Gawęda o czasie
„Nie mamy czasu”, „kiedyś”, „następnym razem” – solówki najwyżej grane na liście wszechczasów.
Dekady fal radiowych rozregulowały pokrętło; prochy na niepamięć mają smak przodków.
W testamencie zapisano historie z partyzantki, dom zostaje na kresach wspomnień.
Nikt nie chciał przyznać, ile jest tego długu; w komentarzu piszą, by się go zrzec.
Szybciej niż sygnał modemu serwują frytki, sprzedają colę, pastę do zębów, pole.
Związek dłużył się bardziej niż lekcja, cyberseks rozładowywał okres niepokoju.
Do paczkomatu zamówiono kurtkę na kolejny sezon (wnętrze bardziej watowane).
Wyprzedzamy markety, ale to tylko dlatego, że nie planowaliśmy nic o śmierci w listopadzie.
Ostatecznie, jak co roku grają: „Last Christmas”.
Znane się rozpada
Był ciekaw świata;
Gaszone światło czytelni,
Starty promów NASA.
Usłyszał, że już nie wystarczy
Przynosić wypłaty pierwszego,
Ani nie zaglądać do butelki.
Nikt nie dzielił mu świata,
- włosy córki wyciągane ze spinki,
Podłoga pozamiatana;
Ślady zostawiły mu marsze,
Przywlokły katar.
Aptekarz zachwalał tabletki
- czerwone, bez recepty;
Ciotki zdaniem wystarczy
rano dwie witaminy C.
Nie nakarmią świata,
Wyciągają rękę po miłość;
Żebractwo Globalnej Północy.
Ładne kwiatki
Idą Wietnamki z kwiatami;
Szary papier skrywa
Biel lilii, róż?
Żółć irysów, tulipanów?
Zieleń ruskusu?
Może czerwień goździka?
Wazon z butelki po morawskim winie
Czeka w suterenie
Na zmianę wody.
Zdarza się, że śmierdzi.
Lepiej wyjść na balkon
W modernistycznej kamienicy,
Odpalić szluga,
Patrzeć na wszystko z góry.
