Kwiecień 2022. To znowu Behemot, tylko on umie tak pięknie demaskować
"Gdzie drwa rąbią - tam czajniki zwarcia mają"
(przysłowie Neńców zanotowane przez Przemka Rojka w czasie sesji telepatycznej z syberyjskim szamanem, który idzie czwarty raz do Moskwy zabić Putina)
Czytaliście o tych dziwnych sygnałach dotyczących Naddniestrza? No, że niby chcą sobie kacapy wyrąbać korytarz od Chersonia do Naddniestrza. Do tych przecieków doszły informacje o ostrzelaniu mostu kolejowego pod Odessą. Most jest uszkodzony i to raczej poważnie. I do tego jakieś dziwne zamachy w Naddniestrzu.
A co to jest Naddniestrze? No taki mały Ługańsk albo proto-Osetia. Nieuznawane przez nikogo mafijno-armijne państewko na terytorium innego państwa, ulubiona forma wywierania wpływu przez Moskwę. Naddniestrze dla tych co nie wiedzą – to część terytorium Mołdawii.
I tam są wedle różnych wieści 3 batalionowe grupy bojowe prorosyjskie. I rosjanie tam siedzą od początku wojny cicho. Ukraińcy ich nie ruszają bo dla normalnych ludzi to jednak terytorium Mołdawii. Mołdawia ich nie rusza bo na co jej wojna z kacapią. No i tak siedzą na tym plasterku ziemi trzy kacapskie bataliony i czekają.
Płonie Syberia i nie ma kto jej gasić. Po pożarach w Briańsku, które były dwa, a nie jeden jak myślałem, po pożarze w Twerze, willi gubernatora obwodu moskiewskiego, po pożarze Korolewa a wcześniej składu paliw i amunicji w Biełgorodzie - dzisiaj zapaliła się baza lotnicza w Ussuryjsku.
W Noworosyjsku, na skraju rosji i Gruzji załadowano podobno kilka okrętów desantowych piechotą morską. No i trwają zakłady czy celem jest Bierdańsk (co by świadczyło, że jednak port w Mariupolu nie jest pod kontrolą sowietów), czy Sewastopol czy jednak od razu Odessa?
Taki nagły desant na Odessę i rajd na Nadniestrze. To by było w sumie niezłe. Znowu by się rozciągnęli, rozrzedzili, bo widać wyraźnie, że tam gdzie kacapy zyskują tzw. gęstość to powoli i za cenę ciężkich strat, ale jednak prą do przodu jak walec.
Tak nimi dowodzi ten cały Dwornikow, rzeźnik z Syrii. Wie, co to za wojsko i nie pcha ich to finezyjnych manewrów, wie że to kacapy, że łączność nie bardzo, że samodzielność też tak sobie, rozpoznanie to weź pan i tak ściśle ich pcha, nawała ogniowa, czołgi, piechota i znowu. I to wszystko pod przykryciem z powietrza.
Jakby tak im się znudziło i by szarpnęli się na jakiś rajd to by była znowu okazja dla Oszczepników i pasterzy Bayraktarów.
A może to tylko takie znowu typowe ruskie mataczenie i straszenie? Coś zademonstrują, coś pokażą, odstrzelą a nic z tego nie wyjdzie i powiedzą, że to maskirowka była.
Tak jak z ta wywiadowczą podrzutką - mieli pokazać jakiś skład nazistowskich materiałów w Ukrainie, ale ktoś światły nie doczytał instrukcji wywiadowczej i zamiast trzech kart SIM, wrzucił trzy płyty z grą SIMS. No i w materiale propagandowym poszło, że o proszę co za degeneracja - Mein Kampf czytajo i w simsy grajo. Jedna płyta im nie wystarczy - trzy muszą perwersy se trzymać.
W podobnych kategoriach - pijanej maskirowki - trzeba traktować zakręcenie kurka z rosyjskim gazem. Bo to można zrobić raz.
Ja tam uważam, że to dobrze, że w końcu ktoś na serio wprowadził jakieś sankcje.
Trochę mnie zdziwiło że to władmimir pizdowicz chujło sam na siebie nałożył te sankcje, ale kto głupiemu i bogatemu zabroni?
