top of page

Radosław Wiśniewski – Bany Ukraińskie (13)



2 maja 2022. Dzień flagi

Kiedy kładę się spać ostatnią rzeczą jaką robię jest sprawdzenie co wydarzyło na froncie. I podobnie kiedy się budzę - sprawdzam co wydarzyło się przez noc. I tak trzeci miesiąc. Od momentu kiedy dostałem od Tomka Bohajedyna sms jadąc do pracy:

"A więc wojna!"

I zaraz głowa dopowiedziała resztę:

"Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory. Weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym: walka aż do zwycięstwa."

Głowa huczy od parafraz. Chociaż dzień po dniu, tydzień po tygodniu zdaję sobie coraz bardziej sprawę, że to moja głowa ich potrzebuje, bo brakuje słów by wyrazić najwyższy rodzaj szacunku dla heroizmu.

Bo po prostu brak słów.

Nie przeczytałem, wybaczcie, żadnego zbioru wierszy, żadnej powieści, żadnej książki historycznej. 

Nie ma ważniejszej książki niż ta, która pisze się przed moimi oczami. Waszymi też.

Jak napisałem wczoraj w dzienniku literackim, którego też od dwóch miesięcy nie prowadzę, że może gdzieś to czuwanie się jednak łączy w jakiejś wielkiej nastawni dziejów? Gdzieś się zbiegają wszystkie słowa, myśli, godziny, kiedy miałeś iść spać, ale nie, jeszcze sprawdzasz czy nie posypała się linia obrony. Może to jest ten gram więcej, to dziwne poczucie, o którym mówią żołnierze, żołnierki, że w największym zmęczeniu był jakiś okruch czuwania wokół, mówią anioł stróż, mówią żołnierskie szczęście, przeczucie, intuicja, instynkt, który kazał się uchylić, zostać, przywrzeć do muru?

Nie mam pojęcia. Może tak jest, a może nie.

Tymczasem szybki przegląd myśli w moim miejscu internowania. 

Dzisiaj rano koło Wyspy Węży ukraińskie siły obrony wybrzeża zatopiły dwa szybkie kutry desantowe typu "Raptor" rosyjskiej marynarki wojennej. Podobno to były "Bayraktary". Mimo tego, że podobno zostały już zniszczone w całości kilka razy.
I nie chodzi o to że te "raptory" miały wysadzić jakiś desant. Nie. Podobnie jak zaległa na dnie "Moskwa". Tu chodzi o blokadę wywozu zboża z Ukrainy, czym można wywołać głód w wielu miejscach na świecie. A głód to kolejne fale uchodźcze zalewające Europę, no bo przecież nie Moskwę.

Dla zboża nie bardzo jest alternatywa dla transportu morskiego. I blokada portów ukraińskich, w zasadzie przy braku własnej floty jest trudna do zniesienia. 
Bo takie "raptory" to wystarczający środek odstraszania cywilnych statków handlowych.

Narasta fala piromańskich psot kota Behemota w całej Rosji. Po zakładach w Twerze, Korolowie, składach paliwa i amunicji w pobliżu Biełgorodu, Kurska i Briańska, po bazie lotniczej w Ussuryjsku, sfajczyła się elektrownia na Sachalinie a wczoraj zapaliła się baza floty w Niżniewartowsku na Dalekim Wschodzie. Jebły mosty pod Kurskiem, Biełgorodem i na zachód od Melitopolu. 

Oczywiście wszystkie przypadki są wynikiem spięcia w elektrycznym czajniku. Może nawet jednym i tym samym.

Kot Behemot go przenosi raz po raz. Ostatecznie Kot Behemot istnieje dzięki Bułhakowowi. A ten urodził się w Kijowie, co warto nadmienić.

Ale oczywiście władmir chujłowicz powie, że taki pożar można kupić w każdym sklepie.

Trwają żniwa wśród oficerów rosyjskiej armii. Niedawno ukraińska artyleria zmiotła z powierzchni ziemi część sztabu 49 armii pod Chersoniem. Dwóch generałów martwych, jeden ciężko ranny. 

