Łańcuch
Najpierw przeszedł jakiś spóźniony przechodzień. Na odgłos jego kroków zaszczekał pies. Na to leniwe, niezbyt głośne szczekanie, zareagował inny pies dokładając do tego pobrzękiwanie łańcucha. Po chwili dołączył następny pies. Potem kolejny. Wkrótce wszystkie psy w sąsiedztwie szczekały już zawzięcie. To obudziło wielu mieszkańców. Niektórzy spośród nich postanowili dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Inni odpowiedzieli im wyrafinowaną grzecznością. No i teraz cała okolica wściekle ujada. Z obawy przed pozwami o mowę nienawiści, kierując jazgot w stronę księżyca.
Taniec
Mężczyzna patrzy z podziwem na tańczącą kobietę. Kobieta widząc jego zachwyt wiruje szybciej i szybciej. Mężczyzna nie może oderwać wzroku od tańczącej kobiety. Kobieta nie potrafi przestać tańczyć. Tańczy jak w transie, ledwie dotykając stopami podłoża. Mężczyzna patrząc unosi się w powietrze. Leci niesiony podmuchami wiatru pomiędzy antenami i wieżami kościołów, pomiędzy fabrycznymi kominami i liniami wysokiego napięcia aż znika wśród chmur skąd śle kobiecie miłosne wyznanie; „Nawet, jeśli w żadną życiową czynność nigdy dotąd nie włożyłaś tyle radości i wysiłku, ile w ten taniec i nawet, jeśli nigdy w przyszłości tego nie zrobisz, i tak będę cię kochał”.
Co do kobiety wszystko potwierdziło się w stu procentach. Mężczyzna zaś okazał się być zwykłym blagierem.
Skład znalezionych rzeczy i zagubionych ludzi
Mężczyzna przez całe życie próbował odnaleźć siebie. I choć nie bardzo wiedział po co nie ustawał jednak w tych wysiłkach. „Człowiek musi poza potrzebą mieć coś więcej; hart ducha lub choćby krztynę wiary, inaczej niczego, nigdy nie znajdzie.” tak mówił napis na wyblakłym plakacie, na którym ubrany w elegancki mundur oficer służb celnych z fantazyjnie podkręconym wąsem stał nad wybebeszoną walizką pełną forsy, narkotyków, gorzały i kiełbasy. Plakat ten wisiał od niepamiętnych czasów na drzwiach do pokoju, w którym mężczyzna mieszkał. Był mu ważniejszą częścią edukacji niż szkoła czy kościół. Mężczyzna patrzył na ten plakat tuż przed zaśnięciem, patrzył na niego zaraz po przebudzeniu i szukał, szukał, szukał.
Kilka dni temu poczuł, coś co sprawiło, że uwierzył, iż jest już blisko osiągnięcia swego celu. Był wręcz pewien, że to już wkrótce się stanie, że już niedługo odnajdzie siebie. A dziś ktoś nagle, choć przecież bardzo cicho, ledwie dosłyszalnie, zastukał do jego drzwi. Mężczyzna otworzył. Ujrzał w progu starego człowieka w szarym ortalionie z poplamioną gazetą w dłoni i gustownie zaplecionym sznurem na szyi. W czasie, gdy przybysz stał w progu patrząc poprzez twarz mężczyzny w dal, mężczyzna próbował odgadnąć, studiując bruzdy w twarzy starego człowieka, czy uzna go za kogoś znajomego, czy raczej za obcą mu osobę. Po krótkiej chwili wszystko stało się jasne. Mężczyzna pojął, że może już zarzucić swoje poszukiwania. Skoro ten stary człowiek go znalazł więc każdy będzie potrafi to zrobić; glistonosz, miłość, śmierć a nawet najgłupszy policjant. A zatem nie ma znaczenia kim się jest, ani gdzie i przed czym się ukrywa, skoro można pójść razem z nieznajomym wisielcem w noc i zgubić coś znacznie bardziej ważnego niż to co się znalazło; może nawet ważniejszego niż wszystkie ważne rzeczy razem wzięte, te rzeczy, których poszukują inni; ci którzy z niejasnych powodów tak bardzo pragną czegoś, czegokolwiek, byle czego; aby tylko błyszczało się, brzęczało lub tliło.
