Paweł Słójkowski – Za ścianą
- Mirek Drabczyk
- 27 cze
- 9 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 cze
Zakup roomby był wisienką na torcie noworocznych zmian, które Patryk wprowadzał w życie.
Obudził się na lekkim kacu we własnym mieszkaniu. Otworzył oczy ze świadomością, że zaczął
się nowy etap jego życia. I jak to często bywa u odczuwających upływ czasu mężczyzn, motywacją
zmian była kobieta.
Ada Nowak może i miała zwyczajne nazwisko, ale cała reszta była nie z tego świata. Na pewno nie ze świata, w którym żył Patryk. Dwa uniwersa przez długi czas przecinały się tylko w pracy - z jednym wyjątkiem, który zamieszkał w głowie mężczyzny i zaczął się urządzać jak irytujący współlokator. Tym wyjątkiem była randka i to, co nastąpiło po niej.
Poszli razem na przegląd filmów górskich, a po dwóch dokumentach, widząc Adę zerkającą w telefon, Patryk zdecydował się zagrać va banque.
- Boże, ale przynudzają. Wyjdziemy stąd?
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz.
Kiedy znaleźli się u niego, Patryk nie wierzył, że wszystko tak pięknie się rozwijało. Niestety, wymarzony scenariusz szybko dobiegł końca. Ada posiedziała pół godziny i nagle stwierdziła, że
musi iść. Na odchodne cmoknęła go w policzek. O tym, co stało za ucieczką, dowiedział się
następnego dnia, który był jednocześnie ostatnim dniem roku.
- Słyszałem, że spotkałeś się z Adą.
Rysiek wiedział o wszystkim, co działo się w pracy. Nie było to trudne. To była mała firma, a ludzie gadali.
- Mhm - mruknął Patryk, starając się zachować obojętność.
- Chcesz mojej rady?
- Raczej nie, ale pewnie nie mam wyboru.
- Jeśli taka dziewczyna ma traktować cię poważnie, to weź się za siebie, chłopie. Zacznij ćwiczyć czy coś, ale przede wszystkim… Jezu, powiem to od razu, bo znamy się już długo - sprzątnij syf w mieszkaniu.
Rysiek pociągnął łyk coli, poklepał go po ramieniu.
- Wiem, jak jest. Jak się ma dwadzieścia kilka lat, to człowiek się nie przejmuje, w jakich warunkach żyje. Ale dziewczyny tego nie lubią. Jak taka zobaczy, że jesteś syfiarzem, to pozamiatane - stwierdził.
Rysiek złapał tę nieświadomą grę słów i w śmiechu zatrząsł kolczykiem w nosie. Patryk uważał to
duże, złote septum za obleśne, choć może bardziej chodziło o właściciela. Rysiek był najstarszy
z całej ekipy, zawsze miał dużo rad, ale nic nie wskazywało na to, by sam się do nich stosował.
Coś jednak było na rzeczy: Ada ewidentnie zaczęła unikać Patryka. Uwierało go te kilka zdań,
które usłyszał. Po powrocie do domu zobaczył niedomyte naczynia, kamień w kiblu, kurz na
półkach. Zasypiając, miał w głowie tylko jedną myśl.
Paczka z roombą przyszła dwa dni po nowym roku, kiedy Patryk zdążył już wprowadzić w życie część zmian. Kupił karnet na siłownię, zaliczył pierwszy trening boksu. Pozbył się nieużywanych mebli, rozebrał starą meblościankę, zagracającą największy pokój. Latał ze szmatą, szorował podłogi, zamówił nowego mopa i myjki do okien, ale to roomba miała być kluczem do czystości. Sprzedający opisał ją jako nietrafiony prezent. Patryk ustawił stację dokującą w kącie, zainstalował aplikację. Chwilę później maszyna poznawała zakamarki mieszkania. Patrzył, jak podjeżdża do jego stóp, zatrzymuje się i jedzie naokoło. Przez noc krążyła i tworzyła mapę pomieszczeń. Wyglądało to na początek udanej współpracy.
- I co, teraz jeździ sobie sama i odkurza? Zajebista sprawa - Rysiek patrzył na ekran
telefonu Patryka.
- Nowy rok, nowy ja.
- A jak z Adą? Rozmawiałeś z nią w ogóle?
- Nie bardzo. Dam jej trochę czasu.
