top of page

Tomasz Bąk – pięć wierszy



2024/25

Pianino tylko przeszkadza mi w śpiewie. Opowieści
snute przez rówieśników, którzy błyskawicznie się starzeją,
zawierają pozaszywane pomiędzy zdaniami wskazówki
ułatwiające odnalezienie zdziadziałych w miejscach,
w których przeszczepia się włosy i dekonstruuje twarze.

Siedemdziesiąt tysięcy białych zębów nie może się mylić,
ale jeden z 593 101 sprzedanych we Włoszech fiatów panda
już mógłby, tak sądzę. Laweta, pojazd do przewozu pojazdów,
nawet nie kryje inspiracji naszą ciężarną koleżanką.

Postanowiłem, że częściej będę sięgał po przekąski ruchowe,
ale nawyk pytania o złożone kwestie wciąż prowadzi mnie
do miejsc, w których można w spokoju posiedzieć. Cholewka
ze skóry syntetycznej w miarę noszenia nabiera miękkości
i zyskuje charakter vintage. Jak my wszyscy, jak każdy z nas.


Can we Uber Eats McDonald’s for dinner?

Kliknąłem w link w bio, jakby był 2016 rok, i skorzystałem
z trzydniowej aktywacji, dzięki czemu w stary rok wchodzę
jako innowator i pogromca. Śpij spokojnie, dopóki to czytasz,
do odhaczenia mam znacznie pilniejsze nazwiska.

Mój przewodnik po doświadczeniach analogowych opowiada nowy
słoweński dowcip, który okazuje się starym dowcipem irlandzkim,
i nikomu nie jest do śmiechu w wyraźnie wieloetnicznej przestrzeni.

Skromnych rozmiarów beanie podkreśla wysoki status społeczny
osoby nakrytej czapką Nie myślimy o tym zbyt często, ale broń
palna zabija nawet dwanaście miliardów ludzi rocznie,
jeśli uwzględnimy w obliczeniach zgony w grach wideo.

Jak zwykle to, co miało być śpiewem, było biciem w bęben. Trwa drugi,
ostatni dzień zimy, nieśmiało wspominamy, jak gdzieś pomiędzy
udarem słonecznym a hipotermią piliśmy kawę w parku i było przyjemnie.


Nie martw się, po ciebie też przyjdzie

Nie wierzę w dobre intencje ludzi, którym łatwo powiedzieć,
że można się było tego spodziewać, że to w końcu tylko
czytanie i pisanie, absolutnie elementarne kompetencje,
którzy mówią to samo aż do wyczerpania umiejętności ludzkości,
połykając zdobywane z wysiłkiem cudze dyplomy niby powietrze.

To zwykle ci sami ludzie, którzy machając ze szczebla wyżej,
z dobroci serca oferują mi bezstopniową drabinę, dzięki której
zdołam wspiąć się na półpiętro, omijając malowniczo wyburzaną
klatkę schodową: za każdym razem, kiedy mówią makao, mają
o jedną kartę za dużo, i ta karta to palec, który składają w ofierze
maszynie, lądując tuż przed przecinkiem w zdaniu złożonym,
którego druga część jest im znana i co następuje.


One hit wonder

W świecie, który za pomocą głośnego powiadomienia push
w trzydziestosekundowych odstępach próbuje mi wcisnąć
możliwie najmniej uczęszczaną Kardashiankę lub nagranie
z zabawnymi psami, które – w zależności od lokalnych
uwarunkowań – są w stanie dupami robić różnorodne, wielowątkowe,
charakteryzujące się wysokim poziomem złożoności
rzeczy, wzdycham do starych, dobrych czasów, tak starych,
że nie ma już nikogo dość starego, by sięgać tak daleko, babciu.

Myślę o godnych warunkach pracy dwunastowiecznego angielskiego
flatulisty z Hemingstone w Suffolk, który otrzymał od Henryka II
trzydziestoakrową posiadłość w zamian za zasługi na polu krzewienia
kultury farcjalnej. Roland Pierdzigrzmot, zobligowany przez władcę
do wykonania popisowego Saltum, siffletum, pettum na dworze króla
w każde Boże Narodzenie, nie musiał martwić się humorami algorytmów
i przecinającymi feed jak gwiazda Betlejemska niebo trendami – wystarczyło,
że raz w roku zjadł fasolkę i zaprezentował swój evergreen content.

Dwanaście hektarów ziemi, wikt i opierunek, a także notka w Wikipedii
i osiemnaście linijek tekstu za odkrycie, że perystaltyka to mimika jelit,
za jeden jedyny przebój, który mógłby grać na wszystkich juwenaliach
na wszystkich politechnikach świata, ale nie musiał. Stare, dobre czasy!


Martin Luther King Day vs. Blue Monday (2025)

Niebieskie światło emitowane przez ekrany z każdego dnia
gotowe jest zrobić poniedziałek, najczęściej błękitny w skutkach.

Cały znany mi obraz świata opiera się na wysiłkach stażystek
agencji PR, które pudrują cynaderki i płucka na kwaśno,
żeby ktoś głodny dostrzegł w nich zupę pomidorową.
Świat nie jest sernikiem, z którego wydziobuję rodzynki, o nie.

Wiedziałaś, że zarówno urzędnicy Świętego oficjum,
jak i „weryfikatorzy faktów” Facebooka kierowali się
analogicznymi pobudkami? Różniła ich jedynie stawka, podlegająca
ciągłym negocjacjom w gratowniku imieniem przestrzeń wspólna.

Myślenie życzeniowe i rzeczowa analiza bez okularów
wyglądają jak odbicia lustrzane; także po to nosimy okulary.

Nie wiem, Ameryko, może masz rację, może przyszłość
będzie należeć do tych, którzy potrafią myśleć
nieszablonowo, ale następnym razem nie pozwól,
proszę, żeby reklama piwa wybrała ci prezydenta.

Pomyśl o naszych dzieciach, o okrojonej podstawie programowej
z fizyki, która jest w stanie uziemić samoloty, o legendarnych
maszynach, które odmieniły twoje rolnictwo, uśmiechniętych
osłonach chłodnic Johna Deere’a i Masseya Fergusona,

o wszystkich smutnych nie od święta i nie od parady,
którzy nie wiedzieć czemu właśnie w tobie pokładają nadzieję.


fot. Kinga Wójcik
fot. Kinga Wójcik


Tomasz Bąk (ur. 1991) – kolektyw schizofreniczny, autor ośmiu książek z wierszami, jednoaktówki Katedra (2019) i zbioru paraesejów Fiszki (2023). Laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut za tom Kanada (2011), Poznańskiej Nagrody Literackiej – Stypendium im. Stanisława Barańczaka za tom Utylizacja. Pęta miast (2018), Nagrody Literackiej Gdynia za poemat Bailout (2019) i Nagrody Literackiej m. st. Warszawy za tom O, tu jestem (2021). Mieszka w Tomaszowie Mazowieckim.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page