Przeganiać czarną mgłę
Dla Marii Dędys-Zasadzińskiej
Mary Lou, terapeutko, kuratorko sądowa. Resocjalizatorko arabskich koni w bramach i pod mostami. Widziałem jak niesiesz im wagę i miecz, jak usypiają w twoich włosach. Jedni na dłużej, inni na krócej, rzadko którzy na zawsze.
Poniedziałek, godzina 07:05. Z nocnego deszczu zostają milczące armie pod oknem. Patrzysz. Myślisz. Nasłuchujesz. Czy martwisz się o dzieci, które wołają w duchu do boga, gdy wraca pijany ojciec? Czas. Już czas. Wkładasz do plecaka butelkę lśniącej wody, pomarańczę i – równo ze słońcem – w delegacje.
Chmury – wróżba z niebieskich kart. O czym mówi wróżba z niebieskich kart? Zapisujesz w protokole. Zawsze czujna. Zawsze uważna. Ci, którzy dalej stosują przemoc, idą do więzień albo na przymusowe leczenie. Posiniaczone żony mają chwilę wytchnienia a rozedrgane dzieci uczą się rozpoznawać kwiaty.
Urodziłam się bardzo stara, jakbym na widok światła przyjęła w siebie osiemdziesiąt albo więcej lat, jakby usiadły mi na płucach jakieś inne, ciężkie życia. Tak wiele chorób. Najpierw świnka, potem ospa, toksoplazmoza i zapalenie płuc. Gdy przyszła choroba mięśnia sercowego myślałam, że to już koniec. Czarna kropka na sercu przemieszczała się po włóknach niczym po szpitalnej sali.
Pewnego dnia, miałam 13 lat, spadłam z roweru i długo nie mogłam wstać. Lekarze twierdzili, że reumatoidalne zapalenie stawów to wyrok na całe życie. Nie wierzyłam, wierzyć nie chciałam. Udałam się do szamanów nieba i ziemi – wchłaniałam, wchłaniałam. I proszę. Oto stoję przed tobą zupełnie zdrowa. Jakbym w dzieciństwie przeżyła swoją starość.
Chcę to dobrze wykorzystać. Chcę pomagać. Robię, co potrafię najlepiej: przeganiam czarną mgłę z oczu moich podopiecznych. Oto mój karmiczny cel, moje poświęcenie. Przeganiać czarną mgłę.
Przyjaciel rodziny
matka dwóch niepełnosprawnych synów
od lat w związku z bardzo agresywnym alkoholikiem
nie chce w domu policji ani urzędników
Igor nie jest człowiek zły
bije tylko gdy pijany
wtedy kompletnie traci rozum
potem nie pamięta nic a nic
lepiej żeby z tych urzędasów
nie zaglądał do domu nikt
zazwyczaj gdy wchodzą
tacy
i patrzą
– zabierają dzieci
które później bardzo ciężko odzyskać
męczennico Katarzyno uderzana w dzień
męczennico Katarzyno uderzana w noc
przez ile ciosów musi przejść biały ptak?
ile rzek czerwonych ściec musi w zlew?
gdy zaczął maltretować dzieci
przemogła się i zadzwoniła do Andrzeja
starego przyjaciela rodziny
dziś rąbnął czymś Pawła
i długo dusił Tomka
uciekliśmy
czekam z chłopcami pod wiaduktem
przyjedź
wtedy Andrzej pojechał do Igora i wybił mu zęby
co potem?
po heroizmie Andrzeja
zebrała siły poszła po pomoc
płakała ze szczęścia
nikt nie odebrał jej dzieci
jest wolna
tak mogłem pójść za to siedzieć – powiedział Andrzej
ale wiem że choć raz w życiu zrobiłem coś naprawdę uwalniającego
dla kogoś i dla siebie bo jak wiesz ja też jestem DDA
Uwalnianie
Życie bez alko jest możliwe,
życie bez alko jest niemożliwe.
