top of page

Radosław Wiśniewski – Bany Ukraińskie (14)



7 maja 2022 . Słowo o czołgach z Polski (Ban pierwszy)

Brytyjskie źródła wywiadowcze mówią o tym, że jedna czwarta związków taktycznych kacapskiej armii poniosła na Łuku Donbasu takie straty, że utraciła zdolności bojowe. 

To jedna czwarta już zmniejszonej o jedną czwartą pierwotnej armii inwazyjnej. 

Czyli obrazowo rzecz ujmując - ze 117-119 Batalionowych Grup Taktycznych zostało na początku kwietnia w linii około 90, z których przytłaczająca większość została skierowana na Łuk Donbasu i z tej liczby znowu około 25% już się do niczego nie nadaje.
 
Oczywiście można powiedzieć - chwilowo. Ludzi, w rozumieniu armatniego mięsa rosjanie mogą uzupełnić chociażby ogłaszając powszechną lub częściową mobilizację, ale ludzi trzeba mieć w co uzbroić.

Oczywiście trupami i złomem można próbować zasypać przeciwnika i tak i tak, ale jak zwrócił uwagę jeden z komentatorów pilnie śledzący prasę w mordorze, Marcin Strzyżewski - na razie pogrzeby, te oficjalne gierojów operacji specjalnej odbywały się głównie w najbardziej ubogich częściach rosji kacapskiej. 

A to już trzeci zacny Marcin, którego warto śledzić jako komentatora tej wojny. Marcin Jop rozkminia sprawy od strony historii wojskowości, szczegółowo i z naukową wstrzemięźliwością. Marcin Ogdowski był w Donbasie, bywał na misjach, wie co to znaczy słyszeć gwizd kuli, która była dla ciebie koło ucha, a kiedy pisze, to wie o czym pisze i ma swoje źródła bezpośrednie. No i Marcin Strzyżewski, który dzień zaczyna od herbaty i lektury "Komsomolskiej Prawdy". 

No i wracając do mobilizacji - młodzież Petersburga i Moskwy na razie największy dramat przeżywa w związku z banowaniem na instagramie, ale może do woli pomstować sobie między sobą na zgniły zachód i nazistów, z których składa się cała reszta świata oraz przeżywać szczytowanie na dźwięk słowa "pabieda". No, bo raczej jeszcze nikt ich ani ich kolegów w kamasze nie wsadził i nie pognał na umocnione punkty oporu koło Popasnej czy pod Rubiżnem.

Ciekawe co by się działo gdyby to oni zaczęli wracać do Moskwy, Tweru, Wyborga, Petersburga jako Gruz200?

Nikomu do tej jawnej mobilizacji nie musi się spieszyć.

Wiecie pewnie, że od wielu tygodni trwa w rosji epidemia podpaleń. Płoną okręty, bazy, domy, wydawnictwa, składy paliw, amunicji. 

Wczoraj miał zostać podpalony przez sztorm niedopałków zwarty z wadliwym czajnikiem elektrycznym okręt "Admirał Makarow". To nie był jakiś stary rupieć, został przyjęty do służby w 2017 roku, więc instalację elektryczną miał sprawną, raczej. Ptaszki ćwierkają jednak, że nie chodziło o niedopałek, ale nie uchylił się od ukraińskiego pocisku rakietowego "Neptun". Jak dobrze policzyć to piąta ofiara Klątwy Wyspy Węży.

Uszkodzono korweta "Walerij Bykow", zatopiona "Moskwa", dwa kutry typu "raptor" i teraz trafiony, ale niezatopiony "Admirał Makarow". Cieszy serce, ale blokada morska ukraińskiego wybrzeża trwa i przez to eksport ukraiński spadł do 35% swojego przedwojennego poziomu. Nie ma pomysłu jak pomóc taniemu, ukraińskiemu zbożu ominąć tę blokadę.

Chciałem jednak opowiedzieć o rzeczy która pojawiła się i umknęła, a wydaje się ważna, niezwyczajna. Łamiąca wszelkie analogie i skojarzenia historyczne. Ja sam mam takie nachalne skojarzenia. One wypływają z polskiego serca, lęgną się w polskiej głowie, bo nie ma dobrego języka, nie ma kompletnej opowieści i jeszcze jakiś czas nie będzie o tej strasznej ale i niezwykłej walce.
Posłuchajcie. Otóż pewnie mignęła wam informacja, że Polska przekazała Ukrainie czołgi T-72. Liczby się różnią - było ich 230,może 232, albo 236, a może 238.

W wojsku polskim czołgi do niedawna było łatwo policzyć bo były to:
c.a. 236 Leopardy 2
c.a. 232 PT-91 - czyli takie głębokie modernizacje dawnych sowieckich T-72 w praktyce dających prawie-nowy czołg
i około 300 T-72M i T-72M1R.

