za siedmioma górami za siedmioma rzekami była sobie ósma
góra a za nią ósma rzeka. nie było tam zamku tylko
blokowisko. rycerze nosili ciemne kaptury i kije
bejsbolowe. królewny piły w bramach tanie piwo
i czekały a swojego księcia z innej bajki. jednak
za dziewięcioma górami za dziewięcioma rzekami królewicze
już przestali wierzyć
w bajki.
drabina do nieba
drabina odbita w lustrze jeziora prowadzi w głąb
jego wnętrza. schodzę po chybotliwych szczeblach
w poszukiwaniu ukrytego światła. ostrożnie
żeby nie naruszyć struktury zachodzących na siebie
kręgów fal. pode mną niebo pełne
gwiazd. wystarczy zrobić krok.
dzień po
ten obraz chodzi za mną jak kot. ociera się o nogi
mruczy pod nosem jakieś nieznane
zaklęcia mające odczarować coś
czego się nie da odczarować. słońce wstanie
i młode koty będą się przeciągać w jego promieniach. do czasu
aż wylenieją a ich sierść spadnie niczym śnieg na ziemię.
w końcu czas przestanie się toczyć po ubitym trakcie
zwanym życiem.
Martwy język
martwy język którego ślina niczego już nie zapisuje nie wyprzedza
jest tak suchy jak oko węża na pustyni. z jego skóry
można tylko szyć historię dla przyszłych archeologów.
pojedyncze łuski nie są w stanie stworzyć niczego.
jednak to właśnie on prowadzi nas w głąb znaczeń
i chociaż coraz bardziej zapada się w niebyt to jednak ciągle jest
najlepszym łącznikiem pomiędzy dziś a wczoraj.
przejście
okno otwarte na oścież aby łatwiej wyjść
tylko kilka kroków. później cisza
i może przebudzenie. na stoliku
kartka na wiersz. o ile będzie
na to czas. o ile będzie ktoś we śnie
kto zechce go przeczytać.
stary sandał
tamten świat nie jest ani lepszy ani gorszy. po prostu jest
inny. kreślę na piasku tropy tych którzy odnaleźli już drogę.
nadpływająca fala przygląda mi się zaskoczona jakby
chciała powiedzieć że jeszcze nie pora i zamazuje znaki.
po chwili powraca i rzeźbi w piachu swoje ścieżki.
rozgarniam je bosą stopą i moim oczom ukazuje się
stary sandał w którym morze wędrowało
w głąb siebie.
To
Ewie
to między nami pulsuje jak krew. od koniuszków palców
poprzez nadgarstki i zakamarki ciała. buduje
przystanie w komorach serca. tam czuje się bezpieczne.
przenika do płuc i przemienia tlen w oddech.
krąży w nas każdego dnia krew tlen
i to.
wiara w bajki
jestem dzieckiem. siedzę w domu który wciąż rośnie
w mojej pamięci. w ogrodzie białe czapy śniegu
zasłaniają uszy jabłonkom. zające
podkradają się przez siatkę i przeglądają
w oknach. mam dziesięć lat i nie myślę o tym co będzie
za pięćdziesiąt. czytam historię potopu według sienkiewicza .
jeszcze wierzę w andersena i w dobre wróżki
które potrafią naprawić świat jak zepsutą zabawkę.
dorosłem. na fundamentach domu
bawią się inne dzieci starsze od moich wnuków.
nie potrafię już wierzyć w bajki.
wyobraźnia II
zapytał mnie przyjaciel czym jest wyobraźnia.
zaprowadziłem go na górę i pokazałem
krzyż a na nim Chrystusa
którego tam nie było. patrzyłem
jak ukląkł i zaczął się modlić
do ukrzyżowanego. tymczasem
Bóg zamachał z sąsiedniego szczytu.
Tadeusz Zawadowski (ur. 1956) – poeta, redaktor, krytyk literacki. Członek Związku Literatów Polskich. Laureat około 250 międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów literackich oraz wielu nagród literackich. Jest autorem ponad dwóch tysięcy publikacji w ogólnopolskiej, emigracyjnej i zagranicznej prasie literackiej. Swoje wiersze i teksty krytyczne publikował w około 250 antologiach literackich. Były tłumaczone na języki: rosyjski, łotewski, chorwacki, bośniacki, serbski, słoweński, macedoński, grecki, włoski, hiszpański i angielski. Wydał 18 tomów poetyckich, w tym ostatnio: raport z czasów zarazy (2021) i ptaki spadające w niebo. Mieszka w Zduńskiej Woli.
Comments