No to dwa dni temu - potwierdzone info - ześrodkowanie arty przypierdoliło w sztab 2 armii pod Izjum, jeden z centralnych punktów nowej ofensywy szmaciarzy o który tak się tłukli. Mówiłem wam, że jak się ma dorbą artę to nie trzeba czasem fizycznie zajmować terenu opanowanego przez przeciwnika?
No to macie dowód. Izjum zdobyte, a sztabu 2 armii onuc nie ma.  Zginęło 20 oficerów w tym generał Andriej Simonow, a zastepca sztabu rzeźnika Dwornikowa - Walerij Gierasimow został ranny w nogę. Nie wiemy jak bardzo ranny w tę nogę, ale nie potańczy jakiś czas.

Pytacie się który to generał? Ja już nie wiem. Taki z potwierdzoną tożsamością - dziewiąty. Ale jakby doliczyć tych dwóch ze sztabu 49 Armii to jedenasty. I jakby policzyć tego co to w stanie krytycznym w szpitalu - to dwunasty. 

Gierasimow zatem, gdyby mu jakaś gangrena się wdała w te ranną nogę - byłby dwunasty albo trzynasty, zależy jak liczyć.

Przypomnę - w deszczu żelaza i stali jesienią 1939 roku wojsko polskie tłuczone ze wszystkich stron i nie zawsze dobrze dowodzone straciło w walce czterech generałów. W tym dwóch - Józef Kustroń i Mikołaj Bołtuć po prostu poszło do ataku na bagnety ze swoimi żołnierzami. Grzmot-Skotnicki i Wład zmarli w wyniku ran po ostrzale artyleryjskim. Jeden - Wincenty Kowalski w zasadzie przeżył przez przypadek, bliska eksplozja pocisku artyleryjskiego go kontuzjowała, a mogła zabić. 

Kacapy straciły już, zależnie jak liczyć dziewięciu albo jedenastu.

A z generałami giną inne szarże, a najliczniej szeregowcy. Łączna liczba strat rosyjskich podana dzisiaj przez ukraińskie źródła to 23800 zabitych.  I pękł tysiąc zniszczonych czołgów. 

Tysiąc. 

Nadludzkim wysiłkiem armia ukraińska znowu połatała dziury w obronie, ukraińska arta znowu celnie, bo na marnowanie amunicji nie ma zasobów, posiekła po tyłach i wszystko zwolniło. Nie ma mowy o okrążeniu w Donbasie, chociaż powiedzieć, że jest tam dramatycznie, to nic nie powiedzieć. Mówi się na to "masakra".

Ale jak pisze i mówi wielu mądrzejszych ode mnie idzie przesilenie w tej bitwie. Przesilenie czyli moment, kiedy funkcja matematyczna zbliża się do punktu przegięcia. Pójdzie albo w jedną albo w drugą.
 
Mariupol nadal niezdobyty, niepokonany.

Seria drobnych kontruderzeń ukraińskich wokół Charkowa doprowadziła do tego, że artyleria lufowa orków nie może już sięgać północnych dzielnic miasta.

Specjaliści od białego wywiadu zliczają sztuki artylerii jakie państwa NATO wysyłają do Ukrainy. To są już liczby idące w setki. To ważne, bo wyczerpują się wojskom Ukrainy zapasy amunicji 152mm, tej do haubicoarmat dalekiego zasięgu. NATO takiej amunicji wiele nie ma, bo standardem jest 155mm. A zatem zdaje się że idzie na wymianę generacyjną większości sprzętu. Bo pocisków 155mm w NATO są milijony. 

Zatem posyła się nowe haubicoarmaty i nowe setki tysiące pocisków. I tak nie będąc w NATO formalnie Ukraina będzie w NATO. I to NATO powinno na tym bardzo, bardzo zależeć.

Pojawiają się też, zapewne nie przypadkiem wizualizacje różnych samolotów w barwach Ukrainy. A to F-16 (podobno jeszcze tej jesieni), a to mój ulubiony A-10 Warthog, czyli guziec. 

