Czas i ławice ryb - ostatni dialog z nieżyjącym Artystą.
Pierwszy literacko – socjologiczny zachwyt, zapierająca cech obrazoburczość spoza szkolnych podręczników – to się pamięta! Dlatego jestem wierna Witkacemu. To z nim przeżyłam szczerą i naiwną fascynację klimatem przedwojennego Zakopanego, oraz fazę na poetyckie i filozoficzne trendy naszego międzywojnia. Jestem witkacowska od podszewki, chociaż tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale ścieżki neuronowe młodości naznaczone są jego obrazami. I patrząc na popularność wystawy “Witkacy. Sejsmograf epoki przyspieszenia” (Muzeum Narodowe) - widzę, że nie jestem osamotniona. Są nas… miliony ;)!
Ech, bo to też był wieszcz.
I chociaż trudno wejść w dialog z nieżyjącym artystą, bo to mało responsywna opcja – to wchodzę. Jak w dym. Witkacy był zdania, że czas jest zjawiskiem subiektywnym, zatem dialoguję teraz za pomocą poematu, w którym tłumy – te których się tak obawiał – widzę jako ławice ryb tańczące piękny i harmonijny taniec, który można podziwiać, będąc w dystansie.
"Dusza nasza jest małym wszechświatem, małym zegarkiem wśród olbrzymiego zegara. I tylko dlatego odczuwamy zjawiska natury, pojmujemy je i odgadujemy; tylko dlatego nasz rozwój indywidualny podobny jest do rozwoju, a nasza twórczość do twórczości całej natury". s. 462, S. I. Witkiewicz, Pisma młodzieńcze 1902–1903.
Czas Witkacego przypadł na moment przełomu. Nie opuszczało go poczucie niepokoju związanego z końcem pewnego porządku i z doświadczaniem głębokiego kryzysu, w którym znalazł się ówczesny świat. Ale czas przełomów – to także nasz czas, nawet jeżeli to subiektywna ocena.
Tak, od katastrofy wszystko się zaczęło.
