Bać się pająków
to złoty interes bać się pająków
te małe nóżki mogą rozdeptać wielki lęk przed starością i wojną
strach jak parasol na nich rozpięty teraz rozmiarów monety wyniesie się z ciebie na sufit
goniąc za pająkiem wte i wewte straci na wadze zgubi energię
lecz i tak wróci jak syn marnotrawny a ty go przyjmiesz i nakarmisz
najlepszą atrapą poranka
w godzinach popołudniowych
są jajka na bekonie i ziewanie
kiedy za siódmym podejściem po raz pierwszy w życiu widzi w drzwiach obcego jest jeszcze lepiej zdziwiona i coraz bardziej go nie zna
od ósmej do szesnastej replay w całodobowo porannych kapciach a potem aż do kolejnej próby będzie leciała na żywo
W knajpie
panoszą się czarne stoliki
stoliki czarne na amen
a przy nich żałobnicy w żałobie po sobie samych
za oknem śnieżne migotania świat znów powtórkę ma z umierania
pozostawione na kołku w murze żebrzą o głowy kapelusze
na czarnych stolikach rozdania wciąż nowe
bo wolą damę pik niż żonę
wyprostowany na dwóch nogach wygrywający na siedmiu lądach
wybrał sobie śmierć
wysokogatunkową
obsługują ją słowa
umrzeć/umierać®
dla pozostałych zdychać/zdechnąć z uwagą: potocznie słowniki dla dramatu bez logo homo sapiens nie mają nic przesadnie gustownego
na początku było całkiem całkiem świat przedstawiał mi się grzecznie i po kawałku
jestem kamieniem – mówił jestem twoją matką jestem trawą chrząstką jestem ciszą przed burzą
na pytania nie fair przyjdzie jeszcze czas a zanim nabiję cię w butelkę z bardzo ciemnego szkła będę grał w miarę czysto
mój mąż ma akwarium a w nim złoty łańcuszek pokarmowy dla kategorii wiekowej trzy plus
i co najwyżej większa rybka mniejszą rybkę pogania śmiercią w trybie oszczędnym