Te ostatnie były modyfikowane w ostatnich latach. Zerowano resursy, przeprowadzano kapitalne remonty, wymieniano system łączności, dodano nowe przyrządy celownicze, w tym te termo i noktowizyjne, system pozycjonowania GPS i - chyba najważniejsza rzecz - system zarządzania walką, czyli taki laptop, dzięki któremu dowódca czołgu, plutonu, kompanii, batalionu widzi walkę, bitwę tak jak gracz gry planszowej. Ma taki właśnie luksus. Wie i widzi wszystko. Nie musi malować wielkiego "Z" na swoich czołgach, bo wie w każdej sekundzie gdzie są jego czołgi.

Miało być tych T-72 ileś tam, ale podobno jak się BUMAR zabrał za remontowanie i modyfikacje to się okazało że z 300 to do czegokolwiek nadawało się około 230 właśnie. Nie jestem specjalistą - różnie zaś specjaliści liczą 232-236-238.

No i te właśnie czołgi, świeżo co odnowione - w komplecie pojechały na Ukrainę. 

Są gorsze od ukraińskich T-64, chociażby z powodu układu stabilizacji armaty - ukraińskie mogą strzelać w ruchu, polskie tylko z krótkich przystanków, ale ukraińska armia może te polskie czołgi wchłonąć niejako z marszu, bo wie jak je obsługiwać.

Inna sprawa, że w większości ukraińskie wozy mają też dodatkowy pancerz reaktywny. Dla tych, którzy nie wiedzą - już wyjaśniam w prostych słowach co to jest i dlaczego jest ważne. 

Wiele kierowanych pocisków przeciwpancernych, kuzynów i kuzynek np. słynnych Javelinów - atakuje czołg tzw. głowicą kumulacyjną. Taka głowica - upraszczając sprawę do imentu - eksploduje przed pancerzem czołgu i formuje strumień kumulacyjny rozgrzanego metalu, najczęściej z tego co jest w głowicy, a jest to zazwyczaj miedź. I ten strumień wyrzucony jest wąską wiązką przed pocisk, chociaż w zasadzie w tym ułamku sekundy pocisku już nie ma - w stronę pancerza i ma taką temperaturę i energię, że przepala go, czasem na wylot. To się dzieje oczywiście w tysięcznych sekundy, gołym okiem tego nie zobaczysz.

No ale to jest strumień energii cieplnej co do zasady. A nie dzida, rdzeń pocisku. Więc pomysł pancerza reaktywnego polega na tym, że przed właściwym pancerzem ze stali czy różnych przekładańców, bo litej stali się już raczej nie stosuje - układa się odpowiednio uformowana kostkę z metalu zawierającą niewielki ładunek wybuchowy, który trafiony energią strumienia kumulacyjnego ma eksplodować z energią dokładnie w kierunku przeciwnym do strumienia kumulacyjnego.

Nadążacie jeszcze?

Czyli strumień wpada w strumień.
 
I się rozprasza i już nie ma takiej siły rażenia. 

I ten cały wywód był po to, żeby powiedzieć, że te polskie czołgi przekazane Ukrainie nie mają takiego pancerza reaktywnego. 

Także pewne wady są.

Nie wspomnę, że wszystkie wozy proweniencji sowieckiej mają wadę w postaci automatu ładowania, który jest taką karuzelą z pocisków u podstawy wieży. I jak coś w czołg trafi z boku, ktoś dobrze wyceluje między kołami nośnymi gąsienic - to pocisk przechodzi przez cienki w tym miejscu pancerz i trafia w amunicje, amunicja wybucha, a wieża czołgu często leci na wiele metrów w górę. Wtedy w środku nikt nie zostaje żywy. 

Jak w okrutnym frontowym dowcipie - ile pali ruski czołg? trzech tankistów.

No to mili państwo, nie tylko ruski, każdy rodem z sowiecji, który ma pecha.

A żeby zrozumieć wagę tego gestu z polskiej strony - przypomnę liczby. Te czołgi to było 33% naszych sił pancernych, wozy były świeżo po remontach i modyfikacjach.

Z naszej perspektywy dobrze, że nasze czołgi trafią w ręce ludzi, którzy złoją porządnie naszego jedynego realnego wroga na wiele dekad w przód. Bo my sobie jakieś obstalujemy czołgi za rok czy za dwa. A ruska pancerna pięść po wojnie z Ukrainą będzie w gipsie wiele, wiele dłużej.

Żeby jednak sobie zdać sprawę ze skali polskiej pomocy dla Ukrainy - wielka, ludniejsza, bogatsza od nas Francja wysłała 12 armatohaubic Caesar, świetnych, ale powtórzę - 12. 

