top of page

Kinga Młynarska – Za siebie (recenzja)



W najnowszym tomie Arkadiusz Aulich prezentuje swoją najbardziej dojrzałą poetycką odsłonę. Kilka tekstów, które uważny czytelnik książek autora odmiennych stanów świadomości może znać, dostało drugie życie.

Za siebie charakteryzuje przede wszystkim gra kontrastów. Znakomita, minimalistyczna, okładka, idealnie odzwierciedla esencję wierszy. Nieustannie ścierają się w lirycznej przestrzeni Aulicha biel i czerń, światło i ciemność, ja i oni, przeszłość i przyszłość. Stałym elementem w jego twórczości są teksty metapoetyckie. Autor wiele miejsca poświęca pisaniu, czytaniu, inspiracjom. Podmiot to zapewne jego alter ego, może tylko nieco podrasowany – autor dodał mu kolejne warstwy, wynikające z obserwacji świata i z życiorysów swoich literackich mistrzów. Poeta nie ukrywa bowiem fascynacji kaskaderami, co zresztą doskonale widać w wierszach.

Lubię u Arka Aulicha tę przestrzeń myśli, najbardziej intymnych wyznań podmiotu – on nie definiuje swoich uczuć. Ufa czytelnikowi, wierzy w naszą wrażliwość i literacką kompetencję. Podsuwa nam pewne wyznania, czasem obrazy, jakieś scenki. Właśnie w nich kryją się te kluczowe emocje. Pomagają w tym nieoczywiste metafory, interesujące porównania.

Aulich nie pisze też wprost – pozwala czytelnikowi na własne interpretacje, na żonglowanie wyobrażeniami, zabawę w dopasowania, układanie swego rodzaju lirycznej mozaiki.
Tej frajdy literackiej – ze strony czytelnika i autora – jest tu sporo.

Nieodparta chęć tworzenia

Sęk w tym

że wyciosałem z kłody drewna
kręgowca nieznanej płci

Frankenstein by się uśmiał

Rozległ się donośny głos
z pobliskiego trzepaka

Aulich lubi sobie pożartować, ale nigdy nie robi tego wyłącznie dla humoru samego w sobie. Bo nawet i za ironią, za dowcipem, kryją się warstwy nieco poważniejsze, czasem dość bolesne w swoim głębokim sensie. Sporo tu miotania się podmiotu między swoim literackim powołaniem a trudnościami pisarskimi. Mężczyzna czuje potrzebę wyrażania pewnych spraw poprzez formę literacką, ale ma też świadomość, że bywa nierozumiany, że świat coraz mniej potrzebuje poezji. Zmaga się też często z niemocą twórczą.
Moim zdaniem największe napięcie wytwarza się na linii sztuka – odbiorca. Podmiot Aulicha ubolewa nam płytką egzystencją współczesnych. Mało kto szuka emocji, pocieszenia, buntu, odpowiedzi itp. w tekstach kultury. Z pokolenia na pokolenie ubywa ambicji. Satysfakcjonują nas namiastki.

Tylko

Zdarzają mi się
ale czasami
bóle
Romantyczne.

Można nawet iść o krok dalej i dopatrzyć się u podmiotu swoistego bólu egzystencjalnego i niemożności poradzenia sobie z życiem, jakie jest mu dane. Mężczyzna z tego tomu czuje, widzi i myśli inaczej. Trudno mu zaakceptować wiele spraw, nie ma w nim zgody na to, co kłóci się z jego zasadami. Właśnie w ten sposób Aulich akcentuje ważne tematy – albo poprzez liryczną polemikę, udręki swojego podmiotu czy delikatne żarty. Mówienie wprost nie ma najmniejszego sensu. Nad tym się już nikt nie pochyla. A więc trzeba było znaleźć nowy sposób komunikacji. Tylko czy poezja trafi do właściwego adresata? Czy raczej dotrze do tego, który z podmiotem już idzie ramię w ramię?
Przemierzając tę poezję, wielokrotnie będziemy spoglądać „za siebie”. To tytuł wieloznaczny, a jedną z interpretacji może być potrzeba zaglądania w przeszłość. Nie tylko w wymiarze intymnym, ale i ogólnym – sięganie do historii, do tego, co już było, by w dawnym znaleźć odpowiedzi, a może wskazówki, na temat przyszłego.
Gdy podmiot-artysta, podmiot-poeta spogląda „za siebie” widzi też, jaką drogę już przeszedł, ale przede wszystkim – co zostało już stworzone. Arek Aulich chętnie odwołuje się do rozmaitych dzieł. Literatura, malarstwo, muzyka, elementy życia codziennego i dorobku kultury są tu stale obecne. Autor podrzuca je jakby mimochodem, pozostawiając z lirycznym komentarzem czy poetycką zagadką.
Za siebie to ciekawa propozycja literacka Arkadiusza Aulicha. Ogrom pracy i rozwój pisarski, interesujące spojrzenie na pewne kwestie, nieco podszczypywania i prowokacji, a także trochę poetyckiej zabawy – to składa się na kolejną świetną książkę autora.









Kinga Młynarska
– blogerka, eseistka, recenzentka. Była redaktor działu poezji w kulturowo-literackim portalu internetowym “Szuflada”. Mama dwójki urwisów na pełen etat, absolwentka filologii polskiej, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia.
bottom of page