Ten ostatni to jeden z moich ulubionych samolocików. Trochę dlatego, że rodzice przywieźli mi model Revella kiedy miałem 7 czy 8 lat i oczywiście wieczorami wiele godzin go sklejali i malowali, żebym miał się czym bawić a ja oczywiście w pół godziny owoc ich ciężkiej pracy zdemolowałem. 

No ale A-10 to coś więcej niż wspomnienie jednego z artefaktów dzieciństwa. To samolot latająca-armata, płatowiec praktycznie obudowany wokół działka GAU-8, 7 lufowego potwora, a każda lufa kalibru 30mm, a z każdej lufy pociski wolframowe, a z całej armaty w minutę można by wystrzelić 4000 sztuk. Można by, tylko żeby przenieść taki zapas, trzeba by mieć drugi samolot. Zatem A-10 ma zapas około 1350 pocisków i strzela krótkimi seriami. Oprócz tego ma zawieszenia pod skrzydłami na pierdylion strasznych zabawek i może wisieć wiele godzin nad linią frontu i czekać, aż coś sie nawinie.

Bez osłony lotniczej sam sobie raczej nie da rady, ale tandem F-16 plus A-10 to już coś co mogłoby działać, szczególnie wsparte rozpoznaniem celów, łącznością i dobra obroną p.lot. F-16 wymiata niebo, a na to niebo wlatują A-10. I mamy efekty. Jakie?

Na przykład takie jak to widać na zdjęciach z 1992 roku z "Autostrady śmierci" w Kuwejcie. 

Nie muszę dodawać w Dzień Flagi, że w tym roku flaga polska na ukraińskiej się wspiera a ukraińska na polskiej. Nie mam z tym problemu.



3 maja 2022. Miało być o konstytucji a wyszedł papież, który mógłby jednak mniej mówić i zaczął gadać

Zawiedziony afekt to gorsza trucizna dla serca niż zwykła niechęć, nienawiść, gniew.  Mówią, wróg to wróg, jak cię dopadnie pierwszy to ci wpierdoli, ty jego dopadniesz pierwszego, w rozpiętych spodniach w sytuacji defekacji pod drzewem - to masz szansę, że ty jemu wpierdolisz pierwszy. Normalna gra sił, póki się przestrzega jakichś reguł.

Ale kiedy na kogoś liczyłeś, widziałeś w nim nadzieję dla siebie, dla innych i nagle ten ktoś odwraca się i mówi, kiedy osiłek napierdala twojego znajomego – 

wszyscy jesteśmy winni

- to jednak czujesz się inaczej, niż gdyby sytuacja zakończyła się jedynie na tym, że osiłek napierdala twojego brata, przyjaciela, a reszta milczy.

Czujesz, że ktoś cię zdradził, wsadził nóż w plecy. I afekt jest mocniejszy, zajadły. Z plus dziesięć sytuacja obraca się na minus dziesięć. Nie na zero. Zero to obojętność.

Pojawia się zaciekłość, zajadłość i to wszystko ma tendencję do umacniania się w czasie a nie wygasania. Bo z czasem coraz wyraźniej widzisz co ten ktoś, na kogo chciałeś liczyć tak naprawdę ci zrobił.

Tak, myślę cały dzień o kolejnym popisie pana papieża. Tak, już z małej litery. 

W końcu to funkcja administracyjna jak inspektor inspekcji weterynaryjnej, albo inkasent z gazowni, kasjerodysponent w banku, konduktor, kanar, rewizor, windykator, komornik, cieć. 

Dlaczego niby funkcja ciecia, dozorcy budynku, do którego obowiązków należy na przykład dbałość o czystość w częściach wspólnych miałaby budzić politowanie (a budzi),a funkcja papieża już nie? 

Przypomnę co się dzieje.

The illegal and unprovoked invasion of Ukraine is continuing.

Tysiące cywilów deportowuje się w głąb Rosji, ostrzeliwane są dzielnice mieszkalne, szpitale, domy seniorów, szkoły, dworce w ukraińskich miastach. Zabijane są dzieci, gwałcone są kobiety. 