Niemcy miały zrobić to śmo, sro - i na przykład wysłały rakiety p.lot. naramienne Igła, z których 1/3 nie nadawała się do użytku. Były dyskutowane zestaw samobieżne p.lot "Gepard", ale nie udało się póki co skołować do nich amunicji. Miały być stare czołgi Leopard1, chociaż z armatą słabszą niż polski T-72 i pancerzem grubości kartonu, no i miały być dostępne dla Ukrainy za rok. Teraz mowa jest o tym, że wyślą Niemce te czołgi ale w 2023 roku. Wiecie jak już wojna się skończy i nie będą mogły uszkodzić żadnego kacapskiego czołgu.

Kanclerz Niemiec ma na imię Olaf i wygląda jak plastuś. I zaprawdę powiadam Wam - prędzej komik zostanie herosem z Marvela niż plastuś o imieniu Olaf przejdzie przez ucho igielne.

Polska oddała Ukrainie 1/3 swoich sił pancernych.

Błaszczak minister budzi moje jak najgorsze emocje, a kiedy go widzę czuję, że coś w garażu mi butwieje.

Ale.

Nawet w takich warunkach, nawet kłamcy, obłudnicy, złodzieje i oszuści potrafią zrobić coś, co jest w zasadzie niekwestionowanym dobrem i to nie dobrem bezkosztowym, co starałem się wykazać.


10 maja 2022. Zapasowe stanowisko dowodzenia

12 grudnia 1939 roku trzy brytyjskie krążowniki - lekkie HMS "Ajax", "Achilles" i ciężki "Exeter" osaczyły u ujścia Rio de La Plata niemiecki pancernik kieszonkowy "Admiral Graf von Spee". Miały dwie przewagi - były liczniejsze, bo było ich trzy a nie jeden i były szybsze. Tak na pierwszy rzut oka pozostałe atuty - pancerza, siły ognia były po stronie Niemców. Powinni byli wygrać. Jeden pocisk "Grafa von Spee" ważył tyle co burtowa salwa jednego brytyjskiego lekkiego krążownika.

Ale wyszła na jaw trzecia, złożona, nie dająca się zawrzeć w jednym słowie brytyjska przewaga w tej niezwykłej historii - odwaga, zdecydowanie, dowodzenie i działanie według planu. Przed wojną bowiem dowodzący brytyjskim zespołem komandor Harwood opracowywał teoretyczne podstawy do takiej właśnie walki - lżejszych sił brytyjskich z niemieckim pancernikiem kieszonkowym, tak zwanym "pocket battleship". Także miał pomysł jak to zrobić. I była też dzielność, przytomność oraz wyszkolenie marynarzy Royal Navy jakby z najlepszych tradycji Królewskiej Marynarki.

Bitwa nie była wolna od nagłych zwrotów akcji, w tym dramatycznych, można powiedzieć, że Niemcy byli bliscy jej wygrania kiedy skoncentrowali swój ogień na najpoważniejszym przeciwniku – ciężkim krążowniku HMS "Exeter". Rozbili mu dziobowe dwie wieże głównej artylerii, wysiekli obsługę głównego stanowiska dowodzenia, okręt ogarnęły pożary. Obserwujący z powietrza bitwę pilot brytyjskiego wodnosamolotu widząc spowity kłębami dymu "Exeter" nadał do kmdr. Harwooda meldunek:

- "I belive she's sinking now"

Ale nic takiego nie nastąpiło. Dowódca HMS "Exeter" - Frederic Bell pozbierał swój sztab i przeniósł się na rufowe, zapasowe stanowisko dowodzenia, uruchomiono ręczny napęd rufowej wieży artyleryjskiej i "Exeter" walczył dalej, chociaż już nie tak zadzierzyście jak w pierwszej fazie walki.
I rzeczywiście stało się tak jak napisałem - trzy słabsze teoretycznie okręty Royal Navy osaczyły i zaszczuły silniejszego zwierza. 

Czytałem o tym w dzieciństwie, oglądałem film "Bitwa u ujścia Rio de La Plata". I teraz metaforycznie rzecz ujmując czuję się jak kapitan Frederic Bell właśnie. Zakładam zapasowe stanowisko dowodzenia na rufie.

Zbanował mi fejs podpuszczony przez jakiegoś ruskiego trolla post za rzekomą nienawiść. Był to piąty Ban w ostatnich 24 miesiącach a fejs nie jest jak polska policja, która ci zeruje punkty karne po dwunastu miesiącach, o nie. Nawet jeżeli zdjął ci bana po odwołaniu to nadal masz to w rejestrze banów.

Ukradł czy jemu ukradziono, w każdym razie zamieszany w kradzież. 

Zatem eskalacja kary. Nie wiesz za co. I nie masz jak się odwołać. Nie ma żadnej infolinii, żadnego biura ani człowieka.
No, ale nikt nie mówił, że będzie lekko – porządkuję, zapisuję. 

Walka trwa.

