w rozbitych lustrach – kropla krwi pod mikroskopem, trochę innych banałów. zostanie peklowane mięso, wódka i fajki, mężczyzna na brzegu, na tzw jedwabnym szlaku, to inaczej mówiąc przeszłość.
pamiętam pierwszą stację, wzruszenie ramion, niechęć, tężejące grona lub myśli
ściśnięte w dłoniach, mój krok milowy donikąd, albo Idaho, gdzie wilki skaczą
do gardła, matka powtarzała: licz się z upadkiem. już nie podnosi wzroku
mogę więc pisać, choć to niemęskie i niekobiece – ukrywać to niechciane dziecko,
które nie udźwignie ciężaru, jaki mu powierzono – na dworcach, w szpitalach,
najmniejsza cząstka mnie wpisuje się w błędny genotyp – kąt pochylenia, wyróżnia się
miękkością, w cyklicznym kołysaniu – życie – przenosi młode w pysku. w wirowaniu
jestem wszech-kobietą z tłumu, wiatr szarpie lniane sukno, rozchodzi się w szwach, w torebce chusteczka, w niej zęby, kilka drobiazgów kosmetycznych, na wszelki wypadek stringi, gumka, guma miętówka, tomik K. Płusy – niezbędnik małej feministki. dowód tożsamości i trzeźwości spłowiał, zgubił się – zabłąkał.
w lśnieniu
akweny denaturatu – dezynfekcja odcisków, ścięcie tęczówek jak żółtka. wspólne zachody i wschody – wszystko to działa na prąd. powstają domy nadziei w Ugandzie i nie ma przekazu, nie ma winy. odrabiam lekcje. jestem misjonarką. wycieram twarz zasmarkanemu chłopcu, mężczyźnie przysięgam wierność. koję delikatności i by mógł odpłynąć w cień, rzucony na drogę kamień węgielny. co masz w czubie? wykuj na marmurowej tabliczce, tak jak inne wykolejenia i słowa bez znaczenia, i ponad wszystko. znamienny jest powrót do antyku, do grobowców, mumii, drzeworytów, jestem córką cieśli.
na panteonie, w patosie, w etosie chwili – obieram zgniłe jabłka, obierki spadają serpentynową strużką, bo nic się nie ukryje pod ścierką do twarzy, strach prowadzi mnie do wolności, skulam się w patetycznej pozie, zamykając ujścia – powraca podświadomość – w innym czasie, obraz na siatkówce płowieje, ziemia zapada się w przepaść, ryzyko śmierci połyka Ikary – z wosku – malarze tną płótna, w górach rosną krzyże i czas – na tenis, ranga wysoka, wiele turniejów. co się dzieje na świecie z udziałem biało-czerwonych? kto będzie wisienką na torcie? a gwiazdki nie widać, w tle kochanek interpretuje i pokazuje gwiazdozbiory na prywatnym niebie – portal empatia.
nóg nie wygrałam na loterii, ludzka stopa uwięziona w przeręblu kąsana przez harpie – przynęta ideałów, przed upodleniem chowam się w mroku, połykam prochy, rozczesuję warkocze, o włos od obłędu, od snu, zatrzymuje się w filmowym transie, odgrywam siebie – najpiękniej jak potrafię, wymachuję rękoma, wściekle gryzę, po to abyś mógł drwić i mieć pewność, której mi brakuje, nie podnoszę pytania o sens, uginam się pod szczegółem, drążę dziurę, boską tajemnicę, wyczytuję z ksiąg wieczystych. co jesteśmy w stanie uznać za normalne? wiedzę? powątpiewam, nazywając siebie tą – którą w istocie jestem.
Anny, Alicja i ja
zły omen, błąd w sztuce – smugi cienia – okalają czas stracony – niczym narośl. niezamężna Anny niedawno powróciła do świata duchowego z małej, malowniczej wsi w Anglii, gdzie wieku 16 lat popełniła samobójstwo, będąc w 2-gim miesiącu ciąży. tydzień wcześniej straciła ukochanego, który spadł z dachu. zdążył poznać życie na kredycie. licytacje w smartfonie. sztuczny tłum.
ile razy grzebałyśmy siebie? tyle razy odrastały ręce – które żądały upierzenia jak krwi, zapisać się
bez pamięci, kluczem znaków w powietrzu, wykluczyć lament, stworzyć testament spisując się na medal w okolicach porażek. porażenie – zapisuję negliż i schedę ciała zepsutego, jak zabawka Alicji z krainy czarów. dochodzi pojękiwanie gwiazd, znowu jestem obca – w obcej ziemi schowana i wschodząca jak pierwiosnek. przebudzona pszczoła. spotykam Anny w wieku 50-ciu lat, jest moją bratnią duszą. siadam jej na kolanach, na ramieniu. znajduję i odbieram ból. poję nektarem
zakazanych wersetów – nikczemnych i plugawych, szczerych i czułych, co mi dane zwracam z pokorą, jestem sędzią bez togi i doświadczalną małpą bez futra, bo kocham nadludzko i łapię się na błędach okoliczności złych, donoszę na siebie i oczyszczam z demonów, chciałabym inaczej, ale nie potrafię. jak wyliczyć się z każdego dnia, jak pokonać bankructwo prawdy, skamieniały strach zdrapać z oczu? nie używając ostrych krawędzi – przycinam krwawiący język.