Tylko jednej strony tego konfliktu.

Nawet w języku objawia się starcie wartości. 

Pamiętacie? Jakiś czas temu - obrońcom Mariupola jakiś chan wykopany na jakimś mongolskim cmentarzysku, połatany ze zginłego mięsa i losowo dobranych kości zaproponował kapitulację, a wtedy będzie im darowane życie.

Daruje im życie. 

Tak napisano.

Nie ma zatem Konwencji Haskich, Konwencji Genewskiej, że o obyczaju wojennym nie wspomnę.

Jest jakiś wytwór nekromanserów z Moskwy, jakieś mongolskie truchło, któremu się wydaje, że jest wszechwładne, więc jak obrońcy Mariupola się poddadzą to  d a r u j e  im życie.

Nie można darować czegoś, do czego nie miało się nigdy prawa.

Ale nawet w tych warunkach pan papież mówi, wszyscy jesteśmy winni, a potem pisze do patriarchy Moskwy Cyryla, herbu droga cebula, per "bracie".

To zabawne, że to właśnie ten papież, sprawia, że czuję się już poza wspólnotą. Nie sądzę żebym ja się jakoś zmienił. Nadal mam swoje małe potrzeby wiary, modlitwy, wspólnoty.

No ale, kurwa, nie za wszelką cenę.

I ja jestem tam gdzie byłem, a pociąg, peron, tory 

- wszystko odjechało.

Tak, Ukraina jak się okazało jest jedną z ostatnich moich stacji. Może nawet ostatnią. 
Sam się nie spodziewałem tego po sobie.

Tym bardziej, że zaraz potem pan papież coś zabrąchał, że niemoralne jest sprzedawanie broni krwawiącej i broniącej się nadludzkim wysiłkiem Ukrainie.

Czyli najlepiej by było jakby Ukraina była uprzejma i miła i nie broniła się za skutecznie dała się zgwałcić, zarżnąć, spalić w mobilnym krematorium i wysypać do rzeki.

Ale ani razu papież z końca świata nie powiedział, że mamy do czynienia z agresją Rosji na niepodległe państwo w którym mieszkają wolni ludzie, którzy mają prawo zechcieć zdecydować o swoim kraju.

I postanowić na przykład, że przystąpią do Unii Europejskiej, NATO albo Zrzeszenia Producentów Mango na Księżycu.

Pan papież z końca świata czyli ze światłej jednak, oczytanej na tle innych państw kontynentu - Argentyny tego nie widzi, nie rozumie.

Tak jak inny papież nic nie wiedział o pedofilii wśród najbliższych podwładnych. 

Acha.
Potem pan papież z Argentyny ma pomysł, żeby na drodze krzyżowej krzyż niosły wspólnie Rosjanka i Ukrainka.

Pomysł równie dobry jak ten, żeby w roku 1943 na drodze krzyżowej krzyż niosły Polka wyciągnięta z Pawiaka albo Żydówka z getta z dobrze odżywioną Niemką z Kӧnigsbergu albo Breslau.

No i dzisiaj wywiad w którym mowa o tym, że pan papież nie pojedzie do Kijowa bo chciałby najpierw do Moskwy z pogadać ze zbrodniarzem. 

Opowieści zgwałconych ukraińskich kobiet z Buczy, Irpienia, Hostomela, Borodzianki jakoś go nie poruszyły. 

Martwi go pewnie czy aby donoszą płody do porodu - o ile są w ciąży. To dużo ważniejsze od wszystkiego innego. W końcu jak śpiewali Monty Pythoni - every sperm is sacred, every sperm is good.

I dalej mówi pan papież:

"Orbán, kiedy go spotkałem, powiedział mi, że Rosjanie mają plan, że 9 maja wszystko się skończy. Mam nadzieję, że tak właśnie jest."