- Dobrze, ale jak to się mówi, trzeba kuć żelazo, póki gorące. Ona długo nie zagrzeje tu miejsca. Zobacz tylko. Aż żałuję, że nie jestem kilka lat młodszy… - kiwnął głową w kierunku Ady, która na drabinie zdejmowała z wysokiej półki przenośną kuchenkę. Patryk miał dużą tolerancję na jego komentarze - pracowali razem już długo.
- Daj spokój, Rysiek - rzucił i zajął się kolejnym tego dnia poprawianiem butów na półkach.
Sprzedawali sprzęt turystyczny i poza sezonem nie było wiele do roboty. W kieszeni Patryka zawibrował telefon. Niedawno odpalił roombę, żeby wrócić do posprzątanego mieszkania. Z mapą, którą stworzył robot, było coś nie tak. Wyłączył i włączył smartfona, ale nic się nie zmieniło.
- Moje mieszkanie się powiększa - powiedział.
- Co? - zainteresował się Rysiek.
- Zobacz. To mapa mieszkania. A to coś, czego nie było wcześniej - Patryk
pokazał na kawałek szarej przestrzeni, który odbiegał od zielonej części, przedstawiającej salon.
- Odkurzacz tam wjechał?
- Tak pokazuje, ale tam nic nie ma. To pięćdziesiąt pięć metrów, dwa pokoje, kuchnia,
łazienka.
- Tyle dla siebie? Szczęściarz.
Patryk nie mógł narzekać - niecałe pół roku wcześniej przeprowadził się z wynajmowanej
kawalerki. Mieszkanie należało do jego zmarłej babci i wiedział, że powinien je sprzedać, ale
na razie nie chciał tego robić. Nie można zmieniać wszystkiego naraz.
- To pewnie zwykły błąd.
Blok, w którym mieszkała jego babcia, był ostatnim bastionem w środku nowych osiedli, w ten szary i ponury jesienny dzień wyglądał jak spróchniały ząb w zdrowych ustach. Tak też patrzyli na niego inwestorzy, poszukujący miejsca na kolejne apartamenty. Najchętniej wymazaliby go z mapy.
„Nikt go nie chce, a tu proszę, jest go więcej. Przynajmniej według roomby” - pomyślał Patryk i
sam pomysł rozrastającego się peerelowskiego bloku go rozbawił. Wjechał na piąte piętro i wszedł do środka. Rzeczywiście było czysto, roomba ładowała się w stacji dokującej, migając światełkiem. Włączył aplikację i popatrzył na mapę. Stanął przodem do ściany, za którą na ekranie rozciągała się szara przestrzeń - skojarzyła mu się z mgłą wojny z gier. Na podłodze zobaczył kupkę białego proszku. Kilkanaście centymetrów wyżej odkrył odprysk w ścianie i skrzywił się. Przed wyjściem na trening przeinstalował aplikację i odpalił robota, by jeszcze raz zrobił mapę mieszkania. Wrócił tak
zmęczony, że padł na łóżko i zasnął. Mapę sprawdził dopiero w tramwaju, kiedy jechał do pracy. Szary obszar wciąż tam był. I wydawał się większy - przynajmniej było jasne, dlaczego oszczędził na robocie parę stów.
Tego wieczora roomba przyniosła pierwszy prezent. Kiedy wrócił do domu, czekała na niego
w przedpokoju, świecąc czerwoną lampką. Odwrócił ją i przyjrzał się szczotkom. Zwolnił
mechanizm, coś stuknęło o podłogę. Srebrny pierścionek. Rzeczy po babci mieściły się w jednym,
zalegającym w szafie kartonie. Może zawieruszył się gdzieś przypadkiem, ale Patryk ostatnio tam
nie zaglądał. Rzadko miewał przeczucia, ale tutaj… patrzył na ten przedmiot, a wszystko w nim
krzyczało. I zaczęło krzyczeć mocniej, kiedy zobaczył minę faceta w lombardzie.
- Mogę dać dziewięć stów - rzucił po krótkich oględzinach, ale Patryk przejrzał tę grę. Jubiler, do którego zaniósł pierścionek, oszacował, że jest wart dziesięć razy tyle. Wrócił do domu, podłączył roombę do stacji dokującej, sprzątnął rozsypany kurz. W pokoju znów natknął się na kupkę tynku i niewielką dziurę w ścianie. Stwierdził, że zajmie się tym podczas malowania. To już w najbliższy weekend. Znalazł nawet pomocnika.