Pewnie będzie ciężko przez chwilę. A może i nie, bo wiosna idzie, zużycie spadnie, zapasy są, gazport dzięki winie Tuska stoi, elementy zwrotne na granicy polsko-niemieckiej są, a jeszcze Wuj Sam pomoże, i dziadek Haakon jesienią czyli bałtycka pipa.
A do tego te pożary. W Twerze, w instytucie badawczym gdzie pracowano nad "Iskanderami" jak się okazało to była wina czajnika elektrycznego.
A ja mówię, że nie czajnika, tylko grzałek wrzutowych, które Krzysztof Latosiński wylicytował ze składu skarbów Dipol Wrocław i wysłał - jak sam mówi - jeszcze przed wojną w odpowiednie miejsca. Sam widziałem.
Okej tyle Twer (jedna grzałka) i Korolewo (druga grzałka, ta mniejsza, 350W), ale co z resztą? Na przykład z płonącą Syberią?
Przecież taki czajnik, to mógł być równie dobrze prymus, z którego przed chwila pił benzynę śmiertelnie ranny kot (Michał Bułhakow, "Mistrz i Małgorzata" strona 292 polskiego wydania z 2016 roku).
Porozmawiajmy o kotach.
O tym, że z kotami Ukrainy lepiej nie zadzierać.
Zbombardować Kijów?
Tego się nie robi kotu.
Kotu Behemotu.
A Bułhakow urodził się tak w ogóle w Kijowie.
Przypadek?
Nie sądzę.
Kwiecień 2022. Dzień 65. Ani kroku wstecz. Spróbuj zrozumieć
Pamiętam mój pierwszy wstrząs poznawczy jako obserwatora tej wojny, kiedy zobaczyłem na jakimś filmie w internecie porzuconą na drodze baterię armat, rosyjską. Stały jedna za drugą, podoczepiane do ciężarówek. Nieodprzodkowane, ze złożonymi posłusznie jeden obok drugiego ogonami. Jakby nikt nie bronił tej kolumny i dostała się w zasadzkę jadąc na defiladę.
To było gdzieś koło Sum, tak mówił opis filmu. Możliwe.
Teraz mniej jest takich filmów a ściślej w ogóle ich nie ma. Front w Donbasie na takie bezeceństwa nie pozwala.
Gęstość ugrupowania obu stron powoduje, że to przepychanie się, krwawe zapasy, może nawet klincz.
Ukraińcy nie chcą oddawać ziemi. Wiedzą, że co utracą, gdzie postoi noga kacapskiego żołdaka - będzie trudne do odzyskania. Tak jak Krym, a z doświadczeń innych bliskich sąsiadów chujowej rosji - Osetia, Abchazja, Naddniestrze.
Także próbują trwać. A ruscy pod przewodem rzeźnika dwornikowa też nie próbują manewrów bo wiedzą, że nie umieją w manewry. Że tego żołnierza trzeba pchać w jednym kierunku, za plecami ustawić mu oddziały zaporowe albo siepaczy Kadyrowa i spychać ludzki wał jak bulożer.
To mało widowiskowe operacyjnie, nie ma w tym finezji, wielu speców od wojskowości mówi że głupota, że trzeba manewrem, zwodem, zaskoczeniem, ale ja się trochę nie dziwię.
Ukraińcy wiedzą, że gdzie postanie noga ruskiego żołdaka - tam gwałty, mordy i - coraz częściej się o tym mówi - wywózki na daleki wschód imperium - Sachalin i Władywostok. To porwania ukraińskich dzieci i ich przymusowe adopcje. Koniec końców zapewne to także przymusowe osiedlenia poddanych cara władimira wampirowicza ścierowjada putlera, żeby potem przeprowadzić referendum, w którym 117% poddanych wyrazi błaganie by prącie ich zespoliło z ciałem matuszki rosji.
Dlatego Ukraińcy krwawią ale nie odstępują.
Pamiętacie te pierwsze raporty? Tu się działo, tam coś walnęło, tam kolumna wyszła i się zwinęła
- a front w Donbasie bez zmian, bez zmian, bez zmian.
Ale to ma swoją cenę, ten brak zmian. Nikt tam wojska nie luzował, nikt nie rotował, po prostu bronili się, walczyli i ginęli tam gdzie stali.