Serio. Głowa kościoła mówi, że jest spoko bo rosjanie mają plan zakończyć wojnę za kilka dni. Podmiotowość Ukrainy i Ukraińców, ich sprawczość nie jest przedmiotem troski pana papieża. Nie rozważa co o tym myślą ludzie na okupowanych nielegalnie i przemocą terytoriach wolnego państwa. Ważne, że już nie będzie brzydkiej wojny. Niech ona się skończy bo tak strasznie razi czułe serduszko pana papieża. Niech się skończy jakkolwiek. Byle się skończyła.

Może być, że wyniszczeniem napadniętego. Ostatecznie mordy na cywilach w czasie pokoju to już nie brzydka wojna.

I jeszcze potem to zdanie, że "szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO" sprowokowało zbrodniarza do zbrodni.

"To złość; nie wiem, czy została sprowokowana, ale może tak ułatwiona"

To też nic nowego w tej teologii zwalania winy na ofiary. 
Czego to już nie było w tej kulturze wartości krześcijańskich. Małe miki, że kobiety oczywiście prowokują facetów do gwałtu, na pokuszenie wodzą. To stały element gry.
Ale pamiętacie cytat z nie jakiegoś proboszcza - ale samego arcybiskupa Michalika?

"Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga."

To było o ofiarach pedofilii w kościele. Pedofilia to jest wtedy, kiedy dorosły gwałci seksualnie dziecko. 

Widzicie wzór rozumowania? 
Ofiara ma nadstawiać policzek.

Albo i coś więcej niż policzek.

Wtedy będzie cacy i papież, arcybiskup pomodli się za ofiarę.

I rozumiem wrażliwych moralistów, którzy wywodzą że papież nie może publicznie pochwalić handlu bronią, nie może publicznie wezwać do walki, czyli pochwalać zabijania jednych przez drugich. 

To znaczy teraz nie może, bo przez wieki było mniej lub więcej od tego wyjątków. 

Ostatecznie na wieść o uchwaleniu w Rzeczypospolitej Konstytucji 3 Maja papież Pius VI wysłał na ręce rosyjskiej carycy Katarzyny II list dziękczynny, w którym sławił jej dokonania, między innymi I rozbiór Rzeczypospolitej. 

Jego nuncjusz namawiał ostatniego króla Rzeczypospolitej do przystąpienia do konfederacji targowickiej, 

a biskupi - Sierakowski, Kossakowski, Skarszewski, Naruszewicz, Okęcki i Massalski aktywnie współdziałali z konfederacją na rzecz obalenia tej Konstytucji, koniec końców razem z obaleniem państwa.

Znowu jakiś wzorzec się nam układa?

Ojej, oni tak zawsze mieli słabość do silnych łap?

Ale wracam do wątku - rozumiem, że zdaniem subtelnych teologów i moralistów rzymskich papież nie może tego i tamtego powiedzieć.
Dlaczego jednak w takim razie nie skorzysta z szansy, żeby nic nie mówić?
Kiedy na szczycie państw ibero-amerykańskich w Santiago de Chile, dokładnie 10 listopada 2007 roku, niejaki Hugo Chavez chamsko przerywał premierowi Hiszpanii, niejakiemu Zapatero, w końcu wychylił się ze swojego krzesła król Hiszpanii Juan Carlos, który chyba sympatii do Zapatero miał tyle ile ja pokładam nadziei we papieżu franku, czyli nic, i warknął na Chaveza:
- ¿Por qué no te callas?
W wolnym tłumaczeniu - a może byś się tak zamknął?

W strefie hiszpańskojęzycznej ta fraza przez jakiś czas robiła taką karierę jak russkij wajennyj karabl' - idi nachuj. 

Bo wreszcie ktoś krótko i treściwie osadził kolesia. I był to król, który miał luz, bo był królem. I chociaż ja w ogóle monarchię słabo we współczesnym świecie rozumiem, to za ten gest Juan Carlos miał u mnie plusa (obok wielu minusów).

I tak myślę, pan papież jest z kraju, gdzie mówi się po hiszpańsku, to by może zrozumiał dobitne i wyraźne, wyszeptane wprost do ucha:
- ¿Por qué no te Callas?