Dlaczego niby nie?
W chwili, gdy półnaga, a półłysa śpiewaczka wyrzuca z siebie radosne kawałki o miłości, na tajnym spotkaniu w gabinecie rządowym premier, zaufane grono działaczy partyjnych, prawnicy i inne kanalie przygotowują akty bezprawia, które upchnięte pomiędzy różnego rodzaju zestawy rozporządzeń, przepchnięte następnie przez sprzedajne lub szantażowane ciało ustawodawcze pozbawią obywateli resztek ich praw raz na zawsze. Opłacane ze wspólnie wypracowanych pieniędzy (które zaraz potem też zostaną wszystkim odebrane) zbiry w mundurach staną na wysokości zadania i nie zadając pytań wykonają każdy rozkaz; zwłaszcza rozkaz z ministerstwa. Posłuszeństwo to ich moralność. Szczycą się tym, obwieszają medalami, klepią po łopatkach, w kulcie posłuszeństwa hodują swe psie potomstwo.
Na koniec spektaklu piosenkarka zdejmuje stanik, a mężczyzna wpatrując się z podziwem w jej olbrzymie, silikonowe cycki zadaje sobie, leżące u podstaw wszelkiej filozofii, pytanie; dlaczego niby nie?
Dlaczego nie miałby zamienić swojego M3 na całkiem miły, wyłożony pluszem, w pełni umeblowany pokoik w kolorowym baraku któregoś z wielu przyjaznych dla planety obozów koncentracyjnych? Prawie każdy z nich ma basen, siłownię, boiska do tenisa. Jest też bieżnia, kino, spalarnia zwłok i dom kultury ze skrzynką na donosy i oknem śmierci.
Dlaczego niby nie? Na pierwszych ochotników czeka darmowy karnet do zoo, gdzie można będzie do woli oglądać prawdziwe mięso dostojnie chodzące po wybiegu. A zatem, myśli mężczyzna, dlaczego niby nie?
Drobna, niekoniecznie prawdziwa, uwaga w sprawie prawdy
To, że telewizja łże wiemy od dawna – pisano o tym w gazetach. To, że prasa kłamie też wiemy – mówiono o tym w telewizji. I nawet w radio, choć nikt już nie słucha radia, też kłamią; a przecież, skoro nikt nie słucha już radia, mogliby zupełnie bezkarnie mówić tam prawdę i tak nikt by tego nie zauważył.
To, że politycy nas oszukują jest aż nadto pewne, i to pewnie dlatego, nie wspomina się o tym w prasie, czy w telewizji, a nawet w radio, mimo iż nikt już nie słucha radia.
To, że księża są kłamcami w płomiennych kazaniach wyjaśnili nam działacze partyjni zarówno ci z lewej jak i z prawej strony ambony. O tym, że nauczyciele kłamią wiedzą wszystkie dzieci. A, że sędziowie i lekarze, urzędnicy, komornicy, artyści i śmieciarze, tajni agenci i banksterzy, policjanci i złodzieje też kłamią jasne jest nawet dla idiotów.
Kłamią też hydraulicy, ale oni robią to inaczej niż kelnerzy, którym na ogół wystarczy jeden rzut oka, by wiedzieć, który z klientów właśnie zdradza żonę i jednocześnie okłamuje kochankę, a który jest robiony w druta przez żonę, kochankę, barmana, szatniarza a nawet klozetową babcię.
To, czy żona okłamuje męża mówiąc, że bardzo go kocha, pomimo piętnastu lat pożycia, nie jest takie pewne w świetle najnowszych doniesień amerykańskich, a może rosyjskich badaczy, na temat syndromu sztokholmskiego.
