top of page

Marcin Wróblewski – sześć wierszy

  • Mirek Drabczyk
  • 27 cze
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 29 cze




słowo

tego słowa jeszcze nie wymyślono
kto wie może za milion lat 
na pewno nie jutro
mimo to zachowujmy się tak jakbyśmy je znali

udawajmy że jest z nami od początku
że w rankingu najpopularniejszych wyrazów
nigdy nie schodzi z pierwszego miejsca

udawajmy dogłębne rozumienie jego znaczenia
we wszystkich znanych i nieznanych językach

udawajmy ochronę słowa przed niepozorną
deformacją i interpretacjami które mogłyby
mu zaszkodzić

udawajmy poświęcenie i gotowość
do ponoszenia ofiar w imię słowa
wyszeptanego w twarz
wykrzyczanego w dłonie

udawajmy wiedzionych mądrością słowa
jak gdybyśmy dobrze wiedzieli czyje usta
pierwsze je wypowiedziały

udawajmy proszę


Oddalenie

Wtedy, pod moim domem rosły malwy.
Ktoś mnie nauczył łapać w ich kwiaty
nieostrożnie pracowite trzmiele.
Zamykałem bladoczerwone płatki
półszybkim ruchem ręki, która przenosiła
stłumione wibracje na później.
Nie robiłem tego zbyt często, bo szkoda
mi było trzmieli, jak również malw,
a najbardziej ludzi, którzy je zasadzili.


Współbrzmienie

Nie jestem swoimi myślami,
lecz każdym płatkiem polnego kwiatu.
Kamykiem na skraju drogi,
kroplą mgły dźwiganą przez źdźbło.
Uschniętym liściem jabłoni,
zamkniętą w pąk pamięcią chłodu
skurczonej, jasnej nocy.
Gdy czasu tak dużo,
że aż za mało.


pozycja obowiązkowa

tyle świętości dokoła że

odbierz chuju

peregrynacja Kciuka 
z pozycji spoczynkowej w kierunku światła 
pozornie łatwe

kim jestem by tworzyć 
ruch w drugim człowieku
być siewcą czyjejś woli

prawo do informacji o stanie zdrowia

słowa zbyt wiotkie może uwiędłe
bez cukru z niską zawartością sodu
bez smaku uwagi
mieszczące się w jednotomowym wydaniu
napisanej literą czasu 
biblii pod tytułem

jak odnieść sukces


Pochwyt

W łunie kolorowych świateł szczerzy się niebo.
Zęby błyszczą gładkim soczystym szkliwem.
Pachnie kadzidłem moczem i mirrą.
Podeszwy butów dotkliwie całują spoconą posadzkę.
Głos pana boli w kakofonii szeptów,
rani w trzaskach tranzystorów.
Spadł na mnie snop światła
i ujrzałem dziesiątki ciał powstałych z martwych.
Musiałem wyjść,
to już moje ostatnie życie.


Metsej

Mieszkałem w ludzkim szepcie
lub przenosząc się z kąta w kąt
przypadkowych oczu 
odrywałem je od pozorów 
patrzenia w centrum wszechświata,
gdzie rzeczy są proste i chciane.
Tymczasem wagony myśli 
swobodnie zmierzają do miejsca kaźni.










Marcin Wróblewski (ur. 1980) – wydał trzy zbiory wierszy: Zimne Ognie (2023), Brama (2023) i Widać nóż (2025). Ukończył filologię polską, pracował jako nauczyciel. Publikował m.in. w „Toposie”, „Odrze” „Papierze Ściernym”, „Helikopterze”, „Art Papierze”, „Tekstualiach”. Laureat XLVI Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Limesu” (2023), wyróżniony w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Georga Trakla (2023). Mieszka pod Nałęczowem.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page