zostało z tylu lat lektur. Bo takie zwykłe, typowe, bezbronne słowo w obliczu zagłady. Zagłady, która przychodzi ot, tak bez wielkiej zapowiedzi. Z szumem walą się cegły, tony pyłu, które były ścianami, stropem. O tym pisali ludzie, którzy byli świadkami działań kacapskiej armii w Syrii. Oznaczyć coś znakiem czerwonego krzyża to było, jak stworzyć dodatkowy celownik. Najpierw atakowali budynek. Odczekiwali godzinę dwie i kiedy mijał szok i pojawiały się słynne "Białe hełmy" bombardowali drugi raz, żeby pozabijać ratowników i lekarzy, żeby ludzi nie miał kto ratować następnym razem. Gdzieś grzmi Mickiewicz, że zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem albo i pomimo Boga. I brzmi bardziej niż się myśli, bo to gdzieś w żyłach nie w głowie. Chociaż łapię się na instrumentalnej myśli, że przydałby się ten bóg do jednego, jako ten sędzia, przed którym na ziemi ci zbrodniarze nie staną. Jako stwórca piekła, w którym powinno się znaleźć jednak jakieś miejsce. Chociaż czuję ten absurd bo ja jestem tutaj a oni, one giną tam. Cokolwiek nie zrobię czuję się śmiesznie, chociaż wiem, że nie wolno nawet tak myśleć. Z oniemienia trzeba się wyrwać i dalej robić swoje tak, jak one i oni tam. Być z nimi tutaj i tam najlepiej jak potrafię. Na pohybel bestii. Jadę do pracy rano, stoję w kroku, kierowcy patrzą zdziwieni a ja śpiewam, fałszuję i płaczę. Płaczę, milknę i znowu śpiewam, jakby ten mój śpiew, rwanym płaczem mógł cokolwiek zmienić, kogokolwiek uratować, komukolwiek dodać sił. Wywlekli pudła z blachy, Natkali kul do luf I straszą – sami w strachu Strzelają do ciał i słów. Zabrońcie żyć wystrzałem! Niech zatryumfuje gwałt! Nad każdym wzejdzie ciałem Pamięci żywej kształt. Choć słońce skrył bojowy gaz I żołdak pławi się w rozbojach, Wciąż przed upadkiem chroni nas – Zbroja (Jacek Kaczmarski, "Zbroja") Nic innego mi przez gardło dzisiaj pewnie nie przejdzie. Jadę, śpiewam, płaczę, płaczę, jadę, śpiewam mimo, że powinienem stanąć, cały świat powinien stanąć na sekundę. 17 marca. Anioły słusznej pomsty Przygniotła mnie ta wiadomość z Mariupola. Jeden kłąb w którym są obrazy, gniew, emocje, ale brakuje słów. Nie miałem siły pisać o niczym,  a dzisiaj rano myślałem tylko o tym. Myślałem intensywnie oraz intencjonalnie.  Możecie nazwać to modlitwą.  Aż przyszła wiadomość, że ze schronów pod Teatrem w Mariupolu wyciągają żywych. Oczywiście - pewnie nie wszystkich. I oczywiście, dopóki Mariupol jest oblegany - wyciągnięci spod gruzów w jednym miejscu, mogą zginąć w innym. Ale skoro jest nadzieja - uznałem, że jednak trzeba dbać o braci i siostry swoich,  trzeba wspierać dobrym słowem gdy nadzieja zawodzi. I skoro ktoś czyta co ja tutaj piszę - to pisać, nie oddawać pola rozpaczy. Niech rozpacz zamienia się w gniew. W modlitwę do aniołów słusznej pomsty. Wczoraj i przedwczoraj ukraińska artyleria ostrzelała lotnisko w Chersoniu, zajętym przez putlerowców. Putlerowcy już raz byli ponoć ostrzelani na tym lotnisku, stracili sporo sprzętu, ale niczego się nie nauczyli. Znowu zaparkowali helikoptery w rządku, w jednej linii, niczym ich nie osłonili, nawet za bardzo nie rozśrodkowali. A tu niespodzianka! Jeb! Ukraińska arta jeszcze żyje, ma amunicję i umie strzelać. Pożar widać było z kosmosu. Policzono od siedmiu do szesnastu płonących jednostek sprzętowych i coś co wygląda na zbiorniki paliwa, bo strasznie kopci. Do piekła. Ten ostrzał był możliwy, bo Mikołajów został wyraźnie odciążony - zagony kacapskie na północ od miasta zostały odparte lub zniszczone pod Wozniesieńskiem - rzućcie okiem na mapę. Zagrożenie zniknęło, można było trochę sił i wsparcia zużyć do aktywnej obrony. Bo strzelała arta spod Mikołajowa gdzieś, stamtąd, podobno. Wczoraj zginął piąty generał rosyjski w tej wojnie. Pytacie jak oni giną? No jak łączność i morale do dupy, to dowódca musi objeżdżać podległe jednostki, powyzywać, mordę sprać, sprawić, żeby podwładny bardziej się bał jego niż wroga. A kacapy nie panują nad terenem, tylko nad drogami, węzłami drogowymi, ryglami. Kiedy zatem jedzie taki generał - wystarczy cynk, a zdaje się, że wymiana wiadomości i informacji leci dzięki NATO w czasie rzeczywistym. Jak jest cynk - można spróbować zadbać, żeby na trasie był ktoś, kto umie dobrze strzelać. Na przykład snajper, albo dwóch. Także już pięciu sługusów putlera poszło do piekła, tam gdzie ich miejsce. Gdyby ktoś miał wątpliwości czy NATO pomaga - to ta przedziwna koincydencja, która sprawia, że dziesiątki razy niewielkie ukraińskie grupy uderzeniowe są dokładnie