top of page

Elżbieta Lipińska – cztery wiersze



Sen o Reykjaviku

W nokautującym upale szukamy chłodnych tematów,
zabieramy się więc na początek za porzucone
lektury o Islandii. Bezustannie moknący
i ślizgający się turyści, zwykle wywołujący w nas
uczucie irytacji, lub – w korzystniejszym układzie –
współczucia, teraz przyprawiają nas o ukłucie zazdrości.

Towarzyszymy im z lubością, próbując obudzić w sobie
ignorujący chłód. Kiedy już wyobraźnia
niemal pozwala nam wyłączyć wentylator,
rozpasana podświadomość rusza do ataku
z wizją wulkanu w erupcji.

Widzimy płomienie i parę, słyszymy syk, a porażony wzrok
zaćmiewa unoszący się w powietrzu pył, ten sam,
który kiedyś zatrzymał nas w rozpalonej Wenecji.

Gorączkowo próbujemy odepchnąć od siebie tę wizję,
ale nie umiemy zachować obojętnej formy,
więc brniemy w paradoks Zenona, bo nieopatrznie
daliśmy na starcie fory tropikalnej aurze.

Wykres temperatury wciąż płaski jak geometria euklidesowa.
Streszczamy się do czynności podstawowych.
Nocą susza i lód są jednakowo ciche,
w tym samym spłowiałym kolorze.



Rdza
To jest wiersz dla niezadowolonych. Zadowoleni wyszli z domu łowić resztki lata, niezadowolonym trzeba o tym opowiedzieć.

Kaligraficzne znaki białych chmurek sprzed dwóch dni rozpłynęły się w szarą maź. Zniknął blask od wewnątrz i wokół.
Tak znikają imiona i nazwy bez znaczenia; zapomniane, chociaż na końcu języka.

Niezadowoleni narzekają na zbyt słodkie winogrona, za gorzkie pestki. A przecież rzeczy idealnych nie ma, limit się wyczerpał. Jest to, co jest. Przezroczyste światło próbuje zaznaczać cienie.

Przestaję słyszeć perkusję na parapecie. Uszy słyszą w temperowanej skali. Reszta dźwięków dała się pogrzebać pod mokrą trawą, porasta pleśnią. Słychać, jak chrupie rdza.



Migawki

Koło przeskakuje po parę obrotów; zacina się mechanizm, kręcimy się jak chomiki.

Skok. Stoimy w śniegu po kostki i nie ma stamtąd wyjścia, na pewno dobrego. To się nie może udać, jednak się udaje.

Skok. Ktoś chowa buty, wtedy nie wyjedziesz. Taka rozpacz zaklęta w tych kawałkach skóry. Potem patrzysz na niego, nie możesz uwierzyć.

Skok. Kobieta jedzie daleko od siebie nie chce już być ze sobą, to za bardzo boli.

Skok. Oszukany ptak śpiewa ciemną nocą. Wiatr jest po jego stronie, głos rozpuszcza się w czerni.



Rzecz jest tematem (centon)
Książę San Meco znajduje wesz na głowie swojej żony. Bezzwłocznie odwszony, oskarża swoich wyborców, nazywając ich wszarzami. A oni na to: błoto wspina się w górę, by polizać niebo.

Każdy jest nikim na swój własny sposób, nie jest to jednak pogląd powszechnie akceptowany.

Co drugi poeta czuje się mordowany, (być zamordowanym udało się tylko jednemu) i ten długotrwały proces męczy go niesłychanie.
Klnie więc soczyście słowami dosadnymi i grubszymi od sardynek, co nie przeszkadza mu zostać laureatem.

Cały temat takiego combine’u znaleźć można na jednej stronie gazety.






Elżbieta Lipińska

(ur. 1946) – poetka, prawnik. Wydała sześć książek poetyckich: Pożegnanie z czerwienią (2007), Maj to łagodny miesiąc (2008), Rejestry (2011), Na końcu języka (2013), Kamienie (2017), O obrotach (2021). Jej wiersze zamieszczone zostały w antologiach Wschód‒Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy (2014), Nielegalny prąd (2016) i Przewodnik po zaminowanym terenie (2016, 2021). Urodzona w Warszawie. Mieszka we Wrocławiu.

bottom of page