top of page

Dorota Ryst – pięć wierszy



w związku z pogodą

za oknem wciąż bieleją spłachetki śniegu. powtarzasz
się przysłowiami chociaż wiesz że tą ludową mądrością
można wybrukować piekło. wtedy przypominasz sobie
że to nie ten związek frazeologiczny. zawsze miałeś kłopot 

ze związkami. to podobno wina wadliwego połączenia w mózgu. mniejsza 
z tym. tak naprawdę piszesz to tylko dlatego że podoba ci się 
słowo spłachetki. ale zamiast cieszyć się nim i bawić usiłujesz 
otworzyć w głowie szufladkę z napisem gramatyka historyczna. 

stąd już tylko krok do polityki historycznej. wojna trwa. nie uciekniesz.


biały wiersz o braku zimy ten wiersz uparcie chce się zrymować. schować. 
knować. wędrować stąd do częstochowy nowomowy. wybielam go. uparcie pozbawiam rymów rytmów. arytmia

ma nas wybielić. wcielić słowa w ciało. na biało
pomalować ulice. na nice
wywrócić stary świat. rad nierad

ustąpi. jednak skąpi nam słów. znów
się rymuje. słownik w telefonie nie zna słowa zrymować 
w zamian proponuje zrujnować. 


ćwiczenia z chemii na ulicy słonecznej upał. szczęśliwy zbieg. okoliczności 
są sprzyjające. kropla potu wolno płynie po karku. chciałbyś 
zlizać. podążać językiem po jej śladach. schodzić 
coraz niżej. już wiesz że to będzie coś. proces 

już się zaczął. niedziela. słoneczna 
wspina się na skarpę. niebezpiecznie 
skracamy dystans. zapominamy 
o maskach  (nie szukaj metafory mówimy 
o pandemii). liczysz na więcej. efekt motyla. tego lata trzepot skrzydeł to tylko wielkie 
rude ćmy. 


apostazja taki dzień. poniedziałek który podobno jest 
czwartkiem. jeden z tych kiedy wierzę że nie udałam się nawet sobie. taki miesiąc. 
znów umierają mężczyźni o pięknych głosach i kobiety 

o zimnych sercach. a może odwrotnie. ten rok 
jak wyrok. kiedyś ulegnie zatarciu. w natarciu
trzeba wziąć udział. porzucić wiarę ojca i matki 
w to że jestem nikim. 


przednówek

chłód podchodzi do gardła drapie w krtani. słowa stygną 
zanim zetkną się ze światłem. wiosna ciągle nie może się zacząć.
mówisz o żurawiach i czaplach a ja widzę tylko szare
 wróble. czasem sikorki zawiedzione brakiem ziarna. 

białe zmienia się w mokre. mokre w słone. sól prowadzi nas 
do szarych przylądków które nazywają się zielone. śnią się 
mężczyźni po których miało nie być już śladu. wychodzą z kątów
lata chude po których nie chcą nadejść te tłuste.



Dorota Ryst – absolwentka Wydziału Polonistyki UW. Wydała osiem tomów wierszy – najnowszy to i inne miasta (2023). Jej twórczość była publikowana w licznych almanachach, antologiach i czasopismach literackich. Jest jedną z założycieli Stowarzyszenia Salon Literacki zajmującego się promocją polskiej poezji. Organizuje i prowadzi spotkania autorskie, festiwale, warsztaty poetyckie. Jest redaktorką almanachów oraz tomów poezji, jurorką w konkursach poetyckich. Od 2017 roku prowadzi Spacery Literackie po Warszawie i innych miastach.  fot. J. Kessler

Comments


bottom of page