5 maja 2022 Kot z Czernihowa

Jestem prawnukiem zesłańców, uchodźców, ofiar wojny. Niepotrzebne skreślić.

Prababcia ostatni raz widziała swojego męża pewnie jakoś wiosną 1940. Pierwsza wywózka z Kresów dotyczyła funkcjonariuszy państwa polskiego więc pradziadek Szopf został zwinięty do czegoś. Nie wiemy czy więzienie, czy od razu wagon czy samochód. Jaką drogę przeszedł. Wiem, że siedział, został skazany, był kilka miesięcy w łagrze, zwolniony trafił do Andersa, ale nie wyszedł z polską armią, zmarł w szpitalu w odległym Uzbekistanie, przy granicy z dzisiejszym Iranem.

Wiele lat opowieść rodzinna głosiła, że tak tylko twierdził niewiarygodny ocaleniec po wojnie, mieszkaniec Solic-Zdroju koło Wałbrzycha. Ale gdy bliżej przyjrzałem się papierom, skonfrontowałem z tym co ma Ośrodek Karta- wychodzi, że tak, że przeżył aresztowanie, więzienie, łagier, dotrwał do zwolnienia i zmarł już po wyjściu Andersa, w jakiejś nie dającej się ogarnąć sercem i umysłem samotności na pograniczu ubzecko-perskim.

Mój pradziadek, który był policjantem i miał taki charakter, że jak babcia kazała mu wymierzyć karę synowi pasem na dupę, to się z nim zamknął w pokoju i prał podobno tak, że babcia przerażona wpadła, że zaraz dziecko zabije, a to się okazało że dziadek Franek prał pasem krzesło, a stryj Staszek stał obok i darł się wniebogłosy.

Do dzisiaj podobno raszyści wywieźli z Ukrainy milion ludzi na zsyłkę. Milion ludzi. 
W 71 dni. Na wywiezienie partiami ponad miliona Polaków w latach 1940-41 potrzebowali kilku zorganizowanych akcji w odstępach co kilkanaście tygodni. 

Pradziadek wpadł w pierwszej akcji, jego żona, moja święta prababcia Sabina z dziećmi została zawinięta w ostatniej, tuż przed wybuchem wojny z III Rzeszą. Mówiła, że pociąg z zesłańcami jechał i modlił się, żeby może jednak czołówki Wehrmachtu były szybsze. Tak to było wpaść między młot a kowadło.

Minęło 71 dni tej wojny a oni wywieźli podobno milion osób. I nie dowiemy się nigdy ile zabili osób w Mariupolu bo od 15 kwietnia pracują tam mobilne krematoria. Wypływają nagrane rozmowy rzekomo bandytów jak się chwalą rodzinom 
że gwałcili Ukrainki, a żona mówi, żeby tylko na siebie uważał i niczym jej nie zaraził po powrocie,
że odcinali ludziom palce, że ukraiński ogródek różany to jest wtedy jak facetowi odetnie się 20 palców i penisa i masz 21 róż,
że na filtracji zabił jeden z nich dziesięć osób a potem przestał liczyć.

Kiedy znajomy opisywał dwa miesiące temu jak jemu opowiadała znajoma, po którą miał jechać na granicę, że pogubiła drogę i wpadła na rosyjski bolkpost i tamci zabrali wszystkich do autobusu i ostrzelali autobus z kałachów, a ją zostawili, bo błagała o życie dla dzieci, to nie wierzyłem, szukałem błędu w relacji, że coś nie gra w jej opowieści, a potem urwał się z nią kontakt.

A dzisiaj pewnie bym nie uwierzył że najemnikom chujła z kremla serce zmiękło do kobiety z dziećmi.

Kiedy nie ma nowych doniesień spod Izjum, 
nie ma nowych informacji spod Hulajpola, Charkowa, 
nie ma heroicznych lub humorystycznych akcentów, które pomagałyby nie myśleć o gehennie narodu ukraińskiego niszczonego tylko za to że jest ukraiński,
jak kolec wbity za paznokieć
brzmi nazwa
Mariupol.