tymczasem kiedy umieram
związana rozpaczą, rozwiązuję się długim wersem zapisanym dla ciebie. wszystkimi ja znikąd, ty-wielkogłowy zewsząd, schodzisz z gór by spotkać się na zbiegu zatrutych rzek. ze skraju i ze światła jesteś tym pierwszym w ukryciu. żyjemy tylko nocą, bo wtedy stajemy się czujni i szlachetnie szaleni w snach – rozpoznajemy się na białej sali, pod mostem lub w igloo i zapalamy kaganek – przestajemy bać się okrutnej jawy. nasz związek z rzeczywistością jest mieszany. odkąd jesteśmy zmieszani na swój widok nie grozi nic prócz pikanterii i wrzątku ciał.
jesteś przemilczeniem pełnym znaczeń. choć nieustannie poruszasz ustami i bardzo przy tym cierpisz, zwyciężasz samego siebie. próbuję czytać z ruchu twoich warg – ale stawiają trudne warunki i zatruwają twoją jaźń szyderczymi wielogłosami. jestem jedyną z bliskich nieobecną w złym. aplikujemy sobie leczenie na wspólny rachunek, w bezgotówkowej wymianie recept na życie. królujesz w intensywności jednej z chorób, ja zaś jestem władczynią księstewka wielości.
dzielą nas wieki całe i całe wieki łączą. znamienne jest nasze pożądanie ciał eterycznych. i znowu nie jestem na ciebie gotowa, więc musisz mnie rozłożyć, rozgrzebać, otrząsnąć i zwolnić z bólu. kiedy jest prawie po wszystkim, trudno znaleźć to czułe miejsce w sobie, gdzie w spokoju można by przemyśleć, co poszło nie tak.
końcowe informacje
na skórze noszę cierpliwy papier i przestaję reagować. kolagenowe włókna nie stwarzają mnie od nowa. w nowej akcji i obsadzie nie dogonię Niemiec. jakiś zamęt. znowu zgaszone światło, wstyd. komu odejmuję chleb od ust? zamykam okno? powstrzymując ulotną zuchwałość, wieczna udręka, bo nie jestem ptakiem, nie wystarczy mi garść ziaren, ponad głowami tracę oddech, wcielam się
w ruch pneumatycznych młotów uderzających w ten czuły punkt nad żebrami i myślę o moście łączącym mnie z nadrzeczywistością, w którą wstrzykuję chininę. rozpacz, nie kończy się zgonem,
mordercy podchodzą do drzwi nocą, fale powracają, tłuką się o brzeg. dlaczego być? bić? głównie na arenie międzynarodowej – sprzedajne kobiety niosą światło – w porcie – politycy, księża, pijany robotnik i artyści parafrazują obrazy Chagalla, karma dla szakala, gnój. robak toczy się
wewnątrz mięśni, jelit. robię test na lamblie i legendy, z dumą, naćpana, w próżni, moje amputacje, negacje, deklaracje i cisza. głowa powoli opada, ślinotok z rynsztoku, tego malarz nie wyrazi, bo pędzel w zdrapanych twarzach wiernych przyjaciół sztywnieje – w geście bezradnie uniesionej ręki. agonia bywa nieprzewidywalna. chmurzy się i nikt nie idzie za trumną. dotykam lazuru, znowu gaśnie światło i tak bez końca.
wzburzone fale, morze czerwone, morze krwi, wojna w Donbasie, ciągle dochodzi do ataków, także serca, z powodu upałów, polskie zasobnictwo gazowe rozwija się pod Szczecinem – czytamy
na Twitterze trzon jednego z centrum – ta fuzja ma wywoływać różne synergie, na zagranicznych rynkach, dla bezpieczeństwa Polaków i ich portfeli, wydobycie naturalnych surowców, ograniczenie wolności słowa w reżimie Łukaszenki. ile w tym prawdy? jestem niezależną dziennikarką, dziękuje państwu.
Kati Fado (wł. Katarzyna Kowalewska, ur. 1972) – w przeszłości modelka, dziennikarka, organizatorka wydarzeń kulturalnych w kraju i zagranicą. Laureatka wielu prestiżowych Ogólnopolskich Konkursów Poetyckich m.in.: im. J. Bierezina (Nagroda Specjalna 2016 r.), im. M. Hłaski, im. R. Wojaczka w ramach Festiwalu Silesius (2022 r.). W 2023 r. laureatka nagrody głównej w I Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Poetycką wydawnictwa – fundacji FONT (jej książka Afazja ukazała się drukiem w styczniu 2024 r.), publikowała m.in. w "Arteriach", Babińcu Literackim, "ArtPapierze", "Nowych Peryferiach", „Magazynie Literackim Minotauryda”, „Artis”, "MegaZine Lost&Found” oraz antologiach pokonkursowych. Była tłumaczona na j. angielski i niderlandzki, dwukrotnie reprezentowała Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Poezji Furige Tongen (Holandia). Właśnie ukończyła pracę nad kolejną książką poetycką Obcy Język – planowane wydanie 2024 r. Poza tym malarka, grafik komputerowy i performerka. Niepełnosprawna od urodzenia. Od 2011 r. całkowicie niezdolna do pracy i samodzielnej egzystencji.