tam gdzie powinny być i w czasie, który jest najlepszy, jest dowodem, chociaż nie wprost. Wczoraj też specjalne siły ukraińskie uwolniły uwięzionego przez putlerowców mera Melitpola. Operacyjnie nie ma to żadnego znaczenia, niby. Ale w zestawieniu z ginącymi generałami putlerowskimi daje klarowny komunikat. Swoich nie zostawimy. Wroga ubijemy. Armia putlerowska ciągle odmawia przyjęcia zwłok swoich poległych, a zebrane ciała likwiduje w krematoriach. Raportowanych jest wiele lokalnych kontraataków przeprowadzono w rejonie Sum, Ochtryki, Charkowa, Czernichowa, uderzono na skrzydła tego ramienia kleszczy, które próbowało wedrzeć się do Kijowa od wschodu od Browarów i Boryspola. To wschodnie ramię jest strasznie długie i chude, oparte o dwie drogi. Łatwo to przeciąć, tylko czy Ukraina ma jeszcze zapas niezbędnej siły i krwi? Bo bezkrwawo to na pewno nie idzie. W tej wojnie może nie być wielkich "kotłów". Armia agresora może wykańczać się w dziesiątkach takich pozornie nieskoordynowanych, szarpanych, na poły partyzanckich uderzeń. Dziesiątki małych kotłów, zdezorientowanych pododdziałów w stepie. Być może. Mariupol ciągle walczy. Liczba ofiar cywilnych w tym mieście przekracza już podobno 20 tysięcy. To więcej niż liczba cywilnych ofiar oblężenia Warszawy w 1939 roku. Kolejny poranek kiedy granica białoruska pozostaje spokojna. Zaopatrzenie może iść przez polską granicę. Chiny kolejny raz podkreśliły że nie wezmą udziału w działaniach przeciwko Ukrainie, chociaż co sprzedają pod stołem - nikt nie sprawdzi. Japończycy drugi raz w ostatnich trzech tygodniach przypomnieli Rosji, że nie bardzo uznają jej okupację Kuryli, a i co do Sachalinu to nie są zbyt przekonani. Rosjanie mimo wyżywania się na celach cywilnych i wdarcia się miejscami głęboko w Ukrainę  nie osiągnęli żadnego strategicznego celu wojny. Nie osiągnęli swobody i panowania w powietrzu.  Utracili inicjatywę operacyjną na północy i wschodzie. Na południu jedyne co potrafią to katować Mariupol. Świat szepcze o rozejmowych warunkach wyrażonych ezopowym językiem putlerowskiej propagandy.  Myślę, że Ukraina się na to nie zgodzi. Polska by się zgodziła. Ale z Ukrainą może być inaczej. Pamiętam po krwawych pierwszych próbach stłumienia Majdanu, w lutym 2014 roku - był projekt ugody, jakiegoś kompromisu, mnie się wówczas na odległość wydawało, że rozsądnego, lepszego niż dalszy rozlew krwi.  Ale Majdan powiedział Janukowyczowi - йди геть. Myślałem wtedy, oni oszaleli. A oni po prostu czuli swoją siłę i nie chcieli jej zamieniać na układanie się z kimś, kogo już mieli za mordercę swoich, za bandytę. I Janukowycz musiał uciekać.  Majdan wygrał. Bardziej to czuję niż rozumiem. Tę atmosferę demokracji opartej na wiecu wolnych kozaków. Jak Majdan czegoś nie chce, to tego nie będzie. Majdan, jak wielogłowy, świadomy stwór. Nie wiem tego na pewno, ale każdy ukraiński dowódca, który teraz by powiedział, siądźmy do negocjacji mógłby mieć kłopoty z subordynacją podwładnych. I śnię o odsieczy Mariupola. I o aniołach słusznej pomsty, o ile te istnieją, oby prowadziły pewnie ręce i oko obrońców oby sprawiły by się nie zawahali gdy będą odsyłać zło tam skąd przyszło do piekła. Radosław Wiśniewski  (ur. 1974) – animator, promotor literatury piszący wiersze, prozę, wyżywający się publicystycznie pracownik hurtowni urządzeń niskoprądowych.

  • Victor Ficnerski – cztery wiersze

    [ ] miasto nie ma przyczółków a kolce: miasto to przyczółki i kolce: ludzie uszy nie dłonie miłość rozjątrzenie jesienią najlepiej smakuje na kacu [ ] mógłbyś się chociaż opamiętać i pić jak zaawansowany alkoholik szlukać małymi dawkami ale regularnie i: wciąż robić fajne rzeczy [tylko nie mów na głos] że jesteś niemy trosze bo może jesteś trochę małomówny: a twoje pisanie nie nadąża za twoim życiem to: się zdarza [znów będziesz mnie besztać] pół nocy szczekałem i nie mogłem się naszczekać powiedziałem pierdolę to:  B I E D N E  P O L S K I E  G Ó W N O i stałem się hardy zhardziały motylki w brzuchu kapcanieją ci na larwy Victor Ficnerski (ur. 1990) – publikował w pismach: „Afront”, „Arterie”, „Cegła”, „Czas literatury”, „EleWator”, „Fabularie”, „Malkontenty”, „Rita Baum”, „Wyspa”. W antologiach: Dzieci Wolności. Antologia przełomu, Przewodnik po zaminowanym terenie 2, EleWator. Antologia 2012-2021. Proza. Debiutował tomem W tym mieście (Wydawnictwo papierwdole, 2022). Organizuje wydarzenia literackie pod szyldem „Papier Ścierny”. Mieszka we Wrocławiu.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page