Rysiek nie należał do osób szczególnie pracowitych, ale wcześniej Patryk powiedział mu o
pierścionku. Pominął cenę, ale pokazał koledze coś innego - monetę, którą robot przyniósł kolejnego dnia. Była ciężka, w kilku miejscach krawędź się wyszczerbiła. Na awersie litera S oplatała A, rozdzielając datę 1564, a rewers zdobiło kilka herbów.
- To może być dużo warte - powiedział Rysiek w zamyśleniu. Wyglądał jakby coś liczył.
Stawiając na podłodze czteropak puszkowego piwa zapytał niby od niechcenia:
- Co dziś znalazła?
- Nic. Mówiłem, że przynosi rzeczy tylko wtedy, kiedy nikogo nie ma.
- Aha. Wstydliwy robot. Nie mogę przestać o tym myśleć. Odkurzacz, który zbiera
skarby. Włącz, może się uda.
- Zwariowałeś? Wszędzie jest folia.
- Dobra, dobra. Jak chcesz. Pokażesz mi, ją jak skończymy.
Robota szła dobrze w i końcu dotarli do ściany, za którą na mapie robota rozciągała się “mgła wojny”. Patrykowi podobało się to określenie.
- Tutaj nie pomalujemy - Rysiek stuknął kilka razy, a na folię posypał się tynk.
- Jak to?
- Wszystko odpadnie. Położymy gładź i potem pomalujemy.
- Nie mam gładzi.
- Nie narzekaj. Skocz do sklepu, ja sobie wypiję piwko i przygotuję ścianę.
Patryk zebrał się szybko. Godzinę później był z powrotem, zlany potem targał dwa wielkie kubły. Było cicho, kiedy wchodził do środka. Drzwi do kanciapy były otwarte, kilka rzeczy leżało na ziemi i raczej nie był to sprzęt potrzebny do malowania. Powinien się domyślić. Ten wzrok, którym Rysiek patrzył na monetę. To liczenie… Otworzył drzwi do pokoju, w którym zostawił kolegę. Na podłodze walały się zgniecione puszki po piwie. Po Ryśku nie było śladu. Stacja dokująca stała pusta. Wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił. Sygnał się powtarzał, po czym zamilkł, Patryk zauważył w ścianie dziurę, mniej więcej w tym miejscu, z którego wcześniej sypał się tynk. Podszedł bliżej. Była średnicy piłki do ping ponga. Kiedy przyłożył do niej dłoń, poczuł powiew powietrza. Uklęknął, włączył latarkę w
telefonie, próbując zobaczyć cokolwiek po drugiej stronie. Nie udało się, więc słuchał. W bloku jechała winda, ktoś czymś uderzał, może wbijał gwoździe albo składał meble, gdzieś głośno grał telewizor. Nic specjalnego. Miał jednak dziwne wrażenie, że za ścianą coś jest. Nie było to możliwe z prostego powodu - mieszkanie Patryka było ostatnie w poziomie i za tą ścianą kończył się blok. Włączył aplikację roomby, zerknął na szarą część mapy. Zakładając, że to nie błąd, a robot rzeczywiście tam pojechał, to przebył jakieś… Kiedy zadzwonił jego telefon, prawie dostał zawału. Upuścił go na ziemię i odsunął się od ściany. Na wyświetlaczu zobaczył, że dzwoni Rysiek. Podniósł smartfona do ucha i zamierzał rzucić parę niezbyt miłych słów, ale szybko zrozumiał, że te nie trafiają one tam, gdzie powinny. Z głośnika popłynęła struga szelestów, szurnięć i trzasków. Usłyszał kroki, a
potem coś jak krzyk, gdzieś z bardzo daleka.
Ojciec Patryka powtarzał jak mantrę to, że mężczyzna powinien sobie radzić - cokolwiek miało to znaczyć, bo mijały lata, a jego syn nie wiedział, czego to radzenie sobie mogło dotyczyć. A później ojciec poszedł radzić sobie gdzieś indziej, zostawiając to zdanie wyryte w głowie swojego dziecka. Zajęło to wiele lat, ale Patryk postanowił zrobić z niego użytek. Pojechał jeszcze raz do sklepu i kupił sprzęt, którym mógł przebić ścianę. Kiedy wrócił, na środku pokoju, między puszkami, czekała na niego roomba. Czerwone światełko wzywało pomocy. Spomiędzy szczotek wystawało coś okrągłego. Złoty, okrągły kolczyk. Septum.