I jeżeli teraz tam obrona, mimo wzmocnień trzeszczy to dlatego, że to była cena tamtego trwania - gdy ważyły się losy Kijowa, Czrenihowa, Sum, dwa miesiące kluczowe dla wojny.
Dwa miesiące.
Powstanie Warszawskie trwało 63 dni. Zawsze, kiedy włączałem przycisk "czuwanie" - dziwiło mnie ile to czasu - 63 dni. Zaczyna się w sierpniu, urlopy, wyjazdy, wakacje, potem dzieci idą do szkoły, pierwsze klasówki, pierwsze piątki, dwóje, potem już chłody jesienne, zaczyna wszystko żółknąć na drzewach - a tam ciągle trwała walka. Przy ewakuacji Czerniakowa podobno woda w Wiśle miała już temperaturę ledwie kilku stopni, ludzie tonęli nie tylko z powodu ognia Niemców, świetnie wstrzelanych w lustro rzeki, ale z zimna.
Zaraz północ, zacznie się 65 dzień walki Ukrainy. Dla wielu żołnierzy walczących w Donbasie to 65 dzień walki bez przerwy.
Nie widzicie ich tańczących w stepie po udanej akcji? Nie widzicie efektownych zasadzek?
Nie ma na to siły. I nie ma na to miejsca, zagęszczenie wojska jest za duże i z obu stron w zasadzie jest ono rozwinięte od ośmiu lat.
I wszyscy znakomicie znają teren, są wstrzelani - jedni i drudzy. Nie ma mowy, żeby się gubiły w stepie całe bataliony, brygady tak jak to zdarzało się gdzieś między Konotopem a Browarami.
Pod Kijowem stosunek strat był jak 1:4 dla Ukraińców. Podobno. Nie wiem jaki jest w Bitwie na Łuku Donbaskim, ale raczej niższy. Nie wiem jaki jest stosunek strat sprzętowych, szczególnie w artylerii. I to jest niepokojące.
Nie widzicie też za wielu filmów z akcji bo prawdopodobnie obie strony nie mają się czym chwalić. To o czymś mówi, chociaż jest milczeniem.
Krwawy kurz z obu stron.
Poza tym artyleria orków napierdala jak leci, robi walec ogniowy i rozpierdala wszystko (a potem czołgi puszczą po gruzowisku). To przewaga - nie mieć żadnych skrupułów i nie cackać się z cywilami.
Ukraińska tak nie będzie strzelać bo przecież wie, że strzela także do swoich i po swojej ziemi.
A jak strzela po ruskiej, to ostrożnie, żeby cywila nie trafić bo zaraz będzie hur-dur na pół świata.
Tak jakby nie było Buczy. Borodzianki. Teatru w Mariupolu. Szkół , szpitali, domów starców.
I jakby nie było rakiety Buk wycelowanej w samolot Malasyan Airlines MH17 i 298 jego pasażerów.
Zapomnieliście już, prawda?
Pierwszy zapis na liście kacapskich zbrodni. 298 osób. 17 lipca 2014 roku.
Pamiętam, weszliśmy właśnie do mieszkania na dziesiątymi piętrze bloku na zapleczu Mardżaniszwili z Tblisi w Gruzji. W telewizorze działało tylko kilka kanałów informacyjnych. I resztki samolotu spadające dziesiątki razy jednego wieczora.
Taki to ruski mir, nie mówcie mi że dowiedzieliście się wczoraj.
17 lipca 2014 roku.
Dlatego krwawią, ale nie opuszczają miast, miasteczek. Bo nie mają złudzeń.
Tylko, że najlepszym Javelinem nie sięgniesz baterii haubic, która łoi cię z odległości dwudziestu czy trzydziestu kilometrów.
Odpalanym z ramienia "Piorunem" nie sięgniesz strategicznego bombowca wystrzeliwującego rakietę manewrującą czy chociażby zrzucającego zwykłą bombę ale z wysokości 12 kilometrów.
Potrzebna jest ciężka broń i to od dawna.
Wzruszające jest zatem wsparcie świata. Jak ta armato-haubica z Australii, która jest już w drodze do Ukrainy.
Jakoś mnie poruszyły te kangury z flagami Ukrainy.
Pewnie te kangury nie wiedziały jeszcze rok temu, że jest taki kraj jak Ukraina i nie jest rosją.
Wzruszające, tylko pytanie czy nie za późno i nie do taktu. Nie wiem.