Jak drugie imię narodu, do którego orki doliczyły też psy, koty i wszystko co żyje w Ukrainie.
Bo wiecie może, że Borodziance jak wpadli do schroniska dla zwierząt to rozstrzelali na miejscu ponad 300 kotów i psów.

Bo były ukraińskie.

I to nie był odosobniony przypadek.

Kiedy zatem nie ma nowych filmów pokazujących wraki płonących kacapskich czołgów, transporterów, łodzi, armat -
- zostaje tylko jak cierń wbity w okolicach serca
Mariupol.

Mariupol broni się nadal.

Nachalne parafrazy.

Kiedyś komunikaty zaczynały się od informacji, że

Westerplatte broni się nadal.

Jeżeli ciągle chodzą za mną te nachalne parafrazy to tylko dlatego, że tak bardzo uważam te wojnę za swoją. Ale zaraz się ganię. Bo nie ma porównania (na szczęście nie ma).
Tylko popatrz na Azowstal i popatrz na Westerplatte.

I pomyśl, że komunikat o Westerplatte pojawiał się przez siedem dni pod rząd.

Komunikat, że Mariupol walczy 
wdziera się w ciszę przedpołudnia nad bezpiecznym Wrocławiem 
krzyczy nad spokojnym Paryżem
płonie nad ruchliwym Londynem

siedemdziesiąty pierwszy raz.

Dziesięć razy dłużej niż Westerplatte, 
o miesiąc dłużej niż wymordowane warszawskie getto,
o tydzień dłużej niż zmasakrowana Warszawa w 1944 roku.
Mariupol, Mariupol.

Dlaczego się nie poddadzą, pytają syci Hiszpanie, Francuzi, spokojni Niemcy, pogodni Włosi, pełni radości życia Argentyńczycy tańczący na ulicach, stateczni Chińczycy.

Dlaczego się nie poddadzą, pyta odziany na biało pan papież, czekający pokornie aż wampir zaprosi go do stołu, 
pytają jego chłopcy na posyłki w śmiesznych kardynalskich czapeczkach, ze stłuszczonymi wątrobami, zawalonymi cholesterolem żyłami, obwisłymi brzuchami, nadużywający zaimka "my", co pewnie wynika z bezgranicznej samotności w której żadne małe "my" nie chce ich do siebie przytulić.

Nie potrafią sobie odpowiedzieć.

Dlaczego się nie poddadzą pyta piękny prezydent Francji, którego główna zaletą intelektu i ducha jest to, że nie nazywa się Marine Le Pen.

To takie nieprzyzwoite, że Ukraina nie chce się poddać, 
że Mariupol, wolny Mariupol zepchnięty do katakumb pod Azowstalem nie chce się poddać.

A ja mówię - jak nie wiecie dlaczego, to popatrzcie na zdjęcie ukraińskiego kota wydobytego spod gruzów budynku gdzieś w Irpieniu albo Czernihowie albo Charkowie. Popatrzcie jak siedzi na swoich gruzach. Ma to wszystko wypisane w postawie.

Ktoś rozjebał mu świat. Nie da się powiedzieć - zniszczył, zburzył - bo nie oddaje furii tego aktu.

Rozjebano mu świat.
Ale on siedzi dumnie na gruzach, bo to są kurwa jego gruzy. Przeżył i nie podda się, bo tak postanowił.

Kiedy widzę to zdjęcie, myślę jak okrutnym,ale też głupim zasrańcem musi być władimir pizdowicz chujło.

Popatrz na tego kota kretynie. 
Popatrzcie putlerwoskie popychła od Lizbony przez Paryż, Berlin po Budapeszt i Warszawę.

To jest ukraiński kot.

A was tak naprawdę już, kurwa, nie ma.










Radosław Wiśniewski  (ur. 1974) – animator i promotor literatury piszący wiersze i prozę. Wyżywa się publicystycznie, pracuje w hurtowni urządzeń niskoprądowych.
bottom of page