top of page

Luis García Montero – pięć wierszy



Miłość

Słowa to statki,
które gubią się, od ust do ust,
od mgły do mgły.
Niosą swój ładunek przez rozmowy,
nie znajdując portu,
a noc im ciąży jak kotwica.

Muszą przywyknąć do starzenia się 
i żyć z cierpliwością drewna 
zużywanego przez fale, 
rozpadać się, niszczeć powoli,
aż do rutyny ładowni
wedrze się morze i je zatopi.

Bo życie wchodzi w słowa
niczym morze w statek,
czasem przykrywa nazwy rzeczy
i sprowadza do rdzenia przymiotnika
niebo pewnej daty,
balkon jakiegoś domu,
światło miasta odbitego w rzece.

Z tej przyczyny, mgła za mgłą,
kiedy miłość wdziera się w słowa, 
uderza w ich ściany, odciska na nich
piętno osobistej historii
i pozostawia w przeszłości słowników
odczucia zimna i ciepła,
noce, które są tą nocą,
morza, które są tym morzem,
samotne spacery z frazą rozstrzeloną
i zatrzymane pociągi i piosenki.

Jeśli miłość, jak wszystko, jest kwestią słów,
to zbliżenie się do twojego ciała było stworzeniem języka.


Tajemna dyscyplina

Dom jak statek 
na otwartym morzu czerwca.

Ulice jak pociągi
nocy spokojnej.

Takie rzeczy nie zdarzają się na świecie.

Skłonny jestem stwierdzić
że obecnie żyję w tomiku wierszy.

Ale kiedy patrzysz na mnie,
zdecydowana istnieć
z głębi ciepła twych oczu,
istnieje też świat.

I, bardzo prawdopodobnie,
w końcu będę istnieć z tobą.


W płomieniach

Jonowi Juaristiemu

Pieśni, których nie sposób zaśpiewać,
sztandary, które plamią mi ręce krwią,
książki, które przyćmił czas,
place istniejące tylko na fotografiach. 

Niczym orzeł żyję
w płonącym lesie. 
Blask moich oczu to dziwne płomienie.
Ścigają mnie zgliszcza wrogiego światła.I lecę, lecę,
bez azylu, bez ustanku.


Gorzka pieśń

Na twarzy nosi
trzy stracone lata
i chłód szóstej rano. 

Zaraz złamią ci serce.
Nagle
zgaszone światło,
mroczne korytarze,
drzwi, które wbijają ci hałas w plecy.

Zaraz złamią jej serce.
A ona wlecze
ciemny łańcuch
lodowatych namiętności,
ten chłód, który mieści się jedynie
za jednym słowem.

I widzę, jak idzie,
powoli,
zatracając się w wędrówce,
ulotna udręka, która chodzi tam i z powrotem
z cienia do drzwi mego domu.

Sztuczne światło pozostawia na ulicy
ciche drżenie
trzech zakotwiczonych łodzi.

kiedy ona przechodzi obok, czuję
jak gdyby uderzenie wioseł
i szum wody.


Nieobecność jest formą zimy

Jak ciało człowieka pokonanego w śniegu,
z tą samą zimą, która mrozi pieśni,
kiedy wieczór zapada w radiu w samochodzie,
jak telegramy, jak głos zraniony,
który przecina nocne telefony,
niczym latarnia morska przecina
melancholię łodzi na brzegu,
jak wątpliwości i pewniki,
zarys mojej sylwetki w oknie,
tak boli noc,
z tą samą zimą, gdy mi cię brak,
z tym samym śniegiem, który pozostawił mnie pustym,
bo wszystko zapominam,
gdy mam nauczyć się cię pamiętać.

z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak










Luis García Montero (ur. 1958) – hiszpański poeta i krytyk literacki. Profesor literatury hiszpańskiej na Uniwersytecie w Grenadzie. Dyrektor Instytutu Cervantesa.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page