***
Ada mogła mieć pretensje tylko do siebie. Od dziecka najpierw coś robiła, a dopiero potem zastanawiała się nad konsekwencjami, licząc na to, że rozejdą się po kościach albo przejdą bokiem. Tak jak bokiem miała przejść ta burza, która szalała nad miastem. Deszcz ją przemoczył, było jej zimno, miała serdecznie dość tego dnia. Po co powiedziała, że może pójść sprawdzić, co działo się z Patrykiem i Ryśkiem? Nawet nie wiedziała, że dzień wcześniej nie było ich w pracy, tak samo jak nie miała pojęcia, że razem malowali mieszkanie Patryka. Nie obchodziło jej to za bardzo, ale kiedy Dawid, ich szef, zebrał ich i zapytał, czy coś o nich wiedzą, zrobiła, a nie pomyślała. Po co w ogóle się z nim umówiła? Ta myśl złapała ją przy domofonie. Wyglądał na chłopaka, któremu zależało. Trochę za późno zorientowała się, że nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Po kilku sygnałach drzwi otworzyły się. Miała nadzieję, że po prostu przyjdzie, wciśnie guzik i nic się nie stanie. Zadzwoni do Dawida, a on na policję albo sam tam pojedzie. Popyta sąsiadów, cokolwiek. Chciała mieć to z głowy.
- Wejdź! - krzyknął ze środka.
Weszła. Wszystko wyglądało inaczej, prawie sterylnie. Z pokoju, w którym niedawno siedzieli, dobiegał jakiś hałas, rytmiczne uderzanie. W momencie, w którym stanęła w drzwiach, odwrócił się.
- Prawie skończyłem - powiedział, wskazując dziurę, którą wybił w ścianie.
Nie wiedziała, jak to skomentować. Przeszła do rzeczy.
- Nie było cię w pracy i chciałam… chcieliśmy sprawdzić… Rysiek jest z tobą?
- Gdzieś go wcięło - odparł i parsknął śmiechem.
- Patryk, to nie jest śmieszne. Nie wiadomo, co się z wami dzieje. Dawid prosił mnie, żebym sprawdziła. Gdzie jest Rysiek?
- Jest tam, za ścianą - pokazał ręką na dziurę i zrobił krok w jej stronę - Martwiłaś się? Chciałem z tobą porozmawiać. Wiesz, po tamtym.
Ada bardzo nie chciała tu być, czuła to wyraźniej z każdym słowem, które mówiła.
- To nie jest dobry moment. Zadzwoń do Dawida, okej?
- Mój telefon nie działa. Mogę z twojego?
Za tym pytaniem coś stało, tak samo jak za czarną plamą na ścianie. Nie widziała, co jest dalej, jak gdyby światło nie mogło dostać się do środka.
- Przecież go nie ukradnę - wyciągnął do niej rękę. Na białej, brudnej dłoni widać było
popękane odciski. Dotychczas nie zwrócił na nie uwagi. - O rany. Umyję ręce. Poczekaj chwilę.
Tylko chwilę, proszę.
Minął ją, poczuła zapach potu, stęchlizny i zaduchu, jak w pomieszczeniu, które nie było wietrzone przez długi czas. Przeszedł przez przedpokój, ale nie skierował się do łazienki. Wyszedł, zamknął drzwi i usiadł na wycieraczce. Na klatce było cicho i spokojnie.
Ten, kto sprzedał mu robota, nie odpisywał na wiadomości. Patryk chciał mu po prostu podziękować, może nawet osobiście, gdyby ten ktoś chciał go odwiedzić. Sam pomysł wydał mu się naprawdę dobry - na tyle dobry, że Patryk uśmiechnął się sam do siebie. Z Adą nie wyszło i najwyraźniej tak miało być. Pozbył się żalu i pretensji. Szkoda, że nie została mu po niej żadna pamiątka. Nic nie zostało też po sąsiedzie, którego denerwowały hałasy. Ani po Dawidzie, który w końcu sam pofatygował się, żeby sprawdzić, co się stało. Po policjancie, który zjawił się kilka dni później.
Patryk wiedział, że w końcu zjawi się więcej gości, ale nie przejmował się. Mapa, którą tworzyła roomba, rozrastała się każdego dnia, podobnie jak lista rzeczy, które znajdował w odkurzaczu. Dziura w ścianie była na tyle duża, że zmieści się bez problemu, a wszystko mówiło mu, że po drugiej stronie czeka na niego całkiem nowy świat.