Bo w ogóle niewiele wiadomo, a skoro niewiele wiadomo, to mimo złych myśli i czarnych przeczuć - nie wypada być małego serca i nie wierzyć w nich, którzy tam są.
Nie dlatego, że coś z tego wynika konkretnego, bo pewnie nic.
Dlatego, że nie wypada.
Ja nie jestem zmęczony.
Nikt z nas nie jest zmęczony.
To nie jest kwestia samopoczucia, tylko decyzji. Rozkazem dziennym unieważniam co rano wszystkie złe przeczucia i mówie sobie pod nosem "idi nachuj".
Pytam ostatnio Olafa, Olaf jak u Ciebie, a on mówi, że dobrze i pyta, on, gdzieś, skądś, nie pytam przecież gdzie dokładnie jest - a jak u Ciebie, jak u Was, dobrze?
Odpisuję - wiesz, nie ma alarmów bombowych, dom stoi, na inne domy też bomby się nie sypią więc tak, dobrze, bardzo dobrze.
(I myślę jak idiota znowu, że my tutaj cały Kiełczów to są domy bez piwnic a jesteśmy na lew od osi ewentualnego natarcia na Wrocław)
1 maja 2022 . Radosna pieśń artylerii
Ukraińska arta godna jest własnej pieśni. Na niej leży teraz ciężar walki na Łuku Donbasu.
Mówiłem wam - oszczepnicy z granatnikami, czy to N-Law czy nawet Javelin, któren nie jest granatnikiem, ale porządnym pociskiem przeciwpancernym fire and forget - to widowiskowo wygląda, ale artyleria niesie ciężar tej walki.
Oszczepnik ruskiej haubicy zza horyzontu nie sięgnie. Ale ukraińska haubica - ma szansę. Przewagę liczebną i jeżeli chodzi o zapasy amunicji mają kacapy. Ale przewagę informacyjną, łączności i - at last but not the least - morale, wiadomo kto. Skąd kozaki to wiedzą, to nikt nie wie, ale chyba trochę można się domyślać od początku.
No i jak wiecie, po siedemnastym bombardowaniu artyleryjskim Czornobajewki ukraińska arta zrobiła eleganckie ześrodkowanie na sztab 49 armii putlerskiej. Dwóch generałów od razu do piachu, jeden w stanie krytycznym do szpitala. Nawet jak z niego wyjdzie w zawodach pływania synchronicznego ani gimnastyce artystycznej raczej nie wystąpi.
Mogli by się nauczyć, że w zasięgu arty lufowej przeciwnika, który może jest słabszy liczebnie, może nawet sprzętowo, ale nie jeżeli chodzi o rozpoznanie, łączność i ogólny brak pierdolenia się w biegu - narad sztabów się nie urządza.
Ale oni chyba naprawdę wierzą w swoją własną propagandę.
Nie wiem dlaczego ci ze sztabu 49 Armii nie trafili na żadną listę. Bo teraz po wczorajszej artyleryjskiej napierdolce w sztab 2 Armii pod Izjum wszyscy mówią że zginąwszy dziewiąty generał, tym razem Andriej Simonow.
Ha. Podobno był tam też pan Walerij Gerasimow, sam zastępca sztabu generalnego i rzeźnika Dwornikowa. I podobno ranny. Nie jest znany jego stan, może wskoczy na dziesiąte miejsce? Czyli dwunaste albo trzynaste? Czy zagra jeszcze w kolejnej edycji gwiazd tańczących na lodzie?
I to w większości arta ukraińska. A dzisiaj dzień ludzi pracy. Pomyślcie o spracowanych ramionach ładowniczych. Taki pocisk 152mm to waży koło 40 kilo, plus ładunek prochowy, no jakbyście tak jeden z drugim pomachali, to byście zrozumieli braci Ukraińców jak mówią o wyjściu do walki jak wyjściu do roboty.
Świętując zatem 1 maja, nie zapomnijmy o kacapskich generałach nucąc ukraińską pieśń arty. Nie zapomnijmy, bowiem tak szybko odchodzą.
Radosław Wiśniewski (ur. 1974) – animator i promotor literatury piszący wiersze i prozę. Wyżywa się publicystycznie, pracuje w hurtowni urządzeń niskoprądowych.