A i ty mój drogi przyjacielu też jesteś kłamcą. Zwłaszcza, gdy wchodząc na stół krzyczysz, że prawda jest nam do życia niezbędna jak salceson a każdy wie, że brzydzisz się salcesonem i gardzisz ludźmi, którzy go jadają.
Ale i ja nie jestem bez winy, kiedy wdeptywany w bruk udaję, że wierzę tym wszystkim kłamcom w szlachetność ich poczynań, w ich poczucie odpowiedzialności, w ich dobre intencje, w ich gorące pragnienie uwolnienia nas od tyranii prawdy, i że to w obronie wszystkich mniejszości, że to dla dobra każdej większości otępiałej od ciężkiej pracy, przytłoczonej długami, przewlekłymi chorobami i codziennymi troskami, śledzonej nieustannie i starannie, nieodwołalnie upośledzonej ludzkości. Albowiem prawda jest czymś strasznym. Albowiem prawda jest czymś nie do zniesienia. Albowiem prawda szkodzi, kaleczy, zabija. Albowiem prawda to bełkot szaleńców. Albowiem prawda to nieprawda. Albowiem prawda to kłamstwo; to najrzadziej, najmniej chętnie wypowiadane.
Łóżko
Pewnego dnia kobieta odkryła, że znajduje się w łóżku nie z tym mężczyzną, z którym chciałaby tam być. Z początku poczuła silne zażenowanie i żal; tyle lat a nagle odkrywa się takie rzeczy. Po bliższych oględzinach i dłuższych wyjaśnieniach okazało się, że i ona nie była tym kimś, z kim chciałby być w łóżku mężczyzna, i że on też czuł się tym faktem mocno skrępowany. Pomimo wahania kobieta ruszyła mu na ratunek i rozplątała go. Zaraz po tym oboje zrozumieli, że nie znajdują się w tak rozpaczliwej sytuacji jak z początku myśleli. W gruncie rzeczy nie było tak źle, a może nawet było całkiem dobrze. On był przystojny i troskliwy, ona piękna i namiętna. Poza tym znajdowali się tam, gdzie chcieli być. A to już coś, i to nie byle co. Jakby się czuli, każde z nich, gdyby byli z tą osobą, z którą chcieliby być, ale nie mieliby łóżka? Te wszystkie rozważania popchnęły ich do ponowienia zaprzestanych czynności. Tym razem kobieta, ku wielkiej radości mężczyzny, pozwoliła się skrępować.
Sen
Mężczyzna spał. Bez względu na to, co działo się wokół niego czy wewnątrz niego nie przestawał spać. Spał, gdy prowadził samochód. Spał, gdy wykonywał związane z zawodowymi obowiązkami czynności. Spał, gdy spacerował. Spał, gdy jadł. Spał, gdy kochał się. Raz żona próbowała upomnieć się o odrobinę więcej czułości, ale mężczyzna wybudzony nagle jej pretensjami o mało co by ją udusił. Na całe szczęście w połowie tego zasnął. Po tym incydencie, żona w obawie o zdrowie i życie swoje i dzieci wyprowadziła się.
Jakiś czas po odejściu żony, mężczyzna z nową partnerką poleciał na wakacyjne safari. Tam rozszarpały go dzikie zwierzęta, ale nawet wówczas mężczyzna nie obudził się. Sen jego silniejszy był niż głód dzikich bestii, głębszy niż oceaniczne rowy, twardszy niż diament, dłuższy niż równik największej planety, starszy niż akt stworzenia.
A jeśli kiedykolwiek napotkacie w swoim życiu takie śpiące istoty nie próbujcie ich budzić. Nie myślcie, że posiadacie siłę, talent, wiedzę czy cokolwiek, co potrafiłoby wyrwać ich ze snu. A jeśli jednak zechcecie spróbować, łudząc się, że właśnie wam ta sztuka się uda, będzie to znak, że to właśnie wy pogrążeni jesteście we śnie i że już pora przewrócić się na drugi bok.