Wiatr porusza huśtawkę
z niewidzialnym dzieckiem
do bicia – piisk, uderzenia – rykiem
uwalniać ze zmarzliny
w środku. Za miastem, w polu,
w głuchym samochodzie.
Drzyj, dziecko, rwij powietrze
jak chorągiew ~ morda
nie szklanka ~ morda
nie szklanka. Udławcie się,
patole, szkłem. Oto tłumione,
płonie nabite na pal niczym ciało
oprawcy. Aha, po tej autoterapii
nie zapomnij się objąć i porwać za granicę.
Śniła jej się krew
śniła jej się krew
nad ranem czuła
coś jest nie tak
dziecko jest martwe
powiedział ginekolog
gdy wracała wśród
mdlejących lamp
przypomniała sobie
w dalekim dzieciństwie
ten stary skurwysyn
jak zamierała jak
nie mogła oddychać
Pisklę
dzieciństwo i młodość
bez słowa kocham
czysty płacz
schowany w śmiechu
zapomniane imię dziecka w zaułku cmentarza
pisklę
zbyt słabe
dziobane
dawno temu
uczyło się latać
ale spadło
dziś
jak bumerang
33
nie pracuje
gdy idzie po chleb
przynosi też wino
a potem śpiewa:
koocham koocham cię życie!
i budzi się cała ulica
Zapałki
Zapach tragedii w żabce
od bezdomnego. Zapałki,
proszę – kładzie na ladzie 22 grosze.
Oczy chłopca za kasą iskrzą
z wściekłości. Ale po 80…
dobra, masz i idź – rzuca.
Stary człowiek i morze wychodzi.
Patyk. Spalony kuter. Myślę o służbach,
ośrodkach, opiece społecznej,
straży miejskiej. Czy nikt
jeszcze się nim nie zajął?
Mówię do sprzedawcy, co
ma nie więcej niż dziewiętnaście. Już,
już niedługo się nim zajmę – syczy
przez zęby. Nawet policja
dała mi przyzwolenie,
żeby go pić, przepraszam,
bić – poprawia, przewracając
nieświadomie małpki
z wódką i zapalniczki.
Ale tak, żeby nie widzieli.
Żeby nikt nie widział.
Do widzenia, Panu.
Jestem bankomatem
niesamowity talent do interesów
kasa spływa lekko wypływa lekko
od kiedy otworzył firmę IT w domu
wyciąga ponad 30.000 miesięcznie
pracując kompulsywnie przed laptopem
& kompulsywnie konsumując w dwa lata
sto sześćdziesiąt kilogramów przytyć ciało
alkoholowo-clonazepamowe dwadzieścia
cztery na dobę naprawdę wielki człowiek
przez którego setki dwusetki od kiedy odeszła
zabierając dziecko pije więcej i więcej zwykle
trzydzieści piw skrzynka wódki banknoty
gubi w klubach i taksówkach tyle kumpli
na wiosce nie ma nikt muszą być pomagać
w czynnościach domowych których sam
po prostu już nie jest w stanie wykonywać
więc przychodzą i doją przychodzą i piją
dawno temu stracił zabezpieczenia jestem
bankomatem mówi w duszę nie wierzę ludzie
to ciała a ja jestem ciałem bankomatowym
Nigdy go nie ma dopóki się nie wydarzy
zatrzymać samochód
patrzeć na rozszarpanych
obok zderzonych busów
ratować rozmawiać
z nastolatkiem przekłutym
drążkiem kierowniczym
w końcu karetka mgnienie
wzrok na ulicę na niego – zszedł
schodami wśród wietrznych
skał w głębiny i pamięć na długo
niczym ognisty krzew na górze
jest ludzkie ciało gdy płonie
albo jak żagiew w chórze
co drze półotwartą nieskończoność
z organów – dodał strażak –
najdłużej spalają się mózg i serce