Wczoraj odbyła się parada zwycięstwa w moskwie. Putler siedział jakiś pokurczony z kocykiem na kolanach. Na przejeździe żadnych nowości, wszystkie znane sprzęty. Odwołany przelot potężnych sił lotniczych federacji - podobno z powodu złej pogody. Ale inni mówią, że to dlatego, że putlerowskie Air Force One się rozkraczyło, a miało prowadzić paradę innych statków powietrznych. Inni powiadają, że to dlatego, że się starzejący gwałtownie tyran boi, a ostatnio oglądał film z rozwałki Anwara Sadata, prezydenta Egiptu, które sami swoi rozstrzelali w ramach parady. I podobno doszedł do wniosku, że przed strzałami w trybunę to się jeszcze schowa, jak ma refleks, ale jak któryś ze swoich zrzuci mu na głowy bombę termobaryczyną czy wykona małe banzai całą maszyną - to umarł w butach i kocyku.

Tak przy okazji władimir nachujowicz wampirski jakoś niezdrowo wygląda. Przygarbiony, posiwiały, bez sławnego seksapilu, przywiędłe prącie narodowe.  A duszyczka mała i pomarszczona jak bobrowy srom - jak pisał kiedyś o takich jak on Karol Maliszewski.

Mówią też, że te pożary w całej rosji to wewnętrzny front domowy. I to wcale rozległy. Znana była historia białoruskich hakerów i kolejarzy, którzy sabotowali przewozy i przerzuty wojska. Mówią, że o ile przygraniczne fajerwerki to najpewniej kozacy zaporoscy, to te dalsze atrakcje jak fajczące się bazy lotnicze na dalekim wschodzie imperium, elektrownia na Sachalinie, fabryka amunicji w Permie i wcześniej - te wszystkie zakłady rakietowe - to już sami Rosjanie. 
Mówią, że może to walki frakcyjne w łonie służb, a każda frakcja ma swojego słupa do wstawienia na miejsce starzejącego się tyrana i tak walczą ze sobą pokazując która mocniejsza, jakby własny kraj był terytorium okupowanym.

Nie wiem czy słusznie mówią, ale pasowałby. Władza w rosji zawsze traktowała swoich obywateli jak lud podbity, a terytorium jak kolonię. Od opryczniny po NKWD i FSB - bez zmian.

Chyba że rzeczywiście partyzantka. Bo płoną też - o tym się mniej mówi - biura werbunkowe armii. 

Doliczono się ponad dwóch tysięcy oficjalnych pogrzebów. Ale wielu jest zaginionych. Wiele matek, żon, sióstr, ojców, braci nie może się niczego dowiedzieć o losie swoich mężów, synów, braci. Odpowiedzi są ciągle w tym samym stylu co w 1940 czy 1941.

Ukraina powoli oddaje teren w na Łuku Donbasu. Kremliny weszły do Popasnej, sa w Rubiżnem. 
Od tygodnia też trwa walka o Wyspę Węży, ten spłachetek skał i kamieni w strategicznie ważnym punkcie Morza Czarnego gdzie przecinają się najruchliwsze szlaki komunikacyjne z Bosforu.

Ruskie umieściły tam stacje radarowe i wyrzutnie obrony przeciwlotniczej i zaczęły ściągać siły kutrami desantowymi. Cholera wie co planowali. Raczej nie desant, ale może dodatkowe wzmocnienie blokady morskiej, która staje się wobec niemożności wywozu ukraińskiego, taniego zboża - kwestią kluczową.

Wiele towarów można przewieźć wyłącznie drogą morską. Na przykład zboże. Albo gaz skroplony. 
No więc (nie zaczynaj zdania od „więc”) - w ciągu tygodnia w pobliżu wyspy trafione z Bayraktarów zostały dwa szybkie kutry desantowe "Raptor", potem barka desantowa, potem składy i zestawy przeciwlotnicze, potem helikopter Mi-17 w trakcie rozładunku, a potem na bardzo niskim pułapie przyleciały dwa ukraińskie Su-27 i zrzuciły z lotu koszącego po cztery bomby, pewnie FAB, niekierowane koromysła i na 4 zrzucone, trzy były trafione. A potem odleciały porykując ochryple.
Straty kacpaskie rosną..
Ja jestem trafiony, ale ciągle na chodzie, na zapasowym stanowisku bojowym.
Chociaż wiadomo tam - 4049 obserwujących i ponad 2800 znajomych a tutaj jakby skromniej, niecałe 800 znajomych i 1 obserwujący, ale jakoś trzeba sobie radzić.

Walka trwa. Losy się ważą.









Radosław Wiśniewski  (ur. 1974) – piszący wiersze i prozę animator i promotor literatury. Wyżywa się publicystycznie, pracuje w hurtowni urządzeń niskoprądowych.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page